[Tylko u nas] Ks. L. Kowalski: Ludzie "S" czują się w Brygidzie jak u siebie w domu. Bo to jest ich dom

– Zauważyłem, że ludzie Solidarności czują się w tej parafii jak u siebie w domu. Bo to jest ich dom. Tak samo ja się czułem w ich towarzystwie, ludzi prawych i otwartych nie tylko na Pana Boga, ale i zwykłego człowieka. Obserwowałem przywiązanie "Solidarności" do nauki społecznej Kościoła, do św. Jana Pawła II, błogosławionego ks. Jerzego Popiełuszki. Mówi się, że w Gdańsku są dwie komory serca, które stanowią jedność. To Sala BHP i św. Brygida. To naturalna nić, która nas połączyła – opowiada ks. Ludwik Kowalski, proboszcz parafii św. Brygidy, Człowiek Roku „Tygodnika Solidarność”. 
/ ks. Ludwik Kowalski, fot. Robert Wąsik - Tygodnik Solidarność
„Ty chyba będziesz ministrantem”
Jerzy Kowalski urodzony w Gdańsku i Brygida Kunowska pochodząca z Kociewia poznali się w miejscu pracy panny Kunowskiej, czyli w szpitalu na ul. Klinicznej we Wrzeszczu. Miłość, która ich połączyła, zaowocowała małżeństwem, w którym na świat przyszła trójka dzieci. Pierworodny, Ludwik, urodził się 15 września 1963 roku. Dwa lata później na świat przyszedł Medard, a po siedmiu kolejnych najmłodsza Ania. Rodzina na początku mieszkała na Orunii, po dwóch latach otrzymała mieszkanie i przeprowadziła się do Gdańska-Oliwy. 
 

Podczas kolędy, gdy miałem 10 lat, ksiądz Andrzej stwierdził: „Ty chyba będziesz ministrantem”. „Raczej nie, proszę księdza, ja się do tego nie nadaję” – odpowiedziałem. Ale z czasem zaangażowałem się w służbę przy ołtarzu i zostałem ministrantem przy katedrze oliwskiej. Kończyłem szkołę podstawową przy Hali Olivia, z której korzystaliśmy w ramach WF-u, w grupie młodzików graliśmy w hokeja. Tak wyglądało moje dzieciństwo, dorastanie 


– opowiada kapłan. Wspomina, że w domu rodzinnym to mama była „motorem” wiary. 
 

Prowadziła nas do Chrystusa i zachęcała do uczestnictwa we Mszy św. niedzielnej lub nabożeństwach niekiedy zdecydowanym słowem, ale zazwyczaj łagodnie i serdecznie. Kiedyś zapytałem mamę: „Jak ci się udało nas wychować?”. Tata zmarł w 1983 roku, więc nie było to takie proste. A mama mówi: „Pamiętasz, że wysyłałam was często do spowiedzi świętej? Chrystus mi pomagał i formował wasze sumienia”. Ale mieliśmy trudności, brakowało pieniędzy, mama przeniosła się do pracy w Stoczni Gdańskiej, gdzie sprzątała, zmywała, wykonywała pracę bardzo uciążliwą, jak na szychcie w kopalni. Obserwowała, jak rodziła się Solidarność, i o tych wydarzeniach nam opowiadała. Zaufanie, jakim obdarzyłem Solidarność, wynikało z opowieści mamy


- czytamy.

Matka Boża w klapie na maturze
Ks. Ludwik skończył Liceum Zawodowe przy ulicy Sobieskiego w Gdańsku-Wrzeszczu, gdzie zdobył nie tylko maturę, ale też zawód – mechanik obróbki skrawaniem. Maturę zdawał w 1982 roku, w czasie stanu wojennego. 
 

To były ciemne chwile, które jako młodzież bardzo przeżywaliśmy. Nie mieliśmy studniówki, część osób z mojej klasy opuściła Polskę. Miałem problemy ze zdaniem matury 


– opowiada ks. Ludwik. Na egzaminy dojrzałości przyszedł z Matką Najświętszą i napisem „Solidarność” wpiętym w klapę marynarki. 
 

To był czas zrywu solidarnościowego, wyboru papieża, byliśmy młodzi, odważni, przekorni i chęć zademonstrowania swoich poglądów towarzyszyła wielu młodym ludziom. Mimo poddawania nas szykanom, komentarzom, niektórzy byli zaczepiani przez milicję, czy nawet więzieni, uparcie nosiliśmy te oporniki w klapach marynarek 


– wspomina. Następny rok był dla niego szczególny: podjął decyzję o wstąpieniu do seminarium w Oliwie, umierał jego tata, a papież Jan Paweł II przybył do Polski w ramach drugiej pielgrzymki do Ojczyzny. 
 

