[Tylko u nas] Amerykanista: "Wybory w USA? Nastąpi chaos i zamieszanie. Mogą trafić do Sądu Najwyższego"

- Prezydent Trump już zapowiedział, że będzie kwestionował w Sądzie Najwyższym wynik wyborów. Czyli rozpocznie nam się batalia prawnicza, bo Trump poprosił już o pomoc kilkudziesięciu prawników. Regulacje w Pensylwanii i innych stanach, gdzie można oczekiwać po dacie wyborów na spłynięcie kopert, mogą być poddane pod ocenę sądów i mogą ostatecznie trafić do Sądu Najwyższego USA. A zatem mamy precedens w tej sprawie. Na wynik wyborów w 2000 roku czekaliśmy aż 31 dni. Zatem możemy sobie powiedzieć, że sprawy mogą toczyć się aż do 7 stycznia, gdy Kongres potwierdzi wynik wyborów, lub 20 stycznia, czyli dnia inauguracji nowego prezydenta. Do tego czasu możemy obserwować sprawy sądowe - mówi specjalnie dla Tysol.pl prof. Artur Wróblewski, amerykanista, politolog, ekspert ds. międzynarodowych. Rozmawiał Robert Wąsik.
 [Tylko u nas] Amerykanista:
/ PAP/EPA/CHRIS KLEPONIS / POOL

- Panie profesorze, kto wygra wybory prezydenckie w USA? 
- W tej chwili różnice między kandydatami są tak niewielkie, że nie da się odpowiedzieć na to pytanie. W niektórych stanach różnica wynosiła mniej więcej siedem tysięcy głosów, zatem trzeba czekać do spłynięcia wszystkich raportów z komisji obwodowych i wtedy będzie można ogłosić kto wygrał. 

- To może trochę potrwać. W Pensylwanii Sąd Najwyższy pozwolił na czekanie, by w ciągu trzech dni spłynęły wszystkie głosy korespondencyjne, zatem trzeba dodać kolejne dni, aż komisje podliczą te głosy.
- To otwiera pewne pole do nadużyć, lub też do tworzenia narracji o nadużyciach. Takie wydłużanie terminu dosyłania głosów korespondencyjnych może budzić pewne wątpliwości, bo teoretycznie można wyobrazić sobie oszustwo polegające na ostemplowaniu koperty już po 3 listopada z datą wsteczną i dosłaniu kart do głosowania.

- Kiedy zatem poznamy oficjalne wyniki?
- Jak sytuacja wygląda we wszystkich stanach będziemy wiedzieli w czwartek-piątek. Natomiast z uwagi na choćby regulacje w Pensylwanii, czy innych stanach, gdzie można czekać na dosłanie kart, to trzeba po prostu wydłużyć ten czas. 

- A co z ewentualnym kwestionowaniem wyniku wyborczego przez jednego z kandydatów?
- Prezydent Trump już zapowiedział, że będzie kwestionował w Sądzie Najwyższym wynik wyborów. Czyli rozpocznie nam się batalia prawnicza, bo Trump poprosił już o pomoc kilkudziesięciu prawników. Regulacje w Pensylwanii i innych stanach, gdzie można oczekiwać po dacie wyborów na spłynięcie kopert, mogą być poddane pod ocenę sądów i mogą ostatecznie trafić do Sądu Najwyższego USA. A zatem mamy precedens w tej sprawie. Na wynik wyborów w 2000 roku czekaliśmy aż 31 dni. Zatem możemy sobie powiedzieć, że sprawy mogą toczyć się aż do 7 stycznia, gdy Kongres potwierdzi wynik wyborów, lub 20 stycznia, czyli dnia inauguracji nowego prezydenta. Do tego czasu możemy obserwować sprawy sądowe. 

- Czy one przesądzą kto wygra?
- Trudno powiedzieć.

- Wspomniał Pan, że różnice pomiędzy kandydatami w niektórych stanach wynoszą zaledwie kilka tysięcy głosów. W takiej sytuacji łatwo podważyć wynik wyborów. Czy USA czeka po tych wyborach kryzys, chaos?
- Nie mam wątpliwości, że chaos nastąpi, przynajmniej jeśli chodzi o protesty. Jedni albo drudzy będą z pewnością bardzo niezadowoleni, bo już widać, że te różnice będą bardzo niewielkie. W przypadku zwycięstwa Trumpa czekają nas protesty BLM, czy Antify. Gdy wygra Biden, Trump zakwestionuje głosowanie korespondencyjne - wiemy z badań i ankiet, że to głównie wyborcy demokratów chcieli głosować w ten sposób. Tak czy inaczej czeka nas zamieszanie i ugruntowanie się polaryzacji w amerykańskim społeczeństwie, które jest podzielone mniej więcej po równo. 

