Z czym do konfesjonału, a z czym na terapię?

– Choroby psychicznej nie da się zamodlić. Pan Bóg może uzdrowić nas z każdej choroby, ale po to daje nam rozum i lekarzy, żebyśmy z nich korzystali – mówi Agnieszka Huf w rozmowie z Ludwikiem Pęziołem.
 Z czym do konfesjonału, a z czym na terapię?
/ fot. pixabay

– Byłem trochę zaskoczony, gdy zobaczyłem, że podejmujesz temat popularyzacji psychoterapii, szczególnie w kontekście katolickim. Wydawało mi się, że dziś, w 2025 roku, świadomość dotycząca zdrowia psychicznego jest już dość powszechna.

– Też początkowo myślałam, że ten problem już praktycznie nie istnieje. Żyję w środowisku raczej otwartym i świadomym, więc miałam wrażenie, że to przeszłość. Ale zderzyłam się z inną rzeczywistością, kiedy opublikowałam komentarz do krążącego w sieci filmiku. Jeden z bardzo zaangażowanych księży mówił tam, że depresję można wyleczyć adoracją Najświętszego Sakramentu i spowiedzią. Napisałam więc artykuł zatytułowany „Nie, depresji nie wyleczy modlitwa” – tytuł był celowo przewrotny. Zaznaczyłam tam wyraźnie, że modlitwa może być ogromnym wsparciem, a Pan Bóg może oczywiście uzdrawiać, także z depresji – tak jak z raka czy innych chorób. Tyle że przy raku nikt nie powie: „Nie idź do lekarza, tylko się módl”. A przy zaburzeniach psychicznych – niestety, nadal się tak mówi. W odpowiedzi dostałam sporo komentarzy, w których ludzie zarzucali mi brak wiary, pytali, jak można pisać takie rzeczy w katolickiej gazecie. Ale też wiele osób pisało, że same doświadczyły podobnych reakcji w swoim otoczeniu. Że słyszały, iż psychoterapia to zagrożenie duchowe, że wystarczy modlitwa, że „prawdziwy katolik nie potrzebuje psychologa”.

– Czy dotknęło Cię to ze względu na jakieś osobiste przeżycia?

– Tak. Od lat choruję na depresję. To choroba, w której są lepsze i gorsze momenty. Na szczęście moje doświadczenia w Kościele są raczej dobre. Spotykałam się ze wsparciem, z rozsądnym podejściem. Oczywiście, zdarzają się wyjątki – ostatnio usłyszałam w konfesjonale, że „jak się pomaga innym, to wszystkie depresje mijają”. Nie mijają – bo to choroba. Ale to był raczej odosobniony przypadek. Generalnie napotykałam mądre i życzliwe podejście. I to daje mi nadzieję, że takich zdrowo myślących ludzi w Kościele jest więcej.

– Przez takie „złote myśli” jak ta wypowiedziana przez wspomnianego księdza ktoś może zaniechać leczenia, które mogłoby uratować mu zdrowie, a nawet życie.

– Tak, zdecydowanie. Uważam za rodzaj swojej misji, żeby ten temat oswajać, normalizować i pokazywać, że leczenie psychoterapeutyczne i psychiatryczne zaburzeń psychicznych jest równie skuteczną i opartą na naukowych podstawach formą leczenia, jak terapie stosowane przy chorobach somatycznych. Mam już parę sygnałów o czytelnikach, którzy po poznaniu świadectw osób chorujących psychicznie zawartych w mojej książce zdecydowały się sięgnąć po fachową pomoc, zamiast liczyć, że jakoś sobie dadzą radę, że przeczekają, zamodlą. Choroby psychicznej nie da się zamodlić. Pan Bóg może uzdrowić z każdej choroby, ale po to daje nam rozum i lekarza, żebyśmy z nich korzystali.

– A więc spowiedź nie może zastąpić psychoterapii?

