[tylko u nas] prof. Tadeusz Dmochowski: Antypolonizm? Wielu Izraelczyków to nie interesuje
Deklaracja premierów Morawieckiego i Netanjahu to oświadczenie bez precedensu. Dwie strony: Polska i Izraelska podkreśliły tę straszliwą ofiarę, m.in. Polaków pochodzenia żydowskiego, ale także dostrzega się tych Polaków, którzy ratowali swoich żydowskich współobywateli, nierzadko kosztem własnego życia, ponieważ za pomoc i ukrywanie polskich Żydów groziła kara śmierci. Tego typu przepisy nie istniały w prawodawstwie krajów okupowanych przez Niemcy w Zachodniej Europie, skąd Niemcy także wywozili obywateli francuskich czy holenderskich pochodzenia żydowskiego, przy pomocy tamtejszych administracji cywilnych. Przykładem jest rząd Vichy, który był formalnym rządem francuskim. Natomiast tutaj Polacy mają swoje ogromne zasługi, o czym mówi chociażby olbrzymia ilość drzewek w instytucie Yad Vashem. Jest to niesłychanie istotne oświadczenie, gdyż od kilkudziesięciu lat obowiązuje narracja, że cierpieli tylko i wyłącznie Żydzi, a inne narody najwyżej przyczyniały się do tego cierpienia, albo w ogóle nie były wspominane. Jest to istotny krok na drodze do odtworzenia prawdy historycznej.
Wydawać by się mogło, że po tej deklaracji stosunki Polski i Izraela zaczną powoli wracać do normy. Wydaje się jednak, że nie do końca tak się stało. Emocje związane z tą sprawą, głównie w Izraelu, wciąż są bardzo wysokie.
Izraelska scena polityczna jest bardzo zróżnicowana. Premier Netanjahu ma silną opozycję. Ta deklaracja, czy ogólnie stosunki polsko-izraelskie od długiego czasu stanowiły element rozgrywki politycznej. W tym momencie jest to instrumentalnie wykorzystywane, premierowi Netanjahu zarzuca się zdradę, mówi się, że cierpienie Żydów czy obywateli różnych państw pochodzenia Żydowskiego było niewspółmierne do innych cierpień etc., etc.… jest to element rozgrywki politycznej, służący osłabianiu pozycji premiera Netanjahu. U nas podobnie istnieją osoby, czy środowiska, które uważają tę deklarację za zdradę interesów narodowych. Tak będzie zawsze. Tylko tam, gdzie istnieje jednorodność polityczna – czyli w systemach totalitarnych – nie będzie w takiej sytuacji głosów oburzenia.
Czy takie chętne granie antypolską kartą może wskazywać na fakt, że w Izraelu dominuje antypolonizm?
Poważna część Izraelczyków takimi sprawami nie bardzo się interesuje. To głównie kręgi polityczne tym żyją, natomiast zwykli ludzie żyją swoimi problemami, sytuacją na bliskim wschodzie, czy zagrożeniem państwa. Tego typu rzeczy mają dla nich drugorzędne znaczenie. Obserwujemy jednak wypowiedzi czy to ministrów, czy przedstawicieli opozycji, czy kręgów opiniotwórczych, gazet itp. i stąd bierze się wrażenie, że większość czy całe społeczeństwo czymś żyje. To nie tak, żyją tym głównie kręgi polityczne, które realizują w ten sposób swoje interesy. A Polska jest elementem, w który łatwo jest uderzyć ponieważ jest identyfikowana jako miejsce, w którym Niemcy wymordowali tak wielu Żydów europejskich.
Krytyka w stronę premiera Netanjahu jest jednak bardzo duża. Czy pod jej wpływem może on wycofać się z porozumienia?
Moim zdaniem premier Netanjahu brał pod uwagę ryzyko wynikające z tego oświadczenia i ewentualne ataki również. Nie wiem czy spodziewał się takiej skali, ale ta deklaracja nie była wynikiem przypadkowej rozmowy, to był dokument przygotowywany przez długi czas przez obie strony, uzgadniany, konkordowany. Czy może się wycofać? Trudno powiedzieć. Wydaje się jednak, że tak doświadczony i wytrawny polityk musiał też mieć jakieś kalkulacje, dlaczego do takiego rozwoju sytuacji doprowadził – proszę zwrócić uwagę, że stworzenie takiej deklaracji i opublikowanie jej symultaniczne w dwóch państwach naraz to wydarzenie bez precedensu. Musiało to być bardzo dobrze przemyślane.
#REKLAMA_POZIOMA#