[Tylko u nas] Marek Jan Chodakiewicz: Duda, Trump, Ameryka

Ostatnie polsko-amerykańskie manewry waszyngtońskie były osiągnięciem pewnego kolejnego poziomu na długiej drodze zapewniania bezpieczeństwa Polsce w ramach przymierza z USA. Przypomnijmy: najbardziej gorącym zwolennikiem tej opcji wśród polityków jest Antoni Macierewicz. To z nim przede wszystkim należy po 1989 r. identyfikować opcję NATO. Naturalnie Polska jako sojusznik USA było marzeniem dużej części opozycji antykomunistycznej od samego początku, zarówno na emigracji (e.g. Józef Mackiewicz) jak i w kraju (e.g. Andrzej Czuma). Ale wydawały się to sny nie do zrealizowania, aż rozsypały się Sowiety. 
 [Tylko u nas] Marek Jan Chodakiewicz: Duda, Trump, Ameryka
/ Fot. White House / ZUMA Wire / ZUMAPRESS.com / FORUM
Wizyta Prezydenta RP Andrzeja Dudy to kontynuacja romantycznych marzeń sprzed 1989 r. oraz politycznych posunięć potem. Obecna partia została raczej kompetentnie przez rząd polski rozegrana. Dobrze, że przyjechał tutaj polski prezydent, a nie premier, bowiem Amerykanie nie bardzo orientują się w systemie mieszanym. Dwóch szefów państwa? W USA szefem jest prezydent. Udajmy, że w Polsce też. Jest prościej w ten sposób prowadzić grę. I wyszły sprawy tak dobrze, jak mogły wyjść w obecnych warunkach. 

Wystąpienie Prezydenta RP Andrzeja Dudy w Białym Domu wypadło dobrze. Więcej, dużo lepiej niż Prezydenta USA Donalda Trumpa. Ten pierwszy przemawiał jak mąż stanu o randze międzynarodowej. Ten drugi grał na ludowych skrzypcach, całkiem widocznie koncentrując się na nadchodzących wyborach w USA. 

Mowa Trumpa to trochę nostalgii, bo naprawdę zapadła mu w głowę i serce wizyta z lipca 2016 r. I trochę przekomarzania się ze znajomymi i przyjaciółmi. Zgodnie ze zwyczajem pozdrowił swą przedstawicielkę w Warszawie, ambasador Georgette Mosbacher. Prezydent ignoruje jej relatywną niepopularność nad Wisłą. Ale największą serdeczność zarezerwował dla Rity Cosby, córki jednego z moich dinozaurów, śp. Ryszarda Kossobudzkiego (Richard Cosby „Ryś”), podchorążaka z Powstania Warszawskiego. Rita i Trump znają się od lat. Jest ona głównym źródłem wiedzy prezydenta USA o Polsce. Rita to bardzo ważny atut spraw polskich, w sensie nieformalnym.

Teraz o percepcjach. Jak wiadomo w polityce percepcje liczą się bardziej niż rzeczywistość. Pierwsza Dama Agata Kornhauser Duda prezentowała się dużo lepiej niż Melanie Trump. Była bardziej dystyngowana, swobodna, naturalna. Melanie wydawała się bardziej plastikowa niż zwykle. Pierwsza Dama RP – jeśli chodzi o tzw. body language – była dużo lepiej zsynchronizowana ze swoim mężem. Mąż też wypadł dobrze.

Patrzyłem na Andrzeja Dudę z odległości kilku metrów. Jego najważniejszym atrybutem jest ładny uśmiech. Mówiono mi wielokrotnie nad Wisłą, że prezydencki uśmiech irytuje. Nie jest tak nad Potomakiem. Jest to niezwykle ważne w amerykańskiej kulturze, stąd w USA powinien się zawsze tak uśmiechać. Jest to oznaka rozbrajającej życzliwości. Od razu nastawia dobrze, szczególnie dziennikarzy.

