Ryszard Czarnecki: Rosja a Ukraina: zwasalizować, nie okupować?

Oczywiście, podejmując atak na ukraińskie okręty, Rosja zdawała sobie sprawę z możliwych konsekwencji tego dla ukraińskiej polityki wewnętrznej. Uważam, że jednym z powodów tej morskiej agresji była chęć Moskwy wpłynięcia na wynik przyszłorocznych wyborów prezydenckich na Ukrainie. Odcięcie ukraińskiego portu w Mariupolu (i nie tylko), z którego nasz wschodni sąsiad eksportował stal i różne towary, ta swoista blokada militarno-gospodarcza, w oczywisty sposób przyczyni się do pogorszenia i tak bardzo złej sytuacji ekonomicznej na Ukrainie. To z kolei może doprowadzić do pogłębienia pacyfistycznych nastrojów, i tak już obecnych w ukraińskim społeczeństwie, szczególnie na Ukrainie wschodniej, ale nie tylko tam. Chodzi o uznanie, że może lepiej wybrać prezydenta (czy szerzej: władzę), który będzie potrafił się z tą Rosją dogadać i zapewnić polepszenie kondycji gospodarczej kraju, a nie z nią wojować za cenę dalej postępującego zubożenia i kryzysu ekonomicznego.
/ YT, print screen
Gruzja 2008, Krym 2014, Morze Azowskie 2018. Federacja Rosyjska, trzeba przyznać, jest konsekwentna. Stara się poszerzyć − a raczej odzyskać – część strefy swoich wpływów politycznych, militarnych i gospodarczych.

Operacja w Cieśninie Kerczeńskiej dla Moskwy ma znaczenie w kilku aspektach. Z całą pewnością jest tu obecny także aspekt polityki wewnątrzrosyjskiej. Warto przypomnieć, że zabór Krymu, który nastąpił w lutym 2014 r., miał miejsce właśnie w momencie, gdy po utracie politycznej kontroli nad Ukrainą poparcie dla prezydenta Federacji Rosyjskiej, płk. Władimira Władimirowicza Putina, spadło do najniższego w dziejach − niewiele ponad 40 proc.

Zajęcie bez żadnego oporu Krymu, poza praktycznym poszerzeniem terytorium Federacji Rosyjskiej, miało dwa konteksty w wymiarze polityki wewnętrznej Rosji. Po pierwsze, gospodarz Kremla, uciekając do przodu, zgodnie z tradycyjną regułą polityki carskiej − a potem komunistycznej − Rosji odwrócił uwagę od problemów wewnętrznych, grając kartą polityki imperialnej. Udało się i tym razem: Putin podniósł poziom swojego poparcia wśród Rosjan do 85 proc.! Po drugie, chodzi o udaną próbę stłumienia przez prezydenta FR aspiracji swoich konkurentów w KGB-owskiej elicie władzy. Rzeczywiście bowiem po politycznym oddaniu przez Moskwę Kijowa mówiło się o wymianie Putina i jego ekipy na kogoś innego, zapewne też związanego z sowieckimi służbami i je reprezentującego.

Rosja wraca do gry i licytuje

Bardzo podobne było tło niedawnej operacji rosyjskiej floty na Morzu Azowskim. Podwyższenie wieku emerytalnego – nie przypadkiem decyzję o tym ogłoszono w czasie udanych dla Rosjan piłkarskich mistrzostw świata, których zresztą byli gospodarzami – zostało bardzo źle przyjęte w rosyjskim społeczeństwie. Ponadto doszło do tego dalsze obniżenie poziomu życia w Rosji w związku z sankcjami Zachodu. Charakterystyczne zresztą, że dla przeciętnych Rosjan bardziej odczuwalne są sankcje UE niż USA, ponieważ wolumen obrotu handlowego krajów Unii z Federacją Rosyjską jest zdecydowanie wyższy niż jej handlu ze Stanami Zjednoczonymi. Uczynienie z Morza Azowskiego wewnętrznego basenu rosyjskiego będzie służyło umocnieniu uczuć patriotycznych i rosyjskiej dumy na zasadzie: „Może nam się nie przelewa, ale i tak jesteśmy mocarstwem – i bierzemy, co nam się należy”.

