Prezes HLI Polska: "W Stanach Zjednoczonych powstaje wielka szansa na zmianę prawa zezwalającego na aborcję" [wywiad]
Na czym polega szansa na pozytywną zmianę w zakresie ochrony życia w USA?
- Sąd Najwyższy USA, w pełnym składzie dziewięciu sędziów, w dniu 1 grudnia rozpoczął przesłuchania w sprawie prawodawstwa w stanie Missisipi, które ogranicza czas dozwolonej aborcji do 15 tygodnia ciąży. Prawo to uchwalono już w 2018 roku, ale zostało zablokowane przez sądy w oparciu o precedens Roe przeciwko Wade. W maju 2021 roku władze stanu Missisipi odwołały się w tej sprawie do Sądu Najwyższego, który przyjął ją do rozpatrzenia. Sprawa została nazwana Dobbs przeciwko Jackson Women Health Organization. Wyrok w tej sprawie może pociągnąć za sobą podważenie precedensu z 1973 roku, który praktycznie wymusił legalizację aborcji bez żadnych ograniczeń w całych Stanach Zjednoczonych. W efekcie po niespełna pół wieku funkcjonowania legalnej aborcji ten precedens może zostać obalony, potwierdzony lub rozłożony na częściowe elementy. Wydaje się, że istnieje duża szansa na podważenie tego wyroku.
Jak obecnie wygląda w USA sytuacja prawna dotycząca ochrony życia?
- Trzeba pamiętać, że system prawny w USA jest zasadniczo różny od europejskiego. Tam liczą się tzw. wyroki precedensowe. To prosta zasada - jeżeli coś wolno jednej osobie, to wolno każdemu. W sprawie aborcji najważniejszym precedensem jest wyrok Sądu Najwyższego w sprawie Roe przeciwko Wade z 1973 r., który w praktyce zalegalizował aborcję w całych Stanach Zjednoczonych na życzenie kobiety do czasu, gdy dziecko może samodzielnie przeżyć poza ciałem matki, a w szczególnych przypadkach aż do porodu. Wówczas przeżywalność określano na 24 do 28 tygodnia ciąży. Dzisiaj szansę na przeżycie mają dzieci urodzone w 22, a nawet 21 tygodniu. Powstaje więc sprzeczność w prawie, którą musi wyjaśnić Sąd Najwyższy.
Prawie 20 lat po Roe, w kolejnej sprawie - Planned Parenthood przeciwko Casey - Sąd Najwyższy podtrzymał orzeczenie z 1973 roku twierdząc, że poszczególne stany mogą regulować prawny dostęp do aborcji przed osiągnięciem przeżywalności przez dziecko, ale nie mogą narzucać kobietom tzw. „nieuzasadnionych obciążeń”.
Orzeczenia te oznaczają, że poszczególne stany mogą wprowadzić zakazy aborcji jedynie w trzecim trymestrze ciąży ale pod warunkiem dopuszczenia wyjątków, które są interpretowane w tak liberalny sposób, aby umożliwić wiele późnych aborcji aż do urodzenia.
W efekcie tych precedensowych orzeczeń Stany Zjednoczone należą do siedmiu państw na świecie, które w całym kraju dopuszczają legalną aborcję po 20 tygodniu ciąży. W gronie tych państw jest też m.in. Korea Północna i Chiny.
Czy podejmowane są działania na rzecz zmiany tego prawa?
- Ruchy pro-life w Ameryce są bardzo silne. Od wielu lat starają się o podważenie precedensów, które kosztowały już życie 63 milionów nienarodzonych dzieci. Dotychczas jednak było to niemożliwe, gdyż większość sędziów Sądu Najwyższego popierała aborcję i wielokrotnie odrzucała możliwość ponownego rozpatrzenia tych orzeczeń.
