[Iść czy nie iść - recenzja] "Furioza", czyli ścieranie łatek w formie kina gatunkowego
Nie będę zdradzał Wam fabuły, bo nie na tym rzecz polega w tym tekście. Zobaczycie zwiastun filmu, link pod recenzją. Przede wszystkim chcę pochwalić twórców, że odrobili lekcje z kina gatunkowego. Czuć, że filmowcy pracujący przy produkcji "Furiozy" inspirowali się dziełami Quentina Tarantino czy Guy Ritchiego. Chociaż bardziej stawiałbym na tego drugiego. Może was przerazić długość trwania filmu - 2 godziny 19 minut. Ale spokojna wasza głowa. Minuty zlatują bardzo szybko, bo twórcy stawiają przede wszystkim na akcję, a nie na detale, które zaburzają obraz całości.
Co mi się podobało? Przede wszystkim role głównych bohaterów. Weronika Książkiewicz, Mateusz Damięcki i Mateusz Banasiuk zdecydowanie robią różnice i ścierają łatki swoich poprzednich dokonań artystycznych. Książkiewicz gra zdecydowaną i nieugiętą policjantkę, która chce rozwiązać sprawę za wszelką cenę. Chociaż wciąż pamięta o swoich korzeniach i znajomych, którzy stali się jej zwierzyną. Damięcki przechodzi samego siebie. Większość z was kojarzy Mateusza z ról amantów w filmach i serialach. W "Furiozie" Damięcki przemienia się w bezlitosną bestię, która idzie po trupach do celu. Duże słowa uznania dla osób, które pomogły aktorowi zbudować taką imponująca sylwetkę. Muszę znaleźć do nich numer telefonu. Poza strawą dla ciała, jest też strawa duchowa. Jest to zdecydowanie najlepsza rola Damięckiego w jego karierze i chcę go częściej widzieć w produkcjach sensacyjnych. Po projekcji filmu nie chciałbym zobaczyć aktora w ciemnej uliczce. Damięcki jest czystą "Furiozą", a nawet i furiatem. Banasiuk w przejmujący sposób pokazuje dylemat moralny człowieka, który dla wyższych celów musi wrócić do brudnych i drastycznych rozdziałów życia. Pojawia się pytanie, czy lepiej zostać w strefie komfortu czy zdecydować się na rozpoczęcie nowego etapu, żeby pomóc bratu w potrzebie. Drugoplanowi aktorzy nie odstają od czołowych postaci. Warto zwrócić uwagę na role Wojtka Zielińskiego i Szymona Bobrowskiego.
Co mi się nie podobało? Czuć, że twórcy odkrywają nowe filmowe lądy i w niektórych momentach widać, że uczą się nowej konwencji kina gatunkowego. Jednak Rzym od razu nie zbudowano. Warto próbować, bo do odważnych świat należy.
Iść czy nie iść? Iść...jeżeli lubisz kino sensacyjne, sprawy kryminalne, interesujesz się MMA i lubisz dostać mocno po ryju. To wtedy na pewno spodoba Ci się "Furioza".
Nie iść... jeżeli oczekujesz wyidealizowanego świata z różowymi okularami na nosie - to nie jest ten adres.
"Furiozę" polecam i życzę sobie więcej takich filmów. Na samą myśl o nich moja wrażliwość uśmiecha się od ucha do ucha.
Film w kinach od 22 października. Dystrybutor: Kino Świat
Bartosz Boruciak