[Tylko u nas] Prof. Marek Jan Chodakiewicz: Tłumaczenie

Praca Hagena jest pełna elementarnych błędów ortograficznych i gramatycznych. Brak postnaukowcowi wystarczającej wiedzy i finezji, aby poradzić sobie z napotkanym materiałem i przetłumaczyć go adekwatnie
 [Tylko u nas] Prof. Marek Jan Chodakiewicz: Tłumaczenie
/ foto. Tomasz Gutry, Tygodnik Soldarność

Warto posłać autora „Anti-Jewish Violence in Poland, 1914-1920” do szkoły, aby nauczył się języka polskiego. Jego praca jest pełna elementarnych błędów ortograficznych i gramatycznych. Śmieszne, że postnaukowiec, chcąc się uwiarygodnić, podaje też ich rzekome znaczenie po polsku. Ułatwia to korektę, ale pogrąża autora. Pojawia się na przykład „Wiluś”, a nie „Willusch” (s. 232); czy dwukrotnie „Wladyslaw” zamiast „Władysław” (s. 261); „bykowce”, a nie „bychowcy” (s. 310).

A co to znaczy „roztrząskać łeb” (s. 265)? Raczej „roztrzaskać”, chyba że to jakieś mniej znane wyrażenie gwarowe. „Urżnąć się” to nie to samo, co „rżnąć” (s. 309-310), pierwsze oznacza „get drunk”, a drugie „slaughter”; jest „potworzony”, a powinno być „powtórzony” (s. 318). „Heca” to nie „polowanie” („the hunt”, s. 433), a raczej „awantura” – po angielsku „caper”, „adventure”, „raising hell”. W innym miejscu postnaukowiec w samozachwycie odszyfrowuje frazę „praca pod ziemią” („underground work”) – która jest rusycyzmem oznaczającym „pracę tajną, podziemną” – błędnie jako „arson work”, a obok zapisuje po polsku równie błędnie jako „robotę podpalną” (s. 455).

Częstokroć – jak widać – Hagen nie potrafi precyzyjnie przetłumaczyć z polskiego na angielski. Wspominaliśmy niedawno, jak pomylił „mać” z „macą”. Podobnie fanatyczne poszukiwania antysemityzmu zaprowadziły go do przetłumaczenia fałszywie jako „wiara religijna” („faith”, s. 393) kolokwialnego słowa „wiara”, co oznacza „chłopaki”, „ekipa”, „kawalerka”, a w języku jidysz oznacza „ferajna”. I z tego wywiódł, że fraza „nasza wiara idzie”, oznacza „our faith is coming”, czyli „nadchodzi nasza religia” (s. 393). Jest to według Hagena „chrześcijański zew bitewny krucjaty antyżydowskiej, którego uprzednio nie napotkaliśmy” (s. 393). Jasne, że nie napotkaliśmy, ponieważ coś takiego w języku polskim nie funkcjonowało aż do hagenowej eureki.

A jak nie znamy takiej frazy, a jeszcze napędza nas paranoja w wersji polonofobicznej, to uznajemy, że przemoc antyżydowska to spisek kleru katolickiego w imię religii („wiary”, sic!, czyli „chłopaków”), aby „wyrżnąć” (s. 394, po polsku) Żydów. I tak rzekomo „z błogosławieństwem kapłańskim… w imię swojej wiary” (s. 394) rżnięto Żydów. I voilà! Jak zwinnie udało się Hagenowi skonstruować ze swojej ignorancji jeszcze jeden wymiar polskiego rzekomo morderczego antysemityzmu. Goebbels musiał zagulgotać z dumy w kotle.

Brak postnaukowcowi wystarczającej wiedzy i finezji, aby poradzić sobie z napotkanym materiałem i przetłumaczyć go adekwatnie. Nawet w drobnostkach. Na przykład według niego słowo „święci” oznacza „błogosławieni” („blessed”, s. 419). Bardziej skomplikowane słowa i frazy nie sprawiają mu kłopotu, ponieważ im prymitywniej je „rozumie” i „tłumaczy”, tym bardziej zrozumiale dla siebie i wyznawców postmodernizmu. Stale w swojej monografii przekłada słowo „żydek” jako „Yid” (na przykład s. 344). Ale „Yid”, podobnie jak „kike”, to „żydłak” czy „parch”, a nie „żydek”. To elementarna różnica. Po polsku w kontekście historycznym „żydek” może być nawet terminem sympatycznym, choć patronizującym. Może też być pogardliwy, ale raczej nie nienawistny. W związku z tym powinno się to słowo tłumaczyć jako „Jew-boy”, który miał podobny wydźwięk jak „żydek” w kulturze amerykańskiej.

