Szef Katolickiej Agencji Informacyjnej: Dziennikarz TVN w fałszywym świetle prezentuje Jana Pawła II
W "Strefie ciszy" głos zabierają przede wszystkim ofiary molestowania seksualnego przez księży w Kościele w USA od początku lat 60-tych do początku lat 80-tych oraz prawnicy, którzy pomagali ofiarom i badali przypadki wykorzystywania seksualnego. Ukazują oni systemowy sposób ukrywania tego typu przestępstw, jaki istniał w Kościele w USA w tym czasie. Generalną zasadą było przenoszenie takich kapłanów w inne miejsce, bez informowania przyszłego środowiska o powodach przeniesienia i bez nakładania ograniczeń w kontaktach z dziećmi i młodzieżą, co skutkowało kolejną falą przestępstw ze strony tego samego kapłana.
I faktycznie – jak przyznaje w rozmowie z KAI znawca tematu o. Adam Żak SJ - w Kościele w USA trwała w tym czasie zmowa milczenia, na dodatek opłacana coraz to większymi sumami odszkodowań negocjowanych po cichu z ofiarami. Problem bagatelizowano z różnych przyczyn, przede wszystkim z powodu korporacyjnych mechanizmów działających w samym Kościele, ale także z braku fachowej wiedzy nt. skutków wykorzystywania seksualnego dzieci. Sądzono, że aby problem rozwiązać, wystarczy terapia kapłana-sprawcy, połączona ze zmianą środowiska. Wielu biskupów, na czele z arcybiskupem Bostonu kard. Bernardem Law, uważało, że kierując księdza-sprawcę na terapię i przenosząc go po cichu w inne miejsce - ratowali jego kapłaństwo. Los ofiar nikogo nie interesował, poza zapewnieniem wymogu milczenia. Zawierano często ugody, gdzie cena milczenia opiewała na sumę co najmniej 200 tys. dolarów.
Wiele miejsca film poświęca odwadze dziennikarzy gazety "The Boston Globe", która poczynając od 2002 r. ujawniła wielką aferę na tym tle w archidiecezji bostońskiej, na czele której stał wówczas wspomniany kard. Bernard Law. W serii artykułów – opartych na analizie ogólnodostępnych źródeł kościelnych, głównie katalogów duchowieństwa, gdzie znajdowano informacje o nieuzasadnionych a częstych ich przenosinach - dziennikarze „Boston Globe” opisali trwający dziesiątki lat proceder ukrywania i tuszowania przestępstw seksualnych wobec nieletnich, popełnianych przez księży tej archidiecezji.
Marcin Gutowski, aby zdobyć świadectwa ofiar żyjących w tym czasie oraz tych co im pomagali, przejechał – jak informuje – tysiące kilometrów w USA. Dziś rozmówcy reportera "Czarno na białym" stawiają kościelnym hierarchom mocne oskarżenia o bezczynność w wyjaśnianiu afer pedofilskich.
Co ciekawe, oskarżenie to kierowane jest nie tylko pod adresem ówczesnych biskupów amerykańskich, ale także kolejnych papieży, w tym Jana Pawła II. Jako jeden z dowodów Gutowski prezentuje rozmowę nagraną z byłym dominikaninem, pracownikiem nuncjatury w Waszyngtonie w latach 80-tych, który informuje, że przesyłał na ten temat raporty do Stolicy Apostolskiej, a pozostawały one bez echa. Jeden z takich raportów miał przekazać nawet osobiście Janowi Pawłowi II kard. John Król, ale także pozostało to bez reakcji. Jest również mowa o alarmowaniu Stolicy Apostolskiej przez Geralda Fitzgeralda, zakonnika prowadzącego wówczas stowarzyszenie dla księży alkoholików oraz naznaczonych innymi patologiami wśród księży, który zauważył także problem pedofilii w Kościele amerykańskim i poczynając od lat 60-tych zawiadamiał o tym Watykan. Gutowski komentuje to w ten sposób, że na samych szczytach Kościoła za czasów Jana XXIII oraz Pawła VI było zakorzenione korporacyjne myślenie, którego wynikiem było chronienie księży-pedofilów, a w model ten wpisał się również Jan Paweł II.
Rzeczywista rola Jana Pawła II
Tymczasem – jak wskazują liczne fakty z okresu pontyfikatu Jana Pawła II i które niestety pomija Gutowski - prawda jest znacznie bardziej złożona. To prawda, że Jan Paweł II już w początkach pontyfikatu, w latach 80-tych otrzymywał z różnych stron świata, a głównie z USA czy Irlandii niepokojące sygnały o tym zjawisku. Jednak nieuprawniona jest teza, że na to nie reagował. Postępował dokładnie odwrotnie.
