"To uwłacza pamięci o mojej mamie i zafałszowuje historię". Syn Anny Walentynowicz ostro o działaniach Dulkiewicz

Na 200 wiatach przystankowych w Gdańsku umieszczono plakaty "niezależnych sędziów" - Pawła Juszczyszyna, Igora Tulei i Beaty Morawiec z żądaniem przywrócenia ich do pracy.
Wydarzenia te, oraz postaci sędziów, (Tulei, Juszczyszyna i Morawiec, którzy są obecni na plakatach - przyp. red.) których dotyka dziś niesprawiedliwość przywołują skojarzenie z postacią Anny Walentynowicz
- tak prezydent Gdańska Aleksandra Dulkiewicz tłumaczy fakt, iż za plakaty zapłacił gdański podatnik.
Sprawę w oświadczeniu skomentował Janusz Walentynowicz, syn legendarnej opozycjonistki. Publikujemy je w całości (pisownia oryginalna).
Prezydent Miasta Gdańsk Aleksandra Dulkiewicz.
Szanowna Pani. Z ogromnym zdziwieniem i niedowierzaniem wysłuchałem pani komentarza dotyczącego plakatu umieszczonego w wiatach przystanków komunikacji miejskiej w Gdańsku. Plakat ten traktuje o "wojnie" trojga sędziów o wolność i niezawisłość. Sędziów wobec których istnieją poważne zastrzeżenia natury etycznej, moralnej, że o pozostałych nie wspomnę. Ośmieliła się pani (mam nadzieję że z braku odpowiedniej wiedzy) postawić na tym samym poziomie owych sędziów i ich "walkę" z postacią mojej śp. mamy Anny Walentynowicz.
Sędziowie ci są całkowitym zaprzeczeniem tego, co było ważne dla mojej mamy. Wiara w sprawiedliwość, poszanowanie prawa i ludzkiej godności było celem nadrzędnym dla mojej mamy, czego nie można powiedzieć o osobach z plakatu. Wyrażam stanowczy protest wobec takich porównań, bo to uwłacza pamięci o mojej mamie i zafałszowuje historię. Oczekuję i mam nadzieję że nigdy więcej nie ośmieli się pani na takie porównania.
Janusz Walentynowicz, syn Anny Walentynowicz