– Nie obawiasz się, że Twoja obecność w polskim przemyśle muzycznym może być niewidzialna?– Nie obawiam się tego. Zależy mi na tym, żeby się rozwijać muzycznie.
– Czym jest dla Ciebie sukces?– Rok temu powiedziałabym, że podbicie USA (śmiech). Myślałam o zagranicznej karierze. Teraz mi się zmieniło. Na ten moment Polska mi odpowiada. Jestem zadowolona z pisania po polsku.
– Twoi rówieśnicy wolą pisać po angielsku…– Kilka osób zasugerowało mi, żebym pisała teksty po polsku. Po podpisaniu kontraktu z wytwórnią wiele osób mówiło mi, że nie wiem co tracę, nie pisząc po polsku. Powiedzieli, że to może być przełom w mojej twórczości. Nie zgadzałam się z nimi.
– To kiedy zmieniłaś zdanie?– Ponad rok temu. Posłuchałam kilku polskich zespołów m.in. Bitaminy. I uznałam, że można pozmagać się też trochę z językiem ojczystym.
– Kiedy wspólny utwór z Bitaminą?– Pożyjemy, zobaczymy. Oni są na bardzo wysokim poziomie.
– Co to jest quality pop?– Nie umiem określić własnej twórczości. Zaczęłam od piosenek z pianinem. Potem ktoś dodał mi bit. I tak poszło.
– Wytwórnia sama Cię znalazła?– Publikowałam wszędzie swoje demówki. Pewnego razu spotkałam Pana Andrzeja Puczyńskiego (byłego szefa wytwórni Universal Music), który był kluczową postacią na mojej drodze muzycznej. Powiedział, że nadszedł czas, żeby poznać osoby z wytwórni.
– Co masz czego nie mają inne, młode polskie wokalistki. Czym się wyróżniasz?– Nie myślę o tym. Chciałabym jak najwięcej komponować. Ale jako artystka jestem zadowolona z siebie. Komponuję, piszę teksty jednak przy niektórych tekstach pomagała mi Magda Wójcik z zespołu Goya.
– Ambitne frazy pomieszane ze słownictwem rodem z mediów społecznościowych. To jest przepis na sukces?– Tak wyszło (śmiech).
– Wydałaś EP-kę na winylu, który był hitem sprzedaży. Płyta winylowa nie kojarzy mi się z bardzo młodymi odbiorcami. Młodzi słuchają muzyki za pośrednictwem serwisów streamingowych. Tym ruchem wydawniczym chce ukierunkować się na osoby dojrzałe?– Byłam zaskoczona ile młodych ludzi pisało do mnie w sprawie płyty winylowej. Mówili, że specjalnie kupili sobie gramofon(śmiech). Są to fani, którzy są ze mną od początku.
– Studiujesz na Uniwersytecie Muzycznym im. Fryderyka Chopina w Warszawie w klasie skrzypiec. Jest Ci to potrzebne? Jest wielu naturszczyków, którzy radzą sobie świetnie na rynku muzycznym.– Dla mnie priorytetem jest praca z firmą fonograficzną. Jak coś nie wyjdzie, to zawsze zostaną mi skrzypce. Na początku nauka gry na skrzypcach jest bardzo męcząca. Ze skrzypcami mam kontakt od 7 roku życia.
– Nikt Cię nie zmuszał do skrzypiec?– Sama wybrałam ten instrument. Jak usłyszałam moją starszą przyjaciółkę, która grała na skrzypcach, to się zakochałam w tych dźwiękach. Jeszcze balet wchodził w grę.
– Płyta, która ukaże się w 2020 roku będzie znacząco różniła się od EP-ki?– Pożyjemy, zobaczymy (śmiech).
Rozmawiał: Bartosz Boruciak