[Tylko u nas] Marek Jan Chodakiewicz: Liberum veto transgenderowych rewolucjonistów

Człowiek powinien żyć w prawdzie, a więc w zgodzie ze sobą. Dotyczy to też transgenderowych odwrotków. Są to ludzie, którzy mają problemy egzystowania sami ze z sobą. Ryan T. Anderson: „When Harry Became Sally: Responding to the Transgender Moment” (New York and London: Encounter Books, 2018) podkreśla, że trzeba okazać im miłosierdzie i wyrozumiałość. Pomóc im w ich przypadłości. Jednak musimy ostro bronić się przed aktywistami transgenderowymi, którzy napędzają rewolucję poprzez sianie chaosu w sprawach płci. Ich ofiarami padają odwrotkowie, ale celem jest obalenie systemu tradycyjnego społeczeństwa, a zastąpienie go seksualnie radykalnym reżimem.
 [Tylko u nas] Marek Jan Chodakiewicz: Liberum veto transgenderowych rewolucjonistów
/ pixabay.com
Zacznijmy od tego, że od poczęcia każdy z nas posiada biologiczną płeć. Rodzaj męski ma chromosom XY, a rodzaj żeński ma chromosom XX. Genetyka determinuje naszą płeć od samego początku, a nie dopiero od naszego przyjścia na świat. Gender to natomiast świeżej daty wynalazek lewicowych radykałów. Wymyślił ten termin John Money (s. 16), wraz z pomysłem, że jest on względny, płynny. Radykałowie twierdzą, że gender odzwierciedla nasze uczucia na temat tego, czy identyfikujemy się jako kobieta czy mężczyzna. Albo jako kilkadziesiąt innych możliwości, według szerokiej gamy ofert serwowanych nam przez rewolucję seksualną. W szczególności odzwierciedla to radykalny autosamiczy argument feministyczny, że nie ma różnic między mężczyznami a kobietami (s. 172).
 
W pewnym sensie jest to pean na cześć androgenizmu jako perfekcyjnego ideału równości. Osiągnął on swój patologiczny wymiar w Chinach Mao i Kambodży Pol Pota. Niektórym dziś na Zachodzie wydaje się, że można ten ideał osiągnąć poprzez indoktrynację (szczególnie dzieci) oraz nowe technologie medyczne. Według tej recepty, transformacja transgenderowa ma trzy stadia (transitioning, s. 77). Najpierw zmienia się pacjentowi imię na nowe, odzwierciedlające gender, z jakim wydaje się ofierze, że powinna się identyfikować. Stąd tytuł książki Andersona: „Gdy Harry został Sally”. 

Krok drugi to podawanie osobie przygotowującej się do transformacji odpowiednich leków hormonalnych: biologicznym kobietom, których dysforia genderowa dyktuje, że są facetami, daje się męski testosteron. Biologiczni mężczyźni przyjmują estrogen. I baterię innych chemikaliów, a w tym specjalne prochy blokujące pokwitanie (puberty blockers). Zmienia się morfologia ciała na androgeniczną u mężczyzn, a u kobiet poszerzają się ramiona. W końcu – krok trzeci i nieodwracalny – następuje radykalna operacja chirurgiczna. Wycięcia piersi, zdeformowania pochwy u kobiet. Usunięcia jąder i penisa u mężczyzn. I z tym trzeba już żyć. W sensie fizycznym jest to w większości nieodwracalne.

Podkreślmy jednak, że nie jest to operacja zmiany płci, bowiem nie wycina się ze środka organizmu narządów rozrodczych, a jedynie w ramach zabiegu plastycznego masakruje się zewnętrzny wygląd narządów płciowych. Ponadto nie ma możliwości zmienić kodu genetycznego z XX na XZ czy odwrotnie. Mamy więc do czynienia z kamuflażem, który chowa płeć, aby uwypuklić gender.

Transgenderowcy to jednostki, którym się wydaje, że są odwrotnej płci niż są w rzeczywistości. Doświadczają „głębokiego i często paraliżującego sensu alienacji od swojej biologicznej płci” (s. 2). Transgenderyzm jest to więc poważne zakłócenie psychologiczne. To patologia. Nazywa się dysforią genderową (gender dysphoria), czyli uczuciem nieszczęśliwości z powodu posiadania płci, w jakiej jednostka się urodziła. Trudno powiedzieć, ile osób cierpiących na tę przypadłość jest w USA. Niektórzy twierdzą, że to jeden przypadek na około 200 osób. Z drugiej strony istnieje statystyka pokazująca, że chodzi o 1 osobę transgenderową na ponad 20 000 ludzi (s. 94). 