Trudno się powstrzymać od porównywań  prezydentów, których widziałem z bliska w akcji w USA. Wałęsa był najgorszy, ale miał star power. Po prostu był gwiazdorem jako personifikacja Solidarności. Bez względu na to, czy to sprawiedliwe czy nie, pozwalała ta sytuacja Wałęsie na gadanie każdej głupoty. I tak dostawał oklaski. A my modliliśmy się, aby tłumaczka potrafiła przełożyć z Wałęsowego na angielski tak jak trzeba. Udało się też po pewnym czasie Wałęsę ubrać jak trzeba, jak również Danutę Wałęsową, chociaż w mniejszym stopniu. Byli oni zupełnie nieporównywalni w tym względzie do pp. Dudów, którzy mają klasę. 

Komunista Aleksander Kwaśniewski zwykle zaczynał dobrze, ale szybko się relaksował i stawał  się zbyt familiarny i nieformalny. Było to napędzane również pozorną nieformalnością mowy angielskiej, gdzie każdy do każdego mówi „ty”. Jednak wewnętrzna dyscyplina dyktuje, że poza egalitarnymi pozorami należy ściśle przestrzegać hierarchii w USA. Tak aby populistyczna nieformalność nie przerodziła się w niechciane spoufalanie. Nad Wisłą przechodzenie na ty oznacza dużo więcej niż nad Potomakiem. Tutaj w USA to nie jest oznaką przyjaźni, a tylko pewnej rutyny. Nie można tego mylić. Kwaśniewski robił to stale. Duda potrafi zachować właściwą dozę nieformalności w formalności. Już nie mówię o zalewaniu ryja.

Na Bronka Komorowskiego spuśćmy zasłonę miłosierdzia, bo go poznałem, jak miałem 6 lat. Moja mama wciąż ma do niego osobistą słabość, bo była jego wychowawczynią w liceum. No i te wileńskie zaszłości: rodzina Bronka, jak i moja, też służyła w AK u śp. mjr. Mieczysława Potockiego „Węgielnego”. Andrzej Duda nie ma niestety wileńskich korzeni, ale jak na krakauera nadrabia, jak może.

Mowa prezydenta RP była wyważona, sympatyczna i dobra. Również o Rosji.  Potem zarzucano Dudzie, że zaatakował Rosjan niepotrzebnie, bo Trump odparł, że ma nadzieję na przyjaźń z Rosją. Wcale nie zaatakował, a tylko wyłuszczył polskie troski. A amerykański prezydent podkreślił, że liczy na uspokojenie Moskwy, bowiem USA za najgorsze zagrożenie uważa Pekin. Czy Duda miał podlizywać się USA i skrzeczeć o chińskim wrogu Polski? Oczywiście, że nie. Polska ma prawo obawiać się Moskwy i Berlina, a nie Pekinu, bowiem troski geopolityki RP są głównie regionalne. Pole operacji USA jest globalne. W tej chwili priorytetem są Chiny.

Pewnym zgrzytem były wypowiedzi Dudy na temat kryzysu sędziowskiego w Polsce. Trump coś tam pro forma mruknął, że się nie zgadza, ale na szczęście zamknął się  szybko i więcej nie reklamował swojej ignorancji. Polski prezydent natomiast operował skrótami myślowymi czytelnymi w Polsce. Powiedział, że wielu sędziów wywodzi się z przeszłości, wspomniał stan wojenny. Tutaj nikt nie pamięta, co to był stan wojenny. Trzeba było jednoznacznie walić, że to pogrobowcy totalitarnego systemu komunistycznego. 

