Marek Budzisz: Rosja nie połknie Białorusi, bo chce czegoś innego – większego.

Rosja przygotowuje się do połknięcia Białorusi. Takie generalne przesłanie odczytać można w większości komentarzy w polskich mediach, zarówno drukowanych, jak i internetowych, poświęconych ostatnim wydarzeniom na linii Moskwa – Mińsk.
 Marek Budzisz: Rosja nie połknie Białorusi, bo chce czegoś innego – większego.
/ pixabay.com
Bo rzeczywiście emocji jest sporo, a temperatura dyskusji znacznie wzrosła. Tym bardziej, że z grubej rury wystrzelili po obu stronach umownej granicy. Najpierw premier Miedwiediew oświadczył, a właściwie przypomniał, że jeśli Białoruś chce niższych (czytaj specjalnych) cen na rosyjskie węglowodory, to warto przyspieszyć integrację w ramach dawno zapomnianego już projektu wspólnego państwa federacyjnego. Potem do tych głosów dołączył się rosyjski wicepremier i minister finansów Siulianow mówiąc, że przez białoruską granicę wiodą szlaki kontrabandy do Rosji, a Mińsk generalnie dobrze zarabia na omijaniu rosyjskich sankcji, które Moskwa wprowadziła w ramach retorsji wobec polityki Zachodu. Dodał przy tym, że dobrze by było gdyby na granicy Białorusi z państwami nie wchodzącymi w skład Unii Euroazjatyckiej znaleźli się rosyjscy celnicy oraz to, że nadeszła pora aby przemyśleć ideę wspólnej waluty. Temperaturę dyskusji podniósł też białoruski prezydent, który najpierw przypomniał, że na wprowadzanym przez Moskwę „manewrze podatkowym” w zakresie opodatkowania węglowodorów jego kraj straci w nadchodzących 6 latach nie mniej niźli 10 mld dolarów, później zwołał nadzwyczajną tajna naradę najwyższych białoruskich władz, po której powiedział, że „Białoruś nie przehandluje niepodległości” oraz, że teraz o Rosjanach będzie mówił jako o „partnerach”, a nie jak zawsze „o bratnim narodzie”, bo to ostatnie określenie nie wszędzie (czytaj w Moskwie) jest dobrze widziane.


I wreszcie w Wigilię do Moskwy przyleciała białoruska delegacja państwowa w najsilniejszym składzie na czele z Łukaszenką, która spotkała się z podobną „mocną grupą” z Rosji. Putin i Łukaszenka udali się na 3 godzinny roboczy obiad, a delegacje na robocze rozmowy. Jeszcze przed ich rozpoczęciem Putin powiedział, że zaprasza Białorusinów na przednoworoczny obiad, co w Rosji dało asumpt do snucia spekulacji na temat istoty planów Kremla. Od razu rozwiejmy wątpliwości – kilkugodzinne rozmowy, jak oświadczył rzecznik Kremla, Pieskow, nic nie dały, ale jeszcze przed nowym rokiem należy spodziewać się kolejnej tury. Innymi słowy piłka jest nadal w grze.