Chodzi o politykę, a nie naukę. Statystyki naturalnie podlegają obróbce ideowej. Rewolucjoniści seksualni chcieliby widzieć siebie jak najwięcej. Stąd rozciągają do granic elastyczności wszelkie szacunki, włączając w szeregi odwrotków osoby, którym chwilowo wydawało się kiedykolwiek w życiu, że psychologicznie nie są kompatybilni z biologicznym stanem swego ciała. Podobnie zresztą liczy się homoseksualistów, których jest od 1 do 3 procent w społeczeństwie. 

Rewolucjoniści jednak mnożą niemożebnie liczbę wesołków, pohukując, że jest ich ze 30 proc. Patrząc na sprawę realistycznie, jednak wydaje się, że są to ilości zupełnie śladowe w społeczeństwie. A transgenderowych odwrotków jeszcze mniej: może ułamek procenta. Taka interpretacja naturalnie uznawana jest za politycznie niepoprawną przez transgenderowych działaczy.

Aktywiści transgenderowi to rewolucjoniści, którzy sami nie muszą być odwrotkami z zaburzeniami, ale upierają się, że rzekomo reprezentują interesy takowych. A robią to w jak najbardziej skrajnej formie. Niedawno jeszcze podkreślali, że odwrotki to chłopcy, którym się wydaje, że są dziewczynkami, albo odwrotnie. W tej chwili upierają się, że ofiary są rzeczywiście dziewczynkami albo chłopcami, „a więc powinny być traktowane jako takie” (s. 28). W nowej retoryce rewolucyjnej gender determinuje płeć, a nie odwrotnie. „Tożsamość genderowa jest przeznaczeniem, podczas gdy biologiczna płeć jest konstruktem społecznym (s. 30). 

Co więcej, niektórzy rewolucjoniści twierdzą, że genderowa samoidentyfikacja i tożsamość „mogą się zmienić codziennie, a nawet co kilka godzin” (s. 39). To jest rewolucyjne optimum „płynności genderowej” (gender fluidity). Często w ich argumentach brak spójności i logiki. Z jednej strony wszystko jest relatywne, a więc stąd „płynność genderowa”. A z drugiej strony zdecydowanie przekonują, że w pacjencie, który jest płci męskiej, tkwi prawdziwa tożsamość kobieca, która jest jedyną „prawdą”. 

Zignorujmy fakty biologiczne, które są wymysłami patriarchatu. Skupmy się na samorealizacji „prawdy” genderowej. W rzeczywistości mamy do czynienia z „gnostycznym dualizmem” (s. 46) między „ciałem a sobą” (s. 105). Tożsamość seksualna dla rewolucjonistów jest pojęciem metafizycznym, bowiem twierdzą, że jest inna niż biologiczna płeć. A jednocześnie uważają, że liczy się jedynie filozofia materialistyczna, bo Boga nie ma. Wszystko jest społecznym konstruktem. Nie ma różnic między kobietami a mężczyznami, ale jednak są różnice w gender. Bo „prawdziwa” kobieta może być schowana w biologicznym mężczyźnie choćby. Radykalny indywidualizm, który wyznają rewolucjoniści, musi jednak maszerować karnie tylko w ramach zdyscyplinowanych formacji napędzanych totalnie ideologią genderową.  To jest obłęd albo może lepiej: dialektyczna logika rewolucji. Cokolwiek służy jej celom, jest dobrem. Relatywizm musi więc być jej naczelną cechą.

Na poziomie publicznym mechanizmy agitacji transgenderowej i jej cele mogą być porównane do liberum veto z I RP. Stara  zasada „złotej wolności” szlacheckiej stanowiła, że nie można było narzucać na mniejszość – nawet na mniejszość jednoosobową – nic, z czym taka jednostka się nie zgadzała. Chodziło naturalnie o raczej wąskie kwestie polityczne i o to, aby zabezpieczyć prymat wolności w sposób odpowiedzialny, co udawało się przez kilkaset lat. Dopiero w drugiej połowie XVII w. system zaczął gnić, bowiem wolność transformowała się w anarchistyczną swawolę i samowolę bez zwracania uwagi na dobro publiczne. 