Wstąpiłem do seminarium na próbę, ale już na drugim roku byłem zdecydowany, że o ile będę tego godny, chcę zostać księdzem 


– mówi ks. Ludwik.

Dom Solidarności
W 2010 roku na nowego przewodniczącego NSZZ Solidarność został wybrany Piotr Duda. Od tego momentu zaczęła się niezwykła przyjaźń ks. Ludwika ze związkiem. 
 

Zauważyłem, że ludzie Solidarności czują się w tej parafii jak u siebie w domu. Tak samo ja się czułem w ich towarzystwie, ludzi prawych i otwartych nie tylko na Pana Boga, ale i zwykłego człowieka. Obserwowałem przywiązanie Solidarności do nauki społecznej Kościoła, do św. Jana Pawła II, bł. ks. Jerzego Popiełuszki. Wielu ludzi ze związku poznałem na spotkaniach krajowych czy regionalnych, branżowych struktur. Choć są różnorodni i mają różne spojrzenie na rzeczywistość, wiąże ich nauka Kościoła, na której opierali się od samego początku, od 1980 roku. To naturalnie z tych osób wypływało. Czuło się braterstwo i wzajemne wsparcie, a jednocześnie chęć wspólnej pracy na rzecz dobra pracowników. To była taka naturalna nić, która nas połączyła. I tak ludzie Solidarności czują się w Brygidzie jak u siebie w domu. Bo to jest ich dom. To Sala BHP i św. Brygida jak dwie komory serca stanowiące jedność. Moja przygoda ze związkiem zaczęła się już w 1980 roku, bo mieszkałem przy Hali Olivia, kiedy zorganizowano I Krajowy Zjazd Delegatów NSZZ Solidarność. Jako młody chłopak byłem tam, pośród delegatów z całej Polski. Pamiętam moje osobiste zainteresowanie wydarzeniem. Już wtedy dostrzegłem potęgę tej struktury wolności, którą stworzyli zwykli ludzie, ale była ona mocą, była pięścią, która rozwaliła ustrój socjalistyczny w Polsce. Te odczucia powróciły w osobistym momencie mojego życia, gdy ks. arcybiskup oddelegował mnie do bazyliki św. Brygidy. Wtedy odżyły te wspomnienia, te nadzieje, ta moja ocena Solidarności sprzed lat, i na nowo zaczęła żyć pełnym życiem tutaj 


– opowiada ks. Ludwik. Dodaje, że z radością przychodzi na różne spotkania i uroczystości związku z modlitwą i błogosławieństwem. 
 

Ja jestem pośród moich braci i sióstr jako ksiądz, jako przyjaciel, jako jeden z nich. I czuję się dobrze w tej wspólnocie. Bo to środowisko żyje wartościami, którymi ja chciałbym żyć. Ta naturalna nić przyjaźni została zadzierzgnięta w 2010 roku i trwa do dzisiaj 


– podsumował kapłan.













A w dalszej części tekstu:

- "To był czas mojego wzrastania w duchu niepewności jutra. Wiedzieliśmy, że gdy zostaniemy księżmi, nie będziemy traktowani jak zwykli obywatele" - W 1984 roku zostaje porwany i zabity ks. Jerzy Popiełuszko. Jak to wpłynęło na młodego kandydata na księdza? 

- "Chyba cię pogięło", czyli jak najbliższa rodzina ks. Ludwika Kowalskiego zareagowała na wieść, że idzie do seminarium.
 
- "Wtedy uświadomiłem sobie odpowiedzialność i ciężar związany z pełnieniem tej funkcji. Administrator dzisiaj jest, jutro go nie ma, natomiast proboszcz to ktoś, komu zaufał Kościół, kto nie jest na chwilę. To ojciec parafii" - ks. Ludwik opowiada o tym, jak został proboszczem św. Brygidy.

- "Istotą kapłańskiego posługiwania jest służba człowiekowi. To jest ów tort, o który ze wszystkich sił trzeba dbać. Natomiast ołtarz jest swoistego rodzaju wisienką na tym torcie" - tylko u nas ks. Ludwik Kowalski opowiada o tym co jest najważniejsze w pracy duszpasterskiej i o wspaniałym dziele Bursztynowego Ołtarza.

- "Jesteśmy wdzięczni Bogu, że wsparł Solidarność posługą tego wspaniałego, skromnego kapłana" - przewodniczący NSZZ Solidarność Piotr Duda o ks. Ludwiku Kowalskim.


