"Dożynki". Dziś przypada rocznica drugiej, po Rzezi Woli, największej masakry ludności cywilnej przez Niemców podczas II WŚ

Dziś, z 3 na 4 listopada przypada rocznica największej jednorazowej egzekucji dokonanej przez Niemców podczas II wojny światowej w ramach Holokaustu. Była to zarazem druga - po Rzezi Woli w sierpniu 1944 - jednostkowa masakra ludności cywilnej przez III Rzeszę.
Żydzi z siedleckiego getta wsiadają do pociągu do obozu zagłady w Treblince
Żydzi z siedleckiego getta wsiadają do pociągu do obozu zagłady w Treblince / Wikipedia domena publiczna

Co musisz wiedzieć?

  • 14 października 1943 roku w niemieckim nazistowskim obozie zagłady w Sobiborze doszło do buntu i ucieczki żydowskich więźniów
  • W odpowiedzi Niemcy dokonali masakry 40 tysięcy więźniów trzech obozów pracy przymusowej, które znajdowały się na terenie okupowanej przez Niemców Polski, w miejscowościach Majdanek, Poniatowa i Trawniki
  • Absolutna większość funkcjonariuszy, działających w imieniu państwa niemieckiego i odpowiedzialnych za Aktion Erntefest, nie poniosła żadnej kary za popełnione ludobójstwo

 

Zemsta za bunt w Sobiborze

Jej ofiarami byli polscy obywatele, zamordowani wyłącznie z jednego powodu: że byli Żydami. O ich śmierci zdecydował szef SS Himmler pod wpływem wiadomości o buncie więźniów w obozie śmierci w Sobiborze 14 października 1943 roku.

Te dni listopada były ostatnim akordem Akcji Reinhardt - niemieckiego ludobójstwa polskich Żydów. Ofiarą padło pomiędzy marcem roku 1942 a listopadem 1943 około jednego miliona 850 tysięcy ludzi. W ostatnim akcie tej gigantycznej zbrodni, podczas operacji Aktion Erntefest („Dożynki”), Niemcy w ciągu mniej niż 48 godzin zamordowali ponad 40 tysięcy więźniów trzech obozów pracy przymusowej, które znajdowały się na terenie okupowanej przez Niemców Polski, w miejscowościach Majdanek, Poniatowa i Trawniki w okolicy Lublina. Niemcy zastosowali tę samą metodę, którą Sowieci wymordowali polskich jeńców wojennych w Katyniu - strzał w tył głowy.

 

Nadzieja umiera ostatnia

Na kilka dni przed masakrą, więźniów zmuszono do wykopania długich, głębokich dołów, kształtem imitujących okopy. Miały to być rzekomo rowy przeciwczołgowe lub okopy na linii przyszłej obrony przed Armią Czerwoną. Jednak wielu więźniów domyślało się, że to przygotowania do egzekucji - że to będą ich groby. Takie właśnie było przeznaczenie tych dołów. Cóż jednak mogli zrobić? Jakikolwiek opór równałby się natychmiastowej i pewnej śmierci. Naturalną cechą człowieka jest unikanie śmierci dziś, nawet jeśli na pewno stanie się ona nieunikniona jutro. Nadzieja umiera ostatnia.

Muzyka zagłuszała strzały

We wszystkich obozach ludobójstwo przebiegało podobnie. Więźniom kazano rozebrać się do naga i w grupach zapędzano do dołów, w których musieli się kłaść twarzą do ziemi, lub – później – na leżących tam zwłokach zamordowanych ludzi. Niemieccy oprawcy celowali w głowy. Odgłosy strzałów i krzyki ofiar zagłuszała bardzo głośna muzyka, najczęściej operetkowa, nadawana przez specjalnie na tę okazję zainstalowane głośniki.
W ten sposób Niemcy dokonali mordu na około 18,500 Żydach w Majdanku, między 6,000 i 10,000 w Trawnikach i około 15,000 w Poniatowej.

Do obozu w Poniatowej przyjechały oddziały SS, SD i policji z Prus Wschodnich, Poznania i Katowic oraz oddział SS z obozu w Auschwitz. O godzinie 4:30 odbył się apel, po którym upchano wszystkich w barakach i od 7.00 wyprowadzano z baraków na rozstrzelanie grupy składające się z 50 osób. Mordowanie trwało bez przerw do popołudnia.