Liberum veto służyło więc długo i dobrze trwałości wolnościowej tradycji polskiej. Dopiero potem nastąpiła degeneracja. Zasada liberum veto różni się więc od ideologii transgenderyzmu; radykałowie stosują taktycznie retorykę wolnościową, aby zniszczyć system tradycyjny poprzez rewolucję seksualną. Szlachta nie chciała rewolucji, a wprost przeciwnie. Odwrotnie niż seksualni rewolucjoniści.    

Aktywiści (bezwiednie) przejęli argumentację liberum veto. Wrzeszczą, że należy bezwzględnie zaaprobować każdą autonomiczną decyzję jednostki dotyczącej dostosowania jej biologicznej płci do jej poczucia seksualności. Twierdzą, że trzeba uznać każdego odwrotka za jakiego w danym momencie on czy ona się uważają. Życzenia jednostki z dysforią transgenderową liczą się zarówno ponad dalekosiężny interes samego tego indywidualnego pacjenta, jak i na pewno ponad dobro społeczne. Ktokolwiek się z tym nie zgadza, jest bigotem czy bigotką, homofobem, rasistą, faszystą, antysemitą – ogólnie nietolerancyjnym. 
(c.d.n.)

Marek Jan Chodakiewicz
Waszyngton, DC, 1 lipca 2019
www.iwp.edu



#REKLAMA_POZIOMA#

 

POLECANE
Planeta zniknęła za Księżycem. Rzadkie zjawisko astronomiczne Wiadomości
Planeta zniknęła za Księżycem. Rzadkie zjawisko astronomiczne

W piątek, 19 września, polskie niebo stało się areną wyjątkowego widowiska astronomicznego. Tuż po godzinie 14 można było obserwować, jak cienki sierp Księżyca przesuwa się na tle Wenus. Całe zjawisko trwało około 70 minut – po tym czasie planeta znów ukazała się, tym razem po przeciwnej stronie satelity.

Karol Nawrocki podjął decyzję ws. syna. Sprawa dotyczy edukacji zdrowotnej z ostatniej chwili
Karol Nawrocki podjął decyzję ws. syna. Sprawa dotyczy edukacji zdrowotnej

​​​​​​​​​​​​​​Pod niewinnie brzmiącą nazwą przedmiotu „Edukacja Zdrowotna” próbuje się przemycać do polskich szkół ideologię i politykę – napisał w sobotę na platformie X prezydent Karol Nawrocki. Podkreślił, że szkoła to miejsce nauki oraz przestrzeń do budowania szacunku dla kultury, tradycji i wartości chrześcijańskich.

Wypadek karetki na sygnale. Pięć osób w szpitalu z ostatniej chwili
Wypadek karetki na sygnale. Pięć osób w szpitalu

Do groźnego zdarzenia doszło w sobotę po południu w Radomiu. Na skrzyżowaniu ulic Limanowskiego i Maratońskiej zderzyły się samochód osobowy marki Opel oraz ambulans przewożący pacjenta.

Polacy planują jesienne podróże. Te miejsca królują Wiadomości
Polacy planują jesienne podróże. Te miejsca królują

Tegoroczna jesień pokazuje wyraźny trend wśród polskich turystów. Coraz częściej decydują się oni na wyjazdy do Azji. Powód? Końcówka pory monsunowej, atrakcyjne ceny lotów i coraz większa ciekawość wobec kultury Dalekiego Wschodu.

IMGW wydał nowy komunikat. Oto co nas czeka w najbliższym czasie Wiadomości
IMGW wydał nowy komunikat. Oto co nas czeka w najbliższym czasie

Jak informuje IMiGW, zachodnia oraz południowa i południowo-wschodnia Europa pozostaną pod wpływem wyżów. Na pozostałym obszarze będą oddziaływać niże z ośrodkami w rejonie Zatoki Botnickiej, Zatoki Biskajskiej oraz w rejonie Balearów. Polska południowo-wschodnia pozostanie w zasięgu wyżu z rejonu Rumunii. Z kolei nad północno-zachodnią część kraju nasuwać się będzie zatoka niżu z chłodnym frontem atmosferycznym związana z niżem skandynawskim. Nadal napływać będzie bardzo ciepłe i dość suche powietrze pochodzenia zwrotnikowego, dopiero za frontem, na krańcach północno-zachodnich, zacznie napływać chłodniejsza masa powietrza polarnego morskiego.