Ale między Bogiem a prawdą, to też nie spenetrowałoby, bowiem amerykańska prasa szczególnie (a nie tylko Trump) jest przyzwyczajona do trójpodziału władzy i sędziowskiej niezależności. Dziennikarze, którzy są w większości liberałami i lewakami, albo padli ofiarą dezinformacji, albo popierają post-komunę w nad Wisłą. Po pierwsze, po amerykańsku wierzą w trójpodział władzy. Po drugie, przyzwyczajeni są, że  sędziowie w USA są wybieralni, a więc muszą być też i w Polsce. To błąd logiczny „lustrzanego odbicia” (mirror image). Niestety prawie nikt nie pisał i nie tłumaczył (oprócz nas), że sędziowie w post-PRL to korporacja samonamaszczona i samowybieralna. To urąga zasadzie demokracji. Nad Wisłą nie było zamachu na trójpodział władzy, a próba ustanowienia go przez reformę sądownictwa. Niestety Polska nie ma odpowiedniego  aparatu propagandy, szczególnie w USA. Czyli nawet czarujący uśmiech Pana Prezydenta nie działał.
    
Z Waszyngtonu Andrzej Duda poleciał dalej po imperium. W Houston nasi powinowaci nic o tym wydarzeniu nie słyszeli. A powinni: są właścicielami największej w Teksasie koncesji roponośnej i gazowej. Prezydentowi powinno zależeć na kultywowaniu kontaktów z takimi ludźmi. Na pewno o tym nie wiedział. O opiniach Polonii nie powiem, bowiem moja ulubiona profesor Ewa Thompson gdzieś znikła i nie udało mi się zasięgnąć dlatego języka.

W Północnej Kalifornii części Polonii nie podobała się organizacja wizyty prezydenckiej. A raczej brak organizacji. Dzwoniłem do rodziny, narzekali, że informacje o spotkaniu przyszły w ostatniej chwili. Kościół w San Jose, a szczególnie przegrzana sala parafialna, to przaśność straszliwa. I niemożebnie gorąco. Prezydent Najjaśniejszej Rzeczypospolitej powinien być powitany w Palace of Fine Arts w San Francisco. Dlaczego nie pozwolono Polonii zadawać pytań?  A dlaczego oficjele najpierw wzdrygali się, aby Maureen Mroczek pokazała swoje przenośne minimuzeum na kilku panelach o osiągnięciach Polonii w Kalifornii od połowy XIX w., a potem nawigowali tak, aby Prezydent Duda nie miał szans z tym się zapoznać? 

W końcu w tym wielkim gorącu spotkanie z głową państwa polskiego sprowadziło się do robienia z nim zdjęć. Wyszło z tego photo-op, czyli kampania wyborcza do nadchodzącej jesienią batalii o Sejm. Dobrze, że ostatniego dnia Prezydent miał czas na zwiedzenie Google, ale to też raczej pro forma i na chybcika. 

Powinno być tak: wizyta skupia się na czarowaniu lewackiej Silicon Valley (e.g. zaprosić najważniejszych na obiad wystawny, choćby w Fairmont Hotel w San Francisco) i ogłosić inicjatywę nowych technologii w Polsce, zapraszając do inwestycji oraz dzielenia się know-how, a jednocześnie pochwalić się całkiem licznymi ludźmi pochodzącymi znad Wisły (niestety w większości post-Polakami) zatrudnionymi w przemyśle informacyjnym między Seattle a San Jose.  No, ale to przecież nie zarzut techniczny do Kancelarii Prezydenta, tylko do MSZ, a głównie do konsulatu. Jak nie wiedzą, jak działa Kalifornia, to trudno oczekiwać, że zorganizują, jak trzeba. Tak przynajmniej poskarżyła mi się rodzina.

Podsumowując: wizyta była udana. Żadnych niespodzianek. Jeszcze jedne krok we właściwym kierunku. USA to NATO, a tylko ten sojusz gwarantuje maksimum niezależności Polsce. Dodatek 1000 żołnierzy amerykańskich z logistyki to potrzebny ruch do bazy permanentnej. Nie trzeba od razu spodziewać się Fort Trump. Rzymu w jeden dzień nie wybudowano. Można dyskutować, czy zakup F 35 to najinteligentniejszy wybór. Mój przyjaciel David Archibald mówi, że nie (American Gripen: The Solution to the F-35 Nightmare (Las Vegas, NV: Stairway Press, 2016). 