 

Przeżyła własną śmierć

Ludwika Fiszer, fryzjerka z Warszawy, jedna z trzech osób, które cudem przeżyły masakrę i przeszły przez to niewyobrażalne piekło, dotarła do Warszawy i jeszcze w trakcie trwania wojny złożyła zeznania polskiej organizacji pomocy Żydom - Żegocie. Nosiły tytuł „Likwidacja Poniatowa – relacja Ludwiki Fiszer uciekinierki z grobu, podajemy bez żadnych zmian w redakcji”. Zostały udostępnione drukiem w 1946 roku w Tel Awiwie w języku hebrajskim, a w Polsce opublikował je historyk Andrzej Żbikowski („Zagłada Żydów Studia i Materiały”, Grudzień 2005).

Oto fragmenty tej wstrząsającej relacji:

„Siedziałam na pryczy w pobliżu wyjścia i tym samym widziałam wszystkich znajomych wychodzących z baraku, żegnając ich skinieniem głowy. […] Jak wyszło już z baraku parę tysięcy mężczyzn, zauważyłam dopiero swojego męża; opowiadał mi, że jest likwidacja obozu; mężczyzn prawdopodobnie będą gnali w niewiadomym kierunku, kobiety zaś pojadą kolejką. Szybko wychodziły pięćdziesiątki, kobiety żegnały swoich mężów, cicho popłakując. […] W końcu nadeszła kolej i na mojego męża, on płakał, a ja stałam cicho i patrzałam na niego (...). Mąż mój, nie wiedząc, że za chwilę będzie rozstrzelany, mówi do mnie, że będzie mnie szukał po wszystkich obozach. Z tymi słowy wyszedł z baraku. […] Nadeszła kolej na kobiety. Kobiety malowały się i pudrowały myśląc że będzie selekcja. […] Przyszła kolej i na naszą pięćdziesiątkę. Mocno trzymając dziecko za rączkę, wymaszerowałam z baraku. Po wyjściu z baraku zaczęliśmy się rozglądać, słysząc strzały, ale jeszcze nic nie rozumiejąc. Zatrzymano nas na szosie przy nowych barakach, gdzie kazano nam ściągnąć buty. Mówię głośno:„kobiety, zdaje mi się, że idziemy do grobu!”. W pończochach dochodzimy do drugiego baraku, gdzie usłyszałyśmy głos SS-owca: „Geld, Gold, Schmuck, Uhren abgeben, wer nicht abgibt wird erschossen”. Podnoszę głowę i widzę nagie kobiety z rękoma podniesionymi do góry, obracające się w kółko, jakby pokazujące swoje kształty. Myślę sobie: „cóż to, selekcja nagich kobiet. Jestem młoda, dobrze zbudowana, ale z dzieckiem nie przejdę selekcji”. Trzeba było szybko wejść do baraku i rozebrać się. Widziałam jeszcze, jak ze schodów zeskoczyła młoda kobieta, wołając do teściowej: „Mamo, do zobaczenia na tamtym świecie”. […] Rozebrałyśmy się dość szybko i z rękoma podniesionymi do góry poszłyśmy w kierunku wykopanych przez nas rowów. Groby dwumetrowej głębokości były już pełne nagich trupów. Sąsiadka moja z osiedla, z szesnastoletnią swoją córką, śliczną, jasnowłosą dziewczynką, o niewinnej i lekko uśmiechniętej twarzyczce, szukały jakby wygodnego miejsca. W chwili gdyśmy nadeszły SS-man nabijał rewolwer, lub może mu się zaciął, gdyż przy nim majstrował. Spojrzałam w jego stronę, a on mówi do nas: „Nicht so schnell”, mimo to położyłyśmy się szybko, aby nie patrzeć na trupy. Mała moja prosiła, żeby jej zasłonić oczka, bo się boi, więc lewą ręką objęłam jej główkę, zasłaniając jej oczka, a prawą ręką trzymałam jej prawą rączkę i tak położyłyśmy się twarzami w dół. Po chwili padły strzały w naszym kierunku, czując jak zapiekła mnie lewa ręka i kula przeszła dalej w główkę mojej 10-letniej córki, która nawet nie drgnęła.”