Spekulacje w Rosji w związku z przednoworocznym obiadem w którym uczestniczyć ma Putin związane są z historią, bo niemal 20 lat temu przy podobnej okazji prezydent Jelcyn poinformował o swoim ustąpieniu, przedterminowych wyborach oraz o tym kogo namaścił na swego następcę. I teraz obserwatorzy oczekują podobnych rewelacji, tak jakby lokator Kremla związany był, chyba z sentymentalnych powodów, podobną okazją. Dodatkowo powodów do myślenia dało ostatnie wystąpienie spikera rosyjskiej Dumy Wołodina, który zaproponował 25 grudnia w trakcie spotkania z Putinem rozpoczęcie prac nad nowelizacją rosyjskiej konstytucji, która niedługo będzie miała już 25 lat. Wcześniej w podobnym duchu wypowiedział się prezes Sądu Najwyższego Zorkin, a także parlament Czeczenii, który w specjalnym wystąpieniu zaapelował, aby zlikwidować konstytucyjny zapis ograniczający liczbę kadencji prezydenckich, jakie może sprawować jedna osoba. Zaraz po rosyjskich wyborach prezydenckich w podobnym duchu wypowiadał się Władimir Żyrinowski, który postulował stworzenie, trochę na wzór późnego ZSRR, instytucji kolektywnej głowy państwa, wybieranej nie w wyborach powszechnych, a pośrednich, na czele której dożywotnio (w praktyce) mógłby stać Władimir Putin. To co się dzieje w relacjach z Białorusią wpisuje się w te spekulacje, bo zdaniem wielu obserwatorów, nie ma lepszej okazji do napisania rosyjskiej konstytucji na nowo, jak powstanie wspólnego organizmu państwowego, a wiadomo, że nowe państwo musi mieć, nową własną konstytucję. Trochę do myślenia dały obserwatorom słowa Putina, który zaraz po wyborach prezydenckich powiedział, że nie myśli o zmienianiu konstytucji, ale ostatnio nie wypowiadał się już tak stanowczo, mówiąc, że nie może być ona „skostniałym tworem”.


Spekulacje związane z wchłonięciem przez Rosję Białorusi są być może efektowne, ale w moim odczuciu dość chybione, bo nie uwzględniają odpowiedzi na jedno, ale za to podstawowe pytanie, po co Rosja miałaby to robić? W rosyjskich mediach można zetknąć się z poglądem, wartym przytoczenia, iż otwarte postawienie przez premiera Miedwiediewa „kwestii integracyjnej” obliczone było nie na wywołanie entuzjazmu na Białorusi i uzyskanie zgody Mińska na pogłębienie integracji w ramach wspólnego państwa ale na stanowisko zgoła przeciwne. Rosjanie wiedzieli, że Łukaszenka i białoruskie elity nie zgodzą się na to. I w efekcie takie stanowisko uzyskali. Mają teraz wolną rękę – z jednej strony zaoszczędzić mogą niemałą część marży przechwytywaną przez Białoruś, co w związku z niepewną sytuacja na rynku ropy naftowej (nadzorujący sektor minister Nowak w swym ostatnim wywiadzie prasowym mówił, że nie można planować w perspektywie dłuższej niźli kilka miesięcy) ma znaczenie, ale przede wszystkim chodzi im o celne uszczelnienie granicy. Nie dlatego, że dolegliwość kontrabandy jest tak wielka, że już dłużej nie można na to przymykać oczy. Warto też zwrócić uwagę na to, że z podobnymi żądaniami, tym razem pod adresem Kirgistanu, wystąpił w ostatnich dniach Kazachstan. Tam z kolei podnosi się dolegliwość kontrabandy z Chin, ale proponuje tożsame rozwiązanie – celnicy rosyjscy i kazachscy powinni się pojawić na zewnętrznej granicy Unii Euroazjatyckiej. Trzeba też zauważyć jak Mińsk argumentuje swe pretensje do niższych cen rosyjskiej ropy – powołując się na zasady, które mają panować na wspólnej przestrzeni gospodarczej państw tworzących Unię Euroazjatycką. A zatem Rosji już udało się narzucić dyskurs w tym względzie – o potrzebie pogłębienia integracji, ale nie dwóch państw a całej Unii.


Jest to dość zasadnicza różnica. Rosja nie dąży do połknięcia Białorusi, ale w oczywisty sposób naśladuje Unię Europejską, proponując pogłębienie współpracy w ramach stworzonej przez siebie Unii Euroazjatyckiej. W takiej konstrukcji suwerenność wchodzących w jej skład podmiotów nie jest zagrożona, nie potrzeba uzyskiwać zgody lokalnych elit, a w obliczu dominacji rosyjskiej gospodarki nie ma zagrożenia, że jakaś „liga oporu” zostanie skonstruowana. W Rosji można spotkać się też z poglądem, że to na czele takiej silniej zintegrowanej Euroazji, stanąć może Władimir Putin. Też naśladując mechanizmy europejskie, bo przecież przewodniczący Unii nie jest wybierany w wyborach powszechnych.


