Joanna Kolomyeytsev: Pobieranie narządów a etyka integralności ciała ludzkiego.
Do napisania o tym skłoniła mnie jednak inna ustawa z Niemiec, jaka została dosłownie przepchnięta w dzień po zwycięstwie Trumpa. Zezwala ona na przeprowadzanie testów farmakologicznych na osobach z demencją lub niepełnosprawnych umysłowo. Jest to nic innego jak degradacja takich osób w ich człowieczeństwie, naruszenie ich integralności oraz brak poszanowania ciała ludzkiego, które w jednym przypadku obniża się do obiektu eksperymentalnego, w innym do „rezerwuaru” organów. Obie te kwestie mają to do siebie, że uderzają w najsłabszych; bo kto np. w Holandii nie sporządzi pisemnego sprzeciu wobec pobrania własnych organów? Będą to w głównej mierze obcokrajowcy, ludzie gorzej wykształceni, nieuświadomieni, z rodzin patologicznych, bądź umysłowo niepełnosprawni. Zapis pośrednio kategoryzuje więc społeczeństwo; o ile uświadomiony obywatel podejmie decyzję w myśl własnego sumienia, słabsze grupy zostaną do niej w razie czego zmuszone. Podobne procesy są charekterystyczną cechą dyktatur; odczłowiecza się jakąś grupę społeczną, by móc spokojnie decydować odgórnie o jej losie. W przypadku pobrania organów bez zgody mamy dodatkowo do czynienia z wypchnięciem ciała ludzkiego po śmierci z obrębu sacrum. Jest to nadszarpnięcie tradycji kultu pośmiertnego, zerwanie z dogmatem nierozerwalności ciała ludzkiego podważające sens samoświadomości człowieka wykszałconej w procesie krystalizowania się człowieczeństwa i wychodzenia z okresu barbarzyństwa. Jeżeli można ciało – bez zgody dawcy - poćwiartować, wyjąć serce i nerki, wyciąć źrenice i skórę do celów, o zgrozo, chirurgii plastycznej, to czy nie jest to nowoczesny kanibalizm?
Teoria śmierci mózgu
Wszystko to stało się możliwe wskutek zaklasyfikowania w Raporcie Harwardzkim (1968) nieodwracalnej śpiączki jako śmierci człowieka. Autorzy sformułowali i cele tego przedefiniowania, mianowicie, iż owi pacjenci zajmują miejsca chorym, nie rokują nadziei i mogą być dawcami organów – już wtedy więc harwardzkie środowisko medyczne odczłowieczało, żyjących jeszcze przecież, pacjentów i traktowało ich wyłącznie w kategoriach utylitarnych. Na ten fakt wskazują również wymogi konieczne do zdiagnozowania śmierci mózgu. W Niemczech, podobnie i na całym świecie, np. można się oprzeć na jedynie sprawdzeniu odruchów potencjalnego dawcy „w adekwatnym czasie”. Chodzi tutaj konkretnie o następujące wymogi: 1) fakt śpiączki, 2) potwierdzenie nieobecności odruchów pniowych (brak reakcji na światło, itd.), 3) bezdech. Badanie EEG bądź perfuzyjna scyntografia mózgu, czyli instrumentalne badanie stanu ukrwienia komórek nerwowowych oraz sprawdzenie reakcji mózgu na ból, nie są obowiązkowe. W tym miejscu warto zacytować Niemiecką Fundację Transplantologiczną mówiącą, iż aktywność fal mózgowych, stwierdzona mimo diagnozy śmierci mózgu podczas przeprowadzenia elektroencefalogramu jest wynikiem „znajdujących się w obszarach skrajnych połączeń arterii mózgowych i tętnicy szyjnej, która dostarcza krew min. do kory mózgowej. (...) Tutaj może dojść do przeżycia ograniczonej populacji komórek nerwowowych po już zdiagnozowanej śmierci mózgu”. Uderzający brak logiki powstały wskutek zmiany kryteriów definicji śmierci, jaki rodzi pytanie o niedwracalność śmierci mózgu. Nie jest to jeden paradoks. Jeżeli mózg nie żyje, to jaki ośrodek nerwowy steruje układem krążenia, który przecież nieprzerwanie funkcjonuje? Ośrodek, którego