"Co ze sobą zrobić?"

Niemcy przyprowadzili do dołu następne ofiary.

„Po kilkunastu minutach SS-man przyprowadza kobietę i dziecko, słyszę jak ona prosi, że chce dziecko swoje pocałować, ale oprawca jej nie pozwolił, położyła się przy mnie z prawej strony, opierając swoją głowę o moją. Padł strzał i krew jej bluznęła na moją głowę, oblewając mi kark i włosy, z tyłu prawdopodobnie wyglądałam jak trup. Jeszcze jakiś czas słyszałam strzały, aż wszystko ucichło. A więc żyję, nie jestem jednak w stanie myśleć, co dalej. Po godzinie słyszę głos SS-manów, jeden postawił mi nogę na plecach, w ten sposób strzela i mówi głośno: „Die Blonde, die Schwarze” [blondynka, brunetka]. Zrozumiałam, że przyszedł sprawdzić, czy jeszcze ktoś żyje. Były zapewne ranne, bo słyszałam jęki, a po tych strzałach wszystko ucichło. SS-mani odjechali, a ja od razu nie miałam odwagi głowę unieść. Febra trzęsła mnie z zimna. Trupy były już zimne, w rannych godzinach zaś nagie ciała jeszcze grzały. [...] Godziny wlokły się leniwie, każda godzina zdawała się wiekiem. Kiedy zaczęło się ściemniać, Ukraińcy przyszli jeszcze raz i zakryli nas choiną, przemknęła mi myśl, że prawdopodobnie będą nas palić. Przerażona chciałam wołać, iż jestem jeszcze żywa, ale nie mogłam głosu z siebie wydobyć. Słyszałam oddalające się kroki, wtedy dopiero odważyłam się unieść głowę, liście gałęzi zasłaniały mnie i mogłam już trochę się rozejrzeć. Panował już półmrok. Pierwsze moje spojrzenie padło na córkę, zwykle miała podłużną buzię, teraz twarzyczka jej się zaokrągliła i oblekła śmiertelną bladością, ustami dotykałam jej włosów i plecków, rączka jej wyślizgnęła się z mojej ręki. Spojrzałam na swoją lewą rękę, bo mi dokuczała, zauważyłam dwie dziury i całą oblaną krwią. Położyłam głowę z powrotem, gdyż byłam bardzo zmęczona. Mimo zmęczenia i szumu w głowie, pojawiło się w mojej głowie pytanie, co ze sobą zrobić?”.

 

Potwory i anioły

Ludwika Fiszer przeżyła i – po wydobyciu się z masowego grobu – przeszła przez piekło ukrywania się i ucieczki, napotykając na swojej drodze przez polskie wsie ludzi-potwory (polskie państwo podziemne szmalcownictwo karało śmiercią - przyp. red.) i ludzi-aniołów. Ci pierwsi chcieli ją obrabować. Dzięki tym drugim dotarła bezpiecznie do Warszawy.

Absolutna większość funkcjonariuszy, działających w imieniu państwa niemieckiego i odpowiedzialnych za Aktion Erntefest, nie poniosła żadnej kary za popełnione ludobójstwo. Niemiecki wymiar sprawiedliwości nie ścigał ich, ale chronił. Wyjątek stanowił szef akcji, esesman Jakob Sporrenberg. Aresztowany w strefie brytyjskiej w roku 1945, został wydany przez władze brytyjskie Polsce, stanął przed sądem, został skazany w roku 1950 na karę śmierci i został powieszony w Warszawie w grudniu 1952 roku. Wtedy jeszcze rozumiano, czym jest sprawiedliwość. Dziś, w większości państw Europy taki zbrodniarz nie mógłby nawet zostać skazany na rzeczywiste dożywocie.