Początkiem reakcji Jana Pawła II, było wprowadzenie tej kategorii przestępstwa (seksualnego molestowania osoby małoletniej) do nowego Kodeksu prawa kanonicznego, promulgowanego przez niego w 1983 r. Wcześniej taka kategoria przestępstwa w prawie kościelnym nie istniała, a jeśli chodzi o molestowanie seksualne ograniczano się wyłącznie do grzechów dokonywanych przez kapłana przy okazji sakramentu spowiedzi. Natomiast Kodeks z 1983 r. stwierdza w kan. 1395, że «Duchowny, który w inny sposób wykroczył przeciw szóstemu przykazaniu Dekalogu, jeśli jest to połączone z użyciem przymusu lub gróźb, albo publicznie lub z osobą małoletnią poniżej lat szesnastu, powinien być ukarany sprawiedliwymi karami, nie wyłączając w razie potrzeby wydalenia ze stanu duchownego». Procesy wobec sprawców miały być przeprowadzane w diecezjach, przez sądy biskupie. A do Stolicy Apostolskiej, a konkretnie do Roty Rzymskiej, mogły być wnoszone dopiero apelacje od wyroków sądowych wydanych przez trybunały diecezjalne.
Pomimo zmian w Kodeksie Prawa Kanonicznego, lokalne episkopaty - w tym Episkopat USA – nie stosowały się do tego, nadal ignorując problem. Warto zwrócić uwagę, że cały ówczesny świat nie zdawał sobie sprawy z tego, czym w istocie jest wykorzystywanie seksualne dzieci i młodzieży, i jakie trwałe skutki może ono pozostawiać w życiu ofiar. Pierwszy opis syndromu dziecka krzywdzonego przez przemoc w rodzinie (Bettered child syndrome), został opracowany w USA przez Henry’ego Kempe w 1962 r. i zaprezentowany na kongresie pediatrów amerykańskich. Wystąpienie dr. Kempe stało się punktem wyjścia do burzliwej debaty, gdyż społeczeństwo amerykańskie było zszokowane tym czego się dowiedziało. Autora badań o mało nie wyrzucono ze Stowarzyszenia Pediatrów Amerykańskich, oskarżając go, że „kala gniazdo świętej amerykańskiej rodziny”, która jest zdrowa i nie jest możliwe by krzywdziła dzieci.
Do połowy lat 80-tych panowało wśród psychiatrów przekonanie, że pedofilia jest uleczalna, więc jeśli chodzi o księży, psychiatrzy poświadczali, że dany kapłan może zostać z tego wyleczony, lub że został już wyleczony. Biskupi i przełożeni zakonni w to wierzyli i dlatego uważali, że terapia, połączona np. ze zmianą środowiska wystarczy. Z tego rodzaju działań "zasłynął" m. in. kard. Bernard Law, który był metropolitą Bostonu. Do tego dochodził rozpowszechniony sposób myślenia, że kapłaństwo jest tak wielką wartością, że za wszelką cenę trzeba je ratować.
Widząc małą skuteczność nowych zasad prawa kościelnego Jan Paweł II na początku lat 90 powołał komisję ekspertów, aby przestudiowała, jak skuteczniej można na tym polu stosować normy prawa kanonicznego. A chodziło szczególnie o sytuację w Stanach Zjednoczonych.
Owocem pracy tej komisji był indult, jakiego w 1994 r. Jan Paweł II udzielił biskupom z USA. Indult miał uruchomić oczyszczającą pracę w Kościele drogą nakazania biskupom wszczynania procesów kanonicznych. Indult stanowił, że procesy kanoniczne miały być rozpoczynane natychmiast po zgłoszeniu przestępstwa i postulował zasadę „zero tolerancji”. Miało to oznaczać, że każdy ksiądz sprawca wykorzystania seksualnego osoby małoletniej przed 16. rokiem życia, po procesie kanonicznym potwierdzającym jego winę miał być wydalany ze stanu duchownego. Ponadto czas przedawnienia został wydłużony do dziesięciu lat, liczonych od ukończenia przez ofiarę osiemnastego roku życia.