- Jaka jest wizja rządzenia Bidena, a jaka Trumpa?
- Są diametralnie inne. Biden promuje demokratyczny socjalizm, pewnego rodzaju rozdawnictwo, transfery socjalne, wprowadzenie Obama care, czyli publicznego ubezpieczenia systemu ubezpieczeń zdrowotnych, wdrażania programów zielonej energii, umarzania długu studentów. Trump natomiast chce liberalizować gospodarkę, stawia na tradycyjne formy produkcji energii, chce wzmacniać armię i chce iść w kierunku unilateralizmu selektywnego, czyli wybiórczego, a nie multilateralizmu, jak w przypadku Joe Bidena.

- Czy Polacy powinni obawiać się zwycięstwa Joe Bidena?
- Polacy być może znowu odegrają ważną rolę. 4 lata temu w Michigan, Wisconsin i Pensylwanii, gdzie jest 46 głosów elektorskich razem Trump wygrał większością 77 tys. głosów. Uważa się, że głosy Polonii odegrały tam decydującą rolę. W samym Wisconsin na 5 milionów ludzi mieszka aż 500 tys. Amerykanów z polskimi korzeniami, czyli 10%. Polacy są istotni w tej układance i wydaje się, że nie mają się czego obawiać. Biden będzie kontynuował politykę dot. Trójmorza, LNG, czy uzbrojenia, bo te umowy zostały podpisane nie z Trumpem, ale korporacjami amerykańskimi. Trudno by było tę zaawansowaną współpracę odkręcić. Natomiast wiadomym jest, że Polsce łatwiej by było współpracować z Trumpem, ponieważ te uprzywilejowane relacje po prostu byłyby kontynuowane i nie trzeba by było ich wymyślać na nowo. 

- Wydaje się jednak, że dostęp do ucha Joe Bidena mają ludzie będący w dobrych relacjach z polską opozycją.
- Ta polska opozycja - byli dyplomaci, ambasadorowie - we wrześniu napisali do Joe Bidena list, w którym ubolewają nad praworządnością w Polsce. Z tego punktu widzenia rząd w Warszawie miałby utrudnione relacje z Bidenem, co nie znaczy, że nie byłyby one bardzo dobre jeśli chodzi o aspekt gospodarczy, wojskowy czy energetyczny. No i oczywiście wiz nikt już Polakom nie odbierze.

- A jak wygląda podejście Joe Bidena do relacji z Rosją? Czy gdyby został prezydentem, możemy spodziewać się tutaj jakiegoś resetu, jak to miało miejsce w przypadku Baracka Obamy?
- Bidenowi byłoby bardzo trudno zmienić politykę Waszyngtonu wobec Rosji. Okazałby się wtedy politykiem pro-rosyjskim, szkodzącym interesom NATO, Unii Europejskiej, wspólnoty trans-atlantyckiej. Natomiast pytanie, co zamierza Joe Biden. Pamiętamy jak Barack Obama doprowadził do resetu polityki z Rosją, zablokował budowę tarczy antyrakietowej w Polsce, która dałaby nam już wtedy poczucie bezpieczeństwa. Ciągle mylił się na temat "polskich obozów zagłady". Działał właściwie trochę na szkodę Polski. Być może Biden podziela ten światopogląd naiwnej, infantylnej wiary w multilateralizm, wielostronność, dialog, jednak już efekty działań polityki Obamy pokazały, że to donikąd nie prowadzi. Amerykanie zanotowali straty na Bliskim Wschodzie, pomogli wywołać Arabską Wiosnę która zdestabilizowała ten region i wzniosła ISIS. Również jeśli chodzi o Rosję, skutkiem była aneksja Krymu i budowa Nord Stream 2. Zatem będzie bardzo trudno Bidenowi tę politykę zmienić w kierunku bardziej przyjaznej, bo jest świadomy, że zostaną podniesione przeciwko niemu argumenty, że to on, a nie Trump stał się człowiekiem-marionetką wyciśniętym i wykorzystanym przez Putina. Wydaje się zatem, że w kwestii polityki rosyjskiej będziemy mieli kontynuację.