Hagen nie wyłapuje subtelności. Tłumaczy nieporadną i niegramatyczną frazę „żydek trzyma za żydek” jako „Yid holds with Yid” (s. 344). Ale lepiej by było „Żyd trzyma z Żydem” – po polsku; a po angielsku: „A Jew supports a Jew”. Albo – jeśli koniecznie postnaukowiec chce zachować wierność językowi potocznemu – „Jew-boys stick together”. W niektórych miejscach jest zupełnie bezradny, ale brnie w bagno niewiedzy. Na przykład w Wyszkowie wynalazł urzędniczkę miejską pochodzenia żydowskiego, asymilatorkę, którą nazwał „Stare Rynek” („Town Clerk Stare Rynek”, s. 431). I pisze o niej jako „panna Rynek” („Miss Rynek”, s. 431). Jasne jest, że chodzi o urzędniczkę miejską z biura przy Starym Rynku w Wyszkowie. A prawdziwe imię i nazwisko gdzieś się widocznie postnaukowcowi zawieruszyło. Ale jak nas uczy Hagen, nie fetyszyzujmy faktów. Chodziło o pokazanie „polskiego antysemityzmu”. Kobietę tę postawiono pod sąd polowy z zarzutami kolaboracji z bolszewikami. No, ale przynajmniej postnaukowiec wie, że urzędniczka ta była kobietą, bo można było zrobić z niej zasymilowaną transwestytkę, aby koło cierpiętnictwa się dopełniło w postmodernizmie.

Może Hagen – zanim podjął się tego projektu – albo powinien lepiej nauczyć się polskiego, albo powinien znaleźć dobrego redaktora swego „arcydzieła”. Być może to krytyka kierowana głównie do wydawcy. Bo aż wstyd, że taki chłam wychodzi z Cambridge University Press. Typowa „naukowość” postzachodnia.

W każdym razie z hagenowej narracji, która jest powszechnie uznawana za autorytatywną i miarodajną na post-Zachodzie, wyłania się zmora „polskiego antysemityzmu” lat 1918-1921, który był – naturalnie – jakoby zwiastunem Holocaustu. Całe społeczeństwo polskie – właściwie bez wyjątku – jawi się jako judeofobiczne, antysemickie, a „in extremis” żydożercze i ludobójcze. Szczególnie lud, bo elita jeszcze się takich rzeczy wstydziła, chociaż obóz narodowy faktycznie podgrzewał antyżydowską atmosferę swą propagandą. Ale wiele endecja nie musiała się wysilać. Lud chwytał w mig antysemityzm. Wynika to z patriotyzmu polskiego, też i piłsudczykowskiego, ale szczególnie z katolicyzmu.

Generalnie praca Hagena nie traktuje o „antyżydowskiej przemocy”, tylko o paranoi. Ta niestety rutynowo szalała wśród wielu współczesnych ludzi tworzących źródła pełne konfabulacji i przejaskrawień. Obecnie przejął je na własny użytek Hagen. Notabene Hagen naturalnie nie zapoznał się dostatecznie z historiografią polską na temat tego okresu. Jego główne autorytety naukowe znad Wisły to adeptki szkoły neostalinowskiej – Alina Cała i Joanna Tokarska-Bakir.

Przedstawił źródła odpowiednio w postmodernistycznym stroju, co sprawia miejscami wrażenie, że paranoja i jemu się udzieliła – przez osmozę. W tym sensie trzeba się zgodzić, że antysemityzm „to głęboko nieracjonalne zjawisko” (s. 65). Ale czy koniecznie trzeba w paranoiczny, postmodernistyczny (a więc nieracjonalny) sposób odnosić się do badania dziejów antyżydowskich resentymentów?

 

 

 

 


 

POLECANE
Niemcy usiłują odesłać nielegalnych imigrantów do Grecji. Grecja odmawia ich przyjęcia pilne
Niemcy usiłują odesłać nielegalnych imigrantów do Grecji. Grecja odmawia ich przyjęcia

Tysiące uchodźców, którym przyznano już ochronę międzynarodową w Grecji, przyjechało w 2025 r. do Niemiec, gdzie ponownie składało wnioski o azyl - informuje grupa medialna Funke, powołując się na dane Federalnego Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. Deportacje do Grecji napotykają na zdecydowany opór ze strony Aten.

