"Stawali twarzami do 'czarnej ścianki'. Odgłos strzału i głowa znikała" Więźniowie KL Auschwitz rozstrzelani pod Ścianą Śmierci

Wydanie ksiażki finansowo wsparły :
- Stowarzyszenie Kontynuatorow Pamieci o Zagładzie Narodu Polskiego - Prawo do Prawdy,
- Społeczny Komitet 14 czerwca.
Opracowanie niniejsze jest kolejnym hołdem i wyrazem pamięci wobec ofiar rozstrzelanych na dziedzińcu bloku nr 11 pod
Ścianą Straceń, tym razem przede wszystkim wobec więźniów politycznych, głównie Polaków.
Autorzy spełniają w ten sposób testament byłego więźnia KL Auschwitz - Zygmunta Gaudasińskiego (nr 9907), który mówił ponad dwadzieścia lat temu o opracowaniu Złotej Księgi z nazwiskami rozstrzelanych pod Ścianą Straceń, a co urzeczywistniło się dopiero teraz w powstaniu niniejszej publikacji.
Przy opracowywaniu zawartych w tej publikacji tekstów i ponad 1300 biogramów byłych więźniów, którzy zostali rozstrzelani pod Ścianą Straceń w latach 1941-1943, autorzy korzystali z archiwalnych zbiorów Muzeum Auschwitz-Birkenau, a także ze znajdujących się w tym archiwum relacji i wspomnień byłych więźniów. Są w tej publikacji udokumentowane przykłady okrucieństwa i bezduszności oprawców SS wobec więźniów oczekujących w bloku nr 11 na rozstrzelanie, a zarazem wstrząsające metody ich mordowania pod Ścianą Straceń.
Ponadto na końcu tego tragicznego wykazu oddzielnie są wymienieni więźniowie zabici w bunkrach i w umywalni na parterze w bloku nr 11, a także więźniowie z bunkrów w KL Auschwitz II-Birkenau straceni podczas egzekucji 9 listopada 1943 r., kiedy to zaprzestano już rozstrzeliwań pod Ścianą Straceń. Są to wykazy niepełne opracowane przez autorów tej publikacji na podstawie częściowo zachowanych dokumentów http://obozowych.Na końcu książki, zamieszczona jest krótka informacja o największym kacie i mordercy w KL Auschwitz, jakim był Gerhard Palitzsch.
Wybrane fragmenty wspomnień byłych więźniów z zamieszczonych w książce:
„Szła miarowym krokiem większa grupa więźniów. Wśród nich jeden przewyższał wzrostem wszystkich, poznałem to Antoni Kawka. Gdy się zbliżyli zacząłem poznawać, to sami chorzowianie. […] Gdy grupa chorzowian, robiąca na ziemi ostatnią wędrówkę, zrównała się ze mną, Antek […] odwrócił głowę i zobaczył mnie stojącego. Twarz jego na pewien moment rozjaśniła się, zasalutował mi i rękami pokazał, że idzie do św. Piotra. Parę razy jeszcze się oglądnął, dając mi jakby znać, że chce mi coś powiedzieć. […] Brama za idącymi zamknęła się. Po chwili „Leichenträgerzy” przyciągnęli wóz, który ustawili na podwórzu masowych straceń. […] Czekamy godzinę, dwie i trzy, a „rozwałki” jakoś nie ma. Dopiero, gdzieś między godziną dwunastą a trzynastą idzie „Rapportführer” z uśmiechem na ustach, niosąc karabinek małokalibrowy. Pobiegłem szybko na strych bloku nr 21, skąd z okienka można było patrzeć na plac egzekucyjny. Widziałem tylko same głowy skazańców, wprowadzano ich po pięciu, stawali twarzami do „czarnej ścianki”. Lekki odgłos strzału i głowa znikała. Następni przychodzili, patrzą na to, co ich ma spotkać. Padające jeszcze ciepłe ciała, „Leichenträgerzy” odnosili na bok. […], by wóz załadowany zwłokami naszych kolegów i ociekający krwią, wywieźć do krematorium. Po powrocie z krematorium zbliża się jeden z nich do mnie, przyjaciel Antka i zaczyna mi powtarzać rozmowę z