Cezary Krysztopa dla "TS": Teletubisie nie są najgorsze

Jeśli ktoś dorosły sądzi, że kontakt z Teletubisiami to najgorsze, co mogło go w życiu spotkać, zdecydowanie się myli. Kontakt z trzema jajkami-niespodziankami, które wskakują na platformy wagonów koślawego pociągu, jakby czas się zapętlił i znalazły się w samym środku upiornego Dnia Świstaka, jest czymś zdecydowanie gorszym. No chyba że mowa o żabie, której wyłażą gały w rytm piosenki „Dubi dubi dum”. Tego nie jest w stanie znieść nawet mój Trzylatek.
Jednakowoż każdy lub prawie każdy – wykluczając najróżniejszych amiszów, którym nadzwyczajnym wysiłkiem udaje się tego uniknąć – kto dziś ma dzieci, narażony jest na kontakt z tym alternatywnym światem. Oczywiście, że trzeba go ograniczać i oczywiście, że się staramy, ale od kiedy tylko dziecko zauważy, że odpowiednia kombinacja klawiszy powoduje emisję tego wypalającego mózg i duszę potwornego przekazu, nie ma już możliwości obejrzenia we własnym telewizorze jakichkolwiek wiadomości czy tym bardziej filmu. Szczególnie jeśli mieszkanie jest małe i telewizor stoi w tym samym pokoju, w którym dziecko śpi.
Najsmutniejsze w tym wszystkim jednak jest przyzwyczajenie. Po jakimś czasie ten wynaturzony twór wtapia się w codzienność do tego stopnia, że nawet w jakimś sensie uzależnia. Nieraz przyłapałem się na tym, że nawet po wyjściu dzieci na spacer nadal mam włączony telewizor i nadal leci w nim wypalająca mi dziurę w mózgu żaba z jej „dubi dubi”. Albo włączam telewizor z zamiarem obejrzenia czegokolwiek, czasem się trafia człowiekowi słomiane wdowieństwo jak ślepemu kogutowi ziarno, i oczywiście pierwsze, co robię, to odruchowo włączam to, co zwykle i dopiero po jakimś czasie orientuję się, że nie do końca taki był plan.
Choć z drugiej strony, może jednak przyzwyczajenie jest lepsze. Dziś już sobie z tym jakoś radzę. Przez tę wypaloną dziurę żaba z jednej strony wpada, a z drugiej wypada. Kilka lat temu na odtrutkę potrzebowałem takiego serialu animowanego o słodkich zwierzaczkach, które robiły sobie krzywdę na różne malownicze sposoby. Właściwie nie wiadomo, co gorsze.
Cezary Krysztopa
Artykuł pochodzi z najnowszego numeru "TS" (12/2018) do kupienia w wersji cyfrowej tutaj.
#REKLAMA_POZIOMA#