Sankcje jednak dotkliwe

Oczywiście poza ważnymi aspektami wewnętrznymi agresja na ukraińskie okręty wojenne, wzięcie do niewoli ukraińskich marynarzy i ich ekspresowe procesy sądowe miały też istotny wymiar zewnętrzny. Moskwa po raz kolejny w ostatnich latach wysyła sygnał do liderów krajów europejskich i pozaeuropejskich, zarówno wrogich Rosji, jak i tych będących do niedawna lub wciąż jeszcze częścią rosyjskiej strefy wpływów: „Wracamy! ”.

Oznacza to licytowanie znaczenia Moskwy w polityce międzynarodowej, także na obszarach odległych od miejsca akcji rosyjskiej floty. Przecież podobnie było z teatrem wojennym w Syrii, w którym Federacja Rosyjska aktywnie bierze udział. Obecność tam posłużyła do „handlu” z innymi mocarstwami polegającym na ustępowaniu Rosji w niektórych miejscach globu za cenę niepodejmowania przez Kreml ekspansji w innych częściach świata. To klasyczna dla historii rosyjskiej polityki i dyplomacji zasada licytowania, dzięki której można ugrać sporo więcej, niż faktycznie ma się w kartach. Nie przypadkiem przecież akcja na Morzu Azowskim i poparcie dla syryjskiego reżimu miały i mają miejsce w momencie znaczącego osłabnięcia gospodarczego Rosji.

Spowodowane ono było dwoma czynnikami. Z jednej strony stałe, od wielu lat, bardzo niskie ceny ropy, gazu, surowców energetycznych, których eksport oprócz sprzedaży uzbrojenia stanowi podstawę rosyjskiej gospodarki. Z drugiej strony ta swoista rosyjska zapaść ekonomiczna jest niewątpliwie w pewnej mierze spowodowana zachodnimi sankcjami, które wbrew narzekaniom wielu ekspertów oraz polityków odniosły bezpośredni i już widać ze długofalowy skutek. Ale mimo tej trudnej sytuacji gospodarczej FR− a stan ekonomii jest jednym z najistotniejszych w ocenie siły danego państwa w XXI w. − „akcje” Rosji na arenie międzynarodowej nie spadły, wręcz przeciwnie.

Kreml chce wpływać na wynik wyborów

Oczywiście, podejmując atak na ukraińskie okręty, Rosja zdawała sobie sprawę z możliwych konsekwencji tego dla ukraińskiej polityki wewnętrznej. Uważam, że jednym z powodów tej morskiej agresji była chęć Moskwy wpłynięcia na wynik przyszłorocznych wyborów prezydenckich na Ukrainie. Odcięcie ukraińskiego portu w Mariupolu (i nie tylko), z którego nasz wschodni sąsiad eksportował stal i różne towary, ta swoista blokada militarno-gospodarcza, w oczywisty sposób przyczyni się do pogorszenia i tak bardzo złej sytuacji ekonomicznej na Ukrainie. To z kolei może doprowadzić do pogłębienia pacyfistycznych nastrojów, i tak już obecnych w ukraińskim społeczeństwie, szczególnie na Ukrainie wschodniej, ale nie tylko tam. Chodzi o uznanie, że może lepiej wybrać prezydenta (czy szerzej: władzę), który będzie potrafił się z tą Rosją dogadać i zapewnić polepszenie kondycji gospodarczej kraju, a nie z nią wojować za cenę dalej postępującego zubożenia i kryzysu ekonomicznego.