– Spowiedź może przynieść ulgę psychiczną, natomiast nie będzie to rozwiązanie długotrwałego problemu. My, ludzie, mamy ciało, duszę i psychikę. Leczenie musi być dostosowane do każdej z tych sfer. Jeżeli cierpi ciało, to idziemy do lekarza: do ortopedy, do laryngologa, do kogoś zajmującego się konkretną specjalizacją. Jeżeli mamy problem duchowy, to idziemy do księdza, do spowiedzi. A jeżeli mamy problem z psychiką, to idziemy do psychoterapeuty czy do psychiatry.

– Brak tego rozróżnienia powoduje, że psychoterapeuta rywalizuje z kapłanem o rolę duchowego przewodnika, a psychoterapie zaczynają konkurować z sakramentami.

– Wiele ludzi się tego boi. Natomiast kompetentny psychoterapeuta nie ingeruje w życie duchowe człowieka. Jeżeli ktoś prowadzi intensywne życie religijne, ta sfera jest dla niego ważna i korzysta z terapii, to dobrze, żeby miał stałego spowiednika czy był w kontakcie z jakimś specjalistą od sfery duchowej, np. księdzem, siostrą zakonną czy dobrze uformowanym świeckim, z którym będzie co jakiś czas rozmawiał na temat tego, jak przeżywa swoją psychoterapię.

– Jeżeli w terapii mówi się o pilnowaniu swoich granic, o samowspółczuciu, o zaspokajaniu potrzeb, to wielu osobom się to kojarzy z egoizmem.

– Jeżeli lecimy z dzieckiem w samolocie, który wpada w turbulencję, to naszym obowiązkiem jest założyć maseczkę najpierw sobie, ponieważ może być tak, że kiedy zaczniemy zakładać ją dziecku, to sami stracimy przytomność i nie pomożemy ani jemu, ani sobie. Więc zadbanie o swoje potrzeby nie jest zachowaniem wbrew przykazaniu miłości bliźniego.

– Niektórzy influencerzy kojarzeni z prawicą mówią, że proponowanie młodym mężczyznom psychoterapii potęguje kryzys męskości, i lepiej, żeby zamiast do psychologa pojechali na obóz w góry lub do lasu.

– Rozwijanie poczucia sprawczości i własnej mocy to świetny pomysł, ale obok, a nie zamiast. Suplementy diety i dobrze dobrana aktywność fizyczna mogą pomóc w leczeniu wielu chorób, ale nie zastąpią konkretnych leków. Myślę, że od mitu „chłopaki nie płaczą” mnóstwo mężczyzn odebrało sobie życie. Bo przeżywali swój dramat, znajdowali się w ciężkim kryzysie, a jednocześnie mieli poczucie, że nie mogą o tym mówić, nie mogą szukać wsparcia.

– Czy zaufania do terapii nie podkopuje fakt, że stała się ona ogromnym biznesem? Pokusa zarobku sprzyja wmawianiu ludziom, że „każdy potrzebuje swojego psychoterapeuty”.

– Nie zgadzam się, że każdy musi mieć swojego psychoterapeutę. Psychoterapia to metoda leczenia, stosowana w przypadku zaburzeń. Nie oznacza to jednak, że ktoś bez diagnozy nie może z tego skorzystać. Może. Tylko wtedy to bardziej praca nad rozwojem, wsparcie – a nie terapia w sensie klinicznym. Nie jest też tak, że jeśli ktoś nie chodzi na terapię, to „nie dba o siebie”. Ja oczywiście mówię, że psychoterapia jest pomocą, a nie zagrożeniem – ale mam na myśli terapię prowadzoną w sensowny sposób. Tymczasem mamy wysyp różnych pseudoterapeutycznych metod. Co chwilę pojawia się jakaś nowa „przełomowa” technika – leczenie traumy prenatalnej przez hipnozę, radykalne przebaczanie... tego typu rzeczy. To często nie tylko nie pomaga, ale wręcz szkodzi. Przykład? Ustawienia Hellingera – bardzo niebezpieczna rzecz. Jedna sesja potrafi zostawić człowieka w psychicznym rozsypaniu, a potem nie ma żadnego wsparcia. Ludzie są z tym pozostawiani sami sobie. Jednocześnie to jest świetny biznes. Ktoś coś wymyśli, zrobi reklamę, drogie szkolenie i... wystarczy trochę szczęścia, żeby to stało się trendem.

