Ryszard Czarnecki: Muzułmańscy radykałowie kontra „łagodny” islam

Jego populacja wynosi w tej chwili 165 mln ludzi (sic!) i bardzo szybko wzrasta. Dla porównania: Rosja liczy ok. 145 mln obywateli. Jednak olbrzymi problem Bangladeszu polega na tym, że państwo to, będąc w światowej klasyfikacji krajów, gdy chodzi o demografię, na ósmym miejscu, pod względem terytorium zajmuje miejsce pod koniec pierwszej setki. Jego całkowita powierzchnia (144 tys. km kw.) jest porównywalna z niewielką Grecją (132 tys. km kw.).
/ pexels.com
Bangladesz, w którym jestem po raz pierwszy (choć w sąsiednich Indiach bywałem już wielokrotnie), uznawany jest, pewnie słusznie, za jedno z najbiedniejszych państw świata. Ten fakt tak utrwalił się w świadomości światowej opinii publicznej, że mało kto zauważa, iż ten stosunkowo młody kraj − powstał w 1971 r. − jest jednym z… najliczniejszych na świecie.

Jego populacja wynosi w tej chwili 165 mln ludzi (sic!) i bardzo szybko wzrasta. Dla porównania: Rosja liczy ok. 145 mln obywateli. Jednak olbrzymi problem Bangladeszu polega na tym, że państwo to, będąc w światowej klasyfikacji krajów, gdy chodzi o demografię, na ósmym miejscu, pod względem terytorium zajmuje miejsce pod koniec pierwszej setki. Jego całkowita powierzchnia (144 tys. km kw.) jest porównywalna z niewielką Grecją (132 tys. km kw.). Gdy więc goszczę w prywatnej rezydencji byłego prezydenta Hossaina Mohammada Ershada, to słyszę, że dla dawnej wschodniej części Bengalu (a dziś Bangladeszu) problemem nie jest to, że przyjął przeszło milion uchodźców, głównie z Birmy (Mjanmaru), z ludu Rohindżów, lecz to, że nie ma ich gdzie pomieścić na tak niewielkim relatywnie terytorium.

Kobiety rządzą Bangladeszem

Gdy przyjmuje mnie pani premier Szejk Hasina Wajed, to nie mogę oprzeć się dwóm refleksjom. Pierwsza to taka, że rzadko się zdarza, aby kobiety zajmowały tak kluczowe stanowiska jak w tym właśnie kraju. Kobieta jest szefem rządu, kobieta jest liderem opozycji, kobieta jest wreszcie przewodniczącą jednoizbowego parlamentu (Dżatiya Sangsad Bhaban). Skądinąd, gdy premier Szejk Hasina mówi, że chciałaby, aby w przyszłości parlament w jej ojczyźnie w połowie składał się z kobiet, to myślę, że i tak te „parytety” są tu forsowane jak mało gdzie. Otóż poza trzystoma posłami wybieranymi w brytyjski sposób w okręgach jednomandatowych zawsze do parlamentu włącza się dodatkowo 50 pań! Zgłaszają je partie polityczne.

Druga refleksja to ta, że w Bangladeszu rządzą rodzinne dynastie polityczne. Dodam, że to specyfika regionu: w Indiach i Pakistanie jest podobnie. Pani premier jest córką twórcy niepodległości tego państwa i pierwszego prezydenta szejka Mudżibura Rahmana. Został uwięziony przez Pakistańczyków, gdy stał na czele wschodniobengalskiej irredenty. Stał się bohaterem narodowym i objął władzę, ale po czterch latach został wraz z całą rodziną – bez dwóch córek, w tym Szejki Hassiny − zamordowany w wyniku wojskowego puczu. Zamachowcom nie spodobały się jego reformy, które polegały na swoistym małżeństwie socjalizmu z islamem, co objawiło się między innymi zakazaniem hazardu i alkoholu. Córka zamordowanego prezydenta od dziewięciu lat jest szefem rządu w Dakce i ma olbrzymią szansę być nim kolejne lata, bo jej partia Liga Awami jest faworytem grudniowych wyborów.