 


 

POLECANE
Ambasador USA Mark Brzeziński rezygnuje ze stanowiska pilne
Ambasador USA Mark Brzeziński rezygnuje ze stanowiska

Ambasador USA w Polsce Mark Brzeziński za pośrednictwem mediów społecznościowych poinformował o swojej rezygnacji ze stanowiska. 

Francja namawia Warszawę. Chodzi o ograniczenie dzieciom dostępu do mediów społecznościowych z ostatniej chwili
Francja namawia Warszawę. Chodzi o ograniczenie dzieciom dostępu do mediów społecznościowych

Francuski rząd ponawia próbę przeforsowania w UE przepisów ograniczających dostęp dzieciom poniżej 15. roku życia do mediów społecznościowych.

Krzysztof Stanowski atakowany za zapowiedź wywiadu z Januszem Walusiem. Jest oświadczenie dziennikarza pilne
Krzysztof Stanowski atakowany za zapowiedź wywiadu z Januszem Walusiem. Jest oświadczenie dziennikarza

Założyciel Kanału Zero Krzysztof Stanowski wystosował oświadczenie ws. zapowiedzi wywiadu z Januszem Walusiem.

Problemy Polski 2050. PKW zgłasza liczne zastrzeżenia polityka
Problemy Polski 2050. PKW zgłasza liczne zastrzeżenia

Jak informuje Rzeczpospolita, PKW ma zastrzeżenia co do Polski 2050 Szymona Hołowni. Pomimo, że jej sprawozdanie finansowe zostało przyjęte, to organ wskazał na liczne uchybienia.

Zabójca południowoafrykańskiego komunisty Janusz Waluś będzie gościem Kanału Zero z ostatniej chwili
Zabójca południowoafrykańskiego komunisty Janusz Waluś będzie gościem Kanału Zero

Kanał Zero poinformował, że po powrocie do Polski Janusz Waluś, zabójca Chrisa Chaniego, przywódcy południowoafrykańskich komunistycznych bojówek, będzie gościem Krzysztofa Stanowskiego.

Kobieta wygrała sprawę z farmaceutycznym gigantem. To pierwszy taki wyrok w Polsce z ostatniej chwili
Kobieta wygrała sprawę z farmaceutycznym gigantem. To pierwszy taki wyrok w Polsce

W 2007 r. Waleria rzuciła się pod pociąg metra i straciła obie nogi. Zażywała ona leki na Parkinsona firmy GSK. Po zapoznaniu się z amerykańską i brytyjską treścią ulotki pozwała do sądu koncern farmaceutyczny, a w tym roku wygrała z nimi w sądzie w sprawie o odszkodowanie.

Trzaskowski ma wrócić do pomysłu ulicy Lecha Kaczyńskiego w Warszawie gorące
Trzaskowski ma wrócić do pomysłu ulicy Lecha Kaczyńskiego w Warszawie

Zdaniem Gazety Wyborczej, prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski zamierza sięgnąć po prawicowy elektorat. W tym celu planuje pojawić się na ingresie nowego metropolity warszawskiego abp. Adriana Galbasa oraz wrócić do pomysłu nadania imieniem ś.p. Lecha Kaczyńskiego jednej z warszawskich ulic.

Jest skarga PiS na decyzję PKW pilne
Jest skarga PiS na decyzję PKW

Prawo i Sprawiedliwość zaskarżyło do Sądu Najwyższego uchwałę Państwowej Komisji Wyborczej o odrzuceniu sprawozdania finansowego za 2023 rok.

Ewakuacja GPW w Warszawie z ostatniej chwili
Ewakuacja GPW w Warszawie

We wtorek po południu budynek Giełdy Papierów Wartościowych został ewakuowany. Rzecznik GPW przekazał, że proces trwał godzinę i nie wpłynęła na operacje giełdowe, które odbywały się w tym czasie bez zakłóceń. 

Uchwała rządu Tuska przeciwko umowie UE - Mercosur. Anna Bryłka: Nic z tego nie wynika tylko u nas
Uchwała rządu Tuska przeciwko umowie UE - Mercosur. Anna Bryłka: Nic z tego nie wynika

- Uchwała przyjęta przez rząd nie ma żadnego znaczenia. Liczy się tylko i wyłącznie deklaracja do tego, że się rząd będzie głosował przeciw. A z tej wypowiedzi premiera nie wynika, że będzie głosował przeciw na Radzie Unii Europejskiej - komentuje dzisiejsze wystąpienie Donalda Tuska europoseł Anna Bryłka.

