Aleksandra Jakubiak: Jak się dzisiaj nie dać złu?

Muszę przyznać, że tocząca się właśnie kampania, jest - przynajmniej w mojej opinii - jedną z najpaskudniejszych jakie widziałam. Wywołuje ona we mnie dość silne emocje i czasem naprawdę trudno zachować opanowanie. Po ludzku ostatnio słabo sobie z tym radzę. Sądzę jednak, że warto - dla własnego dobra - zadać głośno kilka krótkich pytań.
geralt Aleksandra Jakubiak: Jak się dzisiaj nie dać złu?
geralt / pixabay.com
 

Po pierwsze, czy te emocje na pewno w stu procentach są moje? Jasne, to ja reaguję, ja mam niejednokrotnie czerwoną płachtę przed oczami, ja mam ochotę użyć głośno słów powszechnie uznawanych za obraźliwe lub ordynarne, albo i chwycić za kij. Gdzieś we mnie medialny przekaz trafia na podkłady poczucia zagrożenia, lęku, niechęci, które wybuchają pod wpływem sugestywnych obrazów lub dźwięków. Tylko czy ja czasem nie jestem trybikiem machiny zakrojonej na jakiś efekt? Czy ktoś "przypadkiem" nie zarabia - niekoniecznie w banknotach - na tym moim ostrym, by użyć skrajnego eufemizmu, zdenerwowaniu?

 

Po drugie, co jeśli wygra „ten drugi”? Obiektywnie prezydent nie ma w Polsce politycznie zbyt wiele możliwości trzymania w ręku realnej władzy. Oczywiście, przez najbliższe pięć lat będę zmuszona do oglądania tej „nielubianej gęby”, słuchania retoryki, z którą być może skrajnie się nie zgadzam, ale na szczęście w tej mierze ja mam poniekąd większą władzę niż prezydent - mogę zamknąć laptopa, wyłączyć telewizor, wyjść z aplikacji. Nie chcę przez to powiedzieć, że nie ma znaczenia, co prezydent powie lub zrobi - ma ogromne znaczenie. Ale czy czasem sama nie daje mu większej władzy nad sobą, niż mu się to faktycznie należy?

 

A internetowi hejterzy, do których zaliczam także niestety niektórych polityków i komentatorów? Czy ja nie wchodzę z nimi w dialog, reagując nadpobudliwe na ich słowa? Czy nie daję jakiejś nieciekawie zachowującej się personie prawa do decydowania o moim nastroju, o stanie moich emocji? Czy chcę to robić? Czy raczej powiedzieć: gościu, ze swoim jadem zamknij się sam ze sobą i truj siebie, nie mnie. Jest w mojej mocy to zrobić, serio.

 

Kolejnym punktem jest pytanie, które najbardziej mnie irytuje - znaczy się coś jest tu na rzeczy - czy ja nie absolutyzuję swojego prawa do posiadania racji we wszystkim? Uważam, że polityka jest rzeczą istotną, bowiem wpływa na naszą codzienność i przyszłość w wielu wymiarach. Uważam również, że posiadanie konkretnych poglądów jest znakiem zaangażowania we wspólne dobro, które powinno wypływać z miłości do ludzi i miejsca mojego życia. Tylko czy to u mnie nadal zaangażowanie z miłości czy już choroba na rację? I nie chodzi mi wcale o relatywizm, symetryzm etc. Ks. Tischner powiedział kiedyś: „Może i masz rację, tylko jakie z tego dobro?”. Czy moja racja służy jeszcze dobru? Czy tylko samej sobie? 

 

Wiele lat temu miałam okazję brać udział w dyskusji na tematy wiary chrześcijańskiej z pewnym młodym człowiekiem - agresywnym i obrażającym innych antyteistą. Moje intencje były jak najgorsze - chciałam mu w kulturalny sposób dokopać, odsłaniając ziejącą  między nami przepaść natury intelektualnej w tej dziedzinie, gdyż jego argumenty były naprawdę niskich lotów. Ale coś się stało i zaczęliśmy rozmawiać, tzn. serio słuchać się. Żadna była w tym moja zasługa, podkreślę raz jeszcze - chciałam w swym młodym wówczas zapale teologicznym, zgnieść gościa „na chwałę Pana i Kościoła świętego”. Duch Boży miał wobec nas inne plany. Po skończonej rozmowie, której efekty przeszły moje najśmielsze oczekiwania, doznałam łaski poruszenia i wzruszenia Bożą mądrością oraz świadomości, jak bardzo Bóg zadziałać może nawet w tak nieużytecznym naczyniu o pokrętnych intencjach jak ja. Warto pytać, czy z tej mojej narracji cokolwiek wynika, czy jest jakiś efekt np. czy jest szansa na porozumienie w toczącym się dialogu, czy to w ogóle dialog czy tylko dwa monologi? Czy z mojej racji wynika jakieś spotkanie? Czy mam szansę drugiego usłyszeć lub przekonać, czy to po prostu toczenie piany ku obopólnej satysfakcji i zerowym efekcie?