– Jak się w tym wszystkim nie pogubić? Które terapie są OK, a które powinny budzić podejrzenia – nie tylko pod kątem skuteczności, ale także zgodności z chrześcijańskim światopoglądem?

– Dobre pytanie. Te uznane nurty psychoterapeutyczne – takie jak psychoterapia psychodynamiczna, poznawczo-behawioralna (CBT), systemowa, terapia rodzin, terapia schematu (czyli tzw. trzecia fala CBT) – one wszystkie w założeniu nie ingerują w duchowość. To są podejścia, które koncentrują się na psychice, emocjach, relacjach – a nie na jakimś duchowym przekazie czy ezoteryce. Co jest ważne? Po pierwsze – pytaj o kompetencje. Czy ktoś ukończył szkołę psychoterapii? Jaką? Czy ta szkoła jest uznawana przez np. Polskie Towarzystwo Psychoterapii czy Polskie Towarzystwo Psychiatryczne? Warto zapytać, czy terapeuta skończył czteroletni kurs psychoterapii, a nie tylko jakąś weekendową szkółkę. I czy pracuje pod superwizją – czyli czy ktoś z zewnątrz regularnie analizuje jego pracę. Superwizja to taka „terapia procesu terapeutycznego”. Ktoś z boku może wtedy powiedzieć: „Uważaj, za bardzo narzucasz swoje podejście”, albo: „Zastanów się, czy terapia nie idzie w złą stronę”. To bardzo ważne. Zawsze powtarzam, że dobrym sposobem na znalezienie specjalisty jest marketing szeptany – po prostu popytać znajomych. Choć wiadomo, to też nie daje gwarancji, bo jeden terapeuta może komuś pasować idealnie, a komuś innemu zupełnie nie. Znajomy psychiatra mówi: „Czułki muszą się spotkać”. Ważne też, by od razu na początku powiedzieć, kim jesteśmy – że na przykład jesteśmy wierzący, mamy jakiś światopogląd i obawy, czy terapia nie będzie w niego ingerować.

– Dla kogo przede wszystkim jest Twoja książka?

– Pisałam ją z myślą o trzech grupach. Przede wszystkim dla chorych, żeby wiedzieli, że nie są sami. Dostaję od nich wiadomości: „Dziękuję, bo pierwszy raz poczułem, że nie jestem sam z tą chorobą, że można chorować, cierpieć i nadal być w Kościele”. Wszyscy moi rozmówcy to ludzie głęboko wierzący. Chciałam, żeby czytelnik zrozumiał, że choroba nie oznacza, że jest się gorszym katolikiem. Druga grupa to bliscy chorych. Żeby mogli zajrzeć za kurtynę – bo osoba w ostrym epizodzie choroby często nie potrafi o niej mówić. A książka daje wgląd – przez historie innych. I wreszcie trzecia grupa – najszersza – to wszyscy ci, którzy może nawet nie wiedzą, że stykają się na co dzień z osobami z zaburzeniami psychicznymi. Chciałam, żeby ten temat trochę się oswoił.

Agnieszka Huf – redaktorka „Gościa Niedzielnego”, psycholożka i autorka książki „Szczeliny. Bóg w popękanej psychice”.


 

POLECANE
Niech spie.dala. Silni Razem wściekli na Donalda Tuska gorące
"Niech spie.dala". "Silni Razem" wściekli na Donalda Tuska

Hasztag #SilniRazem po wielokrotnej kompromitacji nie jest już tak popularny na "X". Jednak stał się symbolem najbardziej zajadłej postawy "antypis". I potocznie tak są dziś nazywani najbardziej zajadli zwolennicy Donalda Tuska, Platformy Obywatelskiej, czy Romana Giertycha. A dzisiaj nie są z Donalda Tuska, mówić bardzo oględnie, zadowoleni.