REKLAMA

[Tylko u nas] Amerykanista: "Wybory w USA? Nastąpi chaos i zamieszanie. Mogą trafić do Sądu Najwyższego"

- Prezydent Trump już zapowiedział, że będzie kwestionował w Sądzie Najwyższym wynik wyborów. Czyli rozpocznie nam się batalia prawnicza, bo Trump poprosił już o pomoc kilkudziesięciu prawników. Regulacje w Pensylwanii i innych stanach, gdzie można oczekiwać po dacie wyborów na spłynięcie kopert, mogą być poddane pod ocenę sądów i mogą ostatecznie trafić do Sądu Najwyższego USA. A zatem mamy precedens w tej sprawie. Na wynik wyborów w 2000 roku czekaliśmy aż 31 dni. Zatem możemy sobie powiedzieć, że sprawy mogą toczyć się aż do 7 stycznia, gdy Kongres potwierdzi wynik wyborów, lub 20 stycznia, czyli dnia inauguracji nowego prezydenta. Do tego czasu możemy obserwować sprawy sądowe - mówi specjalnie dla Tysol.pl prof. Artur Wróblewski, amerykanista, politolog, ekspert ds. międzynarodowych. Rozmawiał Robert Wąsik.
 [Tylko u nas] Amerykanista:
/ PAP/EPA/CHRIS KLEPONIS / POOL

- Panie profesorze, kto wygra wybory prezydenckie w USA? 
- W tej chwili różnice między kandydatami są tak niewielkie, że nie da się odpowiedzieć na to pytanie. W niektórych stanach różnica wynosiła mniej więcej siedem tysięcy głosów, zatem trzeba czekać do spłynięcia wszystkich raportów z komisji obwodowych i wtedy będzie można ogłosić kto wygrał. 

- To może trochę potrwać. W Pensylwanii Sąd Najwyższy pozwolił na czekanie, by w ciągu trzech dni spłynęły wszystkie głosy korespondencyjne, zatem trzeba dodać kolejne dni, aż komisje podliczą te głosy.
- To otwiera pewne pole do nadużyć, lub też do tworzenia narracji o nadużyciach. Takie wydłużanie terminu dosyłania głosów korespondencyjnych może budzić pewne wątpliwości, bo teoretycznie można wyobrazić sobie oszustwo polegające na ostemplowaniu koperty już po 3 listopada z datą wsteczną i dosłaniu kart do głosowania.

- Kiedy zatem poznamy oficjalne wyniki?
- Jak sytuacja wygląda we wszystkich stanach będziemy wiedzieli w czwartek-piątek. Natomiast z uwagi na choćby regulacje w Pensylwanii, czy innych stanach, gdzie można czekać na dosłanie kart, to trzeba po prostu wydłużyć ten czas. 

- A co z ewentualnym kwestionowaniem wyniku wyborczego przez jednego z kandydatów?
- Prezydent Trump już zapowiedział, że będzie kwestionował w Sądzie Najwyższym wynik wyborów. Czyli rozpocznie nam się batalia prawnicza, bo Trump poprosił już o pomoc kilkudziesięciu prawników. Regulacje w Pensylwanii i innych stanach, gdzie można oczekiwać po dacie wyborów na spłynięcie kopert, mogą być poddane pod ocenę sądów i mogą ostatecznie trafić do Sądu Najwyższego USA. A zatem mamy precedens w tej sprawie. Na wynik wyborów w 2000 roku czekaliśmy aż 31 dni. Zatem możemy sobie powiedzieć, że sprawy mogą toczyć się aż do 7 stycznia, gdy Kongres potwierdzi wynik wyborów, lub 20 stycznia, czyli dnia inauguracji nowego prezydenta. Do tego czasu możemy obserwować sprawy sądowe. 

- Czy one przesądzą kto wygra?
- Trudno powiedzieć.

- Wspomniał Pan, że różnice pomiędzy kandydatami w niektórych stanach wynoszą zaledwie kilka tysięcy głosów. W takiej sytuacji łatwo podważyć wynik wyborów. Czy USA czeka po tych wyborach kryzys, chaos?
- Nie mam wątpliwości, że chaos nastąpi, przynajmniej jeśli chodzi o protesty. Jedni albo drudzy będą z pewnością bardzo niezadowoleni, bo już widać, że te różnice będą bardzo niewielkie. W przypadku zwycięstwa Trumpa czekają nas protesty BLM, czy Antify. Gdy wygra Biden, Trump zakwestionuje głosowanie korespondencyjne - wiemy z badań i ankiet, że to głównie wyborcy demokratów chcieli głosować w ten sposób. Tak czy inaczej czeka nas zamieszanie i ugruntowanie się polaryzacji w amerykańskim społeczeństwie, które jest podzielone mniej więcej po równo. 