 

POLECANE
„Niech ucichną dzisiaj wszelkie spory”. Świąteczne życzenia Pary Prezydenckiej z ostatniej chwili
„Niech ucichną dzisiaj wszelkie spory”. Świąteczne życzenia Pary Prezydenckiej

Para Prezydencka skierowała do Polaków w kraju i za granicą życzenia świąteczne. W bożonarodzeniowym przesłaniu podkreślono znaczenie wspólnoty, tradycji oraz nadziei płynącej z Narodzenia Pańskiego. W komunikacie znalazły się także słowa wdzięczności dla osób pełniących służbę w święta.

Tragiczna Wigilia na Opolszczyźnie. Nie żyje sześć osób po wypadku na DK39 z ostatniej chwili
Tragiczna Wigilia na Opolszczyźnie. Nie żyje sześć osób po wypadku na DK39

Sześć osób zginęło w wypadku na drodze krajowej nr 39 w województwie opolskim w Wigilię o g. 6:30 rano. Po zderzeniu dwóch samochodów osobowych trasa została całkowicie zablokowana, a na miejscu pracują służby pod nadzorem prokuratury – poinformowała policja.

Ważny komunikat dla mieszkańców Warszawy z ostatniej chwili
Ważny komunikat dla mieszkańców Warszawy

W świąteczne dni zmienią się rozkłady komunikacji miejskiej. Zawieszone zostanie kursowanie kilkudziesięciu linii, a inne będą jeździć rzadziej.

Nie żyje Maciej Misztal. Kabareciarz miał tylko 43 lata z ostatniej chwili
Nie żyje Maciej Misztal. Kabareciarz miał tylko 43 lata

Maciej Misztal, współzałożyciel Kabaretu Trzeci Wymiar i wieloletni współpracownik OFPA w Rybniku, zmarł 22 grudnia 2025 r. po ciężkiej chorobie. Miał 43 lata.

Katastrofa samolotu w Turcji. Nie żyje szef sztabu armii Libii z ostatniej chwili
Katastrofa samolotu w Turcji. Nie żyje szef sztabu armii Libii

Służby dotarły do wraku samolotu, którym leciał szef sztabu armii Libii Mohammed Ali Ahmed Al-Haddad – przekazał minister spraw wewnętrznych Turcji Ali Yerlikaya. Wcześniej informowano, że z samolotem utracono kontakt radiowy.

Ogłoszenia o pracę muszą być neutralne płciowo. Minister: Mamy piękny, bogaty język z ostatniej chwili
Ogłoszenia o pracę muszą być neutralne płciowo. Minister: "Mamy piękny, bogaty język"

Minister rodziny, pracy i polityki społecznej Agnieszka Dziemianowicz-Bąk w TVP w likwidacji przekonywała, że w ogłoszeniach o pracę nie powinno się wskazywać płci. Zmiany wejdą w życie 24 grudnia 2025 r.

Nie żyje mężczyzna zaatakowany przez nożownika w Gdańsku z ostatniej chwili
Nie żyje mężczyzna zaatakowany przez nożownika w Gdańsku

Nie żyje mężczyzna, który w niedzielę w centrum Gdańska został zaatakowany przez 26-latka – poinformował serwis tvn24.pl.

Szokujące wieści z Włoch. Znany biathlonista znaleziony martwy podczas zgrupowania z ostatniej chwili
Szokujące wieści z Włoch. Znany biathlonista znaleziony martwy podczas zgrupowania

Sivert Guttorm Bakken, reprezentant Norwegii w biathlonowym Pucharze Świata, został we wtorek znaleziony martwy w hotelu we włoskim Lavaze – poinformowała norweska federacja biathlonu.

Leszek Czarnecki pozywa Telewizję Republika z ostatniej chwili
Leszek Czarnecki pozywa Telewizję Republika

Leszek Czarnecki pozywa Telewizję Republika. Chodzi o opublikowane przez stację w czerwcu tzw. "taśmy Giertycha". – Powodem tej sprawy jest to, że opublikowaliśmy jego rozmowę z Romanem Giertychem. Czyli nie to, że pokazaliśmy nieprawdę – stwierdził szef Telewizji Republika Tomasz Sakiewicz.

Łódzkie: Budynek zawalił się po wybuchu. Trwają poszukiwania z ostatniej chwili
Łódzkie: Budynek zawalił się po wybuchu. Trwają poszukiwania

Prawdopodobnie wybuch butli z gazem doprowadził do zawalenia się budynku w miejscowości Besiekierz Nawojowy w woj. łódzkim. Trwają poszukiwania jednej osoby, która w chwili katastrofy mogła przebywać w budynku.