Rodzinną tradycję politycznego zaangażowania kontynuuje córka pani premier Tulip Siddiq, która mieszka w Wielkiej Brytanii i jest… posłem do House of Common (Izby Gmin). Nie wiem, czy po dziadku odziedziczyła socjalistyczne inklinacje, ale jest członkinią Partii Pracy i, co więcej, sytuuje się na lewym skrzydle laburzystów.

Pracownicy z Bangladeszu w Polsce, a włoski kapitał w Bangladeszu

W Polsce po cichu przybywa pracowników i w mniejszym stopniu studentów z Bangladeszu. Pytam o to wicekanclerza państwowego uniwersytetu w stolicy kraju, prof. Achtaruzzamana, na spotkaniu z kadrą profesorską. Słyszę, że z kolei w Bangladeszu studiują studenci z Indii i Sri Lanki.

Akademicki Bangladesz jest skądinąd spory: na samym tylko Dhaka University studiuje 40 tys. osób, w kraju funkcjonują 42 państwowe uniwersytety, ponad sto uczelni prywatnych oraz akademie wojskowe czy wyższe szkoły techniczne i inżynieryjne.

Przyzwyczajony do korków w 26-milionowym (!) Nowym Delhi doznałem szoku poznawczego w mniejszej, bo „ledwie” 18-milionowej Dakce. Jechałem na spotkanie – a właściwie stałem – prawie dwie godziny i w końcu musiałem je odwołać, żeby nie spóźnić się na audiencję w prywatnym domu prezydenta Ershada. Uśmiecham się więc, gdy stojąc na totalnie zatłoczonej ulicy, widzę obdrapany i przepełniony autobus z napisem „Excellent journey”. Ale ta „wspaniała podróż” w mocno zdezelowanym wehikule może i tak być szczytem marzeń choćby dla mężczyzn, którzy na głowach – niczym kobiety w wielu krajach Afryki i Azji – niosą naczynia czy pakunki. W centrum Dakki spotkałem takich dwóch w czasie dwóch minut.

Stojąc i z wolna jadąc w korkach, rozglądam się wokół i dostrzegam ślady zaangażowania inwestycyjnego i handlowego Europejczyków. Najbardziej widoczni są Włosi, widać też Hiszpanów. Italia, której projekt budżetu i gospodarka wyklinana jest przez Brukselę i francuskiego socjalistycznego komisarza Pierre’a Moscoviciego, szuka miejsca ekspansji nie tylko w Europie Wschodniej (bardzo duża obecność na Białorusi), ale też w tym regionie Azji. W tych samych dniach w Nowym Delhi nieprzypadkowo odbywał się szczyt gospodarczy Indie−Włochy.

Polska budzi sympatię

Od miejscowych polityków słyszę porównania podzielonego Bangladeszu do podzielonych po II wojnie światowej dwóch państw niemieckich: Niemieckiej Republiki Federalnej i komunistycznych wschodnich Niemiec. To dla mnie nieco zaskakujące porównanie. Bangladesz RFN‑em Azji? Na pewno nie pod względem gospodarczym.

Na spotkaniach z politykami, ale też dziennikarzami, prawnikami, profesorami wyższych uczelni czy ze zwykłymi ludźmi, to, że jestem z Polski, budzi bardzo pozytywne reakcje. Polska jako jeden z pierwszych krajów uznała Bangladesz tuż po jego powstaniu 47 lat temu. Po niemal półwieczu paru moich rozmówców podkreślało ten fakt i dziękowało nam za to. Skądinąd wielu ludzi z dawnych, ale i obecnych elit rządzących w Polsce bywało, a niektórzy studiowali. Starej daty dyplomata na kolacji u honorowego konsula Polski w tym kraju, Reshadura Rahmana, jednego z najbogatszych tutejszych biznesmenów, właściciela Dhaka Bank i wielu innych firm, z wyraźnym sentymentem wspomina Kraków.

