[Chrześcijanie na Bliskim Wschodzie] "Dlaczego ich przyjmujecie? Przecież oni podetną wam gardła"
Na północ od Mosulu znajduje się chrześcijańskie miasto Alkusz. To jedno z ostatnich miejsc, do którego w czasie ekspansji tzw. Państwa Islamskiego nie wkroczyli dżihadyści. Od 2014 roku znajdowało się blisko linii frontu ale w porównaniu do całej Równiny Niniwy zajętej przez islamskich terrorystów wydawało się oazą spokoju do której uciekali wyznawcy Chrystusa z okolicznych miast i wiosek. Zapomniane przez świat miasto jest „metropolią” irackich katolików z Chaldejskiego Kościoła, leży w cieniu monastyru z VI w. To tutaj także „dzieci wojny” znalazły schronienie w sierocińcu Św. Józefa. Właśnie w Alkusz spotkałem jednego młodego chrześcijanina, który powiedział wprost co sądzi o przyjmowaniu przez Europę islamskich imigrantów:
„Nie rozumiem dlaczego ich przyjmujecie? Przecież oni podetną wam gardła”.
Dla podkreślenia wypowiedzianych słów przejechał palcem po swojej szyi. Był to uciekinier z irackiego Karakosz - o którym pisałem w moich poprzednich felietonach – jego miasto pod okupacją dżihadystów zamieniło się w miejsce egzekucji wyznawców Chrystusa, regularnego szabru i upodlenia (w kościele urządzono strzelnicę). Mój rozmówca zaciągnął się do wojska by walczyć z ISIS. Już słyszę głos zastępów polit-poprawnych zwolenników multi-kulti, którzy określają go mianem „nieobiektywnego” źródła informacji skoro osobiste przeżycia odcisnęły na nim takie piętno. Że jest „uprzedzony”. A co powiedzieliby o chrześcijance, która po trzech latach niewoli tzw. Państwa Islamskiego spotkała swoją rodzinę? Uwolniona kobieta także pochodziła z Karakusz ale miała mniej szczęścia niż młody żołnierz i nie zdążyła uciec. Była czterokrotnie sprzedawana jako niewolnica seksualna. Przyznała, że w takim samym charakterze dżihadyści „kupowali” także 9-latki. Gdy „Tagesspiegel” publikował dane o liczbie salafitów ona zobaczyła pierwszy raz swojego ojca od czasu rozłąki i trafienia w niewolę.
#REKLAMA_POZIOMA#
#NOWA_STRONA#
Kto przypłynął?
O tym kto trafia do Europy jako „uchodźca” na Bliskim Wschodzie wiedziano doskonale. Lokalne media rozpisywały się w kolejnych relacjach o migrantach a za każdym razem budziło to wielkie kontrowersje – czemu świat zapomniał o chrześcijanach i jazydach a pomaga tylko tym, którzy przypłynęli do Europy? Czemu nie mówi się o tym kto ich przewiózł? A na sam koniec, co najbardziej paradoksalne, czemu przedstawia się ich jako uchodźców z Syrii czy Iraku skoro większość z przybyszów nawet nie pochodzi tych państw? I to wszystko w czasie krwawej wojny z ISIS/IS gdy ludzie Ci, którzy zadawali takie pytania pochodzili z miejsc zamienianych w morze gruzów albo potracili rodziny i zdrowie na wojnie. Jak odpowiedzieć na takie pytania? Na koniec okazywało się, że jednak to nie oni są „uchodźcami wojennymi”. Asyryjczycy, Kurdowie (przecież muzułmanie) i Jazydzi – czuli się zdradzeni. To co dostrzegali Syryjczycy i Irakijczycy dostrzeżono także w Europie. Sami muzułmanie z tych krajów alarmowali „kogo przyjmujemy”. Pierwsza fala europejskiego entuzjazmu na przyjmowanie uchodźców minęła i zaczęto pytać o kolejne „dziwne” transformacje przybyłych. Oczywiście zaczęło się od pytań zwykłych Europejczyków bo media wraz z zachodnimi elitami udawały, że nie ma problemu. A problem stał się realny - pojawiały się informacje, że np.: terroryści odpowiedzialni za zamachy w Paryżu w listopadzie 2015 roku przeniknęli do Europy jako uchodźcy-azylanci (przez Grecję). Wydarzenia we francuskim Calais, kolejne przestępstwa, strach okolicznych mieszkańców położonych blisko obozowisk imigrantów i liczne zamachy terrorystyczne sprawiły, że coraz głośniej mówi się o tym co dzieje się w
Europie.
Mourad T. i proces „polskiego” domniemanego dżihadysty
Polska na tle islamizującej się Europy jest fenomenem ale nie jest wolna od zagrożeń. Według prokuratury, Mourad T. był współpracownikiem werbownika ISIS, Abdelhamida Abbaouda, który odpowiadał za organizowanie zamachów w Europie Zachodniej. We wtorek stanął przed polskim sądem a przez media jest określany jako „zwiadowca tzw. Państwa Islamskiego”. W trakcie procesu mogliśmy się dowiedzieć się, że poza Polską Mourad T. podróżował po Europie (był w Austrii, Grecji, Węgrzech, Serbii) i posługiwał się sfałszowanymi dokumentami z których wynikało, że był 23-letnim syryjskim uchodźcą. W rzeczywistości Mourad T. ma 28 lat i pochodzi z Maroka. To co dla Polaków jest epizodycznym procesem na Zachodzie Europy stało się codziennością – nie ma miesiąca by zachodnie tytuły nie opisywały kolejnych procesów dżihadystów, którzy albo wrócili do swoich europejskich „Ojczyzn” z Syrii lub Iraku, albo na terenie tych państw planowali lub przystąpili do struktur terrorystycznych. Niemcy wyliczyli, że na ich terytorium jest ponad 600 osób gotowych dokonać zamachów terrorystycznych. Ilu z nich jest w więzieniach? Ok. 150.
