Wygrana jest możliwa - gramy o całą pulę
Zapraszam do lektury mojego wywiadu dla tygodnika „Do Rzeczy”. Rozmowę przeprowadził Ryszard Gromadzki. Poświęcona jest ona sprawom krajowym - przede wszystkim wyborom do Sejmu RP.
Z Ryszardem Czarneckim, eurodeputowanym Prawa i Sprawiedliwości rozmawia Ryszard Gromadzki
RYSZARD GROMADZKI: Co jest stawką nadchodzących wyborów?
RYSZARD CZARNECKI: Można powtórzyć pytanie z pamiętnego wystąpienia premiera Olszewskiego: „Jaka Polska?”, ale można też powiedzieć mocniej: „Czy Polska?”. W momencie przyspieszenia przez Niemcy, a w szczególności przez kanclerza Scholza procesu integracji Europy, nacisku na zniesienie weta -na razie w obszarze polityki zagranicznej i bezpieczeństwa, ale przecież wiadomo, że to tylko pierwszy krok, mały fragment większej całości - potrzeba takiego rządu w Polsce, który będzie umiał się temu przeciwstawić, mówić językiem polskiego interesu narodowego. Słowem potrzeba rządu polskiego, a nie tylko rządu w Polsce.
Rząd premiera Morawieckiego spełnia te kryteria? Jest gabinetem na czas dziejowej próby, która jak wiele wskazuje stoi przed Polską?
RYSZARD CZARNECKI: Rząd Prawa i Sprawiedliwości nie jest rządem aniołów ani rządem idealnym. Mówił o tym nie raz Jarosław Kaczyński, także poszczególni ministrowie przyznają się do różnych błędów. Musimy mieć świadomość, że wybory Anno Domini 2023 w Polsce to starcie między obozem patriotycznym, niepodległościowym, narodowym a obozem kosmopolitycznym, internacjonalistycznym. Dlatego stawka tych wyborów jest wyjątkowo wysoka. Nawet jeśli obecny rząd polski - celowo nie używam określenia „rząd PiS”, bo to rząd dysponujący silnym demokratycznym mandatem - popełnia błędy czy nie zawsze właściwie diagnozuje sytuację, to i tak jest to niebo a ziemia w odniesieniu do tego czym jest totalna opozycja. To bardzo ostry wybór, jak między czarnym a białym.
- Skoro tak ujął Pan wybór, który czeka Polaków jesienią, czy to oznacza, że w październikowych wyborach dojdzie do kulminacji tzw. wojny polsko-polskiej, a jej wynik określi przyszłość kraju w znacznie dłuższym horyzoncie, niż kadencja Sejmu?
RYSZARD CZARNECKI: Te wybory to wóz albo przewóz. Wybory, które zdecydują o pozycji Polski na arenie międzynarodowej, o znaczeniu polskiego państwa, w wymiarze zewnętrznym, ale też wewnętrznym, gospodarczym na całe lata naprzód, może nawet na dekady. Co do wojny polsko-polskiej nie przepadam za tym terminem, bo dla mnie to przede wszystkim starcie między obozem patriotycznym a obozem kosmopolitycznym. Muszę jednak przyznać jako człowiek od dziesięcioleci obserwujący wybory i kampanie wyborcze na kilku kontynentach, że w ostatnim czasie ma miejsce wyraźna brutalizacja polityki, zarówno w USA jak i różnych krajach Europy, jak choćby we Francji, o czym świadczy skazanie na więzienie byłego prezydenta Sarkozy'ego. To, co dzieje się w polskiej polityce jest więc częścią szerszego procesu. Pozwolę sobie przypomnieć w tym miejscu, dokładnie w setną rocznicę ukazania się tego artykułu, słowa Romana Dmowskiego, który 100 lat temu opublikował słynny tekst zatytułowany; „Gdybym był wrogiem Polski”. Dmowski dowodził w nim, że w interesie sąsiadów Polski, bliższych i dalszych, naszych konkurentów geopolitycznych i ekonomicznych, naszych przeciwników jest to, żeby Polacy maksymalnie byli skłóceni. Wiele wokół się zmieniło ,ale te słowa pozostają aktualne.
