„Głupki”, czyli jak wyborcza taktyka naruszyła strategię polityki wschodniej

Opadł kurz kampanijnej walki, więc warto przyjrzeć się, gdzie stoimy. A stoimy w miejscu, w którym zwycięski kandydat wycofał się z dwóch postulatów polityki wschodniej, które od lat głosiła popierająca go partia i większość politycznych ugrupowań w kraju.
  „Głupki”, czyli jak wyborcza taktyka naruszyła strategię polityki wschodniej
/ fot. pixabay

Deklaracja toruńska

Jak do tego doszło? Kilka dni przed wyborami kandydat Konfederacji Sławomir Mentzen zaalarmował, że otrzymał film z pogróżkami, rzekomo od Ukraińców, za swoją wizytę we Lwowie. Polityk postanowił odpowiedzieć geopolitycznie:

– Każdą taką akcją tylko mnie przekonujecie, że banderyzm jest u was dalej żywy. Jeśli będę miał na to wpływ, to nigdy nie wejdziecie do NATO, nie będzie u was naszych żołnierzy, a w Polsce przestaniecie dostawać jakikolwiek socjal – grzmiał.

Nie minęło kilka dni, a postulat niewpuszczenia Ukrainy do NATO pojawił się w słynnej „deklaracji toruńskiej”, którą bez mrugnięcia okiem podpisał Karol Nawrocki. Wychodzi więc na to, że nagrany przez jakichś zamaskowanych typów filmik, który tak „dotknął” polityka, może wywrócić całą państwową strategię. Pytanie tylko – co w zamian?

Oczywiście, Sławomir Mentzen nie wyraził przy tym cienia podejrzliwości, że przesłany mu filmik może być prowokacją tych, którym na podgrzewaniu polsko-ukraińskich sporów zależy – a więc rosyjskich służb. Zgromadzenie kilku znających ukraiński kolaborantów, by postraszyli „bojaźliwego” posła, jest sprawą banalną. Choć nawet i to niepotrzebne – bo na nagraniu nie było widać ani ich ust, a słowa zostały zmienione elektronicznie. Coś takiego można zrobić w kilka minut za pomocą sztucznej inteligencji.

To, że Rosjanie chyba zrozumieli, iż politycy Konfederacji wręcz czekają na pogróżki Ukraińców, widać po tym, co stało się po wyborach. Pochodzący z Trójmiasta narodowiec Rafał Buca otrzymał pogróżki z konta ukraińskiej działaczki społecznej Marii Andruchiw. Oczywiście bez zweryfikowania, kto do niego pisze, zdążył poinformować świat o swojej krzywdzie. A tysiące mniej lub bardziej anonimowych internautów przyklasnęło mu komentarzami o „banderowcach”, „typowych ukrach” itp. Sprawę szybko sprostowała podejrzana, zdzwoniła się z politykiem Konfederacji. Nie trudno było się domyślić, że konto było fałszywe. Robione bardzo profesjonalnie i podszywające się pod działalność Andruchiw, jednak założone dopiero w maju – co każdy średnio doświadczony internauta zdążyłby wyłapać. Niemniej jednak można oddać należną cześć p. Bucy, że sprawę wyjaśnił i wycofał się z zarzutów wobec Bogu ducha winnej Ukrainki.

Kilka dni potem pojawił się kolejny fejk – tym razem sfałszowane pismo ukraińskiego Ministerstwa Kultury z rzekomym nakazem wstrzymania prac ekshumacyjnych ofiar ukraińskich nacjonalistów w Puźnikach na Ukrainie. Sprawę wyjaśnił tym razem polityk PiS Michał Dworczyk.

Cóż z tego – fejki podają dalej tysiące czy setki tysięcy internautów. Sprostowania – nieliczna grupka.

Nie przesądzając, czy filmik wysłany do Sławomira Mentzena był prawdziwy, czy nie – to, jak użył go polityk, pokazuje, że Rosji w Polsce niepotrzebni są otwarcie prorosyjscy politycy. Potrzebni są za to antyukraińscy, którzy swoimi rękami będą wykonawcami ich geopolitycznej woli. Przypomnijmy bowiem, że tzw. neutralność Ukrainy – konkretnie nieprzyjmowanie jej do NATO – jest głównym postulatem zakończenia wojny na Ukrainie.