Bangladesz drugim Pakistanem

Kojarzony w Polsce z Indiami patron jednego z warszawskich liceów Rabindranath Tagore, wielki poeta z przełomu XIX i XX w., pochodził właśnie stąd, z Bengalu. Ale nie o jego poezji rozmawiam w Dakce, lecz o strukturze religijnej tego społeczeństwa i napięciach z tym związanych. Aż 90 proc. mieszkańców Bangladeszu to muzułmanie. Rządząca Liga Awami jest za państwem raczej zsekularyzowanym. Opozycyjnej partii Bangladeszu (Dżatijatabadi Dal) bardziej po drodze z islamskimi fundamentalistami. Są zatem spory w islamskim społeczeństwie i w jego elitach. Ewolucja od świeckiego, lewicowego państwa w kierunku państwa islamskiego powiązanego z muzułmańskimi krajami arabskimi została zablokowana, ale od powstania republiki islam jest uznawany za religię państwową. Nieustające zamachy terrorystyczne powodują, że coraz więcej ludzi uważa, że choć dziewięciu na dziesięciu mieszkańców Bangladeszu to wyznawcy proroka Mahometa, to jednak z konstytucji należałoby usunąć właśnie ten zapis o religii państwowej. Spora część społeczeństwa nie chce, aby Bangladesz stał się drugim Pakistanem czy drugim Afganistanem. A taka groźba w jakiejś mierze istnieje, skoro tylko w ostatnich latach islamscy terroryści zabili w tym kraju przeszło 600 osób. Nasilenie zamachów miało miejsce w 2013 r., gdy zginęło prawie 400 ludzi. W tym roku zamordowano już ok. 60 – a więc więcej niż w roku ubiegłym. Atakowani są cudzoziemcy, ale także rodacy – chrześcijanie i hinduiści. Quo vadis, Bangladeszu?


*tekst ukazał się w "Gazecie Polskiej Codziennie" (14.11.2018)
 
 

 

POLECANE
Droga S7 całkowicie zablokowana. „Stoimy od godzin, nie mamy jedzenia ani picia” [WIDEO] z ostatniej chwili
Droga S7 całkowicie zablokowana. „Stoimy od godzin, nie mamy jedzenia ani picia” [WIDEO]

We wtorek wieczorem sytuacja na drodze ekspresowej S7 gwałtownie się pogarsza. Z powodu intensywnych opadów śniegu część trasy została całkowicie zablokowana w obu kierunkach, a kierowcy od wielu godzin stoją w korkach. Jak informuje TVN24, w trybie alarmowym ściągane są dodatkowe patrole policji, a akcję utrudnia fakt, że w zaspach utknął również... pług.

Awaria ciepłownicza w Gdańsku. Setki osób bez ogrzewania z ostatniej chwili
Awaria ciepłownicza w Gdańsku. Setki osób bez ogrzewania

Poważna awaria sieci ciepłowniczej w Gdańsku. Bez ogrzewania i ciepłej wody pozostaje co najmniej kilkuset odbiorców w dzielnicy Orunia Górna–Gdańsk Południe.

Rządowy projekt ws. osoby najbliższej. Jest stanowisko Prezydenta RP z ostatniej chwili
Rządowy projekt ws. "osoby najbliższej". Jest stanowisko Prezydenta RP

Przyjęty przez rząd projekt ustawy o statusie osoby najbliższej przenosi przywileje małżeńskie na związki partnerskie; nie ma na to zgody prezydenta – podkreślił we wtorek szef gabinetu prezydenta Paweł Szefernaker.

Macron ogra Niemców? Startuje wyścig o względy Putina tylko u nas
Macron ogra Niemców? Startuje wyścig o względy Putina

Emmanuel Macron sygnalizuje gotowość do wznowienia dialogu z Władimirem Putinem, co wywołuje napięcia wewnątrz Unii Europejskiej i niepokój w Berlinie. Francuska inicjatywa uruchamia nową rywalizację o wpływy w relacjach z Rosją w momencie, gdy Europa szuka wspólnej strategii wobec wojny na Ukrainie i zmieniającej się polityki USA.

Groźna awaria na popularnym stoku narciarskim. Blisko 80 osób utknęło na wyciągu w śnieżycy z ostatniej chwili
Groźna awaria na popularnym stoku narciarskim. Blisko 80 osób utknęło na wyciągu w śnieżycy

Na stoku narciarskim Czarny Groń w miejscowości Rzyki doszło do poważnej awarii. Wyciąg krzesełkowy zatrzymał się podczas intensywnej śnieżycy, a na wysokości utknęło blisko 80 osób. Na miejsce skierowano straż pożarną oraz specjalistyczne grupy ratownicze.

