Ryszard Czarnecki: Pocztówka z Indii

Indie zżymały się przez lata obserwując, jak Waszyngton inwestuje politycznie i militarnie w Pakistan, ale cierpliwie czekały i doprowadziły do odwrócenia sojuszu. Dziś wspomniany Modi idzie pod rękę z Trumpem, a Pakistan uwiesił się chińskiej klamki. Co nie oznacza, że w niektórych kwestiach New Delhi fundamentalnie nie różni się z Białym Domem.
/ morguefile.com
Smog w New Delhi jest taki, że lepiej nie wychodzić z hotelu. Gdzieś w dole przemykają „tuk- tuki” czyli trzykołowe elektryczne ryksze, którymi Hindusi sprytnie manewrują w oceanie samochodów, busików i pasażerskich busów bez okien. Tak, czuć, że to jedno z dwóch najliczniejszych państw świata − obok Chin. No, właśnie: Indie, przez wieki podzielone i rozdrobnione, potem będące brytyjską kolonią mają niepodległość sięgającą ledwie siedmiu dekad. Może także przez to żyją w cieniu  Chińskiej Republiki Ludowej. Nie muszą mieć kompleksów, gdy chodzi o cywilizację i historię, ale rosnąca potęga ekonomiczna − a zatem polityczna – „Kraju Środka” musi powodować poczucie zagrożenia nawet u sąsiada, który liczbą ludności niewiele ustępuje ojczyźnie Konfucjusza i − nolens volens − Mao Tse-unga .

Pekin nie próżnuje. Inwestuje w Bangladeszu, Sri Lance, Birmie na Malediwach, a w Dżibuti ulokował bazę marynarki wojennej. Daje − z całą świadomością, że nie będą  spłacone wielomilionowe kredyty  − choćby 35 miliardów dolarów Bangladeszowi czy 10 miliardów Cejlonowi (tak za moich dziecinnych lat nazywała się Sri Lanka). Skądinąd na tymże Cejlonie niedawno też stacjonowały chińskie okręty  wojenne.
New Delhi ma pretensje do Unii Europejskiej, że UE nie docenia zagrożenia ze strony komunistycznej ChRL. Indie mogą narzekać, ale same nie mają odpowiednich instrumentów − finansowych rzecz jasna − aby robić to samo, co Chińczycy. A jednak potrafiły wygrać bitwę o Malediwy, a teraz umacniają wpływy w Dhace kosztem i Islamabadu i Pekinu, choć ten ostatni mocno potrząsa sakiewką. To właśnie wspólne zagrożenie ze strony Chin spowodowało wyraźne zbliżenie New Delhi i Tokio. Dopiero co premier Narendra Modi − następca Nehru i Indiry Gandhi − demonstrował w Tokio jak silny jest sojusz obu państw. Ba, Hindusi i „ Kraj Kwitnącej Wiśni”  przeprowadzili wspólne manewry wojskowe o szerszej skali niż  dotychczasowe wspólne ćwiczenia  marynarek wojennych. To indyjsko-japońskie „entente cordiale” trwa już drugą dekadę: zaczęło się zaraz po szczycie UE-Japonia  w 2008 roku. Wówczas to szef rządu Nipponu oświadczył, że otwiera „nowy rozdział”  w relacjach obu krajów. Z czasem porozumienie to rozszerzono o USA i militarne manewry z ich udziałem.

Indie zżymały się przez lata obserwując, jak Waszyngton inwestuje politycznie i militarnie w Pakistan, ale cierpliwie czekały i doprowadziły do odwrócenia sojuszu. Dziś wspomniany Modi idzie pod rękę z Trumpem, a Pakistan uwiesił się chińskiej klamki. Co nie oznacza, że w niektórych kwestiach New Delhi fundamentalnie nie różni się z Białym Domem. Na przykład w sprawie globalnego ocieplenia i „pakietu klimatycznego”.
Swoją drogą hinduscy dyplomaci i adepci dyplomacji obowiązkowo uczą się albo rosyjskiego, albo chińskiego. Tego pierwszego, aby politycznie flirtować z Moskwą w ramach politycznego balansu, a tego drugiego, bo ... język wroga trzeba znać.
 
*Felieton ukazał się w tygodniku „Gazeta Polska” (14.11.2018)

 

 

POLECANE
„Praworządność” warunkiem przyznania unijnych środków na obronność gorące
„Praworządność” warunkiem przyznania unijnych środków na obronność

Państwa UE nie otrzymają pieniędzy na obronność z programu SAFE, jeżeli nie spełnią unijnych wymogów, w tym praworządności tak jak ją rozumieją unijne instytucje – wynika z wypowiedzi szefowej unijnej dyplomacji Kaji Kallas.

