Wiceszef MSZ o zachowaniu opozycji na granicy. "Będziemy mieli gigantyczny problem"

W ostatnich tygodniach reżim Aleksandra Łukaszenki przeprowadza prowokacje przeciwko Polsce, Litwie i Łotwie, pomagając uchodźcom z Azji i Afryki dostać się na granice tych państw.
Na prowokacje reaguje część mediów i polityków opozycji, którzy apelują o przyjmowanie uchodźców i imigrantów oraz powielają informacje o złej sytuacji osób, które chcą przedostać się do Polski.
We wtorek media obiegło nagranie, na którym widać jak poseł KO Franciszek Sterczewski usiłuje przebiec przez granicę, uciekając przed funkcjonariuszami Straży Granicznej i policji.
Mocna reakcja wiceszefa MSZ
Sytuację na granicy białorusko-polskiej skomentował w „Sygnałach dnia” radiowej Jedynki wiceszef MSZ Marcin Przydacz.
– Straż graniczna informowała mnie czy także opinię publiczną, że ci migranci otrzymują wsparcie ze strony białoruskiej, bo są po stronie białoruskiej i po tamtej stronie granicy otrzymują żywność, wodę, papierosy. Są na to świadkowie – tłumaczył polityk.
– Oni są tam nawet rotowani, zmieniają się te grupy. Jeżeli jedni z jakiegoś powodu nie mogą dalej kontynuować pobytu w tym miejscu, to Łukaszenka ich wycofuje, przywozi innych – dodał Przydacz.
Polityk skrytykował też zachowanie polityków opozycji, w tym wczorajszy incydent z udziałem posła Sterczewskiego.
– Nie może być tak, że polscy posłowie przekraczają nielegalnie granicę w miejscu do tego niewyznaczonym – Marcin Przydacz To jest niezgodne nie tylko z prawem polskim, ale to jest niezgodne z kodeksem Schengen. Z kodeksem UE. Czy posłowie zdają sobie sprawę, że nie ma immunitetu po drugiej stronie granicy? – pytał wiceszef MSZ.
– Jak przejdą granicę to nielegalnie przekroczą granicę. Złapią ich służby białoruskie i będziemy mieli gigantyczny problem. Oczywiście będą wtedy pretensje do MSZ dlaczego nie wyciągacie tych ludzi. No troszkę odpowiedzialności – dodał.