Marcin Bąk: Bądź dumny ze swojej flagi
W opisie bitwy pod Grunwaldem pióra kanonika Jana Długosza znajduje się opis epizodu, gdy to w zamieszaniu bitewnym upadła wielka chorągiew ziemi krakowskiej, będąca zarazem główną chorągwią całego Królestwa. Nie do końca wiadomo co się stało, bo chorąży Marcin Wrocimowicki nie zginął ani nie został ranny. Niemniej wielki gonfanon z białym orłem w czerwonym polu zniknął z oczy walczących wojsk. Był to jeden z najbardziej dramatycznych momentów całej batalii, mogący potencjalnie skończyć się wybuchem paniki i katastrofą całego wojska. Na szczęście przedchorągiewni rycerze ziemi krakowskiej a byli to wojownicy najlepsi w całym Królestwie, szybko opanowali sytuację. Biały orzeł znów unosił się nad polskimi szykami, prowadząc je do zwycięstwa.
Podobnych sytuacji znaleźć możemy w przeszłości bez liku. Sztandar bojowy pełnił dwojaką funkcję – stanowił element systemu łączności i rozpoznawania swój – obcy a z drugiej strony symbolicznie przedstawiał siłę swojego wojska. Wokół sztandaru szykowano się do ataku, wokół niego zbierano po odwrocie. Utrata chorągwi była traktowana jako bardzo zły prognostyk, duży despekt dla oddziału, który na to pozwolił i często przesądzała o zwycięstwie. Po klęsce w Lesie Teutoburskim Rzymianie utracili orły trzech rozbitych legionów. Cezar August organizował przez długi czas wyprawy zbrojne i dyplomatyczne, by odzyskać symbole rzymskiej władzy, co mu się finalnie udało.
Z ciekawostek związanych ze sztandarami używanymi na polu walki można wymienić postawę polskich ułanów podczas bitwy pod Albuherą w Hiszpanii w dobie napoleońskiej. Seria świetnych szarż na konnicę i piechotę angielską wykonanych przez wiarusów pułkownika Konopki doprowadziła do zdobycia pieciu sztandarów brytyjskich. Były to nawiasem mówiąc, jedyne brytyjskie sztandary zdobyte w walce podczas całej, trwającej kilka lat kampanii hiszpańskiej przez jakąkolwiek jednostkę napoleońską.
Podczas słynnej szarży 14 pułku ułanów jazłowieckich pod Wólką Węglową sztandar towarzyszył atakującym kawalerzystom. W pewnym momencie, ranny chorąży wypuścił go z rąk. Kapral Bronisław Czech chwycił z ziemi drzewce sztandaru ratując znak przed dostaniem się w ręce wroga. Za ten czyn otrzymał krzyż Virtuti Militari.
Czas pogardy
Lata dziewięćdziesiąte to był czas, gdy popularna była w przestrzeni publicznej narracja, że flagi, godła narodowe, wszelkie w ogóle symbole oraz reprezentowane przez nie wartości były dość często lekceważone i wyśmiewane jako przeżytek. Francis Fukuyama ogłosił koniec historii, przyszłość miała należeć do sytych, zadowolonych z siebie konsumentów, którzy w najlepszym z możliwych ustrojów, demokracji liberalnej, będą już tylko kontemplować teraźniejszość. „Wybierzmy przyszłość” – to było hasło często i w różnych wariantach powtarzane przez ówczesne autorytety. Znaczyło to mniej więcej tylo co „Precz z przeszłością!” . W najbardziej skrajnych przypadkach, ta pogarda dla symboli narodowych przybierała formy dwuznaczne, dziwne lub niesmaczne. Było przerabianie polskiej flagi na różne sposoby, było wsadzanie w psie odchody, były inne ekstrawagancje.
Jednym z ogniw tego ciągu działań, zmierzających do ośmieszenia nam naszej symboliki był (nie)sławny prezydencki różowy orzeł z czekolady. Podobno zresztą niesmacznej.
Lekcja z Ukrainy
Dzisiaj widzimy podczas walk na Ukrainie, jak żołnierze z dumą noszą małe flagi narodowe na ramionach swoich mundurów. Ukraińskie T – 64 ruszają do szarży z błękitno – żółtym proporcem na wieży, nie zważając często na fakt, że ułatwia to przeciwnikowi obserwacje terenu. Zdarza się na materiałach umieszczanych w intrenecie, nie raz i nie dwa zobaczyć polską flagę na mundurze naszego ochotnika walczącego z najeźdźcą. W odbitych z rąk Rosjan miejscowościach umieszcza się w najwyższym miejscu narodowa flagę. Krótko mówiąc – ludzi wciąż są w stanie gromadzić się wokół wartości, jakie symbolizują flagi narodowe a nawet za te barwy umierać.
Dla sytych, przenikniętych postmodernistyczną pogardą dla przeszłości elit z Zachodu taka postawa może wydawać się niezrozumiała. Zapomnieli już, że są sprawy, za które warto zabijać czy dać się zabić....
Drugiego maja obchodzimy święto naszej flagi. To stosunkowo młode święto, wpisujące się w okres majowego, wiosennego grillowania. Od paru lat święto zyskuje coraz większą popularność i nasi rodacy chętnie, bez odgórnego przymusu umieszczają barwy narodowe w widocznych miejscach. W ogóle trzeba powiedzieć, że po „wstydliwych” latach dziewięćdziesiątych flaga i orzeł wracają na należne im miejsce.