[Sekcje "Co musisz wiedzieć" i FAQ od redakcji]

 

Najczęściej zadawane pytania (FAQ)

Czym była akcja „Dożynki” (Aktion Erntefest)? Była to niemiecka operacja masowego mordu na Żydach, przeprowadzona 3–4 listopada 1943 roku w okupowanej Polsce. W ciągu dwóch dni Niemcy zabili ponad 40 tysięcy osób z obozów Majdanek, Poniatowa i Trawniki.

Dlaczego Niemcy dokonali tej masakry? Masakra była zemstą za bunt więźniów w Sobiborze z 14 października 1943 r. Heinrich Himmler rozkazał likwidację pozostałych Żydów w obozach pracy w Generalnym Gubernatorstwie, kończąc w ten sposób „Akcję Reinhardt”.

Jak przebiegało mordowanie ofiar? Więźniów zmuszono do wykopania własnych grobów, po czym rozstrzeliwano ich strzałem w tył głowy. Odgłosy egzekucji zagłuszano głośną muzyką operetkową. W ciągu kilkunastu godzin zamordowano tysiące osób, głównie polskich Żydów.

Czy ktoś przeżył akcję „Dożynki”? Z masakry ocalało zaledwie kilka osób, m.in. Ludwika Fiszer z Warszawy, która została postrzelona i pogrzebana żywcem, lecz wydostała się z dołu śmierci. Jej relacja należy do najważniejszych świadectw Holokaustu.

Czy sprawcy zostali ukarani? Większość niemieckich zbrodniarzy uniknęła odpowiedzialności. Jedynym wysokim funkcjonariuszem ukaranym był Jakob Sporrenberg, dowódca akcji, skazany na śmierć i powieszony w Warszawie w 1952 roku.


 

POLECANE
Dawid Kubacki na podium w Engelbergu. Austriacy niepokonani z ostatniej chwili
Dawid Kubacki na podium w Engelbergu. Austriacy niepokonani

Dawid Kubacki zajął trzecie miejsce w sobotnim konkursie Pucharu Kontynentalnego w skokach narciarskich w szwajcarskim Engelbergu. Triumfował Austriak Clemens Leitner, a drugi był jego rodak Markus Mueller.

Niesamowite widowisko nad Tatrami. IMGW udostępnił zdjęcia Wiadomości
Niesamowite widowisko nad Tatrami. IMGW udostępnił zdjęcia

W Polsce słupy świetlne to prawdziwa rzadkość, a ich obserwacja jest prawdziwą gratką dla miłośników niezwykłych zjawisk atmosferycznych.

Prezydent Karol Nawrocki: W XXI wieku musimy być jak powstańcy wielkopolscy wideo
Prezydent Karol Nawrocki: W XXI wieku musimy być jak powstańcy wielkopolscy

„Powstanie Wielkopolskie spotyka dwie wspaniałe polskie tradycje: tradycję pozytywistyczną i romantyczną. Tradycję ciężkiej pracy i tradycję gotowości do insurekcji i do walki. Musimy być dzisiaj, w XXI wieku tacy sami, jak oni, gotowi do ciężkiej pracy jeśli tylko to możliwe, jeśli tylko nasze bezpieczeństwo nie jest zagrożone, ale też musimy być gotowi do tego, aby mieć odwagę, gdy przychodzi konflikt, bądź wojna” - mówił prezydent Karol Nawrocki podczas uroczystości w 107. rocznicę Powstania Wielkopolskiego.

Nie żyje znany dziennikarz radiowy i wydawca muzyczny Wiadomości
Nie żyje znany dziennikarz radiowy i wydawca muzyczny

W wieku 74 lat zmarł Andrzej Paweł Wojciechowski - dziennikarz radiowy, lektor i wydawca muzyczny, przez lata związany z Polskim Radiem oraz rynkiem fonograficznym. Informację o jego śmierci przekazali współpracownicy i przyjaciele w mediach społecznościowych. Uroczystości pożegnalne odbędą się we wtorek, 30 grudnia, o godz. 17 w Piasecznie przy ul. Technicznej 2F.

Kłopoty niemieckiego winiarstwa. Rolnicy alarmują Wiadomości
Kłopoty niemieckiego winiarstwa. Rolnicy alarmują

Niemieccy winiarze mają za sobą bardzo dobry rok pod względem jakości winogron, ale jednocześnie mierzą się z poważnymi problemami finansowymi. Nowy raport pokazuje, że sytuacja całej branży jest wyjątkowo trudna.

