Koniec ery Stoltenberga
Za pół roku kończy swoją kadencję sekretarz generalny Organizacji Paktu Północnoatlantyckiego były premier Norwegii Jens Stoltenberg. Nie chcę ironizować, ale przypomniało mi się powiedzenie George'a Bernarda Showa, że: „Kto za młodu nie był socjalistą, ten na starość jest świnią”. Powiedzonko kontrowersyjne, ale jako punkt odniesienia – ciekawe. Oto bowiem dwóch sekretarzy generalnych NATO strawestowało swoim życiem i politycznymi biografiami maksymę irlandzkiego dramaturga. Javier Solana razem z komunistami protestował w Madrycie i w innych miastach Hiszpanii przeciwko amerykańskiej obecności militarnej w Europie, po czym został „gensekiem” najsilniejszego paktu wojskowego świata, którego głównym udziałowcem są owi, potępiani przez niego wcześniej w czambuł, Jankesi. Natomiast odchodzący w tym roku z pozycji „Nr 1” w NATO Norweg za młodu… ostro komunizował.
Bądźmy jednak tolerancyjni, dobroduszni, miłosierni oraz zdroworozsądkowi i uznajmy, że obaj panowie z królestw znajdujących się na dwóch krańcach Europy po prostu w pewnym momencie przeszli na „jasną stronę mocy”. Inna sprawa, że mega im to pomogło w zrobieniu błyskotliwych karier.
Dzisiaj za wcześnie prorokować kto będzie następcą Stoltenberga. Na razie mamy wręcz tłum potencjalnych kandydatów. Im głośniej się mówi o niektórych, tym – podejrzewam - będą mieli tym mniejsze szanse we wrześniu przy realnych wyborach. Przypomina to trochę słynne powiedzenie rodem z Watykanu, że jak ktoś wchodzi na konklawe papieżem, to wychodzi z niego… kardynałem. Tak, jak pieniądze wymagają ciszy, a duże pieniądze – dużej ciszy, tak samo wybory na kluczowe funkcje wymagają dyskrecji w trakcie kampanii i negocjacji. Pamiętam, jak sam wręcz modliłem się, gdy Jerzy Buzek zaproponował mi funkcję konstytucyjnego ministra w swoim rządzie (Minister – Przewodniczący Komitetu Integracji Europejskiej) odpowiedzialnego za relacje Polski z UE , aby sprawa nie przeniknęła do mediów i aby w ten sposób nie usiłowano spalić mojej kandydatury. Teraz, w kontekście NATO, jest podobnie.
Mogą to być jednak historyczne wybory, bo jeszcze nigdy sekretarzem generalnym NATO nie była kobieta i jeszcze nigdy nie była to osoba z naszego regionu Europy. Nie jest wykluczone, że jedno albo drugie, a może nawet jedno i drugie, stanie się jesienią. To byłby rzeczywiście przełom. Symboliczny – ale jednak.
O szczegółach personalnych i „geografii politycznej”, gdy chodzi o kampanię na sekretarza generalnego NATO, napiszę za tydzień.
*tekst ukazał się na portalu wprost.pl (13.03.2023)