- A propos Dmowskiego. Obraz, który wyłania się z sondaży wskazuje, że PIS ma niewielkie szanse na samodzielne rządy po najbliższych wyborach. Czy pana ugrupowanie jest gotowe na współpracę, być może koalicję z Konfederacją, której ideowym patronem jest przywołany przez pana Roman Dmowski?
RYSZARD CZARNECKI: Walczymy o całą pulę, to oczywiste. Zapewne nie mamy specjalnych szans na wynik, który zapewnił Viktorowie Orbanowi większość konstytucyjną na Węgrzech. Uważam jednak, że absolutnie nie należy wykluczać scenariusza, w którym będziemy mieli bezwzględną większość w Sejmie, nawet jeśli będzie to niezbyt duża bezwzględna większość. Ten scenariusz cały czas jest możliwy. Spodziewam się, że w sytuacji polaryzacji, która będzie nieuniknionym efektem kampanii wyborczej, wyborcy będą coraz bardziej dzielić się na PiS i Anty- PiS, uosabiany przez PO. A na tym tracić będzie przede wszystkim formacja PSL i Hołowni oraz Lewica. Ich słabsze wyniki w wyborach mogą zwiększyć szanse Prawa i Sprawiedliwości na samodzielne rządy. Oczywiście istnieją także inne warianty, na przykład, czego byśmy nie chcieli, bo nie specjalnie było to praktykowane w polskiej tradycji politycznej w przeciwieństwie do krajów nordyckich – rząd mniejszościowy utworzony przez PiS z poparciem jakiegoś ugrupowania umiarkowanej opozycji, na przykład Konfederacji. To też jest scenariusz, który wchodzi w grę, choć najmniej chciany z tych gwarantujących rządzenie. Scenariusz ryzykowny, bo jako człowiek, który jest długo w polskiej polityce pamiętam, że rządy mniejszościowe mają patent na rządzenie w Skandynawii ,ale już nie w Polsce. Mieliśmy rząd Bieleckiego, który przetrwał rok, rząd Olszewskiego, który rządził niecały rok, rząd Suchockiej z niewiele dłuższym stażem, czy też mniejszościowy rząd u schyłku koalicji SLD i PSL, a wymienię jeszcze gabinet, który rządził krótko po rozwodzie AWS z Unią Wolności.
- W polskich realiach rząd mniejszościowy zawsze wiązał się z mniejszymi lub większymi politycznymi turbulencjami...
RYSZARD CZARNECKI: Dokładnie. Dlatego koncept rządu mniejszościowego, który jest wręcz pewnego rodzaju normą w krajach skandynawskich u nas nie jest specjalnie praktykowany, poważany i rozważany. Ale oczywiście niczego nie można wykluczać. Istnieje jeszcze trzeci wariant : wariant koalicji. Jednak żaden poważny polityk nie będzie mówił o koalicji przed wyborami - tylko zawsze po wyborach. Zatem na tym kończę swoją odpowiedź.
- Ostry spór pomiędzy środowiskiem Suwerennej Polski a premierem Morawieckim, odzwierciedla realny podział w Zjednoczonej Prawicy w sprawie relacji Polski z Unią Europejską, czy jest tylko sporem pozorującym manewr polityczny, który ma uderzyć w Konfederację poprzez pokazanie , że w Zjednoczonej Prawicy jest alternatywa dla wyborców, dla których PiS jest zbyt uległy wobec Brukseli?
