N. Röttgen [CDU]: Francja i Niemcy muszą stworzyć politykę zagraniczną UE, która odrzuci narodowe niuanse
![N. Röttgen [CDU]: Francja i Niemcy muszą stworzyć politykę zagraniczną UE, która odrzuci narodowe niuanse](https://www.tysol.pl/imgcache/750x530/c//zdj/zdjecie/25762.jpg)
Trzeba to robić, trzeba śledzić ich prasę po to, abyśmy nie byli zaskakiwani, abyśmy się nie budzili - jak to się mówi - z ręką w nocniku. A nikt mi nie powie, że ta rzeczywistość w ostatnim czasie nas nie zaskakiwała. Przypomnę choćby tę hecę z "uruchomieniem przeciwko Polsce procedury z art. 7 Traktatu Unii, z czego wielu naszych "znawców" sobie pokpiwało. No bo cóż nam mogą zrobić, skoro Orban wszystko zawetuje? A czy ktoś tak naprawdę ostrzegał przed tym, że ta "skarga przeciwko Polsce" tak szybko wyląduje w Trybunale Sprawiedliwości UE? A ten tak szybko zabierze głos i postawi nasz rząd przed nie lada zagwozdką? Jakoś sobie nie bardzo przypominam tego rodzaju ostrzeżeń ze strony naszych ekspertów rządowych czy mediów.
Tymczasem niemieckie media od co najmniej pół roku już to wieszczyły. Ktoś powie, że media to tylko media, a dziennikarze piszą różne rzeczy i czasami coś tam uda im się przewidzieć, coś zgadnąć, coś wydedukować, ale tak ogólnie to nie warto tego brać na serio. No tak, ale niemieckie media są jednak szczególne. Ich rola nie sprowadza się przecież do informowania (nie robią już tego od dawna, jeśli kiedykolwiek robiły). Ich rolą jest kształtowanie opinii i wpływanie na bieg wydarzeń. I one to potrafią w stopniu niespotykanym gdzie indziej. Również silniejsza niż gdzie indziej jest tam - i zawsze była - rola propagandy, co się oczywiście z tym pierwszym ściśle wiąże.
Sprawa jest w gruncie rzeczy bardzo prosta. Poprzez zmasowane oddziaływanie na opinię publiczną, urabianie jej, wymusza się w jakimś stopniu działania rządu. A rząd niemiecki jest akurat bardzo czuły na głos ludu - oczywiście tego prawomyślnego ludu (właściwie to powinno być "lewomyślnego"), bo jest tam również lud nieprawomyślny, z którym się zupełnie nie liczą. Tak że w efekcie trudno powiedzieć na ile ich media są tubą propagandową rządu, a na ile to raczej rząd jest posłusznym wykonawcą nacisków a czasami wręcz kreacji ze strony mediów. Jest tu jakby sprzężenie zwrotne.
Ale wracając do kwestii potrzeby śledzenia niemieckiej prasy. Już abstrahując od tych bardziej czy mniej trafnych przewidywać ich "dobrze poinformowanych" żurnalistów, które możemy ewentualnie zignorować - w końcu jasnowidzami nie są, a te ich prognozy też nie zawsze pokrywają się na pierwszy rzut oka z aktualną linią rządu i jego deklaracjami - to jednak nie możemy już ignorować występów w tychże mediach ich czołowych polityków. A nawet nie koniecznie tych czołowych, gdyż wiele ważnych informacji przemycanych jest najpierw przez polityków drugiego szeregu, na przykład posłów do Bundestagu czy niemieckich eurodeputowanych. Niestety ignoruje się u nas się wypowiedzi i jednych i drugich, o czym wielokrotnie się przekonywałem.
Szczególnie ważna wydaje się tu rola państwowej rozgłośni "Deutschlanfunk", która zwykle jako pierwsza robi tego rodzaju wywiady antycypujące jakieś ważne posunięcia w niemieckiej czy unijnej polityce, a czasami wręcz przechodzące do historii. Przykładem może tu być klasyczna już wypowiedź Martina Schulza o tym, że Polskę należy postawić "unter Aufsicht" (pod kuratelę). Tamta sprawa co prawda prawie natychmiast odbiła się głośnym echem w Polsce - bo też była to rzecz doprawdy kuriozalna - jednak większość tego rodzaju enuncjacji wydaje się zupełnie umykać uwadze naszych mediów i ekspertów, choć stanowią nierzadko czytelną zapowiedź tego, co w bliższej czy dalszej perspektywie zamierza zrobić Berlin i Bruksela, pomimo iż oficjalnie jeszcze swoich kart nie odkryli , a czasami wręcz głoszą coś przeciwnego.
I taką właśnie kolejną, moim zdaniem bardzo ważną wypowiedź niemieckiego polityka z CDU, Norberta Röttgena - przewodniczącego komisji spraw zagranicznych Bundstagu - znalazłem wczoraj w wywiadzie dla rozgłośni Deutschlandfunk. Wywiad koncentruje się głównie na wyborach do Kongresu w USA, które w niemieckiej prasie okrzyknięte zostały już jako klęska Trumpa, choć wiadomo, że nic takiego w istocie nie miało miejsca. Ale jest tam też taki, dla nas o wiele ważniejszy fragment:
(...)
Münchenberg: Mimo wszystko powstaje pytanie, w jaki sposób Europejczycy mogą temu przeciwdziałać [chodzi o amerykańskie sankcje nałożone na Iran i na tych, którzy zechcą z tym krajem handlować; M.P.] Jest wiele apeli o zachowanie jedności, o europejską suwerenność i samodzielność. A z drugiej strony Europejczycy są mocno podzieleni, jeśli na przykład popatrzy się na to co się dzieje we Włoszech, na Węgrzech czy w Polsce. Nie ma jednolitej linii. Czy zatem Europejczycy rzeczywiście mają co przeciwstawić (tym innym graczom)?
Röttgen: Pytanie jest absolutnie uprawnione i ja także uważam, iż dość już się naanalizowaliśmy i musimy wreszcie dojść do jakichś wniosków końcowych, uwzględniając oczywiście sytuację, z jaką mamy obecnie w Europie do czynienia, czyli również ten brak jedności. Dlatego też rdzeń Europy, który pozostał jednością, a więc Francja, Niemcy i niektóre inne kraje, musi wreszcie wysunąć się na czoło i stworzyć jądro polityki zagranicznej Unii oraz utworzyć grupę, która odrzuci wreszcie różne narodowe niuanse i porozumie się w tym, co dla wspólnoty najistotniejsze, robiąc z tego politykę. Już dostatecznie długo nad tym deliberowaliśmy, przyszedł wreszcie czas na działania. W przeciwnym razie Europejczycy nie powinni się dziwić, że wszyscy inni, z tym ich agresywnym podejściem i równie agresywnym tonem, przejmują i kształtują politykę.
(...)"
- czytamy na deutschlandfunk.de.
Marian Panic
#REKLAMA_POZIOMA#