Tragiczne wieści w rodzinie Izabelli Krzan. Nie żyje bliska jej osoba Wiadomości
Tragiczne wieści w rodzinie Izabelli Krzan. Nie żyje bliska jej osoba

W domu Izabelli Krzan zapanowała głęboka żałoba. Jej partner, Dominik Kowalski, przekazał tragiczne wieści o śmierci swojego ojca, profesora Grzegorza Kowalskiego, wybitnego rzeźbiarza i artysty. Ostatnie pożegnanie z mistrzem sztuki odbędzie się 22 września na warszawskim Cmentarzu Bródnowskim.

Niemiecki rewizjonizm w natarciu po wizycie Karola Nawrockiego w Berlinie Wiadomości
Niemiecki rewizjonizm w natarciu po wizycie Karola Nawrockiego w Berlinie

Cytowany przez portal dw.com niemiecki magazyn polityczny „Cicero” traktuje odstąpienie przez Niemcy ziem wschodnich jako rekompensatę za straty wojenne, które Polska poniosła w czasie II wojny światowej. Materiał na ten temat został opublikowany po niedawnej wizycie Karola Nawrockiego w Berlinie, który poruszył ten temat w rozmowie z prezydentem Niemiec Frankiem Walterem Steinmeierem oraz kanclerzem Friedrichem Merzem. Autor tekstu, Thomas Urban określa polskiego prezydenta mianem „przedstawiciela nacjonalistycznego obozu”, który w kampanii wyborczej nie stronił od antyniemieckich akcentów.

Drony nad Polską. W woj. warmińsko-mazurskim znaleziono jeden z obiektów z ostatniej chwili
Drony nad Polską. W woj. warmińsko-mazurskim znaleziono jeden z obiektów

Wydział ds. wojskowych Prokuratury Okręgowej w Olsztynie przy wsparciu policji i żandarmerii wojskowej prowadzi czynności na polu pod Korszami w woj. warmińsko-mazurskim. Właściciel pola odkrył na podmokłym terenie drona, prawdopodobnie jest to ostatni z poszukiwanych dronów, które w nocy z 9 na 10 września wleciały do Polski – poinformowała PAP policja i prokuratura.

Ta książka anonimowego dyplomaty może wstrząsnąć stosunkami niemiecko-polskimi: Dzieci, projektujemy sobie burdel [18+] tylko u nas
Ta książka anonimowego dyplomaty może wstrząsnąć stosunkami niemiecko-polskimi: "Dzieci, projektujemy sobie burdel" [18+]

Przedstawiamy naszym Czytelnikom fragment powstającej książki pod roboczym tytułem "Protokół rozbieżności" anonimowego, polskiego dyplomaty od lat pracującego w Niemczech. Książka w zbeletryzowanej formie opisuje szokujący stan stosunków polsko-niemieckich, a także różnego rodzaju postawy Niemców i Polaków.

Komunikat dla mieszkańców woj. małopolskiego Wiadomości
Komunikat dla mieszkańców woj. małopolskiego

Jednostki Ochotniczej Straży Pożarnej z terenu województwa małopolskiego otrzymały w sobotę 63 średnie samochody ratowniczo-gaśnicze z napędem na cztery koła. Wartość zakupionych wozów to ponad 65 mln zł, z czego ponad 42 mln zł stanowi dofinansowanie z funduszy europejskich.

REKLAMA

[Tylko u nas] Marek Jan Chodakiewicz: Liberum veto transgenderowych rewolucjonistów

Człowiek powinien żyć w prawdzie, a więc w zgodzie ze sobą. Dotyczy to też transgenderowych odwrotków. Są to ludzie, którzy mają problemy egzystowania sami ze z sobą. Ryan T. Anderson: „When Harry Became Sally: Responding to the Transgender Moment” (New York and London: Encounter Books, 2018) podkreśla, że trzeba okazać im miłosierdzie i wyrozumiałość. Pomóc im w ich przypadłości. Jednak musimy ostro bronić się przed aktywistami transgenderowymi, którzy napędzają rewolucję poprzez sianie chaosu w sprawach płci. Ich ofiarami padają odwrotkowie, ale celem jest obalenie systemu tradycyjnego społeczeństwa, a zastąpienie go seksualnie radykalnym reżimem.
 [Tylko u nas] Marek Jan Chodakiewicz: Liberum veto transgenderowych rewolucjonistów
/ pixabay.com
Zacznijmy od tego, że od poczęcia każdy z nas posiada biologiczną płeć. Rodzaj męski ma chromosom XY, a rodzaj żeński ma chromosom XX. Genetyka determinuje naszą płeć od samego początku, a nie dopiero od naszego przyjścia na świat. Gender to natomiast świeżej daty wynalazek lewicowych radykałów. Wymyślił ten termin John Money (s. 16), wraz z pomysłem, że jest on względny, płynny. Radykałowie twierdzą, że gender odzwierciedla nasze uczucia na temat tego, czy identyfikujemy się jako kobieta czy mężczyzna. Albo jako kilkadziesiąt innych możliwości, według szerokiej gamy ofert serwowanych nam przez rewolucję seksualną. W szczególności odzwierciedla to radykalny autosamiczy argument feministyczny, że nie ma różnic między mężczyznami a kobietami (s. 172).
 
