Prof. Cenckiewicz: Przeczytałem książkę Machcewicza o powstaniu Muzeum IIWŚ. Nudna, pełna żali i żółci
Straszna i przeciwskuteczna metoda opisu swoich zasług w stylu lat 90., pełna tej nieznośnej pedagogiki, grania na kompleksach, protekcjonalnym klimacie, pouczania, wyższości, dowodzenia, że krytycy muzeum są głupi i nie wiedzą o czym mówią... A po drugiej stronie światło mądrości, inteligencji, geniuszu, wykształcenia... I te przykłady gejzerów intelektu w stylu Marszalca i Persaka... Brrr! Zęby bolą!
(...)
Machcewicz udowodnił tą książką, że musiał przegrać, że nie jest w stanie przezwyciężyć własnych urazów, że nie znosi innej wizji niż ta w którą sam wierzy, że pycha kroczy przed upadkiem. Piszę o tym bo myślę, że wbrew pozorom Machcewicz miał szansę przetrwać, ale okopując się we własnej wizji i porównując krytyków muzeum - z rządem na czele - do bolszewickich antysemitów w 1968 r. i strasząc wicepremiera Glińskiego sądem - nie dał sobie szansy.
- pisze prof. Cenckiewicz