Nie zgadzam się zatem ze skrajnie pesymistycznymi scenariuszami mówiącymi, że Rosja chce zaboru terytorialnego całej Ukrainy lub, prędzej, dużej jej części. Skądinąd takie narracje sprzedawane przez rosyjskich agentów wpływu na Zachodzie mają za zadanie w gruncie rzeczy spowodować, że już „tylko” ingerencja w wewnętrzne sprawy Ukrainy i jej wybory, formalna i faktyczna okupacja Krymu oraz Donbasu przyjmowane są z ulgą, że Putin nie posunął się dalej…

Rosja nie będzie chciała zaboru całej Ukrainy, bo oznaczałoby to uwikłanie się w wojnę ze stratami nie mniejszymi niż „czerwonej Rosji” w Afganistanie po 1979 r. Być może z czasem będzie chciała – zapewne w zależności od sytuacji wewnętrznej w Rosji! − sformalizować przyłączenie republik Donieckiej i Ługańskiej. Zwracam jednak uwagę, że nie uczyniła tego wciąż wobec kontrolowanych przez nią całkowicie − choć będących pod względem formalnoprawnym częścią Gruzji − Abchazji i Osetii Południowej czy wobec Naddniestrza, leżącego na terytorium Mołdawii.

Polska jest jedynym członkiem UE oraz NATO, a także Rady Bezpieczeństwa ONZ, który jednocześnie jest sąsiadem i Ukrainy, i Rosji. Choćby z tego powodu należy zadbać, aby głos Polski w istotny sposób wpływał na stanowisko tych międzynarodowych organizacji.

 *tekst ukazał się w "Gazecie Polskiej Codziennie" (04.12.2018)

 

POLECANE
Droga S7 całkowicie zablokowana. „Stoimy od godzin, nie mamy jedzenia ani picia” [WIDEO] z ostatniej chwili
Droga S7 całkowicie zablokowana. „Stoimy od godzin, nie mamy jedzenia ani picia” [WIDEO]

We wtorek wieczorem sytuacja na drodze ekspresowej S7 gwałtownie się pogarsza. Z powodu intensywnych opadów śniegu część trasy została całkowicie zablokowana w obu kierunkach, a kierowcy od wielu godzin stoją w korkach. Jak informuje TVN24, w trybie alarmowym ściągane są dodatkowe patrole policji, a akcję utrudnia fakt, że w zaspach utknął również... pług.

Awaria ciepłownicza w Gdańsku. Setki osób bez ogrzewania z ostatniej chwili
Awaria ciepłownicza w Gdańsku. Setki osób bez ogrzewania

Poważna awaria sieci ciepłowniczej w Gdańsku. Bez ogrzewania i ciepłej wody pozostaje co najmniej kilkuset odbiorców w dzielnicy Orunia Górna–Gdańsk Południe.

Rządowy projekt ws. osoby najbliższej. Jest stanowisko Prezydenta RP z ostatniej chwili
Rządowy projekt ws. "osoby najbliższej". Jest stanowisko Prezydenta RP

Przyjęty przez rząd projekt ustawy o statusie osoby najbliższej przenosi przywileje małżeńskie na związki partnerskie; nie ma na to zgody prezydenta – podkreślił we wtorek szef gabinetu prezydenta Paweł Szefernaker.

Macron ogra Niemców? Startuje wyścig o względy Putina tylko u nas
Macron ogra Niemców? Startuje wyścig o względy Putina

Emmanuel Macron sygnalizuje gotowość do wznowienia dialogu z Władimirem Putinem, co wywołuje napięcia wewnątrz Unii Europejskiej i niepokój w Berlinie. Francuska inicjatywa uruchamia nową rywalizację o wpływy w relacjach z Rosją w momencie, gdy Europa szuka wspólnej strategii wobec wojny na Ukrainie i zmieniającej się polityki USA.

Groźna awaria na popularnym stoku narciarskim. Blisko 80 osób utknęło na wyciągu w śnieżycy z ostatniej chwili
Groźna awaria na popularnym stoku narciarskim. Blisko 80 osób utknęło na wyciągu w śnieżycy

Na stoku narciarskim Czarny Groń w miejscowości Rzyki doszło do poważnej awarii. Wyciąg krzesełkowy zatrzymał się podczas intensywnej śnieżycy, a na wysokości utknęło blisko 80 osób. Na miejsce skierowano straż pożarną oraz specjalistyczne grupy ratownicze.