W pewnym sensie jest to pean na cześć androgenizmu jako perfekcyjnego ideału równości. Osiągnął on swój patologiczny wymiar w Chinach Mao i Kambodży Pol Pota. Niektórym dziś na Zachodzie wydaje się, że można ten ideał osiągnąć poprzez indoktrynację (szczególnie dzieci) oraz nowe technologie medyczne. Według tej recepty, transformacja transgenderowa ma trzy stadia (transitioning, s. 77). Najpierw zmienia się pacjentowi imię na nowe, odzwierciedlające gender, z jakim wydaje się ofierze, że powinna się identyfikować. Stąd tytuł książki Andersona: „Gdy Harry został Sally”. 

Krok drugi to podawanie osobie przygotowującej się do transformacji odpowiednich leków hormonalnych: biologicznym kobietom, których dysforia genderowa dyktuje, że są facetami, daje się męski testosteron. Biologiczni mężczyźni przyjmują estrogen. I baterię innych chemikaliów, a w tym specjalne prochy blokujące pokwitanie (puberty blockers). Zmienia się morfologia ciała na androgeniczną u mężczyzn, a u kobiet poszerzają się ramiona. W końcu – krok trzeci i nieodwracalny – następuje radykalna operacja chirurgiczna. Wycięcia piersi, zdeformowania pochwy u kobiet. Usunięcia jąder i penisa u mężczyzn. I z tym trzeba już żyć. W sensie fizycznym jest to w większości nieodwracalne.

Podkreślmy jednak, że nie jest to operacja zmiany płci, bowiem nie wycina się ze środka organizmu narządów rozrodczych, a jedynie w ramach zabiegu plastycznego masakruje się zewnętrzny wygląd narządów płciowych. Ponadto nie ma możliwości zmienić kodu genetycznego z XX na XZ czy odwrotnie. Mamy więc do czynienia z kamuflażem, który chowa płeć, aby uwypuklić gender.

Transgenderowcy to jednostki, którym się wydaje, że są odwrotnej płci niż są w rzeczywistości. Doświadczają „głębokiego i często paraliżującego sensu alienacji od swojej biologicznej płci” (s. 2). Transgenderyzm jest to więc poważne zakłócenie psychologiczne. To patologia. Nazywa się dysforią genderową (gender dysphoria), czyli uczuciem nieszczęśliwości z powodu posiadania płci, w jakiej jednostka się urodziła. Trudno powiedzieć, ile osób cierpiących na tę przypadłość jest w USA. Niektórzy twierdzą, że to jeden przypadek na około 200 osób. Z drugiej strony istnieje statystyka pokazująca, że chodzi o 1 osobę transgenderową na ponad 20 000 ludzi (s. 94). 

Chodzi o politykę, a nie naukę. Statystyki naturalnie podlegają obróbce ideowej. Rewolucjoniści seksualni chcieliby widzieć siebie jak najwięcej. Stąd rozciągają do granic elastyczności wszelkie szacunki, włączając w szeregi odwrotków osoby, którym chwilowo wydawało się kiedykolwiek w życiu, że psychologicznie nie są kompatybilni z biologicznym stanem swego ciała. Podobnie zresztą liczy się homoseksualistów, których jest od 1 do 3 procent w społeczeństwie. 

Rewolucjoniści jednak mnożą niemożebnie liczbę wesołków, pohukując, że jest ich ze 30 proc. Patrząc na sprawę realistycznie, jednak wydaje się, że są to ilości zupełnie śladowe w społeczeństwie. A transgenderowych odwrotków jeszcze mniej: może ułamek procenta. Taka interpretacja naturalnie uznawana jest za politycznie niepoprawną przez transgenderowych działaczy.