Zabójstwo Jarosława Ziętary. Sąd zdecydował z ostatniej chwili
Zabójstwo Jarosława Ziętary. Sąd zdecydował

Proces w sprawie pomocnictwa w zabójstwie Jarosława Ziętary będzie się toczył od początku. Sąd Apelacyjny w Poznaniu uchylił we wtorek wyrok sądu I instancji uniewinniający dwóch oskarżonych, Mirosława R. i Dariusza L., w tej sprawie.

Media: LOT chce przejąć linie lotnicze z ostatniej chwili
Media: LOT chce przejąć linie lotnicze

Przewoźnik jest na dobrej drodze do przejęcia czeskich linii Smartwings. To pozwoliłoby na umocnienie się w tej części Europy przed spodziewanym za siedem lat startem CPK – czytamy we wtorkowym wydaniu "Dziennika Gazety Prawnej".

Dobre wieści dla Karola Nawrockiego. Jest sondaż z ostatniej chwili
Dobre wieści dla Karola Nawrockiego. Jest sondaż

W najnowszym sondażu UCE Research dla Onetu 46,8 proc. badanych dobrze oceniło pracę prezydenta Karola Nawrockiego. Z badania wynika też, że 30,1 proc. wystawiło ocenę negatywną, a 23,1 proc. było niezdecydowanych.

Gen. Ben Hodges: Stany Zjednoczone postrzegają Europę jako nieistotną gorące
Gen. Ben Hodges: Stany Zjednoczone postrzegają Europę jako nieistotną

W wywiadzie udzielonym w programie ''Euronews Europe Today'' były dowódca armii USA w Europie generał Ben Hodges ostrzegł, że Europa "powoli budzi się do świadomości", że nie może liczyć na USA jako uczciwego partnera.

Ważny komunikat dla mieszkańców Wrocławia z ostatniej chwili
Ważny komunikat dla mieszkańców Wrocławia

Wrocław zapowiada jedną z najważniejszych inwestycji komunikacyjnych na zachodzie miasta. Węzeł „Kwiska” – dziś mocno obciążony ruchem i mało intuicyjny dla pasażerów – ma przejść metamorfozę porównywaną do tej na Placu Grunwaldzkim. Zmiany obejmą tramwaje, autobusy, rowerzystów i pieszych, a nowy układ przesiadkowy ma stać się jednym z najwygodniejszych w mieście.

Groźny wypadek z udziałem ambulansu. Cztery osoby w szpitalu Wiadomości
Groźny wypadek z udziałem ambulansu. Cztery osoby w szpitalu

Cztery osoby zostały poszkodowane po zderzeniu karetki pogotowia z samochodem osobowym w Ostrowcu Świętokrzyskim. Do wypadku doszło w poniedziałek około godziny 16:00 na skrzyżowaniu ulic Żeromskiego i Zagłoby. Ambulans przewrócił się na bok, a ratownicy oraz pasażerka drugiego pojazdu trafili do szpitala.

Gwiazda Barcelony wraca na boisko Wiadomości
Gwiazda Barcelony wraca na boisko

Niemiecki bramkarz Marc-Andre ter Stegen wrócił do treningów z piłkarską drużyną Barcelony cztery miesiące po operacji kręgosłupa. Według hiszpańskich mediów nie oznacza to jeszcze, że może być brany pod uwagę przez trenera Hansiego Flicka.

Polska była dla Żydów bezpieczną przystanią. Sprawcą Zagłady byli Niemcy tylko u nas
Polska była dla Żydów bezpieczną przystanią. Sprawcą Zagłady byli Niemcy

Oczywiste jest, że Instytut Jad Waszem (i nie tylko on) powinien wyraźnie podkreślać - zawsze i wszędzie - że to Niemcy na terenie okupowanej Polski wprowadzali rasistowskie, niemieckie prawo, jednocześnie dokonując ludobójstwa w imieniu państwa niemieckiego.

Fiasko spotkania Nawrocki-Orban. Zbigniew Bogucki tłumaczy z ostatniej chwili
Fiasko spotkania Nawrocki-Orban. Zbigniew Bogucki tłumaczy

W rozmowie z Polsat News szef Kancelarii Prezydenta RP Zbigniew Bogucki wytłumaczył powody odwołania spotkania Karola Nawrockiego z premierem Węgier Viktorem Orbanem.