Szkoda więc, że bez jakiejkolwiek refleksji Karol Nawrocki zadeklarował to, czego Kreml się domaga. Prezydent elekt już po wyborach zdążył jeszcze powiedzieć, że nie zgodzi się na wejście Ukrainy do UE. Tymczasem Ukraińcy właśnie wojną zapłacili za swoją chęć dołączenia do aliansu z Zachodem. Czy jest to szczera niechęć polskiego polityka, czy tylko rodzaj taktyki na uzyskanie innych korzyści – czas pokaże. Warto jednak przypomnieć, że Ukrainie drogi do UE nie odmawia słowacki przyjaciel Putina Robert Fico. Prezydent elekt wysforował się do czoła antyukraińskiego peletonu, którego liderem był i jest Viktor Orbán.

Rzeź wołyńska

Bolesna kwestia rzezi wołyńskiej stała się już centralnym punktem polskiej historii i polsko-ukraińskich relacji. W ostatnim dniu kampanii wyborczej kandydat obywatelski postanowił zakończyć ją pod pomnikiem „Rzeź Wołyńska” w Domostawie – potworkowatym dziełem przedstawiającym dziecko nabite na widły wpisane w polskie narodowe godło – Białego Orła.

Kilka dni po wyborach z kolei polscy parlamentarzyści postanowili dołożyć kolejną „cegiełkę” do fundamentu polsko-ukraińskich relacji. Przegłosowali ustawę o Narodowym Dniu Pamięci Ofiar Rzezi Wołyńskiej, który dotychczas ustanowiony był – podobnie jak w wielu takich przypadkach – uchwałą. Ustawę napisał poseł PSL Tomasz Samborski, były PRL-owski dyplomata, który doktorat z historii otrzymał w 1977 roku na Uniwersytecie Moskiewskim. Jest to stały felietonista jednego z najbardziej rozpoznawalnych w Rosji polskich mediów – portalu MyślPolska.info – który zyskał tam sławę dzięki nieustępliwej prorosyjskiej linii. Dlaczego akurat na tle niezliczonych narodowych tragedii, akurat ta dotycząca kraju broniącego się przed rosyjską agresją została tak specjalnie uhonorowana przez posłów?

Odrzucenie Ukrainy?

Na czym więc stoimy? Polska polityka stacza się powoli w otchłań motywowanego emocjami odrzucenia Ukrainy, kraju sąsiedniego, z którym – czy chcemy, czy nie – musimy relacje utrzymywać. Jednocześnie zewsząd dochodzą głosy, że marnujemy przy tym szansę na zwiększenie swojego bezpieczeństwa. Ukraińscy producenci dronów zostali tak skutecznie „zachęceni” do Polski, że postanowili rozpocząć współpracę z Czechami, Niemcami i Francją. Niemcy także przejęli strategiczny terminal kolejowy blisko polskiej granicy, który pozwoli im omijać nasz kraj.

Efekt tego będzie bardzo prosty. Nie uda nam się z Ukraińcami nawiązać żadnej znaczącej współpracy, jeśli głównym wektorem naszej polityki będzie wskazywanie wzajemnych uraz, głównie historycznych, i wypominanie Ukraińcom niewdzięczności. Za to cały nektar spiją inni – mądrzejsi i silniejsi. A my, jak zwykle, zostajemy z poczuciem moralnego zwycięstwa.

Czasami ma się wrażenie, że polscy politycy i liderzy opinii zapomnieli, o co idzie gra. Co znaczy w naszym sąsiedztwie obecność państwa, które znajduje się pod rosyjskimi wpływami, wystarczy popatrzeć na Białoruś. Rosjanie – przynajmniej w deklaracjach – ściągnęli tam już broń jądrową wymierzoną w nasz kraj. Straszą zainstalowaniem tam rakiet balistycznych Oriesznik. Rosyjska i białoruska propaganda nie przestaje oskarżać naszego kraju o chęć oderwania części Białorusi – a Rosjanie zachowują się tak, jakby czekali na pretekst, by aktywnie móc „ofensywnie” obronić swojego sojusznika.