Warto zwrócić uwagę na wydarzenie które nie jest tak szczegółowo omawiane, bo nie jest też tak malownicze jak medialne dyskusje między Rosją a Białorusią dotyczące cen eksportowanych rosyjskich węglowodorów. W Moskwie właśnie poinformowano, że 5 państw wchodzących w skład sojuszu militarnego ODKB (Białoruś, Rosja, Kazachstan, Tadżykistan i Kirgistan) zgodziło się, że sekretarzem generalnym organizacji będzie stojący na czele białoruskiej Rady Bezpieczeństwa Stanisław Zaś. Jego kandydaturę blokuje Erywań, domagający się aby to kandydat z tego kraju dokończył kadencję. Sprawa nie jest jeszcze przesądzona, ale wiele na to wskazuje, że to Mińsk a nie Erywań będą mogli mówić o sukcesie. Ostatnie decyzje zapadną 27 grudnia, w trakcie spotkanie w Moskwie Putin – Paszynian. Jednak już teraz warto zauważyć, że procedura uzyskiwania poparcia przez Zasia związana była z obowiązkiem odbycia przez niego spotkań z głowami wszystkich państw wchodzących w skład aliansu. 18 grudnia spotkał się on z Putinem, który w imieniu Rosji poparł jego kandydaturę. Jedynie władze Armenii poinformowały, że nie widzą potrzeby spotykania się z kandydatem Białorusi. Rozmowy ormiańsko – rosyjskie w Moskwie są ważne z jeszcze jednego powodu. Otóż jak niedawno mówił w wywiadzie prasowym minister Ławrow, Moskwa zaniepokojona flirtem Erywania z państwami Zachodu oraz z Turcją, chce przeforsować porozumienie, w myśl którego bez zgody stron umowy (a zatem i Rosji) żadne obce wojska nie mogą przebywać na terytorium porozumiewających się stron. Gdyby Armenia zdecydowała się na podpisanie tego dokumentu to nie tylko Moskwa dostawała by narzędzie blokowania niepożądanych z jej punktu widzenia decyzji Erywania (pamiętajmy, że Rosjanie mają w Giurmi swą bazę), ale również mogłaby wpływać na kształt ewentualnego kompromisu w sprawie Górskiego Karabachu, bo jakikolwiek kontyngent sił rozjemczych, bez którego się nie obejdzie, musiałby być z nią uzgadniany.


Wydaje się, że między Moskwą a Mińskiem nie ma fundamentalnych sporów, tym bardziej sporów o geopolityczna orientację. Bo gdyby było inaczej, to przedstawiciel Białorusi, raczej nie dostałby pozytywnej rekomendacji na Kremlu. Rosja zwiększa presję ekonomiczną, bo z jednej strony musi liczyć się z ograniczeniami własnych możliwości, z drugiej zaś zależy jej na wzmocnieniu lekceważonej Unii Euroazjatyckiej. Spodziewany transfer władzy w Kazachstanie, w związku z podeszłym wiekiem prezydenta Nazarbajewa może jej ten proces ułatwić. Mielibyśmy wówczas do czynienia z dwugłowym tworem – gospodarczym (Unia) i wojskowym (ODKB), zdominowanym przez Rosję, który przypominałby do pewnego stopnia ZSRR. Innymi słowy „największa geopolityczna katastrofa XX wieku”, jak w swym słynnym wystąpieniu w Monachium prezydent Putin określił rozpad ZSRR, zostałaby w pewnym stopniu odwrócona.
 

 

POLECANE
Wjechał wprost pod nadjeżdżający pociąg. Pilny komunikat PKP z ostatniej chwili
"Wjechał wprost pod nadjeżdżający pociąg". Pilny komunikat PKP

PKP wydało komunikat z informacją o opóźnieniach w kursowaniu pociągów, do jakich doszło w wyniku kolizji auta i pociągu Skawiną a Radziszowem.