Społeczeństwo amerykańskie nigdy nie podjęło demokratycznej decyzji na temat legalizacji aborcji. To zostało narzucone wyrokiem sądowym. Obecne badania opinii publicznej pokazują, że większość tego społeczeństwa oczekuje co najmniej znacznych ograniczeń w obowiązującym prawie. Skutkiem tego kolejne stany uchwalają takie ustawy. Są one jednak blokowane przed wejściem w życie przez Sąd Najwyższy w oparciu o wyżej wymienione precedensy.
Wyjątkiem jest tzw. ustawa „O biciu serca” uchwalona w Teksasie, która zakazuje aborcji od 7 tygodnia ciąży, gdy u poczętego dziecka można już stwierdzić bicie serca. Fakt niezablokowania tej ustawy decyzją Sądu Najwyższego jest bardzo znamienny. Próbowano to zrobić kilkukrotnie, ale Sąd Najwyższy konsekwentnie odmawia. Jak oceniają działacze pro-life, na skutek działania ustawy „O biciu serca” udało się ocalić w Teksasie już kilkanaście tysięcy dzieci.
Dlaczego teksańska ustawa nie została zablokowana?
- Sąd Najwyższy uznał, że brak jest wystarczającego uzasadnienia dla zablokowania tego prawa. Za takim stanowiskiem głosowało 5 sędziów, którzy po ostatnich nominacjach prezydenta Trumpa stanowią prawicową większość. Jest to pierwszy pozytywny sygnał w kierunku podważenia precedensu Roe przeciwko Wade. Spotkało się to oczywiście z atakiem środowisk proaborcyjnych oraz czołowych polityków Partii Demokratycznej, programowo popierających aborcję.
Prezydent Biden osobiście potępił ustawę Teksasu i wezwał swoją Administrację do jak najszybszego jej zablokowania. W efekcie Departament Sprawiedliwości pozwał stan Teksas argumentując, że wprowadzone prawo jest sprzeczne z precedensowym wyrokiem sądowym Roe przeciwko Wade. Do tej argumentacji przychylił się sędzia sądu federalnego Robert Pitman, który swym orzeczeniem 6 października 2021 r. tymczasowo zablokował teksańskie prawo. Decyzja ta jednak została po kilku dniach wstrzymana przez 5. Okręgowy Sąd Apelacyjny, do którego odwołali się prawnicy reprezentujący stan Teksas.
Zwolennicy aborcji bardzo się boją możliwości naruszenia proaborcyjnych precedensów. W związku z tym przygotowali ustawę „O ochronie zdrowia kobiet”, która jest najbardziej radykalnym prawem aborcyjnym w historii USA: aborcja w pierwszych miesiącach ciąży ma być całkowicie dostępna na życzenie kobiety, natomiast późne aborcje mają być dozwolone po opinii jednego lekarza i podaniu przez niego jakiegokolwiek medycznego uzasadnienia. Ustawa ta ma także skutecznie zablokować wszelkie działania pro-life. 24 września br. Demokraci w Izbie Reprezentantów przegłosowali tę ustawę, ale wydaje się, że Senat jej nie zaaprobuje.
Obecnie, na skutek działania administracji Prezydenta Bidena, sprawa Teksasu ponownie trafiła do Sądu Najwyższego. Będzie jednak rozpatrywana w dalszej kolejności, gdyż wyrok będzie zależał od wcześniejszego rozstrzygnięcia w sprawie stanu Missisipi – Dobbs przeciwko Jackson Women Health Organization. Przesłuchania w tej sprawie rozpoczęły się 1 grudnia br. i już wzbudziły wiele emocji.
Dlaczego postępowanie Sądu Najwyższego ma obecnie tak duże znaczenie?
Jak wyjaśniał Michael Stokes Paulsen, profesor prawa na Uniwersytecie St. Thomas w Minnesocie, w wywiadzie dla Katolickiej Agencji Informacyjnej w USA, prawo stanu Missisipi wprowadza zakaz dokonywania aborcji powyżej 15 tygodnia ciąży, co według wcześniejszych orzeczeń musi pozostać dozwolone. W żaden sposób nie da się obejść tej sprzeczności i musi ją rozwiązać Sąd Najwyższy, a co za tym idzie ponownie rozpatrzeć sprawę Roe przeciwko Wade.