Kiedy wojna na Ukrainie nie dobiegnie końca? Nowe wyliczenia ekspertów z ostatniej chwili
Kiedy wojna na Ukrainie nie dobiegnie końca? Nowe wyliczenia ekspertów

Tygodnik "Economist" przytacza przewidywania ekspertów z Good Judgment - firmy specjalizującej się w prognozach politycznych i gospodarczych - na 2026 rok. W ich ocenie prawdopodobieństwo, że wojna Rosji przeciw Ukrainie nie skończy się przed 1 stycznia 2027 roku, wynosi 74 proc.

Beata Szydło: W Brazylii i Argentynie zużywa się więcej pestycydów, niż w całej UE łącznie z ostatniej chwili
Beata Szydło: W Brazylii i Argentynie zużywa się więcej pestycydów, niż w całej UE łącznie

"Przez lata budowaliśmy zdrową, czystą produkcję żywności, żeby teraz otworzyć rynek dla chemicznej żywności z Mercosur" – wskazuje Beata Szydło na platformie X, nawiązując do próby przeforsowania przez Brukselę umowy z krajami Mercosur.

Pilny komunikat dla odbiorców energii z PGE z ostatniej chwili
Pilny komunikat dla odbiorców energii z PGE

Ministerstwo Energii wydało pilne ostrzeżenie dla odbiorców energii. Chodzi o wiadomości e-mail i SMS, w których oszuści podszywają się pod instytucje państwowe oraz spółki energetyczne, próbując wyłudzić dane osobowe i pieniądze.

Zełenski: Omawiamy rozmieszczenie wojsk USA na Ukrainie z ostatniej chwili
Zełenski: Omawiamy rozmieszczenie wojsk USA na Ukrainie

Ukraina rozmawia z prezydentem USA Donaldem Trumpem i przedstawicielami koalicji chętnych możliwość rozmieszczenia amerykańskich wojsk w ramach gwarancji bezpieczeństwa, jednak decyzja zależy od Waszyngtonu – oświadczył we wtorek prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski.

Pilny komunikat dla mieszkańców Elbląga z ostatniej chwili
Pilny komunikat dla mieszkańców Elbląga

Urząd miasta w Elblągu wydał pilny komunikat dla mieszkańców. Z powodu trudnych warunków pogodowych odwołano miejską zabawę sylwestrową, a także zamknięto fragment Bulwaru Zygmunta Augusta. W mieście obowiązuje alarm przeciwpowodziowy, a służby prowadzą działania zabezpieczające.

REKLAMA

Ryszard Czarnecki: Muzułmańscy radykałowie kontra „łagodny” islam

Jego populacja wynosi w tej chwili 165 mln ludzi (sic!) i bardzo szybko wzrasta. Dla porównania: Rosja liczy ok. 145 mln obywateli. Jednak olbrzymi problem Bangladeszu polega na tym, że państwo to, będąc w światowej klasyfikacji krajów, gdy chodzi o demografię, na ósmym miejscu, pod względem terytorium zajmuje miejsce pod koniec pierwszej setki. Jego całkowita powierzchnia (144 tys. km kw.) jest porównywalna z niewielką Grecją (132 tys. km kw.).
/ pexels.com
Bangladesz, w którym jestem po raz pierwszy (choć w sąsiednich Indiach bywałem już wielokrotnie), uznawany jest, pewnie słusznie, za jedno z najbiedniejszych państw świata. Ten fakt tak utrwalił się w świadomości światowej opinii publicznej, że mało kto zauważa, iż ten stosunkowo młody kraj − powstał w 1971 r. − jest jednym z… najliczniejszych na świecie.

