Liturgia Męki Pańskiej. Homilia abp Gądeckiego:Krzyż nie jest znakiem słabości, ale mocy i mądrości Bożej
Całość homili:
„W krzyżu cierpienie w krzyżu zbawienie,
W krzyżu miłości nauka.
Kto Ciebie Boże, raz pojąć może,
Ten nic nie pragnie, ni szuka”.
W Wielki Piątek – dzień sądu, męki i śmierci Pana Jezusa – rozważmy przez chwilę dwie tajemnice: tajemnicę Chrystusowego krzyża oraz tajemnicę krzyża chrześcijanina.
KRZYŻ CHRYSTUSA
Najpierw tajemnica krzyża Jezusowego. „Gdy Żydzi żądają, znaków, a Grecy szukają mądrości – powie św. Paweł – my głosimy Chrystusa ukrzyżowanego, który jest zgorszeniem dla Żydów, a głupstwem dla pogan, dla tych zaś, którzy są powołani, tak spośród Żydów, jak i spośród Greków, Chrystusem, mocą i mądrością Bożą. To bowiem, co jest głupstwem u Boga, przewyższa mądrością ludzi, a co jest słabe u Boga, przewyższa mocą ludzi” (1Kor 1,23-25).
Ta wypowiedź apostoła Pawła świadczy o tym, iż głosząc Chrystusa ukrzyżowanego, napotkał on w ówczesnym świecie na dwie fundamentalne przeszkody. Dla Żydów, którzy pokładali nadzieję zbawienia we wszechmocy Bożej, krzyż Chrystusa jawił się jako wyraz skrajnej niemocy, jako skandal (skandalon), jako uzurpacja człowieka aspirująca do godności Boga. Z kolei dla „pogan” – reprezentowanych wówczas przez świat hellenistyczny – największą wartością była mądrość. Dla nich z kolei krzyż nie był żadnym wyrazem mądrości, a raczej skrajną „głupotą” (moria).
Ta „niemoc” i „głupota” krzyża Chrystusa znikają dla człowieka dopiero wtedy, gdy odkryje on niezbędność krzyża w Bożym planie zbawienia. Gdy odkryje, że Jezus został ukrzyżowany po to, aby wypełnił się Boży plan zbawienia. Że jego śmierć była nie tylko skutkiem spisku władz świeckich i duchownych przeciwko Niemu, lecz że była koniecznym elementem Bożego planu zbawienia. Jezus sam wybrał śmierć, będąc do końca posłuszny Ojcu i solidarny z ludźmi. Krzyż nie jest więc znakiem słabości, przekleństwa i śmierci, ale mocy i mądrości Bożej. Jest początkiem zwycięstwa, chwały i wywyższenia. Krzyż jest znakiem solidarności Boga z człowiekiem w momencie cierpienia i śmierci, jest bramą do życia. Jest końcem starego świata i początkiem nowego.
Uczniom z Emaus, którzy nie rozumieli tego, sam Jezus musi wyjaśnić: „O nierozumni, jak nieskore są wasze serca do wierzenia we wszystko, co powiedzieli prorocy! Czyż Mesjasz nie miał tego cierpieć, aby wejść do swej chwały? I zaczynając od Mojżesza poprzez wszystkich proroków wykładał im, co we wszystkich Pismach odnosiło się do Niego” (Łk 24,25 n.). Dopiero w świetle zmartwychwstania apostołowie zrozumieli, że Jezus nie był przeklętym przez Boga i pokonanym przez ludzi, lecz że był zwycięzcą nad złem.
W tym planie krzyż Jezusa był więc znakiem największej miłości, która nie cofa się nawet przed śmiercią i bierze ciężar drugiego na siebie, aby go uwolnić i ochronić przed wszystkim od tego, co go niszczy. „Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne” (J 3,16). Jezus „umiłował mnie i samego siebie wydał za mnie” (Ga 2,20). Umarł nie tylko „za nas”, ale umarł „za ciebie”.