Główny Inspektorat Sanitarny wydał pilny komunikat dla mieszkańców i turystów w woj. pomorskim i zachodniopomorskim z ostatniej chwili
Główny Inspektorat Sanitarny wydał pilny komunikat dla mieszkańców i turystów w woj. pomorskim i zachodniopomorskim

Zakwit sinic sprawił, że w niedzielę zamkniętych jest 11 kąpielisk w północnej Polsce. Takie dane opublikował Główny Inspektorat Sanitarny. Średnia temperatura wody w Bałtyku wynosi ok. 20 st. C.

Chcesz pozwać władzę przed sądem administracyjnym? Teraz będzie Cię to kosztowało o wiele więcej tylko u nas
Chcesz pozwać władzę przed sądem administracyjnym? Teraz będzie Cię to kosztowało o wiele więcej

Ledwo człowiek na chwilę wakacyjnie odwróci wzrok, zajmie się czymś pożytecznym, a już nasi urzędnicy, w swej niezmordowanej trosce o nasze dobro, wymyślą coś nowego.

Wbiegł na murawę podczas meczu. Aktywista Ostatniego Pokolenia chciał się przypiąć do bramki z ostatniej chwili
Wbiegł na murawę podczas meczu. Aktywista Ostatniego Pokolenia chciał się przypiąć do bramki

Podczas drugiej połowy spotkania Lechii Gdańsk z Lechem Poznań, zakończonego wynikiem 3:4, doszło do niecodziennego incydentu. W 66. minucie meczu na murawę wbiegł aktywista związany z ruchem "Ostatnie Pokolenie". Mężczyzna próbował przypiąć się do słupka jednej z bramek.

Niemcy opublikowali dane o przestępczości w szkołach. Zwrócili uwagę na cudzoziemców i ataki nożem Wiadomości
Niemcy opublikowali dane o przestępczości w szkołach. Zwrócili uwagę na cudzoziemców i ataki nożem

W 2024 roku aż 40 proc. osób podejrzanych o przemoc w niemieckich szkołach nie miało obywatelstwa Niemiec. Co istotne, osoby pochodzenia zagranicznego, które posiadają niemieckie paszporty – w tym również z podwójnym obywatelstwem – zostały zaklasyfikowane wyłącznie jako Niemcy. Informacje te zostały ujawnione w odpowiedzi na interpelację posła Alternatywy dla Niemiec (AfD), Martina Hessa.

Skandal. Znany vloger miał przeprowadzić wywiad ze Sławoszem Uznańskim-Wiśniewskim. Astronomia przegrała z polityką? gorące
Skandal. Znany vloger miał przeprowadzić wywiad ze Sławoszem Uznańskim-Wiśniewskim. Astronomia przegrała z polityką?

Znany vloger Karol Wójcicki prowadzący na YouTube popularnonaukowy kanał "Z głową w gwiazdach" miał przeprowadzić wywiad ze Sławoszem Uznańskim-Wiśniewskim, polskim kosmonautą, który wrócił niedawno ze swojej misji kosmicznej. Wywiad nie doszedł do skutku, a okoliczności sprawiają wrażenie dość skandalicznych.

W związku z niebezpieczną pogodą zwołano sztab kryzysowy. Ewakuowano obozy harcerskie pilne
W związku z niebezpieczną pogodą zwołano sztab kryzysowy. Ewakuowano obozy harcerskie

W związku ze zbliżającym się załamaniem pogody, Rządowe Centrum Bezpieczeństwa wysłało alerty do mieszkańców aż 12 województw. Min. Marcin Kierwiński zdecydował o zwołaniu sztabu kryzysowego w siedzibie Rządowego Centrum Bezpieczeństwa — poinformowało Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji.

Spłonęła hala pod Warszawą. Trwa dogaszanie pilne
Spłonęła hala pod Warszawą. Trwa dogaszanie

W nocy z soboty na niedzielę doszło do pożaru w miejscowości Kałuszyn, położonej niedaleko Mińska Mazowieckiego na Mazowszu. Ogień pojawił się w budynku dawnej hali produkcyjnej. Akcja gaśnicza wymagała zaangażowania znacznych sił i środków – do walki z żywiołem skierowano aż 23 zastępy straży pożarnej.

Tragiczny finał poszukiwań Polaka w Słowenii Wiadomości
Tragiczny finał poszukiwań Polaka w Słowenii

W słoweńskich Alpach Julijskich, w rejonie góry Triglav, odnaleziono ciało 34-letniego obywatela Polski, który zaginął w piątek 25 lipca. Informację o tragicznym zdarzeniu podała słoweńska agencja prasowa STA.