Kiedy wojna na Ukrainie nie dobiegnie końca? Nowe wyliczenia ekspertów z ostatniej chwili
Kiedy wojna na Ukrainie nie dobiegnie końca? Nowe wyliczenia ekspertów

Tygodnik "Economist" przytacza przewidywania ekspertów z Good Judgment - firmy specjalizującej się w prognozach politycznych i gospodarczych - na 2026 rok. W ich ocenie prawdopodobieństwo, że wojna Rosji przeciw Ukrainie nie skończy się przed 1 stycznia 2027 roku, wynosi 74 proc.

Beata Szydło: W Brazylii i Argentynie zużywa się więcej pestycydów, niż w całej UE łącznie z ostatniej chwili
Beata Szydło: W Brazylii i Argentynie zużywa się więcej pestycydów, niż w całej UE łącznie

"Przez lata budowaliśmy zdrową, czystą produkcję żywności, żeby teraz otworzyć rynek dla chemicznej żywności z Mercosur" – wskazuje Beata Szydło na platformie X, nawiązując do próby przeforsowania przez Brukselę umowy z krajami Mercosur.

Pilny komunikat dla odbiorców energii z PGE z ostatniej chwili
Pilny komunikat dla odbiorców energii z PGE

Ministerstwo Energii wydało pilne ostrzeżenie dla odbiorców energii. Chodzi o wiadomości e-mail i SMS, w których oszuści podszywają się pod instytucje państwowe oraz spółki energetyczne, próbując wyłudzić dane osobowe i pieniądze.

Zełenski: Omawiamy rozmieszczenie wojsk USA na Ukrainie z ostatniej chwili
Zełenski: Omawiamy rozmieszczenie wojsk USA na Ukrainie

Ukraina rozmawia z prezydentem USA Donaldem Trumpem i przedstawicielami koalicji chętnych możliwość rozmieszczenia amerykańskich wojsk w ramach gwarancji bezpieczeństwa, jednak decyzja zależy od Waszyngtonu – oświadczył we wtorek prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski.

Pilny komunikat dla mieszkańców Elbląga z ostatniej chwili
Pilny komunikat dla mieszkańców Elbląga

Urząd miasta w Elblągu wydał pilny komunikat dla mieszkańców. Z powodu trudnych warunków pogodowych odwołano miejską zabawę sylwestrową, a także zamknięto fragment Bulwaru Zygmunta Augusta. W mieście obowiązuje alarm przeciwpowodziowy, a służby prowadzą działania zabezpieczające.

REKLAMA

Ryszard Czarnecki: Rosja a Ukraina: zwasalizować, nie okupować?

Oczywiście, podejmując atak na ukraińskie okręty, Rosja zdawała sobie sprawę z możliwych konsekwencji tego dla ukraińskiej polityki wewnętrznej. Uważam, że jednym z powodów tej morskiej agresji była chęć Moskwy wpłynięcia na wynik przyszłorocznych wyborów prezydenckich na Ukrainie. Odcięcie ukraińskiego portu w Mariupolu (i nie tylko), z którego nasz wschodni sąsiad eksportował stal i różne towary, ta swoista blokada militarno-gospodarcza, w oczywisty sposób przyczyni się do pogorszenia i tak bardzo złej sytuacji ekonomicznej na Ukrainie. To z kolei może doprowadzić do pogłębienia pacyfistycznych nastrojów, i tak już obecnych w ukraińskim społeczeństwie, szczególnie na Ukrainie wschodniej, ale nie tylko tam. Chodzi o uznanie, że może lepiej wybrać prezydenta (czy szerzej: władzę), który będzie potrafił się z tą Rosją dogadać i zapewnić polepszenie kondycji gospodarczej kraju, a nie z nią wojować za cenę dalej postępującego zubożenia i kryzysu ekonomicznego.
/ YT, print screen
Gruzja 2008, Krym 2014, Morze Azowskie 2018. Federacja Rosyjska, trzeba przyznać, jest konsekwentna. Stara się poszerzyć − a raczej odzyskać – część strefy swoich wpływów politycznych, militarnych i gospodarczych.