REKLAMA

[Tylko u nas] Ks. L. Kowalski: Ludzie "S" czują się w Brygidzie jak u siebie w domu. Bo to jest ich dom

– Zauważyłem, że ludzie Solidarności czują się w tej parafii jak u siebie w domu. Bo to jest ich dom. Tak samo ja się czułem w ich towarzystwie, ludzi prawych i otwartych nie tylko na Pana Boga, ale i zwykłego człowieka. Obserwowałem przywiązanie "Solidarności" do nauki społecznej Kościoła, do św. Jana Pawła II, błogosławionego ks. Jerzego Popiełuszki. Mówi się, że w Gdańsku są dwie komory serca, które stanowią jedność. To Sala BHP i św. Brygida. To naturalna nić, która nas połączyła – opowiada ks. Ludwik Kowalski, proboszcz parafii św. Brygidy, Człowiek Roku „Tygodnika Solidarność”. 
/ ks. Ludwik Kowalski, fot. Robert Wąsik - Tygodnik Solidarność
„Ty chyba będziesz ministrantem”
Jerzy Kowalski urodzony w Gdańsku i Brygida Kunowska pochodząca z Kociewia poznali się w miejscu pracy panny Kunowskiej, czyli w szpitalu na ul. Klinicznej we Wrzeszczu. Miłość, która ich połączyła, zaowocowała małżeństwem, w którym na świat przyszła trójka dzieci. Pierworodny, Ludwik, urodził się 15 września 1963 roku. Dwa lata później na świat przyszedł Medard, a po siedmiu kolejnych najmłodsza Ania. Rodzina na początku mieszkała na Orunii, po dwóch latach otrzymała mieszkanie i przeprowadziła się do Gdańska-Oliwy. 
 

Podczas kolędy, gdy miałem 10 lat, ksiądz Andrzej stwierdził: „Ty chyba będziesz ministrantem”. „Raczej nie, proszę księdza, ja się do tego nie nadaję” – odpowiedziałem. Ale z czasem zaangażowałem się w służbę przy ołtarzu i zostałem ministrantem przy katedrze oliwskiej. Kończyłem szkołę podstawową przy Hali Olivia, z której korzystaliśmy w ramach WF-u, w grupie młodzików graliśmy w hokeja. Tak wyglądało moje dzieciństwo, dorastanie 


– opowiada kapłan. Wspomina, że w domu rodzinnym to mama była „motorem” wiary. 
 

Prowadziła nas do Chrystusa i zachęcała do uczestnictwa we Mszy św. niedzielnej lub nabożeństwach niekiedy zdecydowanym słowem, ale zazwyczaj łagodnie i serdecznie. Kiedyś zapytałem mamę: „Jak ci się udało nas wychować?”. Tata zmarł w 1983 roku, więc nie było to takie proste. A mama mówi: „Pamiętasz, że wysyłałam was często do spowiedzi świętej? Chrystus mi pomagał i formował wasze sumienia”. Ale mieliśmy trudności, brakowało pieniędzy, mama przeniosła się do pracy w Stoczni Gdańskiej, gdzie sprzątała, zmywała, wykonywała pracę bardzo uciążliwą, jak na szychcie w kopalni. Obserwowała, jak rodziła się Solidarność, i o tych wydarzeniach nam opowiadała. Zaufanie, jakim obdarzyłem Solidarność, wynikało z opowieści mamy


- czytamy.

Matka Boża w klapie na maturze
Ks. Ludwik skończył Liceum Zawodowe przy ulicy Sobieskiego w Gdańsku-Wrzeszczu, gdzie zdobył nie tylko maturę, ale też zawód – mechanik obróbki skrawaniem. Maturę zdawał w 1982 roku, w czasie stanu wojennego. 
 

To były ciemne chwile, które jako młodzież bardzo przeżywaliśmy. Nie mieliśmy studniówki, część osób z mojej klasy opuściła Polskę. Miałem problemy ze zdaniem matury 


– opowiada ks. Ludwik. Na egzaminy dojrzałości przyszedł z Matką Najświętszą i napisem „Solidarność” wpiętym w klapę marynarki. 
 

To był czas zrywu solidarnościowego, wyboru papieża, byliśmy młodzi, odważni, przekorni i chęć zademonstrowania swoich poglądów towarzyszyła wielu młodym ludziom. Mimo poddawania nas szykanom, komentarzom, niektórzy byli zaczepiani przez milicję, czy nawet więzieni, uparcie nosiliśmy te oporniki w klapach marynarek 


– wspomina. Następny rok był dla niego szczególny: podjął decyzję o wstąpieniu do seminarium w Oliwie, umierał jego tata, a papież Jan Paweł II przybył do Polski w ramach drugiej pielgrzymki do Ojczyzny. 
 

