Polsat News: Fala śniętych ryb dotarła do Szczecina. „Powodem nie jest środek chemiczny”

Jak wyjaśnił prof. Tański, podczas patrolowania Odry w Szczecinie w poniedziałkowy wieczór badacze z uniwersytetu zauważyli pierwsze śnięte ryby.
– Były to organizmy „wskaźnikowe”, wrażliwe na zanieczyszczenia: różanki, ślizy, niewielka ilość ryb karpiowatych (…). Ryb nie ma w takiej ilości jak na wysokości Widuchowej czy Kostrzyna, ale się pojawiają
– wyliczył.
Jego zdaniem „to może oznaczać, że pewna ilość toksyn była już wcześniej, ale nie na tyle, by doszło do masowych śnięć”.
Profesor uściślił, że „nie jest tak, iż wszystkie ryby giną masowo”, a w miejscu, „gdzie część została wyłowiona, pojawiają się nowe”.
– Być może te, które wyławiamy, snęły kilkanaście kilometrów w górę rzeki
– wyjaśniał.
– Sprawę utrudnia jeszcze to, że mamy do czynienia z cofką. Wodę przytrzymują północne wiatry i nie spływa ona do morza. Ryby płyną wolno, a ich rozkład przyspiesza wysoka temperatura
– mówił.
„Ryby sną nie z powodu środka chemicznego”
Jak opisał, niektóre martwe ryby, które widział w okolicach Gryfina, były w takim stadium rozkładu, że „przelewałyby się przez zwykły podbierak”.
– Ryby sną nie z powodu środka chemicznego, który miałby się uwolnić, ale mamy lawinowy efekt domina. Rozkładają się tony białka, powstają związki azotowe, które przekształcają się w te zagrażające życiu ryb
– objaśniał prof. Tański.