Dr Rafał Brzeski: Trzęsienie ziemi w Stanach Zjednoczonych odwołane
Patrząc na rezultaty ogłoszone w środowe popołudnie naszego czasu w wyborach do Senatu, obie partie szły łeb w łeb. Republikanie mieli 47 miejsc, Demokraci 48 przy większości 51 mandatów. Jeśli nawet Republikanie osiągną większość, to będzie ona minimalna. W wyborach do Izby Reprezentantów Republikanie byli o tej porze na dobrej drodze do uzyskania większości 218 miejsc. Mieli 199 „zaklepanych” foteli, a Demokraci 173. Wyniki oczywiście się zmienią, ale trzęsienia ziemi nie będzie.
Trzęsienie ziemi odwołane
W sumie Demokraci wypadli nadspodziewanie dobrze i udało im się uniknąć przepowiadanej katastrofy, a fatalne notowania sondażowe prezydenta Joe Bidena oraz inflacja nie przełożyły się na sympatie wyborców, na co bardzo liczyli Republikanie. Wiele więc wskazuje, że życie polityczne w USA toczyć się będzie po staremu. Nadal będą spory między zagorzałymi progresistami a konserwatystami wokół federalnych przepisów o aborcji, a do czasu ich uchwalenia poszczególne stany będą działały na własną rękę, jak przykładowo Michigan, gdzie właśnie postanowiono wpisać prawo do aborcji do stanowej konstytucji. Nie ustaną też gorące kontrowersje wokół „tęczowych” środowisk, które tryumfują, bowiem gubernatorem Massachusetts została Maura Healey otwarcie preferująca inne damy.
Nie widać również zdecydowanej większości wspierającej konkretny program walki z inflacją, która coraz boleśniej daje się we znaki milionom Amerykanów. Wszyscy wybrani i niewybrani politycy mówią, że trzeba ją ograniczyć, ale zdania się podzielone i spójnego sposobu jeszcze nie wypracowano. Podobnie jest z migracją. Wszyscy mówią o konieczności jeśli już nie ograniczenia to przynajmniej jej uregulowania, a tymczasem miliony przekraczają granicę i rozpływają się w tłumie wielkich miast.
Koniec ze ściganiem Trumpa?
Można się spodziewać, że uzyskanie większości w Izbie Reprezentantów przez Republikanów utnie przesłuchania speckomisji szukającej przed kamerami „powiązań” między manifestantami, którzy w styczniu 2021 roku wtargnęli na Kapitol, a Donaldem Trumpem. Zamiast tego kongresmeni będą zapewne badać transakcje Nancy Pelosi oraz kontakty biznesowe syna prezydenta Huntera Bidena. Słabszy niż oczekiwany rezultat Republikanów chyba ochłodzi ambicje Donalda Trumpa. Rozsądnie nie zapowiadał on, a tylko sugerował, że wystartuje w wyborach prezydenckich w 2024 roku i teraz będzie mógł bez uszczerbku dla reputacji zostawić wolne pole, które przejmie Ron DeSantis wybrany ponownie gubernatorem Florydy.
Dla Polski bez zmian
W najbardziej nas interesujących kwestiach pomocy USA dla Ukrainy i militarnego wsparcia dla wschodniej flanki NATO nie zajdą większe zmiany. Wprawdzie „kucharz Putina” Jewgienij Prigożyn odgrażał się, że jego fabryka trolli w Petersburgu „ingerowała, ingeruje i będzie ingerować” w wybory za granicą, ale według amerykańskich służb nie odnotowano udanych prób manipulowania wynikami głosowania. Koresponduje z tym lekceważąca wypowiedź kremlowskiego rzecznika. Dmitrij Pieskow stwierdził, że owszem, „analizujemy uważnie nadchodzące informacje”, ale „wybory niczego istotnego nie mogą zmienić”, a stosunki między Moskwą a Waszyngtonem „są i pozostaną złe”. Kwaśna uwaga Pieskowa wskazuje, że za rogiem nie czekają żadne resety, ocieplenia, nawiązywanie nici porozumienia itp., co z punktu widzenia Warszawy jest wiadomością pocieszającą.