Indult z 1994 r. dla Stanów Zjednoczonych został w 1996 r. rozszerzony na Irlandię. Jednak nie przyczyniło się to do rozwiązania problemu. Biskupi po prostu ignorowali te normy. Widząc to Jan Paweł II był coraz mocniej przekonany, że konieczna jest nowa odpowiedź, w skali całego Kościoła z decydującym udziałem Stolicy Apostolskiej. Dlatego w pięć lat później, w 2001 r. ogłosił przełomowy dokument w postaci listu apostolskiego motu proprio „Sacramentorum sanctitatis tutela” (O ochronie świętości sakramentów). Dokumentem wykonawczym w stosunku do niego był dokument „De delictis gravioribus”, podpisany przez kard. Josepha Ratzingera, ówczesnego prefekta Kongregacji Nauki Wiary. Zawarto w nim przepisy proceduralne, sformułowane w następujący sposób:
„Jeśli ordynariusz lub hierarcha otrzyma wiadomość, przynajmniej prawdopodobną, o popełnieniu przestępstwa zastrzeżonego, po przeprowadzeniu badania wstępnego winien powiadomić o tym Kongregację Nauki Wiary, która wskazuje ordynariuszowi lub hierarsze sposób postępowania, przy utrzymaniu w mocy prawa odwołania się od wyroku pierwszej instancji jedynie do Najwyższego Trybunału tejże Kongregacji. A (…) wszystkie akta sprawy powinny zostać przekazane jak najszybciej „ex officio” Kongregacji Nauki Wiary”.
Ponadto postanowiono, że wszystkie trybunały Kościoła łacińskiego i katolickich Kościołów Wschodnich zobowiązane są stosować kanony dotyczące przestępstw i kar oraz procesu karnego, odpowiednio jednego i drugiego Kodeksu, łącznie z normami specjalnymi, wydanymi przez Kongregację Nauki Wiary.
Natomiast w USA do przełomu dochodzi dopiero w 2002 r., kiedy dziennik „Boston Globe” publikuje szokujące informacje o skali wykorzystywania seksualnego przez duchownych tej diecezji.
W reakcji na to Jan Paweł II w kwietniu 2002 r. zwołał wszystkich kardynałów i biskupów z USA do Rzymu i wygłosił do nich przemówienie, które było pierwszą całościową analizą problemu. Papież zaapelował o radykalny koniec z negacją faktów, jaka dotąd miała miejsce.
- Ludzie muszą wiedzieć, że w stanie kapłańskim i życiu zakonnym nie ma miejsca dla tych, którzy krzywdziliby nieletnich - powiedział wyraźnie.
Obie części tego zdania są istotne, że po pierwsze te sprawy mają być załatwiane w sposób przejrzysty, a po drugie, że ludzie muszą wiedzieć jaka jest prawda oraz jaka linia obowiązuje w Kościele.
W tym samym przemówieniu Jan Paweł II mówił o tym, że oczyszczenie Kościoła nie powinno być dokonywane z powodów „PR-owskich”.
- Musimy ufać, że ten czas próby przyniesie oczyszczenie całej wspólnoty katolickiej; jest ono bowiem koniecznie potrzebne, jeśli Kościół chce bardziej skutecznie głosić wyzwalającą moc Ewangelii Jezusa Chrystusa – stwierdził. Oczyszczenie potraktował jako konieczny i istotny proces z punktu widzenia samej istoty misji Kościoła.
- Kościół, mówiąc o nadużyciach seksualnych w sposób jasny i zdecydowany, pomoże także społeczeństwu zrozumieć trapiący je kryzys i go przezwyciężyć - przypomniał. Tłumaczył jednak, że musi być to Kościół, który sam ma opanowany ten problem, bo inaczej nigdy nie będzie wiarygodny.
A ponadto uświadamiał amerykańskim kardynałom jak wielu ludzi czuje się zranionych działaniem kościelnych instytucji.
- Wielkie zło wyrządzone przez niektórych księży i zakonników sprawiło, że ludzie patrzą teraz na Kościół z nieufnością i wielu z nich oburza postawa, którą wobec tej sprawy przyjęli zwierzchnicy wspólnot kościelnych - wyjaśniał.
Dopiero spotkanie z papieżem i tak radykalne naświetlenie przezeń sprawy spowodowało pewien przełom w Kościele w USA. Zaczęto po pierwsze wprowadzać normy ustanowione przez Stolicę Apostolską, a więc procesy kanoniczne duchownych pod kontrola Kongregacji Nauki Wiary. Po drugie, rozpoczęto szeroko zakrojone działania prewencyjnie. Obecnie – po upływie 20 lat systematycznej pracy na tym polu – system prewencji oraz karania sprawców wprowadzony w Stanach Zjednoczonych, uznawany jest za jeden z najbardziej skutecznych w katolickim świecie. A podwaliny pod ten system stworzyły właśnie działania zainicjowane bezpośrednio przez Jana Pawła II, wspieranego przez kard. Josepha Ratzingera, sprawującego wówczas funkcję przewodniczącego Kongregacji Nauki Wiary.
W świetle tych wszystkich faktów, teza Marcina Gutowskiego o bagatelizowaniu kwestii molestowania seksualnego nieletnich i chronienia przestępców w sutannach przez Jana Pawła II, wydaje się mocno naciągnięta.