„Ukrzyżowanie Syna Bożego – czytamy w Fides et Ratio – jest wydarzeniem historycznym, o które rozbijają się wszelkie podejmowane przez umysł próby zbudowania — na fundamencie czysto ludzkich argumentów — wystarczającego uzasadnienia sensu istnienia. Problemem węzłowym, stanowiącym wyzwanie dla każdej filozofii, jest śmierć Jezusa Chrystusa na krzyżu. Tutaj bowiem wszelka próba sprowadzenia zbawczego planu Ojca do kategorii czysto ludzkiej logiki musi się skończyć niepowodzeniem. ‘Gdzie jest mędrzec? Gdzie uczony? Gdzie badacz tego, co doczesne? Czyż nie uczynił Bóg głupstwem mądrości świata?’ (1 Kor 1,20) – zapytuje z naciskiem Apostoł. Aby mogło się dokonać to, czego pragnie Bóg, nie wystarcza już sama mądrość ludzkich mędrców, ale konieczne jest zdecydowane otwarcie się na przyjęcie rzeczywistości radykalnie nowej: ‘Bóg wybrał właśnie to, co głupie w oczach świata, aby zawstydzić mędrców […]; i to, co nie jest szlachetnie urodzone według świata i wzgardzone, i to, co nie jest, wyróżnił Bóg, by to, co jest, unicestwić’ (1 Kor 1,27-28).
Ludzka mądrość nie chce uznać, że jej własna słabość stanowi warunek jej mocy […] (2 Kor 12,10). Człowiek nie potrafi pojąć, w jaki sposób śmierć może być źródłem życia i miłości, Bóg jednak wybrał właśnie to, co rozum uznaje za ‘szaleństwo’ i ‘zgorszenie’, aby objawić tajemnicę swojego planu zbawienia. Posługując się językiem współczesnych sobie filozofów, Paweł osiąga szczyt swego nauczania oraz paradoksu, który pragnie ukazać: ‘Bóg wybrał właśnie to, co według świata jest niczym, by to, co jest, unicestwić’.
Aby wyrazić darmowość miłości objawionej w krzyżu Chrystusa, Apostoł nie boi się posłużyć najbardziej radykalnymi wyrażeniami, jakie stosowali filozofowie w swoich refleksjach o Bogu. Rozum nie może sprawić, że straci sens tajemnica miłości, której symbolem jest Krzyż, natomiast Krzyż może dać rozumowi ostateczną odpowiedź, której ten poszukuje. Nie mądrość słów, ale Słowo Mądrości jest tym, co św. Paweł wskazuje jako kryterium prawdy, a tym samym zbawienia” (Fides et Ratio, 23).
„Znak krzyża jest czymś centralnym dla chrześcijaństwa, o wiele bardziej znaczącym niż gwiazda Dawida dla Żydów. Z tego też powodu Żydom łatwiej zrezygnować z gwiazdy aniżeli chrześcijanom z krzyża” (Jan Grossfeld, Znak krzyża).
KRZYŻ W ŻYCIU CHRZEŚCIJANINA
a. Drugi temat to tajemnica krzyża chrześcijanina. Tutaj najpierw trzeba sobie uświadomić, co dla chrześcijanina może być krzyżem. Nasze osobiste, życiowe krzyże mogą być bardzo różne. Dla kogoś krzyżem są na przykład pewne braki (brak zdrowia, urody, dobrego mieszkania, zbyt mała pensja, odejście współmałżonka z inną kobietą; niespełnione oczekiwania w stosunku do dzieci i wiele wiele innych, samotność, starość, śmierć kogoś bliskiego). Krzyżem może być również kalectwo (to, że ktoś jest niewidomy albo głuchoniemy, że w wypadku stracił nogę itp.). Bywa, że krzyżem jest dla kogoś konkretna osoba (często mąż jest krzyżem dla żony a żona dla męża; synowa może być krzyżem dla teściowej albo teściowa dla synowej; zły szef w zakładzie pracy krzyżem dla jego pracowników; dokuczliwy sąsiad krzyżem dla innych sąsiadów). Dla niektórych krzyżem bywa też jakaś duchowa słabość (może to być skłonność do szybkiego irytowania się, albo skłonność do uzależnień, skłonność do określonego rodzaju grzechów). Przykłady naszych codziennych krzyży można by wyliczać bardzo długo (por. ks. Z. Czerwiński,Tajemnica krzyża chwalebnego). Dzięki temu krzyż staje się w pewnym sensie symbolem całej naszej chrześcijańskiej egzystencji.