 

A jeśli tę rację bezsprzecznie mam, a „chuligani z naprzeciwka” bezsprzecznie jej nie mają i z góry wiem, że ani ja, ani oni nie przyszli słuchać, to może warto uszanować własne nerwy i zdrowie i po prostu sobie darować?

 

Kolejna kwestia [dla wierzących], to czy ja serio ufam, że Bóg chce dobrze? Może warto powierzyć Mu tę sprawę? Powierzyć, to nie znaczy powiedzieć: „Boże, niech będzie, jak ja chcę”, tylko raczej: „Boże, uważam, że tak będzie lepiej i o to Cię proszę, ale wiem, że widzisz więcej, więc zgadzam się na przyjęcie Twojego planu”. Niejednokrotnie zdarzało mi się w życiu, że jakiś kompletny disaster okazywał się zbawienny. Nie dlatego, że sam kryzys był dobry, ale po jakimś czasie widziałam, że ów kryzys uruchomił we mnie coś, co doprowadziło do dojrzewania, do szczęścia. Czy w sprawie wyborów prezydenckich A.D. 2020 jestem w stanie tak zaufać?

 

I wreszcie, last but not least, czy mam w sobie gotowość reagować dobrem na zło, bo że nie umiem to na pewno, ponieważ nie ze mnie jest moc, która do tego uzdalnia. Ale czy mam zgodę na uzdalnianie mnie? Bo co za korzyść, jeśli wygram nienawidząc? Co za korzyść z doraźnego sukcesu, jeśli gubię i niszczę własną duszę?

 

Denerwuję się na myśl o tych wyborach, jak przed wynikiem egzaminu. Czy zwycięży wizja Polski znacznie bliższa mojemu sercu? Nie wiem. I stosunkowo mały mam na to wpływ. Ale mogę na tym tle budować inną władzę, najpotężniejszą i zmieniająca ten świat bardziej niż cokolwiek innego w historii ludzkości - władzę nad samą sobą.

 

 

POLECANE
Karol Nawrocki liderem. Jest nowy sondaż z ostatniej chwili
Karol Nawrocki liderem. Jest nowy sondaż

Prezydent Karol Nawrocki niezmiennie cieszy się najwyższym zaufaniem wśród ankietowanych – wynika z najnowszego sondażu pracowni IBRiS dla Onetu.

Tragiczny wypadek w Wielkopolsce. Poważne utrudnienia z ostatniej chwili
Tragiczny wypadek w Wielkopolsce. Poważne utrudnienia

Do śmiertelnego wypadku doszło w nocy z czwartku na piątek w miejscowości Zbąszyń w pow. nowotomyskim. Zginął kierowca auta osobowego. Po zdarzeniu występują utrudnia w ruchu pociągów.

Sensacyjne informacje ws. Warner Bros. Discovery. Co z TVN? z ostatniej chwili
Sensacyjne informacje ws. Warner Bros. Discovery. Co z TVN?

Netflix rozważa zakup studiów i platform streamingowych Warner Bros. Discovery (m.in. HBO Max), z pominięciem kanałów telewizyjnych (CNN, TVN) – podała w czwartek Agencja Reutera.

Tragedia w Województwie Pomorskim. Drzewo spadło na auto. Są ranni z ostatniej chwili
Tragedia w Województwie Pomorskim. Drzewo spadło na auto. Są ranni

Dwie osoby zostały ranne po tym, jak podczas wichury przechodzącej nad Pomorskiem drzewo spadło na samochód osobowy w Antoninie w powiecie kwidzyńskim - podała straż pożarna.

Tusk: Nie mam mściwej natury. Ale rozliczenia będą kontynuowane z ostatniej chwili
Tusk: "Nie mam mściwej natury". Ale rozliczenia będą kontynuowane

Donald Tusk zapewnił, że nie kieruje się zemstą, lecz „sprawiedliwością”. Premier pochwalił działania ministra sprawiedliwości Waldemara Żurka i zapowiedział przyspieszenie rozliczeń poprzedniej władzy, w tym Zbigniewa Ziobry i Mateusza Morawieckiego.