Jego populacja wynosi w tej chwili 165 mln ludzi (sic!) i bardzo szybko wzrasta. Dla porównania: Rosja liczy ok. 145 mln obywateli. Jednak olbrzymi problem Bangladeszu polega na tym, że państwo to, będąc w światowej klasyfikacji krajów, gdy chodzi o demografię, na ósmym miejscu, pod względem terytorium zajmuje miejsce pod koniec pierwszej setki. Jego całkowita powierzchnia (144 tys. km kw.) jest porównywalna z niewielką Grecją (132 tys. km kw.). Gdy więc goszczę w prywatnej rezydencji byłego prezydenta Hossaina Mohammada Ershada, to słyszę, że dla dawnej wschodniej części Bengalu (a dziś Bangladeszu) problemem nie jest to, że przyjął przeszło milion uchodźców, głównie z Birmy (Mjanmaru), z ludu Rohindżów, lecz to, że nie ma ich gdzie pomieścić na tak niewielkim relatywnie terytorium.

Kobiety rządzą Bangladeszem

Gdy przyjmuje mnie pani premier Szejk Hasina Wajed, to nie mogę oprzeć się dwóm refleksjom. Pierwsza to taka, że rzadko się zdarza, aby kobiety zajmowały tak kluczowe stanowiska jak w tym właśnie kraju. Kobieta jest szefem rządu, kobieta jest liderem opozycji, kobieta jest wreszcie przewodniczącą jednoizbowego parlamentu (Dżatiya Sangsad Bhaban). Skądinąd, gdy premier Szejk Hasina mówi, że chciałaby, aby w przyszłości parlament w jej ojczyźnie w połowie składał się z kobiet, to myślę, że i tak te „parytety” są tu forsowane jak mało gdzie. Otóż poza trzystoma posłami wybieranymi w brytyjski sposób w okręgach jednomandatowych zawsze do parlamentu włącza się dodatkowo 50 pań! Zgłaszają je partie polityczne.

Druga refleksja to ta, że w Bangladeszu rządzą rodzinne dynastie polityczne. Dodam, że to specyfika regionu: w Indiach i Pakistanie jest podobnie. Pani premier jest córką twórcy niepodległości tego państwa i pierwszego prezydenta szejka Mudżibura Rahmana. Został uwięziony przez Pakistańczyków, gdy stał na czele wschodniobengalskiej irredenty. Stał się bohaterem narodowym i objął władzę, ale po czterch latach został wraz z całą rodziną – bez dwóch córek, w tym Szejki Hassiny − zamordowany w wyniku wojskowego puczu. Zamachowcom nie spodobały się jego reformy, które polegały na swoistym małżeństwie socjalizmu z islamem, co objawiło się między innymi zakazaniem hazardu i alkoholu. Córka zamordowanego prezydenta od dziewięciu lat jest szefem rządu w Dakce i ma olbrzymią szansę być nim kolejne lata, bo jej partia Liga Awami jest faworytem grudniowych wyborów.

Rodzinną tradycję politycznego zaangażowania kontynuuje córka pani premier Tulip Siddiq, która mieszka w Wielkiej Brytanii i jest… posłem do House of Common (Izby Gmin). Nie wiem, czy po dziadku odziedziczyła socjalistyczne inklinacje, ale jest członkinią Partii Pracy i, co więcej, sytuuje się na lewym skrzydle laburzystów.

Pracownicy z Bangladeszu w Polsce, a włoski kapitał w Bangladeszu

W Polsce po cichu przybywa pracowników i w mniejszym stopniu studentów z Bangladeszu. Pytam o to wicekanclerza państwowego uniwersytetu w stolicy kraju, prof. Achtaruzzamana, na spotkaniu z kadrą profesorską. Słyszę, że z kolei w Bangladeszu studiują studenci z Indii i Sri Lanki.

Akademicki Bangladesz jest skądinąd spory: na samym tylko Dhaka University studiuje 40 tys. osób, w kraju funkcjonują 42 państwowe uniwersytety, ponad sto uczelni prywatnych oraz akademie wojskowe czy wyższe szkoły techniczne i inżynieryjne.

Przyzwyczajony do korków w 26-milionowym (!) Nowym Delhi doznałem szoku poznawczego w mniejszej, bo „ledwie” 18-milionowej Dakce. Jechałem na spotkanie – a właściwie stałem – prawie dwie godziny i w końcu musiałem je odwołać, żeby nie spóźnić się na audiencję w prywatnym domu prezydenta Ershada. Uśmiecham się więc, gdy stojąc na totalnie zatłoczonej ulicy, widzę obdrapany i przepełniony autobus z napisem „Excellent journey”. Ale ta „wspaniała podróż” w mocno zdezelowanym wehikule może i tak być szczytem marzeń choćby dla mężczyzn, którzy na głowach – niczym kobiety w wielu krajach Afryki i Azji – niosą naczynia czy pakunki. W centrum Dakki spotkałem takich dwóch w czasie dwóch minut.