Sondaż w USA. Prezydent Trump ma powody do radości z ostatniej chwili
Sondaż w USA. Prezydent Trump ma powody do radości

Partia Demokratyczna odnotowuje najniższy od 35 lat wskaźnik poparcia wyborców w USA; większość z nich uważa, że to Republikanie lepiej radzą sobie z większością zagadnień, które wpływają na wyborcze preferencje - wynika z sondażu dziennika „Wall Street Journal”.

REKLAMA

[Tylko u nas] Prof. Marek Jan Chodakiewicz: Tłumaczenie

Praca Hagena jest pełna elementarnych błędów ortograficznych i gramatycznych. Brak postnaukowcowi wystarczającej wiedzy i finezji, aby poradzić sobie z napotkanym materiałem i przetłumaczyć go adekwatnie
 [Tylko u nas] Prof. Marek Jan Chodakiewicz: Tłumaczenie
/ foto. Tomasz Gutry, Tygodnik Soldarność

Warto posłać autora „Anti-Jewish Violence in Poland, 1914-1920” do szkoły, aby nauczył się języka polskiego. Jego praca jest pełna elementarnych błędów ortograficznych i gramatycznych. Śmieszne, że postnaukowiec, chcąc się uwiarygodnić, podaje też ich rzekome znaczenie po polsku. Ułatwia to korektę, ale pogrąża autora. Pojawia się na przykład „Wiluś”, a nie „Willusch” (s. 232); czy dwukrotnie „Wladyslaw” zamiast „Władysław” (s. 261); „bykowce”, a nie „bychowcy” (s. 310).

A co to znaczy „roztrząskać łeb” (s. 265)? Raczej „roztrzaskać”, chyba że to jakieś mniej znane wyrażenie gwarowe. „Urżnąć się” to nie to samo, co „rżnąć” (s. 309-310), pierwsze oznacza „get drunk”, a drugie „slaughter”; jest „potworzony”, a powinno być „powtórzony” (s. 318). „Heca” to nie „polowanie” („the hunt”, s. 433), a raczej „awantura” – po angielsku „caper”, „adventure”, „raising hell”. W innym miejscu postnaukowiec w samozachwycie odszyfrowuje frazę „praca pod ziemią” („underground work”) – która jest rusycyzmem oznaczającym „pracę tajną, podziemną” – błędnie jako „arson work”, a obok zapisuje po polsku równie błędnie jako „robotę podpalną” (s. 455).

Częstokroć – jak widać – Hagen nie potrafi precyzyjnie przetłumaczyć z polskiego na angielski. Wspominaliśmy niedawno, jak pomylił „mać” z „macą”. Podobnie fanatyczne poszukiwania antysemityzmu zaprowadziły go do przetłumaczenia fałszywie jako „wiara religijna” („faith”, s. 393) kolokwialnego słowa „wiara”, co oznacza „chłopaki”, „ekipa”, „kawalerka”, a w języku jidysz oznacza „ferajna”. I z tego wywiódł, że fraza „nasza wiara idzie”, oznacza „our faith is coming”, czyli „nadchodzi nasza religia” (s. 393). Jest to według Hagena „chrześcijański zew bitewny krucjaty antyżydowskiej, którego uprzednio nie napotkaliśmy” (s. 393). Jasne, że nie napotkaliśmy, ponieważ coś takiego w języku polskim nie funkcjonowało aż do hagenowej eureki.

A jak nie znamy takiej frazy, a jeszcze napędza nas paranoja w wersji polonofobicznej, to uznajemy, że przemoc antyżydowska to spisek kleru katolickiego w imię religii („wiary”, sic!, czyli „chłopaków”), aby „wyrżnąć” (s. 394, po polsku) Żydów. I tak rzekomo „z błogosławieństwem kapłańskim… w imię swojej wiary” (s. 394) rżnięto Żydów. I voilà! Jak zwinnie udało się Hagenowi skonstruować ze swojej ignorancji jeszcze jeden wymiar polskiego rzekomo morderczego antysemityzmu. Goebbels musiał zagulgotać z dumy w kotle.