centrum znajduje się nie na „obszarach skrajnych” a w pniu mózgu. Jaki ośrodek sterujący umożliwia po zdiagnozowanej śmierci mózgu zajście w ciążę, erekcję bądź wywołuje skurcze porodowe? To są wszystko znane przypadki. Jeżeli jest to możliwe, to czy na 100% wiadomo, że taki „zmarły” nie odczuwa bólu? Z drugiej strony istnieje wiele relacji osób, które po pierwsze przeżyły własną „śmierć mózgową” i obudziły się na stole operacyjnym, ale przede wszystkim relacje lekarzy mówiących o reakcjach dawców na ból podczas wyjęcia organów. Anastezjolog, dr Martin Stahnke, stwierdził z własnego doświadczenia, że podczas operacji w około 20-30% przypadków dawca przejawia oznaki życiowe, w formie nagłego wzrostu pulsu w momencie nacięcia skalpelem, silnego pocenia się, „uciekania spod noża”. Stąd obowiązkowym jest użycie środków zwiotczających mięśnie, ale w wielu przypadkach w Niemczech sięga się i po pełną narkozę. W tej kwestii warto nadmienić, iż od momentu zakwalifikowania pacjenta jako potencjalnego dawcy do momentu stwierdzenia śmierci mózgu nie poddaje się takiego człowieka żadnej terapii, w tym również terapii przeciwbólowej! Prawnie nie jest to jeszcze zmarły, ale de facto odmawia mu się prawa do leczenia. Również samo stwierdzenie bezdechu, jako wymogu diagnozy śmierci mózgu (w Polsce jest to wymagane na przestrzeni 10 minut, w Niemczech 5), jest w wielu przypadkach torturą i pogłębianiem uszkodzenia mózgu, w momencie, gdy istnieją alternatywne metody instrumentalne jak wspomniane wyżej EEG! Okrutna praktyka. „Uszkadza się mózg, by potem stwierdzić, że mózg jest uszkodzony” (prof. Coimbra).
Facit
Wątpliwość wobec naukowości teorii śmierci mózgu, fakt wykreowania definicji na potrzeby czasu przez pewne środowiska podkreślają analogie z cechami systemów totalitarnych. W III Rzeszy orzeczono, iż chorzy psychicznie nie są ludźmi. Wtedy można ich było zamordować legalnie w obliczu panującego prawa. Nienarodzone dzieci są zygotami lub płodami. Prowadzi to do takich wynaturzeń, jak zabijanie dzieci w łonie matki przy pomocy zastrzyku z chlorku potasu, gdyż prawdopodobieństwo przeżycia aborcji w 2 i 3 trymestrze wynosi 1 do 6. Lepiej jest abortować martwe dziecko, bo jak przeżyje własną aborcję, poza łonem zabić go zgodnie z prawem nie można. W przypadku śmierci mózgu pacjentów kwalifikuje się jako zmarłych, by można było legalnie przeprowadzić transplantacje. A wszystko to cynicznie argumentuje się dobrem ogółu, prawem wyboru kobiety i innymi tego rodzaju floskami. I utylitaryzmem, który jest przekleństwem naszego wieku. Wszystko musi być użytkowe, pragmatyczne i się opłacać. I żeby było jasne – nie neguję sensu przeszczepu organów. W Polsce umiera rocznie 3500 osób jedynie z powodu niewydolności nerek. Postuluję jedynie za ludzkim podejściem do każdego człowieka, również umierającego.
*****************************************
Claude Levi Strauss, francuski entnolog, powiedział, że symboliczne zerwanie naszych przodków ze światem zwierzęcymi, niejako stanie się „człowiekiem”, zaczęło się w momencie narodzin kultu pośmiertnego. Wskazuje to na pojawienie się świadomości bytu ludzkiego i rozpoznanie integralności ciała ludzkiego nawet po śmierci, co zaznaczyło się również w odejściu od kanibalizmu. Ciało przestało być użytkowe, weszło w obręb sakralny, stając się jednym z najtrwalszych elementów społecznego porządku. Burząc ten porządek, burzymy ład, na którym zbudowane jest nasze człowieczeństwo.