Wstąpiłem do seminarium na próbę, ale już na drugim roku byłem zdecydowany, że o ile będę tego godny, chcę zostać księdzem 


– mówi ks. Ludwik.

Dom Solidarności
W 2010 roku na nowego przewodniczącego NSZZ Solidarność został wybrany Piotr Duda. Od tego momentu zaczęła się niezwykła przyjaźń ks. Ludwika ze związkiem. 
 

Zauważyłem, że ludzie Solidarności czują się w tej parafii jak u siebie w domu. Tak samo ja się czułem w ich towarzystwie, ludzi prawych i otwartych nie tylko na Pana Boga, ale i zwykłego człowieka. Obserwowałem przywiązanie Solidarności do nauki społecznej Kościoła, do św. Jana Pawła II, bł. ks. Jerzego Popiełuszki. Wielu ludzi ze związku poznałem na spotkaniach krajowych czy regionalnych, branżowych struktur. Choć są różnorodni i mają różne spojrzenie na rzeczywistość, wiąże ich nauka Kościoła, na której opierali się od samego początku, od 1980 roku. To naturalnie z tych osób wypływało. Czuło się braterstwo i wzajemne wsparcie, a jednocześnie chęć wspólnej pracy na rzecz dobra pracowników. To była taka naturalna nić, która nas połączyła. I tak ludzie Solidarności czują się w Brygidzie jak u siebie w domu. Bo to jest ich dom. To Sala BHP i św. Brygida jak dwie komory serca stanowiące jedność. Moja przygoda ze związkiem zaczęła się już w 1980 roku, bo mieszkałem przy Hali Olivia, kiedy zorganizowano I Krajowy Zjazd Delegatów NSZZ Solidarność. Jako młody chłopak byłem tam, pośród delegatów z całej Polski. Pamiętam moje osobiste zainteresowanie wydarzeniem. Już wtedy dostrzegłem potęgę tej struktury wolności, którą stworzyli zwykli ludzie, ale była ona mocą, była pięścią, która rozwaliła ustrój socjalistyczny w Polsce. Te odczucia powróciły w osobistym momencie mojego życia, gdy ks. arcybiskup oddelegował mnie do bazyliki św. Brygidy. Wtedy odżyły te wspomnienia, te nadzieje, ta moja ocena Solidarności sprzed lat, i na nowo zaczęła żyć pełnym życiem tutaj 


– opowiada ks. Ludwik. Dodaje, że z radością przychodzi na różne spotkania i uroczystości związku z modlitwą i błogosławieństwem. 
 

Ja jestem pośród moich braci i sióstr jako ksiądz, jako przyjaciel, jako jeden z nich. I czuję się dobrze w tej wspólnocie. Bo to środowisko żyje wartościami, którymi ja chciałbym żyć. Ta naturalna nić przyjaźni została zadzierzgnięta w 2010 roku i trwa do dzisiaj 


– podsumował kapłan.













A w dalszej części tekstu:

- "To był czas mojego wzrastania w duchu niepewności jutra. Wiedzieliśmy, że gdy zostaniemy księżmi, nie będziemy traktowani jak zwykli obywatele" - W 1984 roku zostaje porwany i zabity ks. Jerzy Popiełuszko. Jak to wpłynęło na młodego kandydata na księdza? 

- "Chyba cię pogięło", czyli jak najbliższa rodzina ks. Ludwika Kowalskiego zareagowała na wieść, że idzie do seminarium.
 
- "Wtedy uświadomiłem sobie odpowiedzialność i ciężar związany z pełnieniem tej funkcji. Administrator dzisiaj jest, jutro go nie ma, natomiast proboszcz to ktoś, komu zaufał Kościół, kto nie jest na chwilę. To ojciec parafii" - ks. Ludwik opowiada o tym, jak został proboszczem św. Brygidy.

- "Istotą kapłańskiego posługiwania jest służba człowiekowi. To jest ów tort, o który ze wszystkich sił trzeba dbać. Natomiast ołtarz jest swoistego rodzaju wisienką na tym torcie" - tylko u nas ks. Ludwik Kowalski opowiada o tym co jest najważniejsze w pracy duszpasterskiej i o wspaniałym dziele Bursztynowego Ołtarza.

- "Jesteśmy wdzięczni Bogu, że wsparł Solidarność posługą tego wspaniałego, skromnego kapłana" - przewodniczący NSZZ Solidarność Piotr Duda o ks. Ludwiku Kowalskim.



 

Polecane