Pierwszy i jedyny węgierski pancernik
Węgry – małą potęgą morską
Jak to się stało, że leżące w głębi europejskiego kontynentu Węgry miały swoją flotę? By odpowiedzieć na to pytanie trzeba sięgnąć w przeszłość, do historii Królestwa Węgier i ziem korony Świętego Stefana. Dzisiejsze Węgry są tylko skrawkiem, mniejszym skrawkiem dawnych ziem składających się na historyczne dziedzictwo Węgier. Na północy, wschodzie i południu granice królestwa opierały się o łuk Karpat, obejmując między innymi dzisiejszą Słowację, Siedmiogród czy Marmarosz. W skład ziem korony Świętego Stefana wchodziły również tereny dzisiejszej Chorwacji wraz z częścią adriatyckiego wybrzeża. Węgry dostały się później w orbitę wpływów monarchii Habsburgów i dzieliły jej wszystkie dole i niedole. Po roku 1866 monarchia przekształciła się w Austro – Węgry a sami Węgrzy uzyskali sporą autonomię w ramach swojej części państwa dualistycznego. Mieli też dostęp do fragmentu adriatyckiego wybrzeża wraz z własnym portem Fiume (dzisiejsza Rijeka) oraz stocznią marynarki wojennej. To właśnie w tej stoczni wodowano okręty wchodzące w skład marynarki austro-węgierskiej, między innymi świetnie przystosowane do obrony dalmatyńskiego wybrzeża torpedowce i niszczyciele. Po roku 1906 we wszystkich dużych flotach świata nastąpiła rewolucja a to za sprawą wprowadzenia do służby nowego pancernika brytyjskiego, HMS Drednought. Państwa mające ambicje morskie gorączkowo rozpoczęły budowę swoich własnych drednotów. Austro-Węgry również zdecydowały o powstaniu serii czterech własnych, nowoczesnych pancerników. Tak stworzona została seria „Viribus Unitis”, nosząca miano od imienia jednego z okrętów, odwołująca się swą nazwą także do potrzeby wspierania monarchii, właśnie „Wspólnymi siłami”.
Węgierski Drednot
Węgierska część monarchii miała zbudować i obsadzić załogą jeden z nowych pancerników. Na patrona okrętu wybrano Świętego Stefana, pierwszego węgierskiego króla. Budowy miała się podjąć stocznia w Fiume, co stanowiło dla niej duże wyzwanie, gdyż do tej pory budowano w niej przede wszystkim mniejsze jednostki, brakowało doświadczenia w konstrukcji większych okrętów. Między innymi z tego powodu Szent István został wprowadzony do służby później niż jego austriaccy „bracia” czyli trzy pozostałe pancerniki z serii „Viribus Unitis”. Wszystkie cztery okręty były określane przed wojną jako nowoczesne drednoty, z ciekawie zaprojektowaną sylwetką i racjonalnie rozmieszczoną artylerią główną. Podstawą uzbrojenia każdego z cesarsko-królewskich pancerników było 12 dział kalibru 305 mm, rozmieszczonych w czterech trójdziałowych wieżach. Dwie z nich, wieże 2 i 3, umieszczone zostały w tak zwanej superpozycji, ponad wieżami 1 i 4. To nowoczesne rozwiązanie, dające możliwość lepszego wykorzystania artylerii, nie było jeszcze wtedy całkiem oczywiste w budowie pancerników. Uzbrojenie uzupełniały działa średniego i lekkiego kalibru oraz wyrzutnie torpedowe, montowane wtedy jeszcze na pancernikach. Napęd zapewniały nowoczesne turbiny parowe, pozwalające na rozwijanie prędkości 20 węzłów, uznawanej wtedy za wystarczającą dla okrętu liniowego. Całość była oceniana jako udana konstrukcja. Dopiero później wyszły na jaw pewne błędy w samym projekcie okrętów. Pancerniki „Viribus Unitis” były po prostu zbyt małe jak na zaprojektowane dla nich uzbrojenie, posiadały zbyt wysoko położony środek ciężkości. Słaba była też ich bierna ochrona przeciwtorpedowa i odporność na wybuchy podwodne. Te wszystkie wady dały o sobie znać w ostatnim rejsie bojowym okrętu Szent István
Odważny rajd węgierskiego admirała
Flota austrowęgierska została już na początku wojny skutecznie zablokowana przez marynarki państw Ententy na Morzu Adriatyckim. Przeprowadzano tylko ograniczone działania przeciwko wybrzeżom Czarnogóry i po roku 1915 – przeciwko siłom włoskim. Dowódcą morskim, który parł ostro do działań ofensywnych był węgierski komandor, późniejszy wiceadmirał, Miklós Horthy. Agresywny, węgierski admirał miał już za sobą zwycięską bitwę w cieśninie Otranto w roku 1917. Gdy w 1918 roku został głównodowodzącym floty cesarskiej, postanowił przerwać blokadę morską Adriatyku w decydującym starciu sił nawodnych. Do akcji wyznaczył wszystkie cztery posiadane przez flotę drednoty w tym węgierski Szent István. Już pierwsze starcie z włoskimi siłami lekkimi pokrzyżowało ambitny plan. 10 czerwca zespół cesarsko-królewski zaatakowany został przez kutry torpedowe, z których wystrzelono torpedy. Dwa podwodne pociski, pochodzące z MAS – 15, trafiły w burtę Szent István. Okręt bardzo szybko zaczął nabierać wody do wnętrza kadłuba i tracić stateczność. Mimo akcji ratunkowej prowadzonej przez inne jednostki szybko stało się jasne, że pancernika nie da się uratować. Drednot przewrócił się przez burtę i zatonął, pociągając za sobą na dno 89 marynarzy, co jest liczbą stosunkowo małą, jak na tak duże uszkodzenia i zatoniecie jednostki na pełnym morzu.
Ciekawską jest fakt, że zatonięcie Szent István było pierwszą relacją filmową z zatopienia pancernika.