Ja się na takich technicznych sprawach nie znam. Wiem natomiast, że zakupy broni powinny być skoordynowane z sojuszami. Unia Europejska Polski nie broni. NATO – tak. Stąd trzeba kupować sprzęt amerykański głównie. I robić własny. W tym bombę atomową naturalnie. 

Ponadto podkreślmy, że najistotniejszym technicznym aspektem wizyty był to najbardziej przemilczany „szczegół”: umowa energetyczna RP – USA. To kolejny krok do bezpieczeństwa energetycznego Polski. Dzięki Bogu za najbardziej kompetentnego ministra obecnego rządu Piotra Naimskiego. Dobrze, że w takich sprawach włodarze RP potrafią grać jako zespół pod batutą Prezydenta Andrzeja Dudy. Nawet jeśli jest to tylko percepcja.

Marek Jan Chodakiewicz
Waszyngton, DC, 16 czerwca 2019
www.iwp.edu 



#REKLAMA_POZIOMA#

 

POLECANE
Wolontariusze zbierający podpisy pod referendum ws. migracji mieli zostać zaatakowani w Warszawie z ostatniej chwili
Wolontariusze zbierający podpisy pod referendum ws. migracji mieli zostać zaatakowani w Warszawie

We wtorek po południu na Rondzie Wiatraczna w Warszawie miało dojść do niepokojącego incydentu. Wolontariusze zbierający podpisy pod wnioskiem o referendum dotyczącym polityki imigracyjnej mieli zostać zaatakowani przez dwie osoby.

Tragiczny wypadek Polaków w egipskim kurorcie. Wśród ofiar śmiertelnych jest dziecko z ostatniej chwili
Tragiczny wypadek Polaków w egipskim kurorcie. Wśród ofiar śmiertelnych jest dziecko

Jak przekazało RMF24, w wyniku tragicznego wypadku w Marsa Alam zginęło dwoje Polaków: matka z dzieckiem.

Rządzący próbowali obejść konstytucję. Fundamentalny wyrok Trybunału Konstytucyjnego tylko u nas
Rządzący próbowali obejść konstytucję. Fundamentalny wyrok Trybunału Konstytucyjnego

29 lipca 2025 r. Trybunał Konstytucyjny w pełnym składzie orzekł, że obie ustawy z dnia 13 września 2024 r. – tzw. ustawa o Trybunale Konstytucyjnym oraz ustawa – Przepisy wprowadzające ustawę o TK – są niezgodne z Konstytucją RP. Rozstrzygnięcie zapadło w ramach kontroli prewencyjnej na wniosek Prezydenta RP. W efekcie, zgodnie z art. 122 ust. 3 Konstytucji, Prezydent nie może ich podpisać.

Wyższy limit dla płynów w bagażu podręcznym. Zmiana dotyczy niektórych lotnisk Wiadomości
Wyższy limit dla płynów w bagażu podręcznym. Zmiana dotyczy niektórych lotnisk

Na części lotnisk w Unii Europejskiej nie będzie już obowiązywał limit 100 ml dla płynów przewożonych w bagażu podręcznym. Pasażerowie nie będą też musieli wyciągać kosmetyków, napojów ani laptopów podczas kontroli bezpieczeństwa.

Nawet 11 godzin bez prądu. Ważny komunikat dla mieszkańców Śląska z ostatniej chwili
Nawet 11 godzin bez prądu. Ważny komunikat dla mieszkańców Śląska

Mieszkańcy Śląska muszą przygotować się na planowane wyłączenia prądu. Przerwy w dostawie energii potrwają od 28 lipca do 1 sierpnia 2025 r. i obejmą wiele miast i ulic w regionie. Prace techniczne prowadzone przez operatora sieci mają na celu poprawę infrastruktury energetycznej. Publikujemy harmonogram – sprawdź, czy dotyczy również Twojej okolicy.