O ile precedens ten zostałby obalony, zabrakłoby podstaw prawnych do dalszego blokowania prawa stanowego ograniczającego aborcję. Takie gotowe, ale zablokowane prawo jest już w 26 stanach. Znaczne ograniczenia lub zakaz aborcji zaczęłyby więc obowiązywać w następujących stanach: Montana, Idaho, Wyoming, Utah, Arizona, Dakota Północna, Dakota Południowa, Nebraska, Iowa, Wisconsin, Michigan, Indiana, Ohio, Wirginia Zachodnia, Kentucky, Tennessee, Arkansas, Texas, Oklahoma, Missouri, Luizjana, Missisipi, Alabama, Georgia, Karolina Południowa i Floryda. Ciągle dołączają kolejne.
Czy za proaborcyjnymi precedensami w USA stoją mocne argumenty prawne?
- Jest dokładnie odwrotnie. Oba precedensowe orzeczenia – zarówno Roe, jak i Casey - były merytorycznie bardzo ubogie, o czym m.in. mówią Steve Aden, generalny radca prawny Americans United for Life, jak i o. Carter Snead, profesor prawa z Uniwersytetu Notre Dame w Indianie.
Prawnicy zwracają uwagę, że argumentacja sędziego Harrego Blackmuna, autora opinii większościowej w sprawie Roe przeciwko Wade, w tym jego uwagi na temat początków ludzkiego życia, jest w świetle obecnej wiedzy w gruncie rzeczy nie do utrzymania.
Blackmun swoje uzasadnienie wyroku legalizującego aborcję oparł na „prawie do prywatności” wywodząc je z 14 poprawki do Konstytucji USA, która m.in. głosi: „Żaden stan nie może wydawać ani stosować ustaw, które by ograniczały prawa i wolności obywateli Stanów Zjednoczonych. Nie może też żaden stan pozbawić kogoś życia, wolności lub mienia bez prawidłowego wymiaru sprawiedliwości ani odmówić komukolwiek na swoim obszarze równej ochrony prawa”. Zignorował jednocześnie fakt, że w 1868 r., gdy ta poprawka została dodana do Konstytucji USA, aborcja była zakazana w 30 stanach, a pozostałe stany przestrzegały prawa zwyczajowego, które również nie zezwalało na aborcję. Jak podkreśla prof. Snead, w XIX wieku nikt nie brał pod uwagę, że taki zapis może uniemożliwić stanom ochronę nienarodzonych dzieci. Prawnik przypomina, że reinterpretacja prawa, dokonana przez Blackmuna, kwestionująca historyczne, również zwyczajowe zakazy aborcji, choć wciąż jest przywoływana, została już dawno podważona.
Steve Aden zwraca z kolei uwagę na argumentację nt. rzekomego bezpieczeństwa aborcji. Jak podkreśla, orzeczenie ws. Roe zostało oparte na oświadczeniach ośmiu „ekspertów”, którzy, jak się okazało, wcale nie byli uznanymi autorytetami medycznymi.
Obrońcy dawnych precedensów mają mało argumentów. Odwołują się raczej do tradycyjnej doktryny, zgodnie z którą lepiej, aby sąd nie zmieniał swojej decyzji, gdyż zmiana poprzedniego precedensu zawsze rodzi zamieszanie…
Wobec wielkiej społecznej batalii w kwestii aborcji, jej zwolennicy odwołują się też do emocji nierzadko uciekając się do przekłamań i manipulacji.
To znaczy?
- Warto w tym kontekście przypomnieć historię życia Normy McCorvey, występującej w 1973 r. pod pseudonimem Roe. Została ona cynicznie użyta przez feministyczne prawniczki. Jako osoba bez wykształcenia podpisała bez czytania wszystkie upoważnienia, jakie jej podsunęły. W efekcie nigdy nawet nie została przesłuchana przez sąd na żadnym poziomie sprawy. O wyroku dowiedziała się z mediów. Jej sytuacja była przedstawiona niezwykle kłamliwie. Nie była ofiarą zbiorowego gwałtu ani szanowaną matką dwóch córek, gdyż świadomie oddała je do adopcji. Jej trzecie dziecko (tzw. Dziecko Roe) także trafiło do rodziny adopcyjnej.