Niemcy zazdroszczą polskim producentom kamperów Wiadomości
Niemcy zazdroszczą polskim producentom kamperów

Polskie marki kamperów zdobywają coraz większe uznanie na niemieckim rynku. Affinity, Freedo, Masuria i Vannado nie tylko przekonują klientów wysoką jakością, ale także zyskują lojalność dealerów.

„Zaraz zemdleję”. Dramatyczne wyznanie Nataszy Urbańskiej Wiadomości
„Zaraz zemdleję”. Dramatyczne wyznanie Nataszy Urbańskiej

Podróż powrotna z Czarnogóry do Polski okazała się dla Nataszy Urbańskiej jednym z najbardziej stresujących doświadczeń w życiu. Artystka opisała na Instagramie sytuację, do której doszło na pokładzie samolotu LOT lecącego z Podgoricy do Warszawy. Zemdlała, a - jak twierdzi - personel pokładowy zignorował nie tylko jej stan, ale i potrzeby pozostałych pasażerów.

Sukces tym razem nie dla Polek. Włoszki zbyt mocne w półfinale LN Wiadomości
Sukces tym razem nie dla Polek. Włoszki zbyt mocne w półfinale LN

Polskie siatkarki przegrały z Włoszkami 0:3 (18:25, 16:25, 14:25) w półfinale rozgrywanego w Łodzi turnieju finałowego Ligi Narodów. W niedzielę zagrają w meczu o trzecie miejsce z przegranym drugiego sobotniego półfinału, w którym Brazylia zmierzy się z Japonią.

Nowy model AI uciekał się do szantażu, aby uniknąć wyłączenia w fikcyjnym teście gorące
Nowy model AI uciekał się do szantażu, aby uniknąć wyłączenia w fikcyjnym teście

Nowy Claude Opus 4 firmy Anthropic często uciekał się do szantażu, aby uniknąć wyłączenia w fikcyjnym teście. Model groził ujawnieniem prywatnych informacji o inżynierach, którzy mieli planować jego wyłączenie.

Awaryjne lądowanie samolotu LOT w Warszawie z ostatniej chwili
Awaryjne lądowanie samolotu LOT w Warszawie

Z powodu sygnału o możliwej usterce lecący z Warszawy do Sofii samolot linii LOT musiał awaryjnie lądować na Lotnisku Chopina. - Lądowanie odbyło się w asyście służb. Maszyna wylądowała bezpiecznie - poinformował rzecznik prasowy Polskich Linii Lotniczych LOT Krzysztof Moczulski.

Wielki słup dymu nad Katowicami. Trwa dogaszanie Wiadomości
Wielki słup dymu nad Katowicami. Trwa dogaszanie

W sobotnie popołudnie, 26 lipca, w Katowicach doszło do pożaru w rejonie ul. Sądowej i Raciborskiej. Paliły się podkłady kolejowe składowane w pobliżu torowiska, w bezpośrednim sąsiedztwie budowy przy dworcu głównym PKP.

Niebezpieczny incydent w Krakowie. Kilkanaście osób poszkodowanych Wiadomości
Niebezpieczny incydent w Krakowie. Kilkanaście osób poszkodowanych

W piątkowy wieczór doszło do niebezpiecznego incydentu na przystanku tramwajowym przy ul. Bronowickiej w Krakowie. Z okna przejeżdżającego tramwaju ktoś rozpylił gaz pieprzowy w stronę grupy osób czekających na peronie. Jak informują poszkodowani, sytuacja miała miejsce około godziny 19:30.

Komunikat dla mieszkańców Rzeszowa z ostatniej chwili
Komunikat dla mieszkańców Rzeszowa

Prawie 250 tys. zł kosztować będzie dokumentacja projektowa nowego domu kultury, który powstanie w Rzeszowie na osiedlu Krakowska Południe przy ul. Stojałowskiego. Dokumentacja gotowa ma być w ciągu 10 miesięcy.