Niemcy przerażeni możliwością przejęcia niemieckiej telewizji przez Włochów polityka
Niemcy przerażeni możliwością przejęcia niemieckiej telewizji przez Włochów

Jak informuje "Frankfurte Allgemeine Zeitung", walka o przejęcie jednej z największych niemieckich grup medialnych – ProSiebenSat.1 – wkroczyła na poziom polityczny. Rząd federalny nie ukrywa zaniepokojenia możliwym przejęciem spółki przez włoską grupę MFE, kontrolowaną przez rodzinę Berlusconich.

Polska złożyła do KE deklarację ws. pożyczek z programu SAFE na 45 mld euro z ostatniej chwili
Polska złożyła do KE deklarację ws. pożyczek z programu SAFE na 45 mld euro

- Złożyliśmy do Komisji Europejskiej wstępną deklarację na pozyskanie pożyczki w ramach unijnego programu SAFE. Zebraliśmy projekty na kwotę ok. 45 mld euro, ale ostateczny podział środków zależy od KE i ilości wniosków - przekazał we wtorek wicepremier, szef MON Władysław Kosiniak-Kamysz.

Monika Richardson zrobiła awanturę o rachunek u weterynarza Wiadomości
Monika Richardson zrobiła awanturę o rachunek u weterynarza

Monika Richardson wylała w sieci żal po śmierci swojego psa – ale zamiast empatii, rozpętała nagonkę. Wytoczyła bowiem publiczną kampanię przeciw klinice weterynaryjnej, która – jak twierdzi – zawiodła jej oczekiwania. Opublikowała w mediach społecznościowych nazwiska, faktury, zarzuciła lekarzom brak serca i chciwość. Weterynarze nie mają wątpliwości: to niesprawiedliwy atak, który uderza w cały zawód.

Iskrzy między Izraelem a Holandią. Wezwani ambasadorowie Wiadomości
Iskrzy między Izraelem a Holandią. Wezwani ambasadorowie

Ministerstwo Spraw Zagranicznych Izraela wezwało we wtorek holenderską ambasador Marriet Schuurman w związku z poniedziałkową decyzją Hagi o zakazie wjazdu do Holandii dla dwóch izraelskich ministrów - powiadomił rzecznik resortu dyplomacji w Jerozolimie.

Przenieśli się z miasta i pozwali rolnika za zapach z chlewni. Sprawa może być precedensem pilne
Przenieśli się z miasta i pozwali rolnika za zapach z chlewni. Sprawa może być precedensem

Szymon Kluka z miejscowości Grodzisko pod Łodzią prowadzi gospodarstwo rolne od lat – kontynuując rodzinną tradycję sięgającą kilku pokoleń. Problem zaczął się, gdy w jego okolicy zaczęli osiedlać się nowi mieszkańcy – głównie osoby przybyłe z miasta. Nowi sąsiedzi złożyli pozew cywilny przeciwko rolnikowi, skarżąc się na dokuczliwy zapach z jego gospodarstwa i ten musi im wypłacić ponad 100 tys. zł odszkodowania.

REKLAMA

[Tylko u nas] Marek Jan Chodakiewicz: Duda, Trump, Ameryka

Ostatnie polsko-amerykańskie manewry waszyngtońskie były osiągnięciem pewnego kolejnego poziomu na długiej drodze zapewniania bezpieczeństwa Polsce w ramach przymierza z USA. Przypomnijmy: najbardziej gorącym zwolennikiem tej opcji wśród polityków jest Antoni Macierewicz. To z nim przede wszystkim należy po 1989 r. identyfikować opcję NATO. Naturalnie Polska jako sojusznik USA było marzeniem dużej części opozycji antykomunistycznej od samego początku, zarówno na emigracji (e.g. Józef Mackiewicz) jak i w kraju (e.g. Andrzej Czuma). Ale wydawały się to sny nie do zrealizowania, aż rozsypały się Sowiety. 
 [Tylko u nas] Marek Jan Chodakiewicz: Duda, Trump, Ameryka
/ Fot. White House / ZUMA Wire / ZUMAPRESS.com / FORUM
Wizyta Prezydenta RP Andrzeja Dudy to kontynuacja romantycznych marzeń sprzed 1989 r. oraz politycznych posunięć potem. Obecna partia została raczej kompetentnie przez rząd polski rozegrana. Dobrze, że przyjechał tutaj polski prezydent, a nie premier, bowiem Amerykanie nie bardzo orientują się w systemie mieszanym. Dwóch szefów państwa? W USA szefem jest prezydent. Udajmy, że w Polsce też. Jest prościej w ten sposób prowadzić grę. I wyszły sprawy tak dobrze, jak mogły wyjść w obecnych warunkach. 

