[Tylko u nas] Waldemar Krysiak: "TERFy do pieca". Kiedy rewolucja zje już swoje dzieci, zajmie się Tobą
![[Tylko u nas] Waldemar Krysiak:](https://www.tysol.pl/imgcache/750x530/c//uploads/cropit/16267322931d3a3fff9e90f37a15a1de260cc0b372612fd99ffe110b5e980f25a62baeb5db.jpg)
Taką narracją karmi nas mainstream. Istnieją całe fundacje, organizacje i „ośrodki monitorowania”, żyjące z ostrzegania przez „prawakami i konserwami”. I choć strona prawicowo-konserwatywna z pewnością idealna nie jest - są na niej, niestety, osoby agresywne – to kompletnie ignorowany jest problem lewicowej przemocy, szczególnie tej tęczowej, queerowej. Dzisiaj chciałbym pokazać wam przerażającą jej falę – falę, która stara się utopić już nie tylko prawaków i konserwy, ale też umiarkowaną lewicę. Oto co spotyka TERFy, czyli feministki, które sprzeciwiają się Ideologii Gender!
„Rewolucja pożera własne dzieci!” - ile razy słyszeliśmy, może nawet sami powtarzaliśmy te zdanie? Jest ono z pewnością prawdziwe, szczególnie dzisiaj, gdy Postęp zabrnął tak daleko, że zaczyna atakować tych, którzy za nim nie nadążają. Łatwo też jest się śmiać, kiedy widzi się lewaków atakowanych przez innych lewaków za rzekome fobie, zmyślone „izmy” i za niechęć wobec Rewolucji. Dobrze rozumiem, czemu niektórzy za zabawne uważają np. wykluczenia feministek, które rozumieją, że istnieją tylko dwie płcie i że mężczyzna nie może stać się kobietą. To ostatecznie ruchy feministyczne pomogły stworzyć atmosferę i środowisko, które teraz je usuwa i odrzuca za myślozbrodnię, w której nie ma żadnego przestępstwa.
Sprawiedliwość jest jednak indywidualna i jest dla wszystkich – inaczej jest niesprawiedliwością. Sprawiedliwość jest więc i dla feministek. A każdy przypadek niesprawiedliwości powinniśmy rozsądzać indywidualnie, nie grupowo. Inaczej staniemy się jak faryzeusze, którzy kochają swoich przyjaciół, a nienawidzą wrogów. Nienawidzić swoich wrogów i źle im życzyć – nic łatwiejszego!
Ja więc nie cieszę się, kiedy Ula Kuczyńska, feministka, zostaje usunięta z funkcji asystentki posła Razem, bo sprzeciwiała się ideologii gender. Ula może wierzyć w patriarchat, który ja uważam za fantom, ale w momencie, w którym jest prześladowana za to, że chce używać słowa „kobieta” zamiast absurdalnego „osoba z macicą, osoba bez macicy”, to ja staję po jej stronie. Ja też mogę się nie zgadzać z Hanką Kulikowską na temat aborcji – Hanka ją popiera, ja nie. Ale w momencie, gdy ktoś pisze jej, że trzeba ją i inne „TERFy” wrzucić do wora, a wór wrzucić do jeziora, to ja biorę jej stronę. Nikt nie ma prawa grozić komuś śmiercią za poglądy.
To jednak zaskakująco często dzieje się na progresywnej lewicy.
Terfy do wora, wór do...
„J*bać TERFów”, „TERFy do wora, wór do jeziora” - takimi słowy wita jedną z feministek Alex. TERFy to „trans exclusionary radical feminists”, czyli kobiety, które uważają, że żeby być kobietą... trzeba się kobietą urodzić. Że płcie są tylko dwie. Alex, który od lat działa w internecie, TERFów nienawidzi. „Transy są ważniejsze od reszty LGBT!” - dodaje w prywatnej wiadomości do feministki na Facebooku.
„No, TERFy [trzeba rozstrzelać], i co mi zrobisz?” - pisze osoba identyfikująca się jako Corruptus Malum. Ani Alex, ani Malum nie są wyjątkiem. „Co wy na to, by przeprowadzić masowe publiczne egzekucje TERFów?”, „Utkaj p*zdę, transfobie!”, „Zła s*ka zdechła” - takie komentarze pojawiają się każdego dnia na forach i grupach, gdzie rządzi Ideologia Gender. Ideologia, która wpaja swoim wyznawcom, że im wolno więcej, a najwięcej wolno transseksualistom.
Byłem kiedyś świadkiem tej agresji. Kilka miesięcy temu wystąpiłem ze wspomnianą już Hanką Kulikowską w telewizji wPolsce, gdzie rozmawialiśmy o szaleństwach queerowej lewicy. Ja powiedziałem, że dawniej działałem w organizacji LGBT, ale pożegnałem się z aktywizmem i lewicą, bo nie jestem w stanie wspierać szalonych pomysłów o tysiącu płci i podawaniu dzieciom hormonów. Hanka opisała swój feminizm: powiedziała, że chce pomagać kobietom, szczególnie tym wykluczonym ekonomicznie. Że w naszym gatunku są tylko dwie płcie i takie są fakty. Nikogo nie wyzywała, nikogo nie atakowała, nie życzyła źle ludziom, których poglądy krytykowała. Fala – jak to się dzisiaj mówi - hejtu wylała się na nią mimo wszystko. Przez jakiś czas musiała nawet uważać, wychodząc z domu, by nikt jej nie rozpoznał i nie zdobył tym samym jej adresu.
Problem systemowy
Progresywna lewica lubi mówić o „systemowych problemach”. Dla lewicy wszystko jest systemowe. „Ktoś jest dla ciebie, osoby homoseksualnej, niemiły? To pewnie wina systemowej homofobii! Nie wiedzie ci się w życiu? To wykluczenie przez systemowość kapitalizmu! Nie dostałaś awansu, a twój kolega tak? To system patriarchatu cię wyklucza!”
Nikt jednak z progresywnych lewaków nie zwraca uwagi na ich własny system dyskryminacji, który pozwala na agresję opisaną wcześniej.
Wiele bowiem osób, które marzą o „rozstrzelaniu TERFów”, o topieniu ich w jeziorze to... członkowie lewicowych partii i ich młodzieżówek. To aktywiści Razem, Forum Młodych Socjalistów i innych, lewicowych formacji. I to ich zdania słuchają postępowi politycy. To ich głos, głos osób, które grożą innym przemocą, jest słyszany. Głos „rozsądniejszych feministek” nie ma szansy przebrzmieć nawet echem.
Do systemu wykluczenia TERFów, centrystów, umiarkowanej lewicy i całych środowisk konserwatywnych dołącza też o wiele groźniejszy Big Tech – wszystkie media społecznościowe z regulaminami nastawionymi na kasowanie opinii odbiegających od wymuszonego Postępu. I te dwa wykluczenia razem sprawiają, że walec szaleństwa Ideologii Gender może jeździć po Zachodzie - i od niedawna po Polsce - bez przeszkód. Gniecie on tak samo prawicowych polityków, którzy walczą o rodzinę, jak i feministki, które nie wierzą w zmyślone płcie. Na wypłaszczonym, zniszczonym polu pozostają jedynie komentarze o przerabianiu wrogów Postępu na nawóz.
Jeżeli sytuacja się nie zmieni, ten walec zgniecie nas wszystkich!