J.D. Vance wyjaśnia wznowienie prób jądrowych przez USA: „Ma na celu sprawdzenie naszego arsenału” z ostatniej chwili
J.D. Vance wyjaśnia wznowienie prób jądrowych przez USA: „Ma na celu sprawdzenie naszego arsenału”

Ogłoszone przez prezydenta Trumpa wznowienie prób broni atomowej ma na celu upewnienie się, że nasz arsenał działa prawidłowo - powiedział w czwartek wiceprezydent J.D. Vance. Stwierdził, że choć broń jest sprawna, musi być kontrolowana.

Pałac Buckingham nie miał litości. Książę Andrzej wyrzucony z rezydencji i bez tytułu Wiadomości
Pałac Buckingham nie miał litości. Książę Andrzej wyrzucony z rezydencji i bez tytułu

Pałac Buckingham ogłosił, że król Karol III rozpoczął formalny proces pozbawienia księcia Andrzeja tytułu i odznaczeń. Młodszy brat monarchy ma opuścić Royal Lodge i przenieść się do innej nieruchomości. Decyzja to efekt ujawnionych powiązań z Jeffrey’em Epsteinem.

Ultimatum Donalda Trumpa: albo pieniądze, albo gender tylko u nas
Ultimatum Donalda Trumpa: albo pieniądze, albo gender

Donald Trump dotrzymuje obietnic. Tym razem prezydent USA próbuje wykasować ideologię gender z amerykańskiej edukacji. Działania Republikanina mają już swoje pierwsze pozytywne skutki.

Elon Musk rzuca wyzwanie Wikipedii i uruchamia nowy projekt z ostatniej chwili
Elon Musk rzuca wyzwanie Wikipedii i uruchamia nowy projekt

Elon Musk uruchamia opartą na sztucznej inteligencji Grokipedię, która ma stanowić alternatywę dla „lewicowej” Wikipedii.

Szokujący raport dotyczący elit: Najbogatsi emitują najwięcej CO₂ i jeszcze zwiększają emisję z ostatniej chwili
Szokujący raport dotyczący elit: Najbogatsi emitują najwięcej CO₂ i jeszcze zwiększają emisję

0,1 proc. najzamożniejszych ludzi emituje codziennie ponad 800 kg CO₂ na osobę, podczas gdy najbiedniejsza część ludzkości zaledwie 2 kg – informuje raport Oxfam „Climate Plunder”, który zwraca uwagę na rosnącą nierówność emisji CO₂ w skali globalnej.

REKLAMA

Aleksandra Jakubiak: Jak się dzisiaj nie dać złu?

Muszę przyznać, że tocząca się właśnie kampania, jest - przynajmniej w mojej opinii - jedną z najpaskudniejszych jakie widziałam. Wywołuje ona we mnie dość silne emocje i czasem naprawdę trudno zachować opanowanie. Po ludzku ostatnio słabo sobie z tym radzę. Sądzę jednak, że warto - dla własnego dobra - zadać głośno kilka krótkich pytań.
geralt Aleksandra Jakubiak: Jak się dzisiaj nie dać złu?
geralt / pixabay.com
 

Po pierwsze, czy te emocje na pewno w stu procentach są moje? Jasne, to ja reaguję, ja mam niejednokrotnie czerwoną płachtę przed oczami, ja mam ochotę użyć głośno słów powszechnie uznawanych za obraźliwe lub ordynarne, albo i chwycić za kij. Gdzieś we mnie medialny przekaz trafia na podkłady poczucia zagrożenia, lęku, niechęci, które wybuchają pod wpływem sugestywnych obrazów lub dźwięków. Tylko czy ja czasem nie jestem trybikiem machiny zakrojonej na jakiś efekt? Czy ktoś "przypadkiem" nie zarabia - niekoniecznie w banknotach - na tym moim ostrym, by użyć skrajnego eufemizmu, zdenerwowaniu?

 

Po drugie, co jeśli wygra „ten drugi”? Obiektywnie prezydent nie ma w Polsce politycznie zbyt wiele możliwości trzymania w ręku realnej władzy. Oczywiście, przez najbliższe pięć lat będę zmuszona do oglądania tej „nielubianej gęby”, słuchania retoryki, z którą być może skrajnie się nie zgadzam, ale na szczęście w tej mierze ja mam poniekąd większą władzę niż prezydent - mogę zamknąć laptopa, wyłączyć telewizor, wyjść z aplikacji. Nie chcę przez to powiedzieć, że nie ma znaczenia, co prezydent powie lub zrobi - ma ogromne znaczenie. Ale czy czasem sama nie daje mu większej władzy nad sobą, niż mu się to faktycznie należy?