Wystąpienie Prezydenta RP Andrzeja Dudy w Białym Domu wypadło dobrze. Więcej, dużo lepiej niż Prezydenta USA Donalda Trumpa. Ten pierwszy przemawiał jak mąż stanu o randze międzynarodowej. Ten drugi grał na ludowych skrzypcach, całkiem widocznie koncentrując się na nadchodzących wyborach w USA. 

Mowa Trumpa to trochę nostalgii, bo naprawdę zapadła mu w głowę i serce wizyta z lipca 2016 r. I trochę przekomarzania się ze znajomymi i przyjaciółmi. Zgodnie ze zwyczajem pozdrowił swą przedstawicielkę w Warszawie, ambasador Georgette Mosbacher. Prezydent ignoruje jej relatywną niepopularność nad Wisłą. Ale największą serdeczność zarezerwował dla Rity Cosby, córki jednego z moich dinozaurów, śp. Ryszarda Kossobudzkiego (Richard Cosby „Ryś”), podchorążaka z Powstania Warszawskiego. Rita i Trump znają się od lat. Jest ona głównym źródłem wiedzy prezydenta USA o Polsce. Rita to bardzo ważny atut spraw polskich, w sensie nieformalnym.

Teraz o percepcjach. Jak wiadomo w polityce percepcje liczą się bardziej niż rzeczywistość. Pierwsza Dama Agata Kornhauser Duda prezentowała się dużo lepiej niż Melanie Trump. Była bardziej dystyngowana, swobodna, naturalna. Melanie wydawała się bardziej plastikowa niż zwykle. Pierwsza Dama RP – jeśli chodzi o tzw. body language – była dużo lepiej zsynchronizowana ze swoim mężem. Mąż też wypadł dobrze.

Patrzyłem na Andrzeja Dudę z odległości kilku metrów. Jego najważniejszym atrybutem jest ładny uśmiech. Mówiono mi wielokrotnie nad Wisłą, że prezydencki uśmiech irytuje. Nie jest tak nad Potomakiem. Jest to niezwykle ważne w amerykańskiej kulturze, stąd w USA powinien się zawsze tak uśmiechać. Jest to oznaka rozbrajającej życzliwości. Od razu nastawia dobrze, szczególnie dziennikarzy.

Trudno się powstrzymać od porównywań  prezydentów, których widziałem z bliska w akcji w USA. Wałęsa był najgorszy, ale miał star power. Po prostu był gwiazdorem jako personifikacja Solidarności. Bez względu na to, czy to sprawiedliwe czy nie, pozwalała ta sytuacja Wałęsie na gadanie każdej głupoty. I tak dostawał oklaski. A my modliliśmy się, aby tłumaczka potrafiła przełożyć z Wałęsowego na angielski tak jak trzeba. Udało się też po pewnym czasie Wałęsę ubrać jak trzeba, jak również Danutę Wałęsową, chociaż w mniejszym stopniu. Byli oni zupełnie nieporównywalni w tym względzie do pp. Dudów, którzy mają klasę. 