Czerwona flaga na Pomorzu i w Zachodniopomorskiem. GIS zakazuje kąpieli Wiadomości
Czerwona flaga na Pomorzu i w Zachodniopomorskiem. GIS zakazuje kąpieli

Czerwone flagi zakazujące wejścia do wody wiszą w sobotę w dwunastu kąpieliskach w województwach pomorskim i zachodniopomorskim. Powodem jest zakwit sinic.

REKLAMA

Z czym do konfesjonału, a z czym na terapię?

– Choroby psychicznej nie da się zamodlić. Pan Bóg może uzdrowić nas z każdej choroby, ale po to daje nam rozum i lekarzy, żebyśmy z nich korzystali – mówi Agnieszka Huf w rozmowie z Ludwikiem Pęziołem.
 Z czym do konfesjonału, a z czym na terapię?
/ fot. pixabay

– Byłem trochę zaskoczony, gdy zobaczyłem, że podejmujesz temat popularyzacji psychoterapii, szczególnie w kontekście katolickim. Wydawało mi się, że dziś, w 2025 roku, świadomość dotycząca zdrowia psychicznego jest już dość powszechna.

– Też początkowo myślałam, że ten problem już praktycznie nie istnieje. Żyję w środowisku raczej otwartym i świadomym, więc miałam wrażenie, że to przeszłość. Ale zderzyłam się z inną rzeczywistością, kiedy opublikowałam komentarz do krążącego w sieci filmiku. Jeden z bardzo zaangażowanych księży mówił tam, że depresję można wyleczyć adoracją Najświętszego Sakramentu i spowiedzią. Napisałam więc artykuł zatytułowany „Nie, depresji nie wyleczy modlitwa” – tytuł był celowo przewrotny. Zaznaczyłam tam wyraźnie, że modlitwa może być ogromnym wsparciem, a Pan Bóg może oczywiście uzdrawiać, także z depresji – tak jak z raka czy innych chorób. Tyle że przy raku nikt nie powie: „Nie idź do lekarza, tylko się módl”. A przy zaburzeniach psychicznych – niestety, nadal się tak mówi. W odpowiedzi dostałam sporo komentarzy, w których ludzie zarzucali mi brak wiary, pytali, jak można pisać takie rzeczy w katolickiej gazecie. Ale też wiele osób pisało, że same doświadczyły podobnych reakcji w swoim otoczeniu. Że słyszały, iż psychoterapia to zagrożenie duchowe, że wystarczy modlitwa, że „prawdziwy katolik nie potrzebuje psychologa”.

– Czy dotknęło Cię to ze względu na jakieś osobiste przeżycia?

– Tak. Od lat choruję na depresję. To choroba, w której są lepsze i gorsze momenty. Na szczęście moje doświadczenia w Kościele są raczej dobre. Spotykałam się ze wsparciem, z rozsądnym podejściem. Oczywiście, zdarzają się wyjątki – ostatnio usłyszałam w konfesjonale, że „jak się pomaga innym, to wszystkie depresje mijają”. Nie mijają – bo to choroba. Ale to był raczej odosobniony przypadek. Generalnie napotykałam mądre i życzliwe podejście. I to daje mi nadzieję, że takich zdrowo myślących ludzi w Kościele jest więcej.

– Przez takie „złote myśli” jak ta wypowiedziana przez wspomnianego księdza ktoś może zaniechać leczenia, które mogłoby uratować mu zdrowie, a nawet życie.

– Tak, zdecydowanie. Uważam za rodzaj swojej misji, żeby ten temat oswajać, normalizować i pokazywać, że leczenie psychoterapeutyczne i psychiatryczne zaburzeń psychicznych jest równie skuteczną i opartą na naukowych podstawach formą leczenia, jak terapie stosowane przy chorobach somatycznych. Mam już parę sygnałów o czytelnikach, którzy po poznaniu świadectw osób chorujących psychicznie zawartych w mojej książce zdecydowały się sięgnąć po fachową pomoc, zamiast liczyć, że jakoś sobie dadzą radę, że przeczekają, zamodlą. Choroby psychicznej nie da się zamodlić. Pan Bóg może uzdrowić z każdej choroby, ale po to daje nam rozum i lekarza, żebyśmy z nich korzystali.