 

A internetowi hejterzy, do których zaliczam także niestety niektórych polityków i komentatorów? Czy ja nie wchodzę z nimi w dialog, reagując nadpobudliwe na ich słowa? Czy nie daję jakiejś nieciekawie zachowującej się personie prawa do decydowania o moim nastroju, o stanie moich emocji? Czy chcę to robić? Czy raczej powiedzieć: gościu, ze swoim jadem zamknij się sam ze sobą i truj siebie, nie mnie. Jest w mojej mocy to zrobić, serio.

 

Kolejnym punktem jest pytanie, które najbardziej mnie irytuje - znaczy się coś jest tu na rzeczy - czy ja nie absolutyzuję swojego prawa do posiadania racji we wszystkim? Uważam, że polityka jest rzeczą istotną, bowiem wpływa na naszą codzienność i przyszłość w wielu wymiarach. Uważam również, że posiadanie konkretnych poglądów jest znakiem zaangażowania we wspólne dobro, które powinno wypływać z miłości do ludzi i miejsca mojego życia. Tylko czy to u mnie nadal zaangażowanie z miłości czy już choroba na rację? I nie chodzi mi wcale o relatywizm, symetryzm etc. Ks. Tischner powiedział kiedyś: „Może i masz rację, tylko jakie z tego dobro?”. Czy moja racja służy jeszcze dobru? Czy tylko samej sobie? 

 

Wiele lat temu miałam okazję brać udział w dyskusji na tematy wiary chrześcijańskiej z pewnym młodym człowiekiem - agresywnym i obrażającym innych antyteistą. Moje intencje były jak najgorsze - chciałam mu w kulturalny sposób dokopać, odsłaniając ziejącą  między nami przepaść natury intelektualnej w tej dziedzinie, gdyż jego argumenty były naprawdę niskich lotów. Ale coś się stało i zaczęliśmy rozmawiać, tzn. serio słuchać się. Żadna była w tym moja zasługa, podkreślę raz jeszcze - chciałam w swym młodym wówczas zapale teologicznym, zgnieść gościa „na chwałę Pana i Kościoła świętego”. Duch Boży miał wobec nas inne plany. Po skończonej rozmowie, której efekty przeszły moje najśmielsze oczekiwania, doznałam łaski poruszenia i wzruszenia Bożą mądrością oraz świadomości, jak bardzo Bóg zadziałać może nawet w tak nieużytecznym naczyniu o pokrętnych intencjach jak ja. Warto pytać, czy z tej mojej narracji cokolwiek wynika, czy jest jakiś efekt np. czy jest szansa na porozumienie w toczącym się dialogu, czy to w ogóle dialog czy tylko dwa monologi? Czy z mojej racji wynika jakieś spotkanie? Czy mam szansę drugiego usłyszeć lub przekonać, czy to po prostu toczenie piany ku obopólnej satysfakcji i zerowym efekcie?

 

A jeśli tę rację bezsprzecznie mam, a „chuligani z naprzeciwka” bezsprzecznie jej nie mają i z góry wiem, że ani ja, ani oni nie przyszli słuchać, to może warto uszanować własne nerwy i zdrowie i po prostu sobie darować?

 

Kolejna kwestia [dla wierzących], to czy ja serio ufam, że Bóg chce dobrze? Może warto powierzyć Mu tę sprawę? Powierzyć, to nie znaczy powiedzieć: „Boże, niech będzie, jak ja chcę”, tylko raczej: „Boże, uważam, że tak będzie lepiej i o to Cię proszę, ale wiem, że widzisz więcej, więc zgadzam się na przyjęcie Twojego planu”. Niejednokrotnie zdarzało mi się w życiu, że jakiś kompletny disaster okazywał się zbawienny. Nie dlatego, że sam kryzys był dobry, ale po jakimś czasie widziałam, że ów kryzys uruchomił we mnie coś, co doprowadziło do dojrzewania, do szczęścia. Czy w sprawie wyborów prezydenckich A.D. 2020 jestem w stanie tak zaufać?

 

I wreszcie, last but not least, czy mam w sobie gotowość reagować dobrem na zło, bo że nie umiem to na pewno, ponieważ nie ze mnie jest moc, która do tego uzdalnia. Ale czy mam zgodę na uzdalnianie mnie? Bo co za korzyść, jeśli wygram nienawidząc? Co za korzyść z doraźnego sukcesu, jeśli gubię i niszczę własną duszę?

 

Denerwuję się na myśl o tych wyborach, jak przed wynikiem egzaminu. Czy zwycięży wizja Polski znacznie bliższa mojemu sercu? Nie wiem. I stosunkowo mały mam na to wpływ. Ale mogę na tym tle budować inną władzę, najpotężniejszą i zmieniająca ten świat bardziej niż cokolwiek innego w historii ludzkości - władzę nad samą sobą.

 


 

Polecane
Emerytury
Stażowe