[Tylko u nas] Tadeusz Płużański: Nazi matki, nazi ojcowie
O co chodzi? W niemieckim serialu "Nasze matki, nasi ojcowie" Polacy (Armia Krajowa) zostali przedstawieni jako odpowiedzialni za zbrodnie na Żydach, Niemcy zaś jako ofiary II wojny światowej. 92-letni wówczas żołnierz AK Zbigniew Radłowski oraz Światowy Związek Żołnierzy AK domagają się przeprosin we wszystkich telewizjach, w których film był emitowany (rzecz dotyczy ponad 60 krajów), a na przyszłość - poprzedzenia emisji informacją, że jedynymi winnymi Holocaustu byli Niemcy, a film to artystyczna wizja, luźno związana z rzeczywistością. Powodów wspiera Reduta Dobrego Imienia, która walczy z antypolonizmem - kłamstwami, ukrytymi pod napiętnującym szyldem "polskie obozy koncentracyjne".
"Samozwańczy obrońcy dobrego imienia Polski" - oceniła pozywających nieoceniona "Gazeta Wyborcza". Tymczasem Zbigniew Radłowski to kapitan Wojska Polskiego, były więzień Auschwitz-Birkenau, uczestnik Powstania Warszawskiego, po wojnie skazany przez komunistów na 12 lat więzienia za "szpiegostwo". Film oburzył go, bo to "fałsz i świadoma robota niemiecka, żeby chociaż część odpowiedzialności za Holocaust przenieść na Polaków".
"Wyborcza" jest jednak innego zdania: "Niestety, zdarzało się, że niewinni Żydzi ginęli z ręki podziemia". Kombatanci AK odpowiadają, że nie było ani jednego rozkazu potępiającego Żydów. Ani jednego wypadku likwidacji Żyda w oddziale partyzanckim tylko dlatego, że był Żydem. Były natomiast liczne przypadki pomocy, by wymienić tylko "Żegotę".
A w "Naszych matkach..." mamy wiele zmanipulowanych scen, kiedy np. obdarte, zdziczałe bandy z biało-czerwonymi opaskami (AK) zatrzymują pociąg pełen ludzi w pasiakach i zostawiają ich Niemcom, gdy okazuje się, że to Żydzi. Czyli antysemityzm w najgorszym zbrodniczym wydaniu. Tymczasem filmowi Niemcy starają się Żydów ocalić, lubią z nimi tańczyć, a jak już kogoś zabijają, to z wielką przykrością, bardzo cierpiąc.
To kłamstwa. Inaczej niż "GW" nigdy nie byłem po stronie niemieckich fałszerzy. Trzymałem kciuki za wygranie procesu przez Polaków! I wygraliśmy.
Ale Niemcy (poprawnie powinno się powiedzieć: naziści) próbują nas załatwić z innej flanki. W kontrolowanych przez nich – do niedawna - mediach w Polsce mogliśmy przeczytać i obejrzeć na dołączonych zdjęciach:
„Patrolowali ulice i pilnowali porządku. W wolnych chwilach spacerowali korzystając z uroków m.in. zamojskiego rynku czy parku”. Słowem: sielanka, błogostan.
O co tym razem chodzi? To publikacja „Kuriera Lubelskiego” [artykuł został usunięty, a nowy redaktor naczelny przeprosił za jego publikację], a rzecz dotyczy niemieckich żołnierzy w okupowanym przez nich Zamościu podczas II wojny światowej. Polski czytelnik – chociaż do nas adresowany był tekst - nie mógł przeczytać, na czym naprawdę polegało „pilnowanie porządku” przez Niemców. A na Zamojszczyźnie – a przecież także na innych skolonizowanych przez „rasę panów” polskich ziemiach – dokonywali licznych czystek i zbrodni.
Segregowali Polaków, a następnie wywozili na przymusowe roboty, częściej do obozów koncentracyjnych, lub mordowali. Z Zamojszczyzny wywieźli ok. 110 tys. Polaków, a ok. 4,5 tys. dzieci zabrali do germanizacji.