Dzisiejszy zalew informacji prowadzi do stłumienia wrażliwości na krzyże innych ludzi. Sensacyjne obrazy ofiar wypadków drogowych, napadów, żebractwa, zburzonych domów, rozstrzelanych ludzi, głodujących i umierających dzieci nie prowadzi już – w większości przypadków – do przeżywania bólu z cierpiącymi. Anonimowe cierpienie świata, zagłada niezliczonych bezimiennych istnień ludzkich, prześladowanych i zamęczonych z powodu swojej wiary, rasy, czy poglądów politycznych. Ogląda się z dala cierpiących, ale niewielu chce się z nimi spotkać. Następuje wypalenie uczuć, obojętność, izolacja. Nie ma się czemu dziwić, skoro celem jest nasze własne szczęście. Niestety nie można go osiągnąć eliminując z życia krzyż – i nawet jeśli technika może się tak rozwinąć, że w dużej mierze wyeliminuje cierpienie – to w sprawach prawdy i wolności bez krzyża nie możemy postąpić do przodu (Jan Grossfeld).
Trudno się dziwić, że największą, nieustającą i najbardziej normalną pokusą dla chrześcijanina jest chęć odrzucenia krzyża tak w życiu osobistym, jak i zbiorowym. Krzyż bowiem nie jest czymś naturalnym dla człowieka. Nie zgadza się z ludzkim widzeniem spraw, z naszym wyobrażeniem sukcesu, szczęścia, dobra i miłości; dlatego właśnie Piotr nie chciał zgodzić się na mękę Jezusa. Dlatego Judasz zdradził. Ich myślenie jest właściwe każdemu człowiekowi, dla którego Bóg jest tylko wykonawcą jego własnych marzeń i planów. Jest to myślenie typowo pogańskie. Tego rodzaju myślenie żyje w nieustannym strachu, że nasza młodość, zdrowie, szczęście rodzinne się skończy. Nie może ono zaakceptować chrześcijańskiej ascezy bez której „na nowo pojawiają się nieokrzesanie i nieświadomość, właściwe starożytności” (C. G. Jung).
b. „Jeśli kto chce iść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech co dnia bierze krzyż swój i niech Mnie naśladuje” (Łk 9, 23). Te słowa wyrażają radykalizm wyboru, który nie dopuszcza wahań i którego nie można odwołać. Ten trudny wymóg przeraził nawet samych uczniów, a w następnych stuleciach powstrzymał wielu ludzi od pójścia za Chrystusem. Ale właśnie ten radykalizm wydał też wspaniałe owoce świętości i męczeństwa, które krzepią Kościół w jego wędrówce przez dzieje. Dzisiaj te słowa nadal budzą zgorszenie i zdają się szaleństwem (1 Kor 1,22-25). Ale to właśnie z nimi musimy się zmierzyć, ponieważ taką samą drogę, jaką Bóg wytyczył swojemu Synowi, musi przebyć też uczeń, który postanowił iść za Nim. Nie ma dwóch dróg, ale tylko jedna: ta, którą przeszedł Pan. Uczniowi nie wolno znaleźć sobie innej.
Jezus idzie na czele swoich uczniów i żąda, aby każdy czynił to, co On. Mówi: nie przyszedłem, aby mi służono, ale by służyć; kto zatem chce być taki jak Ja, niech będzie sługą wszystkich. Przyszedłem do was jak ktoś, kto niczego nie posiada; mogę zatem wymagać i od was, abyście odrzucili wszelkie bogactwa, które nie pozwalają wam wejść do Królestwa Niebieskiego. Umiem się pogodzić ze sprzeciwem, z odrzuceniem przez większość mojego narodu; mogę więc żądać i od was, byście byli gotowi przyjąć sprzeciw i krytykę, skądkolwiek pochodzą” (Jan Paweł II, Orędzie na XVI Światowy dzień Młodzieży – 2.04.1998).