- Jaka jest wizja rządzenia Bidena, a jaka Trumpa?
- Są diametralnie inne. Biden promuje demokratyczny socjalizm, pewnego rodzaju rozdawnictwo, transfery socjalne, wprowadzenie Obama care, czyli publicznego ubezpieczenia systemu ubezpieczeń zdrowotnych, wdrażania programów zielonej energii, umarzania długu studentów. Trump natomiast chce liberalizować gospodarkę, stawia na tradycyjne formy produkcji energii, chce wzmacniać armię i chce iść w kierunku unilateralizmu selektywnego, czyli wybiórczego, a nie multilateralizmu, jak w przypadku Joe Bidena.

- Czy Polacy powinni obawiać się zwycięstwa Joe Bidena?
- Polacy być może znowu odegrają ważną rolę. 4 lata temu w Michigan, Wisconsin i Pensylwanii, gdzie jest 46 głosów elektorskich razem Trump wygrał większością 77 tys. głosów. Uważa się, że głosy Polonii odegrały tam decydującą rolę. W samym Wisconsin na 5 milionów ludzi mieszka aż 500 tys. Amerykanów z polskimi korzeniami, czyli 10%. Polacy są istotni w tej układance i wydaje się, że nie mają się czego obawiać. Biden będzie kontynuował politykę dot. Trójmorza, LNG, czy uzbrojenia, bo te umowy zostały podpisane nie z Trumpem, ale korporacjami amerykańskimi. Trudno by było tę zaawansowaną współpracę odkręcić. Natomiast wiadomym jest, że Polsce łatwiej by było współpracować z Trumpem, ponieważ te uprzywilejowane relacje po prostu byłyby kontynuowane i nie trzeba by było ich wymyślać na nowo. 

- Wydaje się jednak, że dostęp do ucha Joe Bidena mają ludzie będący w dobrych relacjach z polską opozycją.
- Ta polska opozycja - byli dyplomaci, ambasadorowie - we wrześniu napisali do Joe Bidena list, w którym ubolewają nad praworządnością w Polsce. Z tego punktu widzenia rząd w Warszawie miałby utrudnione relacje z Bidenem, co nie znaczy, że nie byłyby one bardzo dobre jeśli chodzi o aspekt gospodarczy, wojskowy czy energetyczny. No i oczywiście wiz nikt już Polakom nie odbierze.

- A jak wygląda podejście Joe Bidena do relacji z Rosją? Czy gdyby został prezydentem, możemy spodziewać się tutaj jakiegoś resetu, jak to miało miejsce w przypadku Baracka Obamy?
- Bidenowi byłoby bardzo trudno zmienić politykę Waszyngtonu wobec Rosji. Okazałby się wtedy politykiem pro-rosyjskim, szkodzącym interesom NATO, Unii Europejskiej, wspólnoty trans-atlantyckiej. Natomiast pytanie, co zamierza Joe Biden. Pamiętamy jak Barack Obama doprowadził do resetu polityki z Rosją, zablokował budowę tarczy antyrakietowej w Polsce, która dałaby nam już wtedy poczucie bezpieczeństwa. Ciągle mylił się na temat "polskich obozów zagłady". Działał właściwie trochę na szkodę Polski. Być może Biden podziela ten światopogląd naiwnej, infantylnej wiary w multilateralizm, wielostronność, dialog, jednak już efekty działań polityki Obamy pokazały, że to donikąd nie prowadzi. Amerykanie zanotowali straty na Bliskim Wschodzie, pomogli wywołać Arabską Wiosnę która zdestabilizowała ten region i wzniosła ISIS. Również jeśli chodzi o Rosję, skutkiem była aneksja Krymu i budowa Nord Stream 2. Zatem będzie bardzo trudno Bidenowi tę politykę zmienić w kierunku bardziej przyjaznej, bo jest świadomy, że zostaną podniesione przeciwko niemu argumenty, że to on, a nie Trump stał się człowiekiem-marionetką wyciśniętym i wykorzystanym przez Putina. Wydaje się zatem, że w kwestii polityki rosyjskiej będziemy mieli kontynuację.

 



 

Polecane
Emerytury
Stażowe