Ochrzciła się w Kościele Baptystycznym po długich rozmowach z pastorem, który ją przygotowywał. Po kilku latach zdecydowała się zostać katoliczką. Chodziła do kościoła i uczestniczyła w różnego rodzaju manifestacjach pro-life, również w małych grupach modlących się pod placówkami aborcyjnymi. Marzyła o doprowadzeniu do weryfikacji swojej sprawy w Sądzie Najwyższym. Dzięki ruchowi pro-life mała znakomitych prawników, ale popierający wówczas aborcję sędziowie Sądu Najwyższego odmawiali ponownego rozpatrzenia jej sprawy. Nawet obecnie Sąd Najwyższy nie rozważa, na ile sprawa Roe była fałszywie zmanipulowana. Przedmiotem rozprawy są jedynie sprzeczności występujące w zakresie obowiązującego prawa.
W 2020 r. ukazał się film dokumentalny nt. Normy McCorvey, kwestionujący jej zaangażowanie na rzecz obrony życia. Jest w nim scena, w której Norma wyznaje, rzekomo na łożu śmierci, że w pełni popiera wyrok Roe przeciwko Wade, a deklarowała przeciwne poglądy, gdyż została przekupiona przez organizacje pro-life. Materiał ten powstał rok przed jej śmiercią. Ostatni okres życia spędziła w hospicjum.
Przywołane w filmie oświadczenie jest całkowicie sprzeczne z wszystkim, co Norma mówiła i czyniła zarówno wcześniej, jak i później, do ostatnich chwil swojego życia. Przyjaciele Normy z ruchu pro-life byli bardzo poruszeni tym filmem i otwarcie nazywali go kolejną manipulacją jej osobą. Potwierdzają to liczni świadkowie, którzy rozmawiali z nią i modlili się razem w ostatnich miesiącach i dniach jej życia, jak np. ks. Franciszek Pavone, prezydent organizacji Priests for Life (Kapłani za Życiem), który przez wiele lat był opiekunem duchowym Normy, często się z nią spotykał, a nawet rozmawiał z nią przez telefon w dniu jej śmierci. (Nie mógł przyjechać osobiście, bo wówczas przebywał w Rzymie.) Wielokrotnie podkreślał, że Norma świadomie przychodziła modlić się pod placówkami aborcyjnymi i nigdy nie wspominała, że popiera aborcję. Zresztą sama aborcji nigdy nie dokonała. Wszystkie jej dzieci trafiły do adopcji.
Miałam okazję osobiście bliżej poznać Normę McCorvey, gdy przyjechała do Polski z pielgrzymką do Krakowa i Auschwitz. Podczas spotkania dawała świadectwo i z dużym przejęciem mówiła o swoim marzeniu, aby Sąd Najwyższy ponownie rozpatrzył jej sprawę, tym razem bez przekłamań. To była prosta kobieta. Używała bardzo bezpośredniego języka, aby wyrazić swoje poglądy i uczucia. Jej świadectwo wydawało się bardzo autentyczne.
Norma zmarła w 2017 roku. Bronić się już nie może. Niczego nie może wyjaśnić. Dla mnie jednak, jako kogoś, kto poznał ją osobiście, jest to kolejna wielka manipulacja tą kobietą, dokonana przez środowiska proaborcyjne.
Niedawno powstał amerykański film „Wyrok na Niewinnych” w sposób zbeletryzowany przestawiający historię legalizacji aborcji w USA, także sytuację Normy McCorvey. Można go obejrzeć w wersji polskiej na platformie RafaelFilm.
Jakie są szanse na zmianę prawa w kierunku większej ochrony życia nienarodzonych w USA?
