"Wciąż pamiętam krótki oddech mojego Synka...". Dziennikarka wstrząśnięta wypadkiem w Stalowej Woli

Przypomnijmy, że do makabrycznego wypadku doszło w sobotę ok. godz. 15 na drodze woj. nr 871 w Stalowej Woli. 37-letni mężczyzna kierujący audi S7 prawdopodobnie w trakcie wyprzedzania zderzył się z jadącym z przeciwka audi A4, którym podróżowały trzy osoby: 37-letnia kobieta, 39-letni mężczyzna i ich dziecko - 2,5 roczny chłopiec. Mimo reanimacji nie udało się uratować kobiety i mężczyzny jadących audi A4. Natomiast dziecko i kierowca z audi S7 trafili do szpitala. CZYTAJ WIĘCEJ
Jak ustaliła policja, sprawca wypadku był pijany; kilka miesięcy wcześniej stracił prawo jazdy za jazdę pod wpływem alkoholu.
Wzruszający wpis Joanny Racewicz
Po wypadku media obiegło poruszające zdjęcie strażaka niosącego na rękach chłopca, który ocalał z wypadku.
„Zdjęcie – symbol tragedii, której nie sposób opisać (...) Ostatnie chwile przed zderzeniem… pewnie beztroska rozmowa. Może milczenie. Śmiech dziecka. Może spokojny oddech podczas snu… Ułamki sekund i zatrzymuje się świat. Zatrzymuje, żeby roztrzaskać się na kawałki. Troje dzieci zostaje bez rodziców” – komentuje zdjęcie i sam wypadek dziennikarka Joanna Racewicz.
„Sprawca nie przyznaje do winy. Pęka mi serce i zaciskają się pięści. Nie umiem przestać o tym myśleć. Nie potrafię wyobrazić sobie, co ma w głowie pijany drań, który wkłada kluczyki w stacyjkę samochodu. Samochodu, który – jak pocisk – jest narzędziem zbrodni. Ktoś już wcześniej zabrał mu prawo jazdy za przekraczanie prędkości. Ktoś wiedział, że jest potencjalnym mordercą, bo alkohol i kierownica to śmiertelne połączenie… Ten mały szkrab w ramionach strażaka… Obraz, który sprawia, że cierpnie skóra…” – pisze dalej kobieta.
Dziennikarka we wpisie wspomina także śmierć swojego męża i moment, kiedy poinformowała o śmierci męża ich synka (porucznik Paweł Janeczek, pełniący funkcję oficera BOR przy prezydencie Polski, zginął w katastrofie smoleńskiej).
„Wciąż pamiętam krótki oddech mojego Synka, gdy tuliłam Go w ramionach. Wtedy. Bezradność dziecka… Nie ma na to słów” – napisała Racewicz.