Operacja w Cieśninie Kerczeńskiej dla Moskwy ma znaczenie w kilku aspektach. Z całą pewnością jest tu obecny także aspekt polityki wewnątrzrosyjskiej. Warto przypomnieć, że zabór Krymu, który nastąpił w lutym 2014 r., miał miejsce właśnie w momencie, gdy po utracie politycznej kontroli nad Ukrainą poparcie dla prezydenta Federacji Rosyjskiej, płk. Władimira Władimirowicza Putina, spadło do najniższego w dziejach − niewiele ponad 40 proc.

Zajęcie bez żadnego oporu Krymu, poza praktycznym poszerzeniem terytorium Federacji Rosyjskiej, miało dwa konteksty w wymiarze polityki wewnętrznej Rosji. Po pierwsze, gospodarz Kremla, uciekając do przodu, zgodnie z tradycyjną regułą polityki carskiej − a potem komunistycznej − Rosji odwrócił uwagę od problemów wewnętrznych, grając kartą polityki imperialnej. Udało się i tym razem: Putin podniósł poziom swojego poparcia wśród Rosjan do 85 proc.! Po drugie, chodzi o udaną próbę stłumienia przez prezydenta FR aspiracji swoich konkurentów w KGB-owskiej elicie władzy. Rzeczywiście bowiem po politycznym oddaniu przez Moskwę Kijowa mówiło się o wymianie Putina i jego ekipy na kogoś innego, zapewne też związanego z sowieckimi służbami i je reprezentującego.

Rosja wraca do gry i licytuje

Bardzo podobne było tło niedawnej operacji rosyjskiej floty na Morzu Azowskim. Podwyższenie wieku emerytalnego – nie przypadkiem decyzję o tym ogłoszono w czasie udanych dla Rosjan piłkarskich mistrzostw świata, których zresztą byli gospodarzami – zostało bardzo źle przyjęte w rosyjskim społeczeństwie. Ponadto doszło do tego dalsze obniżenie poziomu życia w Rosji w związku z sankcjami Zachodu. Charakterystyczne zresztą, że dla przeciętnych Rosjan bardziej odczuwalne są sankcje UE niż USA, ponieważ wolumen obrotu handlowego krajów Unii z Federacją Rosyjską jest zdecydowanie wyższy niż jej handlu ze Stanami Zjednoczonymi. Uczynienie z Morza Azowskiego wewnętrznego basenu rosyjskiego będzie służyło umocnieniu uczuć patriotycznych i rosyjskiej dumy na zasadzie: „Może nam się nie przelewa, ale i tak jesteśmy mocarstwem – i bierzemy, co nam się należy”.

Sankcje jednak dotkliwe

Oczywiście poza ważnymi aspektami wewnętrznymi agresja na ukraińskie okręty wojenne, wzięcie do niewoli ukraińskich marynarzy i ich ekspresowe procesy sądowe miały też istotny wymiar zewnętrzny. Moskwa po raz kolejny w ostatnich latach wysyła sygnał do liderów krajów europejskich i pozaeuropejskich, zarówno wrogich Rosji, jak i tych będących do niedawna lub wciąż jeszcze częścią rosyjskiej strefy wpływów: „Wracamy! ”.

Oznacza to licytowanie znaczenia Moskwy w polityce międzynarodowej, także na obszarach odległych od miejsca akcji rosyjskiej floty. Przecież podobnie było z teatrem wojennym w Syrii, w którym Federacja Rosyjska aktywnie bierze udział. Obecność tam posłużyła do „handlu” z innymi mocarstwami polegającym na ustępowaniu Rosji w niektórych miejscach globu za cenę niepodejmowania przez Kreml ekspansji w innych częściach świata. To klasyczna dla historii rosyjskiej polityki i dyplomacji zasada licytowania, dzięki której można ugrać sporo więcej, niż faktycznie ma się w kartach. Nie przypadkiem przecież akcja na Morzu Azowskim i poparcie dla syryjskiego reżimu miały i mają miejsce w momencie znaczącego osłabnięcia gospodarczego Rosji.