Polemika z listem pasterskim kard. Rysia ws. imigrantów: mamy do czynienia z ograniczaniem wolności słowa gorące
Polemika z listem pasterskim kard. Rysia ws. imigrantów: mamy do czynienia z ograniczaniem wolności słowa

Słowa kardynała Grzegorza Rysia zawarte w jego ostatnim liście pasterskim są alarmujące i nie możemy ich lekceważyć.

Czy Schnepf zostanie dodany do listy sprawców zbrodni? Instytut Pileckiego odpowiada z ostatniej chwili
Czy Schnepf zostanie dodany do listy sprawców zbrodni? Instytut Pileckiego odpowiada

Dyrektor Instytut Pileckiego odpowiadał na pytania dziennikarzy, dotyczące sprawy braku na liście osób biorących udział w obławie augustowskiej - Maksymiliana Schnepfa, ojca dyplomaty Ryszarda Schnepfa, który jest mężem dziennikarki TVP, Doroty Wysockiej-Schnepf. Odpowiedź dyrektora placówki była zaskakująca: - Będziemy dyskutować, będziemy przeglądać materiały, ale wydaje mi się, że dopiero wtedy, jak będziemy mieli komplet materiałów, to będziemy mogli coś powiedzieć - stwierdził.

Ekspert: systemowa bezkarność sędziów na konkretnym przykładzie tylko u nas
Ekspert: systemowa bezkarność sędziów na konkretnym przykładzie

W 1982 roku młody człowiek został tymczasowo aresztowany za próbę symbolicznego protestu przeciwko władzy PRL. Sędzia, który wydał decyzję o jego izolacji, nie tylko nie poniósł żadnych konsekwencji lecz po latach trafił do Sądu Najwyższego. Dziś, mimo prób pociągnięcia go do odpowiedzialności, nadal pozostaje bezkarny.

Jakoś mi tu nie pasujesz. Burza po emisji popularnego programu TVN gorące
"Jakoś mi tu nie pasujesz". Burza po emisji popularnego programu TVN

Po jednym z ostatnich odcinków popularnego programu wakacyjnego stacji TVN – "Projekt plaża TVN" – w sieci zawrzało.

 UOKiK wydała komunikat. Chodzi o internetową sprzedaż z ostatniej chwili
UOKiK wydała komunikat. Chodzi o internetową sprzedaż

UOKiK nałożył ponad 4,34 mln zł kary na spółkę Scott Sportech Poland, która uniemożliwiała sprzedaż rowerów przez internet – podał urząd antymonopolowy w poniedziałkowym komunikacie.

Hanna Dobrowolska: Program rządu „Przyjazna szkoła” dyskryminuje polskie dzieci Wiadomości
Hanna Dobrowolska: Program rządu „Przyjazna szkoła” dyskryminuje polskie dzieci

Oto edukacja włączająca  bez zasłony dymnej - wykluczająca jednych, by innych włączyć. Czy nie po to, by zmienić cały szkolny organizm i uczynić go niewydolnym, podobnie jak stało się to na „wzorcowym” Zachodzie?

Przełomowe odkrycie. Potężne złoża ropy i gazu w Polsce pilne
Przełomowe odkrycie. Potężne złoża ropy i gazu w Polsce

Nowo odkryte złoże ropy i gazu – Wolin East – znajduje się na Bałtyku, ok. 6 km od Świnoujścia. Jak informuje spółka Central European Petroleum, która dokonała odkrycia, zasoby mogą sięgnąć 22 mln ton ropy i 5 mld m sześc. gazu, co "znacząco wpłynie na bezpieczeństwo energetyczne kraju".

Pilny komunikat PLL LOT z ostatniej chwili
Pilny komunikat PLL LOT

Polskie Linie Lotnicze LOT ogłosiły, że pierwsze półrocze 2025 roku było przełomowym okresem w historii firmy. Narodowy przewoźnik zwiększył o ponad 10 proc. liczbę obsłużonych pasażerów, co daje mu pozycję jednej z najszybciej rozwijających się linii w Europie.