– W polityce zagranicznej nasze pole działania jest na Wschodzie, tam możemy być silni – mówił swego czasu Józef Piłsudski, dodając przy tym, że na Zachodzie pozostaje nam tylko umizgiwanie się. Polscy politycy rozmaitych ugrupowań niestety zachowują się tak, jakby chcieli przykryć swoją niekompetencję i brak pomysłów wobec Ukrainy podgrzewaniem z nią konfliktu. W końcu przecież to partner, który jest w potrzebie – i my możemy dyktować mu warunki.

Patrząc jednak obiektywnie – w porównaniu do Polski – Ukraina jest krajem mocarzem. Nie dość, że od trzech lat trzyma ponad tysiąckilometrowy front, zadając Rosjanom bolesne i wyczerpujące ciosy. Tylko w dniu polskich wyborów Ukraińcy zdołali zniszczyć znaczną część rosyjskiej floty strategicznych bombowców, tysiące kilometrów od swoich granic. Dysponując jedynie rakietami i dronami nawodnymi, unieszkodliwili jedną trzecią rosyjskiej Floty Czarnomorskiej, a resztę przegnali do portów z dala od swojego brzegu.

Ukraińskie władze w obronie swojego kraju wspinają się na szczyty asertywności. Prezydent Wołodymyr Zełenski umiał na oczach świata postawić się amerykańskiemu prezydentowi. W Polsce ten heroiczny akt Przemysław Czarnek, typowany na szefa kancelarii prezydenta, skomentował, nazywając ukraińskiego prezydenta „głupkiem”.

Cóż, 30 lat demokracji zrobiło z nas naród karzełków – i oby nie skończyło się tym, że podobnie jak Ukraina będziemy musieli się uczyć obrony samych siebie. I wtedy sami sobie będziemy pluć w brodę, że nie umieliśmy Polski obronić, gdy wojna była jeszcze daleko od naszych granic. A nasi żołnierze, tak teraz pięknie okopani na granicy, których za nic nie chcieliśmy wysłać na Ukrainę, będą bezradnie obserwować przelatujące nad sobą rakiety niszczące polską infrastrukturę i miasta. Kto wtedy będzie „głupkiem”?


 

POLECANE
Niech spie.dala. Silni Razem wściekli na Donalda Tuska gorące
"Niech spie.dala". "Silni Razem" wściekli na Donalda Tuska

Hasztag #SilniRazem po wielokrotnej kompromitacji nie jest już tak popularny na "X". Jednak stał się symbolem najbardziej zajadłej postawy "antypis". I potocznie tak są dziś nazywani najbardziej zajadli zwolennicy Donalda Tuska, Platformy Obywatelskiej, czy Romana Giertycha. A dzisiaj nie są z Donalda Tuska, mówić bardzo oględnie, zadowoleni.

Niemcy zazdroszczą polskim producentom kamperów Wiadomości
Niemcy zazdroszczą polskim producentom kamperów

Polskie marki kamperów zdobywają coraz większe uznanie na niemieckim rynku. Affinity, Freedo, Masuria i Vannado nie tylko przekonują klientów wysoką jakością, ale także zyskują lojalność dealerów.

„Zaraz zemdleję”. Dramatyczne wyznanie Nataszy Urbańskiej Wiadomości
„Zaraz zemdleję”. Dramatyczne wyznanie Nataszy Urbańskiej

Podróż powrotna z Czarnogóry do Polski okazała się dla Nataszy Urbańskiej jednym z najbardziej stresujących doświadczeń w życiu. Artystka opisała na Instagramie sytuację, do której doszło na pokładzie samolotu LOT lecącego z Podgoricy do Warszawy. Zemdlała, a - jak twierdzi - personel pokładowy zignorował nie tylko jej stan, ale i potrzeby pozostałych pasażerów.

Sukces tym razem nie dla Polek. Włoszki zbyt mocne w półfinale LN Wiadomości
Sukces tym razem nie dla Polek. Włoszki zbyt mocne w półfinale LN

Polskie siatkarki przegrały z Włoszkami 0:3 (18:25, 16:25, 14:25) w półfinale rozgrywanego w Łodzi turnieju finałowego Ligi Narodów. W niedzielę zagrają w meczu o trzecie miejsce z przegranym drugiego sobotniego półfinału, w którym Brazylia zmierzy się z Japonią.