Komunista Aleksander Kwaśniewski zwykle zaczynał dobrze, ale szybko się relaksował i stawał  się zbyt familiarny i nieformalny. Było to napędzane również pozorną nieformalnością mowy angielskiej, gdzie każdy do każdego mówi „ty”. Jednak wewnętrzna dyscyplina dyktuje, że poza egalitarnymi pozorami należy ściśle przestrzegać hierarchii w USA. Tak aby populistyczna nieformalność nie przerodziła się w niechciane spoufalanie. Nad Wisłą przechodzenie na ty oznacza dużo więcej niż nad Potomakiem. Tutaj w USA to nie jest oznaką przyjaźni, a tylko pewnej rutyny. Nie można tego mylić. Kwaśniewski robił to stale. Duda potrafi zachować właściwą dozę nieformalności w formalności. Już nie mówię o zalewaniu ryja.

Na Bronka Komorowskiego spuśćmy zasłonę miłosierdzia, bo go poznałem, jak miałem 6 lat. Moja mama wciąż ma do niego osobistą słabość, bo była jego wychowawczynią w liceum. No i te wileńskie zaszłości: rodzina Bronka, jak i moja, też służyła w AK u śp. mjr. Mieczysława Potockiego „Węgielnego”. Andrzej Duda nie ma niestety wileńskich korzeni, ale jak na krakauera nadrabia, jak może.

Mowa prezydenta RP była wyważona, sympatyczna i dobra. Również o Rosji.  Potem zarzucano Dudzie, że zaatakował Rosjan niepotrzebnie, bo Trump odparł, że ma nadzieję na przyjaźń z Rosją. Wcale nie zaatakował, a tylko wyłuszczył polskie troski. A amerykański prezydent podkreślił, że liczy na uspokojenie Moskwy, bowiem USA za najgorsze zagrożenie uważa Pekin. Czy Duda miał podlizywać się USA i skrzeczeć o chińskim wrogu Polski? Oczywiście, że nie. Polska ma prawo obawiać się Moskwy i Berlina, a nie Pekinu, bowiem troski geopolityki RP są głównie regionalne. Pole operacji USA jest globalne. W tej chwili priorytetem są Chiny.

Pewnym zgrzytem były wypowiedzi Dudy na temat kryzysu sędziowskiego w Polsce. Trump coś tam pro forma mruknął, że się nie zgadza, ale na szczęście zamknął się  szybko i więcej nie reklamował swojej ignorancji. Polski prezydent natomiast operował skrótami myślowymi czytelnymi w Polsce. Powiedział, że wielu sędziów wywodzi się z przeszłości, wspomniał stan wojenny. Tutaj nikt nie pamięta, co to był stan wojenny. Trzeba było jednoznacznie walić, że to pogrobowcy totalitarnego systemu komunistycznego. 

Ale między Bogiem a prawdą, to też nie spenetrowałoby, bowiem amerykańska prasa szczególnie (a nie tylko Trump) jest przyzwyczajona do trójpodziału władzy i sędziowskiej niezależności. Dziennikarze, którzy są w większości liberałami i lewakami, albo padli ofiarą dezinformacji, albo popierają post-komunę w nad Wisłą. Po pierwsze, po amerykańsku wierzą w trójpodział władzy. Po drugie, przyzwyczajeni są, że  sędziowie w USA są wybieralni, a więc muszą być też i w Polsce. To błąd logiczny „lustrzanego odbicia” (mirror image). Niestety prawie nikt nie pisał i nie tłumaczył (oprócz nas), że sędziowie w post-PRL to korporacja samonamaszczona i samowybieralna. To urąga zasadzie demokracji. Nad Wisłą nie było zamachu na trójpodział władzy, a próba ustanowienia go przez reformę sądownictwa. Niestety Polska nie ma odpowiedniego  aparatu propagandy, szczególnie w USA. Czyli nawet czarujący uśmiech Pana Prezydenta nie działał.
    
Z Waszyngtonu Andrzej Duda poleciał dalej po imperium. W Houston nasi powinowaci nic o tym wydarzeniu nie słyszeli. A powinni: są właścicielami największej w Teksasie koncesji roponośnej i gazowej. Prezydentowi powinno zależeć na kultywowaniu kontaktów z takimi ludźmi. Na pewno o tym nie wiedział. O opiniach Polonii nie powiem, bowiem moja ulubiona profesor Ewa Thompson gdzieś znikła i nie udało mi się zasięgnąć dlatego języka.