#REKLAMA_POZIOMA#
#NOWA_STRONA#
Liczba imigrantów – pole do rekrutacji
W genialnej książce Michela Houellebecqa „Uległość” uderza to, że dystopijna islamizacja Francji opisana przez pisarza to długotrwały niedostrzegalny przez zwykłych ludzi proces. Trwa. Nie jest to irańska rewolucja z 1979 roku, która w spektakularny sposób obala rząd i przejmuje władze – to proces, który sprawia, że islam zaczyna dominować w kraju, od pokolenia do pokolenia, od instytucji do instytucji. W pewnym momencie, po prostu, Europejczyk budzi się w kraju islamu. To co dzieje się na Starym Kontynencie to nakładające się na siebie kolejne elementy układanki, zjawisk społecznych, które sprawiają że islam jest coraz silniejszy. „Uległość” wydana w 2015 roku wydaje się powoli delikatną wersją islamizacji wobec tego o czym teraz się dowiadujemy. Im islam w Europie jest silniejszy, im więcej ma „do powiedzenia” w sposób oficjalny, tym większe grono opowiada się za jego najradykalniejszą formą. Ale jakie jest źródło islamizacji Europy? Nie ma jednej odpowiedzi. To cywilizacyjne puzzle układające się w całość. Jednym z elementów jest demograficzny boom w populacji muzułmańskiej już zasiedziałej od pokoleń w Europie, potomków „gastarbeiterów”, którym nie podoba się rola społeczna, którą mieli ich ojcowie albo dziadowie czyli taniej siły roboczej a są tak liczni i tak silni, że chcą „więcej”, kolejnym są imigranci przybyli do Europy w ciągu ostatnich kilku lat (w tej fali przedostali się i członkowie tzw. Państwa Islamskiego a także ich potencjalni zwolennicy których mogą zrekrutować) następnym – brak weryfikacji lokalnych meczetów, które w okolicach muzułmańskich dzielnic niemieckich lub francuskich miast rosły jak „grzyby po deszczu” a które stały się rezerwuarem dżihadyzmu, mównicą radykalnych imamów, którzy indoktrynowali muzułmańską młodzież. Dlaczego trafili tak łatwo do ich umysłów? Bo w muzułmańskich dzielnicach kolejne pokolenie młodych ludzi to pokolenie frustratów, niezasymilowanych, wyobcowanych dzieci którym zachodnie państwa nie miały nic do zaproponowania. W zlaicyzowanych i do granic zdominowanych przez lewicowe absurdy państwach islamistyczni rekruterzy czuli się bezkarni.
Kolejny exodus imigrantów to dla nich kolejne szeregi, które prędzej czy później, sfrustrowane swoim losem, mogą trafić pod ich skrzydła. Ale innym elementem są, wydawałoby się błahe, „nadskakujące” islamistycznym pomysłom inicjatywy takie jak „likwidacja” Bożego Narodzenia w szkole by „nie urazić muzułmańskich dzieci”. Europa „płaci też” za czas kolonizacji i traktowania krajów m.in. Afryki Północnej w sposób niewolniczy. A co najgorsze potraktowała własne chrześcijańskie korzenie jako cel ataku - kolejne europejskie magistraty burzyły chrześcijańskie kościoły a minarety wyrastały setkami. Tym samym islamiści dostali kolejny „argument” do swojej propagandy i poczuli się jeszcze silniejsi.
O tym „czym” jest ISIS wiedzą już wszyscy. Zbrodnie islamistów są powszechnie znane. Mimo to liczba salafitów – islamskich radykałów, w Niemczech się podwoiła – od 2013 roku (przez rok 2014, 2015 i 2016 czyli czas eskalacji islamistycznych zbrodni) jest ich coraz więcej. Nie ma, więc tutaj efektu „odstraszającego”, nie „obrzydza” to części młodych muzułmanów w Europie, to co dzieje się w Syrii i Iraku. Czym jest salafizm? To dżihad i odrzucenie „zachodniej cywilizacji”. Jak wynika z artykułu niemieckiego dziennika za naszą zachodnią granicą jest już 11 tysięcy salafitów.
#REKLAMA_POZIOMA#
#NOWA_STRONA#
Sąsiedzi
Chrześcijanie w Syrii i Iraku nie są uprzedzeni do muzułmanów. Mówią o nich jako o swoich braciach. Szanują ich. To sąsiedzi obok których mieszkają od pokoleń ale doskonale rozumieją kim są islamistyczni radykałowie i jakie stanowią zagrożenie, jak potrafią zdominować uczciwych muzułmanów. Od początku wiedzieli też jak łatwo wciągają kolejnych młodych, radykalizują ich i każą im zabijać swoich sąsiadów. Oni to przeżywają od lat – ale żyjąc z nimi znają ich kulturę, posługują się ich językiem. Jeden z syryjskich chrześcijan podkreślił, że - „Wy Europejczycy, po prostu ich nie znacie”. Zachodnia Europa zanim ich poznała (o ile) popełniła już wszystkie możliwe błędy a radykalny islam urósł w siłę na Starym Kontynencie. Kiedy wypływają dane o ilości islamistycznych radykałów jednych to szokuje ale chyba tacy ludzie są w mniejszości, większość już to nie dziwi - a warto wtedy zapytać w jakiej Europie żyjemy skoro nie robi to już na nas wrażenia?
Mike Bruszewski
#REKLAMA_POZIOMA#