HUBAL - OLIMPIJCZYK I PARTYZANT
Prawie niepostrzeżenie minęła dwa dni temu rocznica śmierci pierwszego partyzanta Polskiego Państwa Podziemnego - majora Henryka Dobrzańskiego „Hubala”. Zginął w walce z Niemcami 30 kwietnia 1940 roku pod Anielinem. Nie tak dawno byłem w miejscu upamiętniającym Jego śmierć. Bardzo zadbane ,jak gdyby śmierć „Szalonego Majora”, jak z nienawistnym podziwem nazywali go Niemcy, nastąpiła dopiero co, a nie 83 lata temu.
Urodzony w Jaśle na Podkarpaciu-tym samym ,które cztery lata po jego śmierci Niemcy zniszczą w 90%! Miał 21 lat , gdy walczył z Ukraińcami o Lwów i niewiele więcej, gdy wojował z Armią Czerwoną o zachowanie dopiero co odzyskanej państwowości. Nie minęły dwie dekady, gdy podjął najpierw regularną, w ramach Wojska Polskiego wojnę z dwoma wrogami kraju - tym ze Wschodu, jak i Zachodu, a potem już partyzancką walkę z Niemcami. Jednak między tymi walkami o Polskę „Wolną, Całą, Niepodległą” była II Rzeczpospolita i wspaniała kariera sportowa. Henryk Dobrzański był jednym z najlepszych polskich kawalerzystów, zwycięzcą szeregu zawodów hippicznych (jak je wtedy nazywano), reprezentantem kraju na letnie Igrzyska Olimpijskie w Amsterdamie w 1928 roku.
„Hubal” był jednocześnie ostatnim żołnierzem II RP, jak i pierwszym partyzantem Polski Walczącej, pierwszym „leśnym”. Zginął od serii niemieckiego karabinu maszynowego.
Już za życia był legendą. Po śmierci - tym większą.
Po wojnie mówiono o nim, o jego walkach z Niemcami krążyły opowieści, aż w końcu powstał naprawdę dobry, poruszający film „Hubal”. Dziś już mało kto pamięta, że muzykę do niego stworzył Wojciech Kilar. Drugim reżyserem był w tym filmie mój ojciec, Henryk Czarnecki. Zawsze będę pamiętał szczególnie jedną scenę w tej produkcji - jak oddział Hubala przychodzi w pełnym umundurowaniu na „Pasterkę” do wiejskiego kościółka i intonuje „Mazurka Dąbrowskiego”...
*tekst ukazał się na portalu wprost.pl (02.05.2023)