Niepokojące informacje z granicy. Komunikat Straży Granicznej pilne
Niepokojące informacje z granicy. Komunikat Straży Granicznej

Straż Graniczna publikuje raporty dotyczące wydarzeń na polskiej granicy, która znajduje się pod naciskiem ataku hybrydowego zarówno ze strony Białorusi, jak i Niemiec.

REKLAMA

Marek Budzisz: Rosja nie połknie Białorusi, bo chce czegoś innego – większego.

Rosja przygotowuje się do połknięcia Białorusi. Takie generalne przesłanie odczytać można w większości komentarzy w polskich mediach, zarówno drukowanych, jak i internetowych, poświęconych ostatnim wydarzeniom na linii Moskwa – Mińsk.
 Marek Budzisz: Rosja nie połknie Białorusi, bo chce czegoś innego – większego.
/ pixabay.com
Bo rzeczywiście emocji jest sporo, a temperatura dyskusji znacznie wzrosła. Tym bardziej, że z grubej rury wystrzelili po obu stronach umownej granicy. Najpierw premier Miedwiediew oświadczył, a właściwie przypomniał, że jeśli Białoruś chce niższych (czytaj specjalnych) cen na rosyjskie węglowodory, to warto przyspieszyć integrację w ramach dawno zapomnianego już projektu wspólnego państwa federacyjnego. Potem do tych głosów dołączył się rosyjski wicepremier i minister finansów Siulianow mówiąc, że przez białoruską granicę wiodą szlaki kontrabandy do Rosji, a Mińsk generalnie dobrze zarabia na omijaniu rosyjskich sankcji, które Moskwa wprowadziła w ramach retorsji wobec polityki Zachodu. Dodał przy tym, że dobrze by było gdyby na granicy Białorusi z państwami nie wchodzącymi w skład Unii Euroazjatyckiej znaleźli się rosyjscy celnicy oraz to, że nadeszła pora aby przemyśleć ideę wspólnej waluty. Temperaturę dyskusji podniósł też białoruski prezydent, który najpierw przypomniał, że na wprowadzanym przez Moskwę „manewrze podatkowym” w zakresie opodatkowania węglowodorów jego kraj straci w nadchodzących 6 latach nie mniej niźli 10 mld dolarów, później zwołał nadzwyczajną tajna naradę najwyższych białoruskich władz, po której powiedział, że „Białoruś nie przehandluje niepodległości” oraz, że teraz o Rosjanach będzie mówił jako o „partnerach”, a nie jak zawsze „o bratnim narodzie”, bo to ostatnie określenie nie wszędzie (czytaj w Moskwie) jest dobrze widziane.


I wreszcie w Wigilię do Moskwy przyleciała białoruska delegacja państwowa w najsilniejszym składzie na czele z Łukaszenką, która spotkała się z podobną „mocną grupą” z Rosji. Putin i Łukaszenka udali się na 3 godzinny roboczy obiad, a delegacje na robocze rozmowy. Jeszcze przed ich rozpoczęciem Putin powiedział, że zaprasza Białorusinów na przednoworoczny obiad, co w Rosji dało asumpt do snucia spekulacji na temat istoty planów Kremla. Od razu rozwiejmy wątpliwości – kilkugodzinne rozmowy, jak oświadczył rzecznik Kremla, Pieskow, nic nie dały, ale jeszcze przed nowym rokiem należy spodziewać się kolejnej tury. Innymi słowy piłka jest nadal w grze.