– A więc spowiedź nie może zastąpić psychoterapii?

– Spowiedź może przynieść ulgę psychiczną, natomiast nie będzie to rozwiązanie długotrwałego problemu. My, ludzie, mamy ciało, duszę i psychikę. Leczenie musi być dostosowane do każdej z tych sfer. Jeżeli cierpi ciało, to idziemy do lekarza: do ortopedy, do laryngologa, do kogoś zajmującego się konkretną specjalizacją. Jeżeli mamy problem duchowy, to idziemy do księdza, do spowiedzi. A jeżeli mamy problem z psychiką, to idziemy do psychoterapeuty czy do psychiatry.

– Brak tego rozróżnienia powoduje, że psychoterapeuta rywalizuje z kapłanem o rolę duchowego przewodnika, a psychoterapie zaczynają konkurować z sakramentami.

– Wiele ludzi się tego boi. Natomiast kompetentny psychoterapeuta nie ingeruje w życie duchowe człowieka. Jeżeli ktoś prowadzi intensywne życie religijne, ta sfera jest dla niego ważna i korzysta z terapii, to dobrze, żeby miał stałego spowiednika czy był w kontakcie z jakimś specjalistą od sfery duchowej, np. księdzem, siostrą zakonną czy dobrze uformowanym świeckim, z którym będzie co jakiś czas rozmawiał na temat tego, jak przeżywa swoją psychoterapię.

– Jeżeli w terapii mówi się o pilnowaniu swoich granic, o samowspółczuciu, o zaspokajaniu potrzeb, to wielu osobom się to kojarzy z egoizmem.

– Jeżeli lecimy z dzieckiem w samolocie, który wpada w turbulencję, to naszym obowiązkiem jest założyć maseczkę najpierw sobie, ponieważ może być tak, że kiedy zaczniemy zakładać ją dziecku, to sami stracimy przytomność i nie pomożemy ani jemu, ani sobie. Więc zadbanie o swoje potrzeby nie jest zachowaniem wbrew przykazaniu miłości bliźniego.

– Niektórzy influencerzy kojarzeni z prawicą mówią, że proponowanie młodym mężczyznom psychoterapii potęguje kryzys męskości, i lepiej, żeby zamiast do psychologa pojechali na obóz w góry lub do lasu.

– Rozwijanie poczucia sprawczości i własnej mocy to świetny pomysł, ale obok, a nie zamiast. Suplementy diety i dobrze dobrana aktywność fizyczna mogą pomóc w leczeniu wielu chorób, ale nie zastąpią konkretnych leków. Myślę, że od mitu „chłopaki nie płaczą” mnóstwo mężczyzn odebrało sobie życie. Bo przeżywali swój dramat, znajdowali się w ciężkim kryzysie, a jednocześnie mieli poczucie, że nie mogą o tym mówić, nie mogą szukać wsparcia.

– Czy zaufania do terapii nie podkopuje fakt, że stała się ona ogromnym biznesem? Pokusa zarobku sprzyja wmawianiu ludziom, że „każdy potrzebuje swojego psychoterapeuty”.