Stojąc i z wolna jadąc w korkach, rozglądam się wokół i dostrzegam ślady zaangażowania inwestycyjnego i handlowego Europejczyków. Najbardziej widoczni są Włosi, widać też Hiszpanów. Italia, której projekt budżetu i gospodarka wyklinana jest przez Brukselę i francuskiego socjalistycznego komisarza Pierre’a Moscoviciego, szuka miejsca ekspansji nie tylko w Europie Wschodniej (bardzo duża obecność na Białorusi), ale też w tym regionie Azji. W tych samych dniach w Nowym Delhi nieprzypadkowo odbywał się szczyt gospodarczy Indie−Włochy.

Polska budzi sympatię

Od miejscowych polityków słyszę porównania podzielonego Bangladeszu do podzielonych po II wojnie światowej dwóch państw niemieckich: Niemieckiej Republiki Federalnej i komunistycznych wschodnich Niemiec. To dla mnie nieco zaskakujące porównanie. Bangladesz RFN‑em Azji? Na pewno nie pod względem gospodarczym.

Na spotkaniach z politykami, ale też dziennikarzami, prawnikami, profesorami wyższych uczelni czy ze zwykłymi ludźmi, to, że jestem z Polski, budzi bardzo pozytywne reakcje. Polska jako jeden z pierwszych krajów uznała Bangladesz tuż po jego powstaniu 47 lat temu. Po niemal półwieczu paru moich rozmówców podkreślało ten fakt i dziękowało nam za to. Skądinąd wielu ludzi z dawnych, ale i obecnych elit rządzących w Polsce bywało, a niektórzy studiowali. Starej daty dyplomata na kolacji u honorowego konsula Polski w tym kraju, Reshadura Rahmana, jednego z najbogatszych tutejszych biznesmenów, właściciela Dhaka Bank i wielu innych firm, z wyraźnym sentymentem wspomina Kraków.

Bangladesz drugim Pakistanem

Kojarzony w Polsce z Indiami patron jednego z warszawskich liceów Rabindranath Tagore, wielki poeta z przełomu XIX i XX w., pochodził właśnie stąd, z Bengalu. Ale nie o jego poezji rozmawiam w Dakce, lecz o strukturze religijnej tego społeczeństwa i napięciach z tym związanych. Aż 90 proc. mieszkańców Bangladeszu to muzułmanie. Rządząca Liga Awami jest za państwem raczej zsekularyzowanym. Opozycyjnej partii Bangladeszu (Dżatijatabadi Dal) bardziej po drodze z islamskimi fundamentalistami. Są zatem spory w islamskim społeczeństwie i w jego elitach. Ewolucja od świeckiego, lewicowego państwa w kierunku państwa islamskiego powiązanego z muzułmańskimi krajami arabskimi została zablokowana, ale od powstania republiki islam jest uznawany za religię państwową. Nieustające zamachy terrorystyczne powodują, że coraz więcej ludzi uważa, że choć dziewięciu na dziesięciu mieszkańców Bangladeszu to wyznawcy proroka Mahometa, to jednak z konstytucji należałoby usunąć właśnie ten zapis o religii państwowej. Spora część społeczeństwa nie chce, aby Bangladesz stał się drugim Pakistanem czy drugim Afganistanem. A taka groźba w jakiejś mierze istnieje, skoro tylko w ostatnich latach islamscy terroryści zabili w tym kraju przeszło 600 osób. Nasilenie zamachów miało miejsce w 2013 r., gdy zginęło prawie 400 ludzi. W tym roku zamordowano już ok. 60 – a więc więcej niż w roku ubiegłym. Atakowani są cudzoziemcy, ale także rodacy – chrześcijanie i hinduiści. Quo vadis, Bangladeszu?


*tekst ukazał się w "Gazecie Polskiej Codziennie" (14.11.2018)
 
 


 

Polecane