Spekulacje w Rosji w związku z przednoworocznym obiadem w którym uczestniczyć ma Putin związane są z historią, bo niemal 20 lat temu przy podobnej okazji prezydent Jelcyn poinformował o swoim ustąpieniu, przedterminowych wyborach oraz o tym kogo namaścił na swego następcę. I teraz obserwatorzy oczekują podobnych rewelacji, tak jakby lokator Kremla związany był, chyba z sentymentalnych powodów, podobną okazją. Dodatkowo powodów do myślenia dało ostatnie wystąpienie spikera rosyjskiej Dumy Wołodina, który zaproponował 25 grudnia w trakcie spotkania z Putinem rozpoczęcie prac nad nowelizacją rosyjskiej konstytucji, która niedługo będzie miała już 25 lat. Wcześniej w podobnym duchu wypowiedział się prezes Sądu Najwyższego Zorkin, a także parlament Czeczenii, który w specjalnym wystąpieniu zaapelował, aby zlikwidować konstytucyjny zapis ograniczający liczbę kadencji prezydenckich, jakie może sprawować jedna osoba. Zaraz po rosyjskich wyborach prezydenckich w podobnym duchu wypowiadał się Władimir Żyrinowski, który postulował stworzenie, trochę na wzór późnego ZSRR, instytucji kolektywnej głowy państwa, wybieranej nie w wyborach powszechnych, a pośrednich, na czele której dożywotnio (w praktyce) mógłby stać Władimir Putin. To co się dzieje w relacjach z Białorusią wpisuje się w te spekulacje, bo zdaniem wielu obserwatorów, nie ma lepszej okazji do napisania rosyjskiej konstytucji na nowo, jak powstanie wspólnego organizmu państwowego, a wiadomo, że nowe państwo musi mieć, nową własną konstytucję. Trochę do myślenia dały obserwatorom słowa Putina, który zaraz po wyborach prezydenckich powiedział, że nie myśli o zmienianiu konstytucji, ale ostatnio nie wypowiadał się już tak stanowczo, mówiąc, że nie może być ona „skostniałym tworem”.


Spekulacje związane z wchłonięciem przez Rosję Białorusi są być może efektowne, ale w moim odczuciu dość chybione, bo nie uwzględniają odpowiedzi na jedno, ale za to podstawowe pytanie, po co Rosja miałaby to robić? W rosyjskich mediach można zetknąć się z poglądem, wartym przytoczenia, iż otwarte postawienie przez premiera Miedwiediewa „kwestii integracyjnej” obliczone było nie na wywołanie entuzjazmu na Białorusi i uzyskanie zgody Mińska na pogłębienie integracji w ramach wspólnego państwa ale na stanowisko zgoła przeciwne. Rosjanie wiedzieli, że Łukaszenka i białoruskie elity nie zgodzą się na to. I w efekcie takie stanowisko uzyskali. Mają teraz wolną rękę – z jednej strony zaoszczędzić mogą niemałą część marży przechwytywaną przez Białoruś, co w związku z niepewną sytuacja na rynku ropy naftowej (nadzorujący sektor minister Nowak w swym ostatnim wywiadzie prasowym mówił, że nie można planować w perspektywie dłuższej niźli kilka miesięcy) ma znaczenie, ale przede wszystkim chodzi im o celne uszczelnienie granicy. Nie dlatego, że dolegliwość kontrabandy jest tak wielka, że już dłużej nie można na to przymykać oczy. Warto też zwrócić uwagę na to, że z podobnymi żądaniami, tym razem pod adresem Kirgistanu, wystąpił w ostatnich dniach Kazachstan. Tam z kolei podnosi się dolegliwość kontrabandy z Chin, ale proponuje tożsame rozwiązanie – celnicy rosyjscy i kazachscy powinni się pojawić na zewnętrznej granicy Unii Euroazjatyckiej. Trzeba też zauważyć jak Mińsk argumentuje swe pretensje do niższych cen rosyjskiej ropy – powołując się na zasady, które mają panować na wspólnej przestrzeni gospodarczej państw tworzących Unię Euroazjatycką. A zatem Rosji już udało się narzucić dyskurs w tym względzie – o potrzebie pogłębienia integracji, ale nie dwóch państw a całej Unii.