Spowodowane ono było dwoma czynnikami. Z jednej strony stałe, od wielu lat, bardzo niskie ceny ropy, gazu, surowców energetycznych, których eksport oprócz sprzedaży uzbrojenia stanowi podstawę rosyjskiej gospodarki. Z drugiej strony ta swoista rosyjska zapaść ekonomiczna jest niewątpliwie w pewnej mierze spowodowana zachodnimi sankcjami, które wbrew narzekaniom wielu ekspertów oraz polityków odniosły bezpośredni i już widać ze długofalowy skutek. Ale mimo tej trudnej sytuacji gospodarczej FR− a stan ekonomii jest jednym z najistotniejszych w ocenie siły danego państwa w XXI w. − „akcje” Rosji na arenie międzynarodowej nie spadły, wręcz przeciwnie.

Kreml chce wpływać na wynik wyborów

Oczywiście, podejmując atak na ukraińskie okręty, Rosja zdawała sobie sprawę z możliwych konsekwencji tego dla ukraińskiej polityki wewnętrznej. Uważam, że jednym z powodów tej morskiej agresji była chęć Moskwy wpłynięcia na wynik przyszłorocznych wyborów prezydenckich na Ukrainie. Odcięcie ukraińskiego portu w Mariupolu (i nie tylko), z którego nasz wschodni sąsiad eksportował stal i różne towary, ta swoista blokada militarno-gospodarcza, w oczywisty sposób przyczyni się do pogorszenia i tak bardzo złej sytuacji ekonomicznej na Ukrainie. To z kolei może doprowadzić do pogłębienia pacyfistycznych nastrojów, i tak już obecnych w ukraińskim społeczeństwie, szczególnie na Ukrainie wschodniej, ale nie tylko tam. Chodzi o uznanie, że może lepiej wybrać prezydenta (czy szerzej: władzę), który będzie potrafił się z tą Rosją dogadać i zapewnić polepszenie kondycji gospodarczej kraju, a nie z nią wojować za cenę dalej postępującego zubożenia i kryzysu ekonomicznego.

Nie zgadzam się zatem ze skrajnie pesymistycznymi scenariuszami mówiącymi, że Rosja chce zaboru terytorialnego całej Ukrainy lub, prędzej, dużej jej części. Skądinąd takie narracje sprzedawane przez rosyjskich agentów wpływu na Zachodzie mają za zadanie w gruncie rzeczy spowodować, że już „tylko” ingerencja w wewnętrzne sprawy Ukrainy i jej wybory, formalna i faktyczna okupacja Krymu oraz Donbasu przyjmowane są z ulgą, że Putin nie posunął się dalej…

Rosja nie będzie chciała zaboru całej Ukrainy, bo oznaczałoby to uwikłanie się w wojnę ze stratami nie mniejszymi niż „czerwonej Rosji” w Afganistanie po 1979 r. Być może z czasem będzie chciała – zapewne w zależności od sytuacji wewnętrznej w Rosji! − sformalizować przyłączenie republik Donieckiej i Ługańskiej. Zwracam jednak uwagę, że nie uczyniła tego wciąż wobec kontrolowanych przez nią całkowicie − choć będących pod względem formalnoprawnym częścią Gruzji − Abchazji i Osetii Południowej czy wobec Naddniestrza, leżącego na terytorium Mołdawii.

Polska jest jedynym członkiem UE oraz NATO, a także Rady Bezpieczeństwa ONZ, który jednocześnie jest sąsiadem i Ukrainy, i Rosji. Choćby z tego powodu należy zadbać, aby głos Polski w istotny sposób wpływał na stanowisko tych międzynarodowych organizacji.

 *tekst ukazał się w "Gazecie Polskiej Codziennie" (04.12.2018)


 

Polecane