Krzysztof Pieczyński w Łomży: Przyjechałem ratować wasze dusze, które zaanektował Kościół
Pieczyński pisze:
Szanowni Państwo, byłem w Łomży. Pojechał tam poeta, który opowiedział zebranym o duszy, poezji i Bogu. Jednak ci którym to nie pasowało, chcieli żeby przyjechał ktoś kto poprowadzi na szańce, do walki z kościołem. Ktoś kto będzie liderem ruchu antyklerykalnego. Ale moi drodzy, takich liderów wyłońcie sami spośród siebie. Przyjechałem dać wam coś co niewielu może wam dać. Przyjechałem ratować wasze dusze, które zaanektował kościół. Niewielu chyba to dostrzegło a jeszcze mniej pewnie doceniło. Mimo wszystko widziałem tych którzy rozumieli. A że większość, moi drodzy, potrzebuje agitatora a nie poety, to właśnie dlatego nazywam Polskę ziemią jałową. Posługuję się metaforą jak to robiło tysiące mądrych przede mną. Ale drogę za każdym razem trzeba przecierać od początku".
I dalej:
"Życzę więc głodu poznania. I nie są to wcale miłe życzenia. Droga jest trudna i nie chcecie na nią wejść. Dlatego chodzicie do kościoła a nawet jeśli nie chodzicie ,to nie widzicie spustoszenia które kościół poczynił w waszych duszach i świadomości narodu. Ja widzę, dlatego mówię: ziemia jałowa. Obudźcie się i ratujcie swoje dusze. To nie są puste słowa. To co mówię ma znaczenie. Jeśli nie dzisiaj to kiedyś będzie to zrozumiałe. Przyznaję, że w czasie spotkania nie czułem nienawiści lecz niezrozumienie i to nie od wszystkich. Jeśli więc to co mówię wywołuje reakcje nienawiści w komentarzach pojawiających się w internecie pod relacjami ze spotkania to całkowicie rozmija się z moimi intencjami i głębokością doświadczeń, którymi chcę się podzielić. Jeśli moi obrońcy obrzucają wyzwiskami moich adwersarzy to z przykrością muszę przyznać, że nie zostałem zrozumiany".
Strach się bać...