Brak postnaukowcowi wystarczającej wiedzy i finezji, aby poradzić sobie z napotkanym materiałem i przetłumaczyć go adekwatnie. Nawet w drobnostkach. Na przykład według niego słowo „święci” oznacza „błogosławieni” („blessed”, s. 419). Bardziej skomplikowane słowa i frazy nie sprawiają mu kłopotu, ponieważ im prymitywniej je „rozumie” i „tłumaczy”, tym bardziej zrozumiale dla siebie i wyznawców postmodernizmu. Stale w swojej monografii przekłada słowo „żydek” jako „Yid” (na przykład s. 344). Ale „Yid”, podobnie jak „kike”, to „żydłak” czy „parch”, a nie „żydek”. To elementarna różnica. Po polsku w kontekście historycznym „żydek” może być nawet terminem sympatycznym, choć patronizującym. Może też być pogardliwy, ale raczej nie nienawistny. W związku z tym powinno się to słowo tłumaczyć jako „Jew-boy”, który miał podobny wydźwięk jak „żydek” w kulturze amerykańskiej.

Hagen nie wyłapuje subtelności. Tłumaczy nieporadną i niegramatyczną frazę „żydek trzyma za żydek” jako „Yid holds with Yid” (s. 344). Ale lepiej by było „Żyd trzyma z Żydem” – po polsku; a po angielsku: „A Jew supports a Jew”. Albo – jeśli koniecznie postnaukowiec chce zachować wierność językowi potocznemu – „Jew-boys stick together”. W niektórych miejscach jest zupełnie bezradny, ale brnie w bagno niewiedzy. Na przykład w Wyszkowie wynalazł urzędniczkę miejską pochodzenia żydowskiego, asymilatorkę, którą nazwał „Stare Rynek” („Town Clerk Stare Rynek”, s. 431). I pisze o niej jako „panna Rynek” („Miss Rynek”, s. 431). Jasne jest, że chodzi o urzędniczkę miejską z biura przy Starym Rynku w Wyszkowie. A prawdziwe imię i nazwisko gdzieś się widocznie postnaukowcowi zawieruszyło. Ale jak nas uczy Hagen, nie fetyszyzujmy faktów. Chodziło o pokazanie „polskiego antysemityzmu”. Kobietę tę postawiono pod sąd polowy z zarzutami kolaboracji z bolszewikami. No, ale przynajmniej postnaukowiec wie, że urzędniczka ta była kobietą, bo można było zrobić z niej zasymilowaną transwestytkę, aby koło cierpiętnictwa się dopełniło w postmodernizmie.

Może Hagen – zanim podjął się tego projektu – albo powinien lepiej nauczyć się polskiego, albo powinien znaleźć dobrego redaktora swego „arcydzieła”. Być może to krytyka kierowana głównie do wydawcy. Bo aż wstyd, że taki chłam wychodzi z Cambridge University Press. Typowa „naukowość” postzachodnia.

W każdym razie z hagenowej narracji, która jest powszechnie uznawana za autorytatywną i miarodajną na post-Zachodzie, wyłania się zmora „polskiego antysemityzmu” lat 1918-1921, który był – naturalnie – jakoby zwiastunem Holocaustu. Całe społeczeństwo polskie – właściwie bez wyjątku – jawi się jako judeofobiczne, antysemickie, a „in extremis” żydożercze i ludobójcze. Szczególnie lud, bo elita jeszcze się takich rzeczy wstydziła, chociaż obóz narodowy faktycznie podgrzewał antyżydowską atmosferę swą propagandą. Ale wiele endecja nie musiała się wysilać. Lud chwytał w mig antysemityzm. Wynika to z patriotyzmu polskiego, też i piłsudczykowskiego, ale szczególnie z katolicyzmu.

Generalnie praca Hagena nie traktuje o „antyżydowskiej przemocy”, tylko o paranoi. Ta niestety rutynowo szalała wśród wielu współczesnych ludzi tworzących źródła pełne konfabulacji i przejaskrawień. Obecnie przejął je na własny użytek Hagen. Notabene Hagen naturalnie nie zapoznał się dostatecznie z historiografią polską na temat tego okresu. Jego główne autorytety naukowe znad Wisły to adeptki szkoły neostalinowskiej – Alina Cała i Joanna Tokarska-Bakir.

Przedstawił źródła odpowiednio w postmodernistycznym stroju, co sprawia miejscami wrażenie, że paranoja i jemu się udzieliła – przez osmozę. W tym sensie trzeba się zgodzić, że antysemityzm „to głęboko nieracjonalne zjawisko” (s. 65). Ale czy koniecznie trzeba w paranoiczny, postmodernistyczny (a więc nieracjonalny) sposób odnosić się do badania dziejów antyżydowskich resentymentów?

 

 

 

 



 

Polecane
Emerytury
Stażowe