REKLAMA

Ryszard Czarnecki: Pocztówka z Indii

Indie zżymały się przez lata obserwując, jak Waszyngton inwestuje politycznie i militarnie w Pakistan, ale cierpliwie czekały i doprowadziły do odwrócenia sojuszu. Dziś wspomniany Modi idzie pod rękę z Trumpem, a Pakistan uwiesił się chińskiej klamki. Co nie oznacza, że w niektórych kwestiach New Delhi fundamentalnie nie różni się z Białym Domem.
/ morguefile.com
Smog w New Delhi jest taki, że lepiej nie wychodzić z hotelu. Gdzieś w dole przemykają „tuk- tuki” czyli trzykołowe elektryczne ryksze, którymi Hindusi sprytnie manewrują w oceanie samochodów, busików i pasażerskich busów bez okien. Tak, czuć, że to jedno z dwóch najliczniejszych państw świata − obok Chin. No, właśnie: Indie, przez wieki podzielone i rozdrobnione, potem będące brytyjską kolonią mają niepodległość sięgającą ledwie siedmiu dekad. Może także przez to żyją w cieniu  Chińskiej Republiki Ludowej. Nie muszą mieć kompleksów, gdy chodzi o cywilizację i historię, ale rosnąca potęga ekonomiczna − a zatem polityczna – „Kraju Środka” musi powodować poczucie zagrożenia nawet u sąsiada, który liczbą ludności niewiele ustępuje ojczyźnie Konfucjusza i − nolens volens − Mao Tse-unga .

Pekin nie próżnuje. Inwestuje w Bangladeszu, Sri Lance, Birmie na Malediwach, a w Dżibuti ulokował bazę marynarki wojennej. Daje − z całą świadomością, że nie będą  spłacone wielomilionowe kredyty  − choćby 35 miliardów dolarów Bangladeszowi czy 10 miliardów Cejlonowi (tak za moich dziecinnych lat nazywała się Sri Lanka). Skądinąd na tymże Cejlonie niedawno też stacjonowały chińskie okręty  wojenne.
New Delhi ma pretensje do Unii Europejskiej, że UE nie docenia zagrożenia ze strony komunistycznej ChRL. Indie mogą narzekać, ale same nie mają odpowiednich instrumentów − finansowych rzecz jasna − aby robić to samo, co Chińczycy. A jednak potrafiły wygrać bitwę o Malediwy, a teraz umacniają wpływy w Dhace kosztem i Islamabadu i Pekinu, choć ten ostatni mocno potrząsa sakiewką. To właśnie wspólne zagrożenie ze strony Chin spowodowało wyraźne zbliżenie New Delhi i Tokio. Dopiero co premier Narendra Modi − następca Nehru i Indiry Gandhi − demonstrował w Tokio jak silny jest sojusz obu państw. Ba, Hindusi i „ Kraj Kwitnącej Wiśni”  przeprowadzili wspólne manewry wojskowe o szerszej skali niż  dotychczasowe wspólne ćwiczenia  marynarek wojennych. To indyjsko-japońskie „entente cordiale” trwa już drugą dekadę: zaczęło się zaraz po szczycie UE-Japonia  w 2008 roku. Wówczas to szef rządu Nipponu oświadczył, że otwiera „nowy rozdział”  w relacjach obu krajów. Z czasem porozumienie to rozszerzono o USA i militarne manewry z ich udziałem.

Indie zżymały się przez lata obserwując, jak Waszyngton inwestuje politycznie i militarnie w Pakistan, ale cierpliwie czekały i doprowadziły do odwrócenia sojuszu. Dziś wspomniany Modi idzie pod rękę z Trumpem, a Pakistan uwiesił się chińskiej klamki. Co nie oznacza, że w niektórych kwestiach New Delhi fundamentalnie nie różni się z Białym Domem. Na przykład w sprawie globalnego ocieplenia i „pakietu klimatycznego”.
Swoją drogą hinduscy dyplomaci i adepci dyplomacji obowiązkowo uczą się albo rosyjskiego, albo chińskiego. Tego pierwszego, aby politycznie flirtować z Moskwą w ramach politycznego balansu, a tego drugiego, bo ... język wroga trzeba znać.
 
*Felieton ukazał się w tygodniku „Gazeta Polska” (14.11.2018)

 


 

Polecane