POLSKA DBA O RÓWNĄ PŁACĘ KOBIET I MĘŻCZYZN
Na ostatniej przed Świętami Wielkiej Nocy sesji Parlamentu Europejskiego w Brukseli omawialiśmy raport dotyczący polityki społecznej, a konkretnie „równych wynagrodzeń dla kobiet i mężczyzn za taką samą pracę”. Przypomniały mi się wykłady z europeistyki, które dawałem dwie dekady wstecz, zanim zostałem europosłem, gdzie omawiałem historię tego postulatu i pokazywałem różnice istniejące w tej kwestii w samej Europie.
Według unijnego GUS-u czyli Eurostatu sprzed nieco ponad roku (to ostatnie dane na ten temat, które były publikowane) Polska jest na bardzo wysokim, bo 5 miejscu wśród 27 członków Unii Europejskiej, gdy chodzi o realizację zrównania płacy kobiet i mężczyzn. Dodam, że 1 miejsce zajęło Wielkie Księstwo Luksemburg.
Do unijnych statystyk wliczono przedsiębiorstwa zatrudniające co najmniej 10 pracowników. Poziom luki płacowej w naszym kraju wyniósł 4,5% (w Luksemburgu było to zaledwie 0,7%).
To, co jednak jest szczególnie ciekawe, to fakt, że największa luka płacowa w tym zakresie jest w Polsce w… sektorze prywatnym (sic!), bo wynosi ona aż 13%. Przekładając te może nieco hermetyczne dane na konkretny język oznacza to, że prywatne firmy stosują znacznie większe różnice w zapłacie dla kobiet i mężczyzn niż w przypadku firm państwowych! Tymczasem w sektorze publicznym (czyli po prostu spółki Skarbu Państwa) luka płacowa wynosi –0,6%! A to oznacza, że w polskich firmach państwowych panie zatrudnione na tych samych stanowiskach co panowie, uwaga, zarabiają... trochę więcej niż oni!
Piszę o tym, bo bardzo wiele osób o tym nie wie. Piszę także dlatego, aby uderzyć w pewien stereotyp, który w Polsce często bezwiednie się powtarza, a dotyczy on rzekomego „patriarchatu” w firmach państwowych.
*tekst ukazał się na portalu wio.waw.pl (29.03.2023)