Jak może wyglądać polityka AfD wobec Polski? Analiza niemieckiego think-tanku tylko u nas
Jak może wyglądać polityka AfD wobec Polski? Analiza niemieckiego think-tanku

Alternatywa dla Niemiec coraz wyraźniej formułuje własną wizję polityki zagranicznej, która może mieć realne znaczenie także dla Polski. Najnowszy raport wpływowego niemieckiego think tanku pokazuje, jak AfD postrzega Warszawę, Unię Europejską i przyszły układ sił w Europie — oraz gdzie mogą pojawić się zarówno punkty styczne, jak i poważne źródła napięć.

Aktywistka obraziła prezydenta. Cięta riposta Pawłowicz: Na sutenerach najlepiej znają się ku...wy polityka
Aktywistka obraziła prezydenta. Cięta riposta Pawłowicz: Na sutenerach najlepiej znają się ku...wy

„Gwałciciel rozmawiał z sutenerem” - napisała na portalu X Klementyna Suchanow komentując świąteczną rozmowę prezydenta Donalda Trumpa z Karolem Nawrockim. Aktywistka doczekała się ciętej riposty ze strony prof. Krystyny Pawłowicz.

Pilny komunikat dla Trójmiasta pilne
Pilny komunikat dla Trójmiasta

Rządowe Centrum Bezpieczeństwa (RCB) ostrzegło w sobotę przed silnym wiatrem w czterech powiatach woj. pomorskiego i w Trójmieście. Policja zaapelowała do mieszkańców Pomorza i turystów o zachowanie szczególnej ostrożności w związku z trudnymi warunkami pogodowymi.

Widzowie mogą być rozczarowani. Zmiany w emisji popularnego serialu TVN Na Wspólnej Wiadomości
Widzowie mogą być rozczarowani. Zmiany w emisji popularnego serialu TVN "Na Wspólnej"

Widzowie „Na Wspólnej” muszą przygotować się na nietypowy początek przełomu roku. Choć serial wraca na antenę TVN jeszcze w grudniu, jego emisja będzie nieregularna i łatwo coś przegapić.

Pożar popularnego targowiska w Warszawie. Policja zatrzymała podejrzanego pilne
Pożar popularnego targowiska w Warszawie. Policja zatrzymała podejrzanego

Stołeczna policja zatrzymała 36-letniego obywatela Polski, który może mieć związek z pożarem targowiska przy ulicy Bakalarskiej w Warszawie. Ogień nie został jeszcze całkowicie opanowany.

REKLAMA

"Dożynki". Dziś przypada rocznica drugiej, po Rzezi Woli, największej masakry ludności cywilnej przez Niemców podczas II WŚ

Dziś, z 3 na 4 listopada przypada rocznica największej jednorazowej egzekucji dokonanej przez Niemców podczas II wojny światowej w ramach Holokaustu. Była to zarazem druga - po Rzezi Woli w sierpniu 1944 - jednostkowa masakra ludności cywilnej przez III Rzeszę.
Żydzi z siedleckiego getta wsiadają do pociągu do obozu zagłady w Treblince
Żydzi z siedleckiego getta wsiadają do pociągu do obozu zagłady w Treblince / Wikipedia domena publiczna

Co musisz wiedzieć?

  • 14 października 1943 roku w niemieckim nazistowskim obozie zagłady w Sobiborze doszło do buntu i ucieczki żydowskich więźniów
  • W odpowiedzi Niemcy dokonali masakry 40 tysięcy więźniów trzech obozów pracy przymusowej, które znajdowały się na terenie okupowanej przez Niemców Polski, w miejscowościach Majdanek, Poniatowa i Trawniki
  • Absolutna większość funkcjonariuszy, działających w imieniu państwa niemieckiego i odpowiedzialnych za Aktion Erntefest, nie poniosła żadnej kary za popełnione ludobójstwo

 

Zemsta za bunt w Sobiborze

Jej ofiarami byli polscy obywatele, zamordowani wyłącznie z jednego powodu: że byli Żydami. O ich śmierci zdecydował szef SS Himmler pod wpływem wiadomości o buncie więźniów w obozie śmierci w Sobiborze 14 października 1943 roku.