Decyzję podejmie dziewięciu sędziów Sądu Najwyższego, którzy swoje funkcje pełnią dożywotnio. W ostatnim czasie prezydent Trump miał możliwość mianowania 3 nowych sędziów, co znacznie zmieniło układ sił. Są bardzo duże szanse na podważenie starych precedensów sądowych.
Można uznać za pewne, że trzech dawnych sędziów jednoznacznie popiera aborcję. Są to: Stephen Breyer, Sonia Sotomayor i Elena Kagan. Trzech kolejnych opowie się raczej za życiem. Są to Clarence Thomas, Samuel Alito i Neil Gorsuch. Nikt nie wie, jak zagłosuje pozostałych trzech. Przewodniczący, John Roberts, w wielu sprawach popiera Demokratów, ale obrońcy życia zwracają uwagę, że jego żona przez wiele lat była aktywna w ruchu pro-life. Prawdopodobnie poprze większość. Brett Kavanaugh był nominowany przez prezydenta Trumpa i ostro atakowany przez Demokratów, którzy w celu zablokowania jego kandydatury oskarżyli go nawet o molestowanie kilku kobiet, chociaż nie było na to żadnych dowodów. Natomiast ostatnia nominacja prezydenta Trumpa tuż przed wyborami, Amy Coney Barrett, spotkała się z ostrym sprzeciwem środowisk proaborcyjnych, przy jednoczesnym gorącym poparciu środowisk pro-life.
Biskupi Kościoła katolickiego spodziewają się dużej zmiany. Stwierdzili, że muszą być przygotowani do działania, gdyż istnieje duże prawdopodobieństwo, że precedensowy wyrok w sprawie Roe zostanie uchylony. Nowy przewodniczący Komisji ds. działalności pro-life Episkopatu USA, abp William E. Lori, metropolita Baltimore, zaznaczył, że trzeba się nastawić na różne reakcje społeczne. Przede wszystkim jednak Kościół musi być gotowy na podjęcie opieki i ofiarowanie pomocy wielu kobietom w ciąży. Katolickie centra pomocowe i różne wspólnoty świadczą ją już dziś, ale potrzeby mogą gwałtownie wzrosnąć.
Całej sprawie towarzyszy wielkie poruszenie medialne. Strona proaborcyjna przyjęła wyjątkowo agresywny, pogardliwy ton, prawdopodobnie w celu zastraszania członków Sądu Najwyższego, którzy opowiadają się po stronie życia.
Przemysł aborcyjny jest przerażony i szuka luk prawnych, aby zabezpieczyć swoje interesy. Ostatnio „New York Times” opisał inicjatywę kilku profesorów prawa, którzy zaproponowali, aby prezydent Biden udostępnił lub pozwolił dzierżawić grunty federalne pod budowę placówek aborcyjnych lub ruchomych ambulatoriów. Po prostu tam nie obowiązuje prawo stanowe, które może wprowadzić zakaz lub znaczące ograniczenia w prawie aborcyjnym. Są to parki narodowe, tereny rekreacyjne lub rezerwaty indiańskie. Wszystkie chwyty dozwolone! Jednak to nerwowe szukanie sposobów obejścia decyzji Sądu Najwyższego, wskazuje na dużą szansę obalenia starych precedensów, z czego wszyscy coraz bardziej zdają sobie sprawę.
Już 21 stycznia w 49. rocznicę wyroku Roe przeciwko Wade odbędzie się kolejny Marsz Życia w Waszyngtonie. W tym roku pod hasłem „Równość zaczyna się w łonie matki”. Można się spodziewać wyjątkowo wielu uczestników, chociaż mogą zostać wprowadzone ostre restrykcje Covidowe.
Trwa wielka batalia o ochronę życia, którą warto śledzić. Będzie ona miała duży wpływ na kraje Ameryki Południowej oraz na cały świat. Ostateczny wyrok spodziewany jest prawdopodobnie pod koniec czerwca.