Krzyż przypomina nam, że wszędzie obecny jest miłujący i uświęcający nas Pan. Że Ktoś za mnie umarł, że mogę żyć dzięki ofierze. Nie jesteśmy zdani tylko na samych siebie lub na ludzi, którzy chcą mieć nad nami władzę, lecz wszędzie możemy doświadczyć bliskości Boga. Krzyż Jest znakiem miłości Bożej, pochylającej się właśnie nad cierpiącymi i odtrąconymi, nad grzesznikami, którzy w obliczu ciężaru własnych win potępili sami siebie. „Krzyż stanowi najgłębsze pochylenie się Bóstwa nad człowiekiem, nad tym, co człowiek – zwłaszcza w chwilach trudnych i bolesnych — nazywa swoim losem. Krzyż stanowi jakby dotknięcie odwieczną miłością najboleśniejszych ran ziemskiej egzystencji człowieka […]. W tajemnicy paschalnej granica tego wielorakiego zła, jakie jest udziałem człowieka w jego doczesności, zostaje jeszcze przekroczona: krzyż Chrystusa przybliża nas bowiem do najgłębszych korzeni tego zła, jakie tkwią w grzechu i śmierci; w ten sposób staje się on znakiem eschatologicznym. Dopiero w ostatecznym (eschatologicznym) spełnieniu i odnowieniu świata miłość we wszystkich wybranych przezwycięża te najgłębsze źródła zła, przynosząc jako owoc ostatecznie dojrzały Królestwo życia i świętości i chwalebnej nieśmiertelności” (Dives in misericordia, 8).
„O naszej tożsamości decyduje możliwość bycia człowiekiem żyjącym dzięki miłości i oddającym się tej miłości. „Żadne ludzkie istnienie nie jest wielkie i wypełnione sensem oprócz takiego, które odda się w służbę wyższej sprawie. Gdy człowiek szuka sam siebie, gdy czyni się centralnym punktem swojego życia, jego egzystencja staje się pusta i pozbawiona sensu. Ta wyższa sprawa jednak, której człowiek powinien się poświęcić, jeżeli jego życie ma mieć sens, nie jest wyższą sprawą, lecz wyższą Osobą” (K. Rahner).
„Spotkałem kiedyś człowieka – czytam – którego krzyżem było to, że urodził się niewidomy. Gdy podczas szczerej rozmowy zapytałem go o sens tego krzyża, odpowiedział mi: „Myślę, że Bóg dopuścił ten krzyż po to, abym mógł być człowiekiem wierzącym. Moi rodzice byli ateistami. Gdybym urodził się zdrowy wychowaliby mnie na ateistę. Skoro jednak byłem niewidomy od urodzenia, oddali mnie do zakładu u sióstr zakonnych w Laskach. Tam nie tylko nauczyłem się czytać i pisać oraz zdobyłem zawód, ale także usłyszałem o Jezusie Chrystusie i stałem się człowiekiem wierzącym. Wbrew temu, co myślą niektórzy, Bóg dając mi ten krzyż wyświadczył mi wielkie dobro, okazał mi swoją miłość i za to Mu dzisiaj dziękuję” (Bracia kapucyni, Tajemnica krzyża chwalebnego, Wrocław).
ZAKOŃCZENIE
Zakończmy to rozważanie tekstem Litanii do krzyża Chrystusowego napisanej przez Sergiusza Riabinina:
Nasze niedobre myśli o ludziach
– niechaj rozwiewa. Krzyż Chrystusowy,
nasze niemądre żale do świata
– niechaj rozwiewa Krzyż Chrystusowy,
nasze ścielące się mgły niewiary
– niechaj rozwiewa Krzyż Chrystusowy,
nasze wierzenia we własną mądrość
– niechaj rozwiewa Krzyż Chrystusowy,
nasze ułudy prawdy bez Boga
– niechaj rozwiewa Krzyż Chrystusowy,
nasze miraże dobra bez Boga
– niechaj rozwiewa Krzyż Chrystusowy,
nasze koszmary życia bez Boga
– niechaj rozwiewa Krzyż Chrystusowy,
KRZYŻ CHRYSTUSOWY – TERAZ I ZAWSZE . Amen.
(Sergiusz, Riabinin, Litania do krzyża Chrystusowego)
Źródło: Episkopat.pl/ ms / Poznań / BP KEP