GrzechG: Bez Platformy atak Brukseli na Polskę byłby niemożliwy
Ostatnie dni to kwintesencja tych konwulsji i pomieszania zmysłów. Sytuacja w kraju jest dramatyczna: nie ma demokracji, mordują drzewa, nie ma armii, niszczą sądy, votum nieufności, a Telewizja Polska jest gorsza niż w stanie wojennym. Jednym słowem całkowity dramat. A z drugiej strony, w tych tak dramatycznych przecież okolicznościach, w zasadzie tragicznych, uchachani jak nigdy – była premier Kopacz i „przyszły” premier Schetyna – kopią jakieś dołki pod drzewka, stoją z tymi łopatami, szczerzą się do kamer, bo coś fajnego im w końcu wyszło. Wyszło średnio na jeża, ukazuje to natomiast ponury stan czołowych mózgów opozycji. Kiedy do Londynu udaje się Jarosław Kaczyński, co nie jest niczym nienaturalnym w polityce europejskiej, znowu króluje nieskrywana nienawiść do PiS. Żaden z polityków opozycji nawet nie zająknął się na temat celu tej wizyty, tylko z niej szydził lub ją obśmiewał. Potem, już po zamachu, kolejny wylew szamba i drwin w sieci i w oficjalnych wypowiedziach. „Że też nie ustrzelili tego kurdupla” – to jeden z delikatniejszych komentarzy jakie znalazłem na bolszewickich portalach. Ten sojusz zdrady wobec własnego kraju, bo tak trzeba nazywać to po imieniu, skupiający opozycję i media w Polsce, trwa także dzięki wsparciu Zachodu, ale to nie Frans Timmermans i nie Bruksela go stworzyły, oni tylko korzystają z jego owoców.
Niebywałe ataki na Polskę, trwające od jesieni 2015 roku, na ten duży, wielce spokojny i bezpieczny kraj w Europie, od którego standardów wolności słowa mogliby się spokojnie uczyć Niemcy i Francuzi, nie byłby nigdy możliwy na taką skalę, gdyby nie gigantyczne wsparcie Platformy i Nowoczesnej, gdyby nie całkowite otumanienie części ich elektoratu, który zasysa codziennie brednie Kierwińskiego i Petru. Żadna duża partia w państwach UE nie działa wspólnie z obcymi rządami czy biurokracją brukselską na szkodę własnego kraju. To jest nie do pomyślenia. Ktokolwiek chciałby wejść z butami w sprawy niemieckie z zewnątrz, zostałby pogoniony i przez SPD i przez CDU, podobnie jest we Francji, w każdym innym zachodnim kraju. Trzeba o tym mówić otwarcie: liderzy opozycji to ludzie skundleni i zakompleksieni, podobnie jak znaczna część ich wyborców, szczególnie tych „wielkomiejskich”. Jakie siano trzeba mieć w głowie, żeby na cztery dni przed szczytem w Rzymie, w sytuacji gdy sypie się UE, machać tymi łopatami?
Prawda jest taka, że PO nie interesuje ani ten szczyt, ani prawdziwy powód wyjazdu JK do Londynu, ani los Polaków. Celem jest chaos, rozruchy i sankcje dla Polski, bo to otwiera drogę powrotu do władzy, a zagranicy do wprowadzenia tu z powrotem swoich porządków. Dlatego, pomimo kolejnego krwawego zamachu, liderzy PO i .N nadal chętnie przyjmowaliby muzułmańskich uchodźców i dziękują (!) niemieckim koncernom, że uratowały nasze media, że tu są i nas edukują! I wszystko byłoby właściwie w porządku, gdyby nie owo narastające powoływanie się przez PO na polską rację stanu. Właśnie to jest najobrzydliwsze. Może część z nich nie wie, może część z nich to tylko zwykli agenci wpływu, ale tak czy inaczej, zupełnie świadomie realizują politykę na rzecz osłabienia Polski i w konsekwencji doprowadzenia do ponownej utraty niepodległości, tym razem cichej i płynnej, niemal niezauważalnej, ochoczo wspieranej przez wyborców wkurzonych na letnich smakoszy frytek z 500+.
*https://twitter.com/search?q=marek%20migalski&src=typd