– Nie zgadzam się, że każdy musi mieć swojego psychoterapeutę. Psychoterapia to metoda leczenia, stosowana w przypadku zaburzeń. Nie oznacza to jednak, że ktoś bez diagnozy nie może z tego skorzystać. Może. Tylko wtedy to bardziej praca nad rozwojem, wsparcie – a nie terapia w sensie klinicznym. Nie jest też tak, że jeśli ktoś nie chodzi na terapię, to „nie dba o siebie”. Ja oczywiście mówię, że psychoterapia jest pomocą, a nie zagrożeniem – ale mam na myśli terapię prowadzoną w sensowny sposób. Tymczasem mamy wysyp różnych pseudoterapeutycznych metod. Co chwilę pojawia się jakaś nowa „przełomowa” technika – leczenie traumy prenatalnej przez hipnozę, radykalne przebaczanie... tego typu rzeczy. To często nie tylko nie pomaga, ale wręcz szkodzi. Przykład? Ustawienia Hellingera – bardzo niebezpieczna rzecz. Jedna sesja potrafi zostawić człowieka w psychicznym rozsypaniu, a potem nie ma żadnego wsparcia. Ludzie są z tym pozostawiani sami sobie. Jednocześnie to jest świetny biznes. Ktoś coś wymyśli, zrobi reklamę, drogie szkolenie i... wystarczy trochę szczęścia, żeby to stało się trendem.

– Jak się w tym wszystkim nie pogubić? Które terapie są OK, a które powinny budzić podejrzenia – nie tylko pod kątem skuteczności, ale także zgodności z chrześcijańskim światopoglądem?

– Dobre pytanie. Te uznane nurty psychoterapeutyczne – takie jak psychoterapia psychodynamiczna, poznawczo-behawioralna (CBT), systemowa, terapia rodzin, terapia schematu (czyli tzw. trzecia fala CBT) – one wszystkie w założeniu nie ingerują w duchowość. To są podejścia, które koncentrują się na psychice, emocjach, relacjach – a nie na jakimś duchowym przekazie czy ezoteryce. Co jest ważne? Po pierwsze – pytaj o kompetencje. Czy ktoś ukończył szkołę psychoterapii? Jaką? Czy ta szkoła jest uznawana przez np. Polskie Towarzystwo Psychoterapii czy Polskie Towarzystwo Psychiatryczne? Warto zapytać, czy terapeuta skończył czteroletni kurs psychoterapii, a nie tylko jakąś weekendową szkółkę. I czy pracuje pod superwizją – czyli czy ktoś z zewnątrz regularnie analizuje jego pracę. Superwizja to taka „terapia procesu terapeutycznego”. Ktoś z boku może wtedy powiedzieć: „Uważaj, za bardzo narzucasz swoje podejście”, albo: „Zastanów się, czy terapia nie idzie w złą stronę”. To bardzo ważne. Zawsze powtarzam, że dobrym sposobem na znalezienie specjalisty jest marketing szeptany – po prostu popytać znajomych. Choć wiadomo, to też nie daje gwarancji, bo jeden terapeuta może komuś pasować idealnie, a komuś innemu zupełnie nie. Znajomy psychiatra mówi: „Czułki muszą się spotkać”. Ważne też, by od razu na początku powiedzieć, kim jesteśmy – że na przykład jesteśmy wierzący, mamy jakiś światopogląd i obawy, czy terapia nie będzie w niego ingerować.

– Dla kogo przede wszystkim jest Twoja książka?

– Pisałam ją z myślą o trzech grupach. Przede wszystkim dla chorych, żeby wiedzieli, że nie są sami. Dostaję od nich wiadomości: „Dziękuję, bo pierwszy raz poczułem, że nie jestem sam z tą chorobą, że można chorować, cierpieć i nadal być w Kościele”. Wszyscy moi rozmówcy to ludzie głęboko wierzący. Chciałam, żeby czytelnik zrozumiał, że choroba nie oznacza, że jest się gorszym katolikiem. Druga grupa to bliscy chorych. Żeby mogli zajrzeć za kurtynę – bo osoba w ostrym epizodzie choroby często nie potrafi o niej mówić. A książka daje wgląd – przez historie innych. I wreszcie trzecia grupa – najszersza – to wszyscy ci, którzy może nawet nie wiedzą, że stykają się na co dzień z osobami z zaburzeniami psychicznymi. Chciałam, żeby ten temat trochę się oswoił.

Agnieszka Huf – redaktorka „Gościa Niedzielnego”, psycholożka i autorka książki „Szczeliny. Bóg w popękanej psychice”.



 

Polecane
Emerytury
Stażowe