Te dni listopada były ostatnim akordem Akcji Reinhardt - niemieckiego ludobójstwa polskich Żydów. Ofiarą padło pomiędzy marcem roku 1942 a listopadem 1943 około jednego miliona 850 tysięcy ludzi. W ostatnim akcie tej gigantycznej zbrodni, podczas operacji Aktion Erntefest („Dożynki”), Niemcy w ciągu mniej niż 48 godzin zamordowali ponad 40 tysięcy więźniów trzech obozów pracy przymusowej, które znajdowały się na terenie okupowanej przez Niemców Polski, w miejscowościach Majdanek, Poniatowa i Trawniki w okolicy Lublina. Niemcy zastosowali tę samą metodę, którą Sowieci wymordowali polskich jeńców wojennych w Katyniu - strzał w tył głowy.

 

Nadzieja umiera ostatnia

Na kilka dni przed masakrą, więźniów zmuszono do wykopania długich, głębokich dołów, kształtem imitujących okopy. Miały to być rzekomo rowy przeciwczołgowe lub okopy na linii przyszłej obrony przed Armią Czerwoną. Jednak wielu więźniów domyślało się, że to przygotowania do egzekucji - że to będą ich groby. Takie właśnie było przeznaczenie tych dołów. Cóż jednak mogli zrobić? Jakikolwiek opór równałby się natychmiastowej i pewnej śmierci. Naturalną cechą człowieka jest unikanie śmierci dziś, nawet jeśli na pewno stanie się ona nieunikniona jutro. Nadzieja umiera ostatnia.

Muzyka zagłuszała strzały

We wszystkich obozach ludobójstwo przebiegało podobnie. Więźniom kazano rozebrać się do naga i w grupach zapędzano do dołów, w których musieli się kłaść twarzą do ziemi, lub – później – na leżących tam zwłokach zamordowanych ludzi. Niemieccy oprawcy celowali w głowy. Odgłosy strzałów i krzyki ofiar zagłuszała bardzo głośna muzyka, najczęściej operetkowa, nadawana przez specjalnie na tę okazję zainstalowane głośniki.
W ten sposób Niemcy dokonali mordu na około 18,500 Żydach w Majdanku, między 6,000 i 10,000 w Trawnikach i około 15,000 w Poniatowej.

Do obozu w Poniatowej przyjechały oddziały SS, SD i policji z Prus Wschodnich, Poznania i Katowic oraz oddział SS z obozu w Auschwitz. O godzinie 4:30 odbył się apel, po którym upchano wszystkich w barakach i od 7.00 wyprowadzano z baraków na rozstrzelanie grupy składające się z 50 osób. Mordowanie trwało bez przerw do popołudnia.

 

Przeżyła własną śmierć

Ludwika Fiszer, fryzjerka z Warszawy, jedna z trzech osób, które cudem przeżyły masakrę i przeszły przez to niewyobrażalne piekło, dotarła do Warszawy i jeszcze w trakcie trwania wojny złożyła zeznania polskiej organizacji pomocy Żydom - Żegocie. Nosiły tytuł „Likwidacja Poniatowa – relacja Ludwiki Fiszer uciekinierki z grobu, podajemy bez żadnych zmian w redakcji”. Zostały udostępnione drukiem w 1946 roku w Tel Awiwie w języku hebrajskim, a w Polsce opublikował je historyk Andrzej Żbikowski („Zagłada Żydów Studia i Materiały”, Grudzień 2005).