nim. Ostatnie jego życzenia: „Pozdrów wszystkich kolegów, niech mi przebaczą, zapomną wszystkie przykrości, o ile im je wyrządziłem. Gdy wróci ktoś z was do domu, niech powie rodzicom moim, że nie żal mi umierać, niech przebaczą wszystko […]. Chciałem zostać księdzem, lecz Bóg pokierował inaczej moim losem. Nie zapominajcie o mnie w modlitwach. Niech żyje Polska […] do zobaczenia u Wszechmogącego […] trzymaj się zdrowo bracie […]”. Przeżegnał się i z podniesioną głową sam wyszedł przed „czarną ściankę”. Tu świadek „rozwałki” zamilkł, po chwili odzywa się do mnie, ale jakimś innym głosem, weselszym i radosnym. „Wiesz - powiada mi - gdybyś widział ich dumne twarze, ich zachowanie się, to by ci wcale nie było smutno. Dużo już widziałem „rozwałek”, ale tą zapamiętam do końca życia. I gdybym ja miał też kiedyś stanąć tam pod „czarną ścianką” to tylko tak jak Antek i Jego Koledzy. Pokazali mi bowiem, że są dumni, że umierają za świętą sprawę i że odchodzą z tego świata, spełniwszy swój obowiązek”.
APMA-B. Zespół Wspomnienia t. 91, k. 113-114, wspomnienia b. więźnia spisane przez Marię Fojcik.
„Zastraszająco działało na nas wywożenie rozstrzelanych spod Ściany Śmierci na dziedzińcu bloku nr 11. […] Czerwone od krwi furgony ciągnęli i pchali więźniowie pouczepiani do nich, gdzie tylko było można. […] Trasa wiodła od bramy na dziedzińcu bloku nr 11, wzdłuż nowej pralni do bloku nr 28 i główną ulicą obok kuchni do bloku nr 24, a następnie przez główną bramę obozową do krematorium nr 1. Był to okropny widok, prawie codziennie ciągnęła karawana tych wozów, dłuższa lub krótsza w zależności od ilości pomordowanych. Ciała bezwładnie powrzucane na wozy, z wierzchu nakryte kocami. To tu, to tam zwisała spod koca ręka lub głowa, lub wystawała noga, a na wpół skrzepła krew opadała całymi płatami z tych wozów na drogę, zabarwiając ją na czerwono na całej długości trasy. Stawaliśmy wtedy w postawie zasadniczej twarzami do furgonów i zdejmując czapki, oddawaliśmy ostatni hołd ofiarom zbrodni hitlerowskiej. Po przejściu całej karawany wjeżdżał na trasę samochód lub fura z piachem, którym zasypywano rozlaną krew na całej trasie. Ten prawie codzienny makabryczny widok sprawiał nam bardzo przygnębiająco wrażenie i wpływał deprymująco. Ale Niemcy robili to celowo, by nas psychicznie załamać, osłabić, dobijać, bo mogli wywozić ciała pomordowanych trasą mało uczęszczaną i przed powrotem więźniów z pracy lub po gongu do spania, gdy więźniowie byli w blokach, a nie w czasie, gdy wszyscy więźniowie byli w obozie i podczas największego ruchu po apelu wieczornym […]”.
APMA-B. Zespól Oświadczenia t. 108, k. 139, relacja b. więźnia Pawła Kulczaka.
„Widziałem często Aumeiera w towarzystwie Grabnera, Palitzscha, Lachmanna, Kirschnera, Bogera wchodzącego na blok 11. Po wyjściu całej świty esesmańskiej z bloku 11, w niespełna pół godziny, Rollwaga ciągniona przez więźniów wywoziła z bloku 11 trupy, a droga cała była znaczona strugami krwi. Najwięcej krwi było zawsze przy bramie, przy której wóz musiał się zatrzymać i sprawdzano ilość więźniów, ciągnących Rollwagę. Trupy te wywożono do krematorium obozu głównego”.
APMA-B. Proces Załogi t. 54 a, k. 174, zeznanie b. więźnia Czesława Jaszczyńskiego.
Autor: Jerzy Klistała, syn więźnia nr 111912 – zamordowanego w KL Auschwitz.
Źródło: APMA-B