W Północnej Kalifornii części Polonii nie podobała się organizacja wizyty prezydenckiej. A raczej brak organizacji. Dzwoniłem do rodziny, narzekali, że informacje o spotkaniu przyszły w ostatniej chwili. Kościół w San Jose, a szczególnie przegrzana sala parafialna, to przaśność straszliwa. I niemożebnie gorąco. Prezydent Najjaśniejszej Rzeczypospolitej powinien być powitany w Palace of Fine Arts w San Francisco. Dlaczego nie pozwolono Polonii zadawać pytań?  A dlaczego oficjele najpierw wzdrygali się, aby Maureen Mroczek pokazała swoje przenośne minimuzeum na kilku panelach o osiągnięciach Polonii w Kalifornii od połowy XIX w., a potem nawigowali tak, aby Prezydent Duda nie miał szans z tym się zapoznać? 

W końcu w tym wielkim gorącu spotkanie z głową państwa polskiego sprowadziło się do robienia z nim zdjęć. Wyszło z tego photo-op, czyli kampania wyborcza do nadchodzącej jesienią batalii o Sejm. Dobrze, że ostatniego dnia Prezydent miał czas na zwiedzenie Google, ale to też raczej pro forma i na chybcika. 

Powinno być tak: wizyta skupia się na czarowaniu lewackiej Silicon Valley (e.g. zaprosić najważniejszych na obiad wystawny, choćby w Fairmont Hotel w San Francisco) i ogłosić inicjatywę nowych technologii w Polsce, zapraszając do inwestycji oraz dzielenia się know-how, a jednocześnie pochwalić się całkiem licznymi ludźmi pochodzącymi znad Wisły (niestety w większości post-Polakami) zatrudnionymi w przemyśle informacyjnym między Seattle a San Jose.  No, ale to przecież nie zarzut techniczny do Kancelarii Prezydenta, tylko do MSZ, a głównie do konsulatu. Jak nie wiedzą, jak działa Kalifornia, to trudno oczekiwać, że zorganizują, jak trzeba. Tak przynajmniej poskarżyła mi się rodzina.

Podsumowując: wizyta była udana. Żadnych niespodzianek. Jeszcze jedne krok we właściwym kierunku. USA to NATO, a tylko ten sojusz gwarantuje maksimum niezależności Polsce. Dodatek 1000 żołnierzy amerykańskich z logistyki to potrzebny ruch do bazy permanentnej. Nie trzeba od razu spodziewać się Fort Trump. Rzymu w jeden dzień nie wybudowano. Można dyskutować, czy zakup F 35 to najinteligentniejszy wybór. Mój przyjaciel David Archibald mówi, że nie (American Gripen: The Solution to the F-35 Nightmare (Las Vegas, NV: Stairway Press, 2016). 

Ja się na takich technicznych sprawach nie znam. Wiem natomiast, że zakupy broni powinny być skoordynowane z sojuszami. Unia Europejska Polski nie broni. NATO – tak. Stąd trzeba kupować sprzęt amerykański głównie. I robić własny. W tym bombę atomową naturalnie. 

Ponadto podkreślmy, że najistotniejszym technicznym aspektem wizyty był to najbardziej przemilczany „szczegół”: umowa energetyczna RP – USA. To kolejny krok do bezpieczeństwa energetycznego Polski. Dzięki Bogu za najbardziej kompetentnego ministra obecnego rządu Piotra Naimskiego. Dobrze, że w takich sprawach włodarze RP potrafią grać jako zespół pod batutą Prezydenta Andrzeja Dudy. Nawet jeśli jest to tylko percepcja.

Marek Jan Chodakiewicz
Waszyngton, DC, 16 czerwca 2019
www.iwp.edu 



#REKLAMA_POZIOMA#


 

Polecane
Emerytury
Stażowe