RYSZARD CZARNECKI: Myślę, że nie trzeba nikogo przekonywać, że Suwerenna Polska róż i się od PiS, tak,jak w swoim czasie różniła się z nami formacja Jarosława Gowina. Wiemy, jak skończyły się spory pomiędzy formacją Jarosława Kaczyńskiego ,a strukturą budowaną przez byłego wicepremiera, której nazwy już mało kto pamięta. Mogę tylko potwierdzić, że różnice pomiędzy PiS a Suwerenną Polską są realne, to nie jest tak, że zostały one wymyślone w gabinecie prezesa Kaczyńskiego. To są różnice merytoryczne ,ale nie uważam , żeby były one czymś specjalnie złym. Ona bazują na rzeczywistym pluralizmie , panującym w rządzie Zjednoczonej Prawicy, którego państwo z opozycji liberalno-lewicowej pewnie nie rozumieją. Żeby było jasne : te różnice istniały wcześniej, a mimo to szliśmy razem do wyborów już siedem razy i zawsze były to wybory zwycięskie. Rożnice polityczne w obozie Anty-PiSu być może są mniejsze niż w obozie patriotycznym, ale co z tego skoro oni podzielili się i startują z osobnych listy wyborczych, co najmniej czterech, a my -choć różnice między nami są wyraziste - po raz ósmy idziemy do wyborów jako jedna formacja. Także po wyborach pozostaniemy jedną formacją. Co do Konfederacji, to wypracowała sobie ona szerszy elektorat, niż określił to Pan w swoim pytaniu. Na Konfederację chcą też głosować młodzi wyborcy o poglądach liberalnych, których formacja Winnickiego i Bosaka odbiera, uwaga, Platformie Obywatelskiej. Stąd ten ostry atak na Konfederację w ostatnich tygodniach w mediach liberalno-lewicowych, które zauważyły, że skończył się czas, w którym Konfederacja odbierała elektorat tylko PISowi. Być może teraz przepływ wyborców między PIS a Konfederacją ma miejsce nadal , ale przede wszystkim ta formacja podbiera liberalnych wyborców Platformie Obywatelskiej. Konkludując : Suwerenna Polska jest wciąż alternatywą dla zwolenników twardej prawicy, ale Konfederacja potrafiła poszerzyć swoją bazę wyborczą -dziś to nie tylko eurosceptycy. Trzeba to widzieć i tego nie lekceważyć.
- Rozproszenie obozu Anty-PiS na osobne listy wyborcze wcale nie musi wyjść opozycji na złe. Niektórzy politolodzy przekonują, że to może być patent na zbudowanie większości w Sejmie i stworzenie liberalno-lewicowego rządu.
RYSZARD CZARNECKI: Nie wierzę w taki scenariusz. Uważam, że podział opozycji zniechęci jej wyborców. Część z tych zniechęconych na pewno nie zagłosuje na PIS , ale też pewnie nie zagłosują n a nikogo. W moim przekonaniu wyborcy potrafią politykom wiele wybaczyć , ale nie braku jedności. Myślę, że spora część wyborców AntyPisu nie wybaczy braku jednej listy. Skądinąd liberalne media i sama Platforma same strzelały sobie w stopę dyskutując tyle o jednej liście, próbując wymusić ją na Kosiniaku-Kamyszu, Hołowni, Czarzastym. Przedstawiano to jako jedyny sposób na pokonanie PiS. Teraz zwolennicy opozycji, którym miesiącami tłoczono do głów potrzeba powołania wspólnej listy mogą być zdezorientowani. Mogą pomyśleć, że skoro nie ma jednej listy to wybory są znów przegrane. Jednym słowem totalna opozycja i wspierające ją media zakiwały się na polityczną śmierć. Ale oczywiście zwycięstwo dla obozu patriotycznego nie leży na tacy-trzeba na nie ciężko zapracować.
*tekst ukazał się na portalu dorzeczy.pl (28.05.2023)
- Autor: Ryszard Czarnecki
- Źródło: tysol.pl
- Data: 04.06.2023 08:59
- Tagi: