Ryszard Czarnecki: Floryda i „totalsi”

Również trzeba postawić kropkę nad „i”, gdy chodzi o pewne decyzje militarne i gospodarcze. Czy mimo to rozumiemy decyzję 45. w dziejach prezydenta Stanów Zjednoczonych? Jeśli rozumiemy politykę – to tak. Zawsze, dla każdego przywódcy, najważniejsza jest polityka wewnętrzna i praktyczny jej prymat nad polityką międzynarodową jest oczywisty. Floryda jest jednym ze „swing states”, stanów, gdzie głosuje się raz na Demokratów, raz na Republikanów. Obecność tam amerykańskiego prezydenta w związku z huraganem ma oczywiście, nie ma co ukrywać, wyborczy kontekst. W polskim interesie – głoszę to od 2015 roku – jest to, aby Donald Trump i Republikanie wygrali wybory. To gwarantuje kontynuację polityki nieingerowania w polskie sprawy z jednoczesnym geopolitycznym wsparciem dla Rzeczpospolitej. A radość opozycji, że nie przyjedzie do nas głowa mocarstwa „numer 1” na świecie świadczy o tym, że pojęcie „polska racja stanu” jest dla niej określeniem ze „Słownika Wyrazów Obcych”.
*komentarz ukazał się w „Gazecie Polskiej Codziennie” (31.08.2019)