Aktywiści transgenderowi to rewolucjoniści, którzy sami nie muszą być odwrotkami z zaburzeniami, ale upierają się, że rzekomo reprezentują interesy takowych. A robią to w jak najbardziej skrajnej formie. Niedawno jeszcze podkreślali, że odwrotki to chłopcy, którym się wydaje, że są dziewczynkami, albo odwrotnie. W tej chwili upierają się, że ofiary są rzeczywiście dziewczynkami albo chłopcami, „a więc powinny być traktowane jako takie” (s. 28). W nowej retoryce rewolucyjnej gender determinuje płeć, a nie odwrotnie. „Tożsamość genderowa jest przeznaczeniem, podczas gdy biologiczna płeć jest konstruktem społecznym (s. 30). 

Co więcej, niektórzy rewolucjoniści twierdzą, że genderowa samoidentyfikacja i tożsamość „mogą się zmienić codziennie, a nawet co kilka godzin” (s. 39). To jest rewolucyjne optimum „płynności genderowej” (gender fluidity). Często w ich argumentach brak spójności i logiki. Z jednej strony wszystko jest relatywne, a więc stąd „płynność genderowa”. A z drugiej strony zdecydowanie przekonują, że w pacjencie, który jest płci męskiej, tkwi prawdziwa tożsamość kobieca, która jest jedyną „prawdą”. 

Zignorujmy fakty biologiczne, które są wymysłami patriarchatu. Skupmy się na samorealizacji „prawdy” genderowej. W rzeczywistości mamy do czynienia z „gnostycznym dualizmem” (s. 46) między „ciałem a sobą” (s. 105). Tożsamość seksualna dla rewolucjonistów jest pojęciem metafizycznym, bowiem twierdzą, że jest inna niż biologiczna płeć. A jednocześnie uważają, że liczy się jedynie filozofia materialistyczna, bo Boga nie ma. Wszystko jest społecznym konstruktem. Nie ma różnic między kobietami a mężczyznami, ale jednak są różnice w gender. Bo „prawdziwa” kobieta może być schowana w biologicznym mężczyźnie choćby. Radykalny indywidualizm, który wyznają rewolucjoniści, musi jednak maszerować karnie tylko w ramach zdyscyplinowanych formacji napędzanych totalnie ideologią genderową.  To jest obłęd albo może lepiej: dialektyczna logika rewolucji. Cokolwiek służy jej celom, jest dobrem. Relatywizm musi więc być jej naczelną cechą.

Na poziomie publicznym mechanizmy agitacji transgenderowej i jej cele mogą być porównane do liberum veto z I RP. Stara  zasada „złotej wolności” szlacheckiej stanowiła, że nie można było narzucać na mniejszość – nawet na mniejszość jednoosobową – nic, z czym taka jednostka się nie zgadzała. Chodziło naturalnie o raczej wąskie kwestie polityczne i o to, aby zabezpieczyć prymat wolności w sposób odpowiedzialny, co udawało się przez kilkaset lat. Dopiero w drugiej połowie XVII w. system zaczął gnić, bowiem wolność transformowała się w anarchistyczną swawolę i samowolę bez zwracania uwagi na dobro publiczne. 

Liberum veto służyło więc długo i dobrze trwałości wolnościowej tradycji polskiej. Dopiero potem nastąpiła degeneracja. Zasada liberum veto różni się więc od ideologii transgenderyzmu; radykałowie stosują taktycznie retorykę wolnościową, aby zniszczyć system tradycyjny poprzez rewolucję seksualną. Szlachta nie chciała rewolucji, a wprost przeciwnie. Odwrotnie niż seksualni rewolucjoniści.    

Aktywiści (bezwiednie) przejęli argumentację liberum veto. Wrzeszczą, że należy bezwzględnie zaaprobować każdą autonomiczną decyzję jednostki dotyczącej dostosowania jej biologicznej płci do jej poczucia seksualności. Twierdzą, że trzeba uznać każdego odwrotka za jakiego w danym momencie on czy ona się uważają. Życzenia jednostki z dysforią transgenderową liczą się zarówno ponad dalekosiężny interes samego tego indywidualnego pacjenta, jak i na pewno ponad dobro społeczne. Ktokolwiek się z tym nie zgadza, jest bigotem czy bigotką, homofobem, rasistą, faszystą, antysemitą – ogólnie nietolerancyjnym. 
(c.d.n.)

Marek Jan Chodakiewicz
Waszyngton, DC, 1 lipca 2019
www.iwp.edu



#REKLAMA_POZIOMA#


 

Polecane
Emerytury
Stażowe