Jest to dość zasadnicza różnica. Rosja nie dąży do połknięcia Białorusi, ale w oczywisty sposób naśladuje Unię Europejską, proponując pogłębienie współpracy w ramach stworzonej przez siebie Unii Euroazjatyckiej. W takiej konstrukcji suwerenność wchodzących w jej skład podmiotów nie jest zagrożona, nie potrzeba uzyskiwać zgody lokalnych elit, a w obliczu dominacji rosyjskiej gospodarki nie ma zagrożenia, że jakaś „liga oporu” zostanie skonstruowana. W Rosji można spotkać się też z poglądem, że to na czele takiej silniej zintegrowanej Euroazji, stanąć może Władimir Putin. Też naśladując mechanizmy europejskie, bo przecież przewodniczący Unii nie jest wybierany w wyborach powszechnych.


Warto zwrócić uwagę na wydarzenie które nie jest tak szczegółowo omawiane, bo nie jest też tak malownicze jak medialne dyskusje między Rosją a Białorusią dotyczące cen eksportowanych rosyjskich węglowodorów. W Moskwie właśnie poinformowano, że 5 państw wchodzących w skład sojuszu militarnego ODKB (Białoruś, Rosja, Kazachstan, Tadżykistan i Kirgistan) zgodziło się, że sekretarzem generalnym organizacji będzie stojący na czele białoruskiej Rady Bezpieczeństwa Stanisław Zaś. Jego kandydaturę blokuje Erywań, domagający się aby to kandydat z tego kraju dokończył kadencję. Sprawa nie jest jeszcze przesądzona, ale wiele na to wskazuje, że to Mińsk a nie Erywań będą mogli mówić o sukcesie. Ostatnie decyzje zapadną 27 grudnia, w trakcie spotkanie w Moskwie Putin – Paszynian. Jednak już teraz warto zauważyć, że procedura uzyskiwania poparcia przez Zasia związana była z obowiązkiem odbycia przez niego spotkań z głowami wszystkich państw wchodzących w skład aliansu. 18 grudnia spotkał się on z Putinem, który w imieniu Rosji poparł jego kandydaturę. Jedynie władze Armenii poinformowały, że nie widzą potrzeby spotykania się z kandydatem Białorusi. Rozmowy ormiańsko – rosyjskie w Moskwie są ważne z jeszcze jednego powodu. Otóż jak niedawno mówił w wywiadzie prasowym minister Ławrow, Moskwa zaniepokojona flirtem Erywania z państwami Zachodu oraz z Turcją, chce przeforsować porozumienie, w myśl którego bez zgody stron umowy (a zatem i Rosji) żadne obce wojska nie mogą przebywać na terytorium porozumiewających się stron. Gdyby Armenia zdecydowała się na podpisanie tego dokumentu to nie tylko Moskwa dostawała by narzędzie blokowania niepożądanych z jej punktu widzenia decyzji Erywania (pamiętajmy, że Rosjanie mają w Giurmi swą bazę), ale również mogłaby wpływać na kształt ewentualnego kompromisu w sprawie Górskiego Karabachu, bo jakikolwiek kontyngent sił rozjemczych, bez którego się nie obejdzie, musiałby być z nią uzgadniany.


Wydaje się, że między Moskwą a Mińskiem nie ma fundamentalnych sporów, tym bardziej sporów o geopolityczna orientację. Bo gdyby było inaczej, to przedstawiciel Białorusi, raczej nie dostałby pozytywnej rekomendacji na Kremlu. Rosja zwiększa presję ekonomiczną, bo z jednej strony musi liczyć się z ograniczeniami własnych możliwości, z drugiej zaś zależy jej na wzmocnieniu lekceważonej Unii Euroazjatyckiej. Spodziewany transfer władzy w Kazachstanie, w związku z podeszłym wiekiem prezydenta Nazarbajewa może jej ten proces ułatwić. Mielibyśmy wówczas do czynienia z dwugłowym tworem – gospodarczym (Unia) i wojskowym (ODKB), zdominowanym przez Rosję, który przypominałby do pewnego stopnia ZSRR. Innymi słowy „największa geopolityczna katastrofa XX wieku”, jak w swym słynnym wystąpieniu w Monachium prezydent Putin określił rozpad ZSRR, zostałaby w pewnym stopniu odwrócona.
 


 

Polecane
Emerytury
Stażowe