Oto fragmenty tej wstrząsającej relacji:

„Siedziałam na pryczy w pobliżu wyjścia i tym samym widziałam wszystkich znajomych wychodzących z baraku, żegnając ich skinieniem głowy. […] Jak wyszło już z baraku parę tysięcy mężczyzn, zauważyłam dopiero swojego męża; opowiadał mi, że jest likwidacja obozu; mężczyzn prawdopodobnie będą gnali w niewiadomym kierunku, kobiety zaś pojadą kolejką. Szybko wychodziły pięćdziesiątki, kobiety żegnały swoich mężów, cicho popłakując. […] W końcu nadeszła kolej i na mojego męża, on płakał, a ja stałam cicho i patrzałam na niego (...). Mąż mój, nie wiedząc, że za chwilę będzie rozstrzelany, mówi do mnie, że będzie mnie szukał po wszystkich obozach. Z tymi słowy wyszedł z baraku. […] Nadeszła kolej na kobiety. Kobiety malowały się i pudrowały myśląc że będzie selekcja. […] Przyszła kolej i na naszą pięćdziesiątkę. Mocno trzymając dziecko za rączkę, wymaszerowałam z baraku. Po wyjściu z baraku zaczęliśmy się rozglądać, słysząc strzały, ale jeszcze nic nie rozumiejąc. Zatrzymano nas na szosie przy nowych barakach, gdzie kazano nam ściągnąć buty. Mówię głośno:„kobiety, zdaje mi się, że idziemy do grobu!”. W pończochach dochodzimy do drugiego baraku, gdzie usłyszałyśmy głos SS-owca: „Geld, Gold, Schmuck, Uhren abgeben, wer nicht abgibt wird erschossen”. Podnoszę głowę i widzę nagie kobiety z rękoma podniesionymi do góry, obracające się w kółko, jakby pokazujące swoje kształty. Myślę sobie: „cóż to, selekcja nagich kobiet. Jestem młoda, dobrze zbudowana, ale z dzieckiem nie przejdę selekcji”. Trzeba było szybko wejść do baraku i rozebrać się. Widziałam jeszcze, jak ze schodów zeskoczyła młoda kobieta, wołając do teściowej: „Mamo, do zobaczenia na tamtym świecie”. […] Rozebrałyśmy się dość szybko i z rękoma podniesionymi do góry poszłyśmy w kierunku wykopanych przez nas rowów. Groby dwumetrowej głębokości były już pełne nagich trupów. Sąsiadka moja z osiedla, z szesnastoletnią swoją córką, śliczną, jasnowłosą dziewczynką, o niewinnej i lekko uśmiechniętej twarzyczce, szukały jakby wygodnego miejsca. W chwili gdyśmy nadeszły SS-man nabijał rewolwer, lub może mu się zaciął, gdyż przy nim majstrował. Spojrzałam w jego stronę, a on mówi do nas: „Nicht so schnell”, mimo to położyłyśmy się szybko, aby nie patrzeć na trupy. Mała moja prosiła, żeby jej zasłonić oczka, bo się boi, więc lewą ręką objęłam jej główkę, zasłaniając jej oczka, a prawą ręką trzymałam jej prawą rączkę i tak położyłyśmy się twarzami w dół. Po chwili padły strzały w naszym kierunku, czując jak zapiekła mnie lewa ręka i kula przeszła dalej w główkę mojej 10-letniej córki, która nawet nie drgnęła.”


"Co ze sobą zrobić?"

Niemcy przyprowadzili do dołu następne ofiary.

„Po kilkunastu minutach SS-man przyprowadza kobietę i dziecko, słyszę jak ona prosi, że chce dziecko swoje pocałować, ale oprawca jej nie pozwolił, położyła się przy mnie z prawej strony, opierając swoją głowę o moją. Padł strzał i krew jej bluznęła na moją głowę, oblewając mi kark i włosy, z tyłu prawdopodobnie wyglądałam jak trup. Jeszcze jakiś czas słyszałam strzały, aż wszystko ucichło. A więc żyję, nie jestem jednak w stanie myśleć, co dalej. Po godzinie słyszę głos SS-manów, jeden postawił mi nogę na plecach, w ten sposób strzela i mówi głośno: „Die Blonde, die Schwarze” [blondynka, brunetka]. Zrozumiałam, że przyszedł sprawdzić, czy jeszcze ktoś żyje. Były zapewne ranne, bo słyszałam jęki, a po tych strzałach wszystko ucichło. SS-mani odjechali, a ja od razu nie miałam odwagi głowę unieść. Febra trzęsła mnie z zimna. Trupy były już zimne, w rannych godzinach zaś nagie ciała jeszcze grzały. [...] Godziny wlokły się leniwie, każda godzina zdawała się wiekiem. Kiedy zaczęło się ściemniać, Ukraińcy przyszli jeszcze raz i zakryli nas choiną, przemknęła mi myśl, że prawdopodobnie będą nas palić. Przerażona chciałam wołać, iż jestem jeszcze żywa, ale nie mogłam głosu z siebie wydobyć. Słyszałam oddalające się kroki, wtedy dopiero odważyłam się unieść głowę, liście gałęzi zasłaniały mnie i mogłam już trochę się rozejrzeć. Panował już półmrok. Pierwsze moje spojrzenie padło na córkę, zwykle miała podłużną buzię, teraz twarzyczka jej się zaokrągliła i oblekła śmiertelną bladością, ustami dotykałam jej włosów i plecków, rączka jej wyślizgnęła się z mojej ręki. Spojrzałam na swoją lewą rękę, bo mi dokuczała, zauważyłam dwie dziury i całą oblaną krwią. Położyłam głowę z powrotem, gdyż byłam bardzo zmęczona. Mimo zmęczenia i szumu w głowie, pojawiło się w mojej głowie pytanie, co ze sobą zrobić?”.

 

Potwory i anioły

Ludwika Fiszer przeżyła i – po wydobyciu się z masowego grobu – przeszła przez piekło ukrywania się i ucieczki, napotykając na swojej drodze przez polskie wsie ludzi-potwory (polskie państwo podziemne szmalcownictwo karało śmiercią - przyp. red.) i ludzi-aniołów. Ci pierwsi chcieli ją obrabować. Dzięki tym drugim dotarła bezpiecznie do Warszawy.

Absolutna większość funkcjonariuszy, działających w imieniu państwa niemieckiego i odpowiedzialnych za Aktion Erntefest, nie poniosła żadnej kary za popełnione ludobójstwo. Niemiecki wymiar sprawiedliwości nie ścigał ich, ale chronił. Wyjątek stanowił szef akcji, esesman Jakob Sporrenberg. Aresztowany w strefie brytyjskiej w roku 1945, został wydany przez władze brytyjskie Polsce, stanął przed sądem, został skazany w roku 1950 na karę śmierci i został powieszony w Warszawie w grudniu 1952 roku. Wtedy jeszcze rozumiano, czym jest sprawiedliwość. Dziś, w większości państw Europy taki zbrodniarz nie mógłby nawet zostać skazany na rzeczywiste dożywocie.

[Sekcje "Co musisz wiedzieć" i FAQ od redakcji]

 

Najczęściej zadawane pytania (FAQ)

Czym była akcja „Dożynki” (Aktion Erntefest)? Była to niemiecka operacja masowego mordu na Żydach, przeprowadzona 3–4 listopada 1943 roku w okupowanej Polsce. W ciągu dwóch dni Niemcy zabili ponad 40 tysięcy osób z obozów Majdanek, Poniatowa i Trawniki.

Dlaczego Niemcy dokonali tej masakry? Masakra była zemstą za bunt więźniów w Sobiborze z 14 października 1943 r. Heinrich Himmler rozkazał likwidację pozostałych Żydów w obozach pracy w Generalnym Gubernatorstwie, kończąc w ten sposób „Akcję Reinhardt”.

Jak przebiegało mordowanie ofiar? Więźniów zmuszono do wykopania własnych grobów, po czym rozstrzeliwano ich strzałem w tył głowy. Odgłosy egzekucji zagłuszano głośną muzyką operetkową. W ciągu kilkunastu godzin zamordowano tysiące osób, głównie polskich Żydów.

Czy ktoś przeżył akcję „Dożynki”? Z masakry ocalało zaledwie kilka osób, m.in. Ludwika Fiszer z Warszawy, która została postrzelona i pogrzebana żywcem, lecz wydostała się z dołu śmierci. Jej relacja należy do najważniejszych świadectw Holokaustu.

Czy sprawcy zostali ukarani? Większość niemieckich zbrodniarzy uniknęła odpowiedzialności. Jedynym wysokim funkcjonariuszem ukaranym był Jakob Sporrenberg, dowódca akcji, skazany na śmierć i powieszony w Warszawie w 1952 roku.



 

Polecane