Nowy model AI uciekał się do szantażu, aby uniknąć wyłączenia w fikcyjnym teście gorące
Nowy model AI uciekał się do szantażu, aby uniknąć wyłączenia w fikcyjnym teście

Nowy Claude Opus 4 firmy Anthropic często uciekał się do szantażu, aby uniknąć wyłączenia w fikcyjnym teście. Model groził ujawnieniem prywatnych informacji o inżynierach, którzy mieli planować jego wyłączenie.

Awaryjne lądowanie samolotu LOT w Warszawie z ostatniej chwili
Awaryjne lądowanie samolotu LOT w Warszawie

Z powodu sygnału o możliwej usterce lecący z Warszawy do Sofii samolot linii LOT musiał awaryjnie lądować na Lotnisku Chopina. - Lądowanie odbyło się w asyście służb. Maszyna wylądowała bezpiecznie - poinformował rzecznik prasowy Polskich Linii Lotniczych LOT Krzysztof Moczulski.

Wielki słup dymu nad Katowicami. Trwa dogaszanie Wiadomości
Wielki słup dymu nad Katowicami. Trwa dogaszanie

W sobotnie popołudnie, 26 lipca, w Katowicach doszło do pożaru w rejonie ul. Sądowej i Raciborskiej. Paliły się podkłady kolejowe składowane w pobliżu torowiska, w bezpośrednim sąsiedztwie budowy przy dworcu głównym PKP.

Niebezpieczny incydent w Krakowie. Kilkanaście osób poszkodowanych Wiadomości
Niebezpieczny incydent w Krakowie. Kilkanaście osób poszkodowanych

W piątkowy wieczór doszło do niebezpiecznego incydentu na przystanku tramwajowym przy ul. Bronowickiej w Krakowie. Z okna przejeżdżającego tramwaju ktoś rozpylił gaz pieprzowy w stronę grupy osób czekających na peronie. Jak informują poszkodowani, sytuacja miała miejsce około godziny 19:30.

Komunikat dla mieszkańców Rzeszowa z ostatniej chwili
Komunikat dla mieszkańców Rzeszowa

Prawie 250 tys. zł kosztować będzie dokumentacja projektowa nowego domu kultury, który powstanie w Rzeszowie na osiedlu Krakowska Południe przy ul. Stojałowskiego. Dokumentacja gotowa ma być w ciągu 10 miesięcy.

Czerwona flaga na Pomorzu i w Zachodniopomorskiem. GIS zakazuje kąpieli Wiadomości
Czerwona flaga na Pomorzu i w Zachodniopomorskiem. GIS zakazuje kąpieli

Czerwone flagi zakazujące wejścia do wody wiszą w sobotę w dwunastu kąpieliskach w województwach pomorskim i zachodniopomorskim. Powodem jest zakwit sinic.

REKLAMA

„Głupki”, czyli jak wyborcza taktyka naruszyła strategię polityki wschodniej

Opadł kurz kampanijnej walki, więc warto przyjrzeć się, gdzie stoimy. A stoimy w miejscu, w którym zwycięski kandydat wycofał się z dwóch postulatów polityki wschodniej, które od lat głosiła popierająca go partia i większość politycznych ugrupowań w kraju.
  „Głupki”, czyli jak wyborcza taktyka naruszyła strategię polityki wschodniej
/ fot. pixabay

Deklaracja toruńska

Jak do tego doszło? Kilka dni przed wyborami kandydat Konfederacji Sławomir Mentzen zaalarmował, że otrzymał film z pogróżkami, rzekomo od Ukraińców, za swoją wizytę we Lwowie. Polityk postanowił odpowiedzieć geopolitycznie:

– Każdą taką akcją tylko mnie przekonujecie, że banderyzm jest u was dalej żywy. Jeśli będę miał na to wpływ, to nigdy nie wejdziecie do NATO, nie będzie u was naszych żołnierzy, a w Polsce przestaniecie dostawać jakikolwiek socjal – grzmiał.

Nie minęło kilka dni, a postulat niewpuszczenia Ukrainy do NATO pojawił się w słynnej „deklaracji toruńskiej”, którą bez mrugnięcia okiem podpisał Karol Nawrocki. Wychodzi więc na to, że nagrany przez jakichś zamaskowanych typów filmik, który tak „dotknął” polityka, może wywrócić całą państwową strategię. Pytanie tylko – co w zamian?

Oczywiście, Sławomir Mentzen nie wyraził przy tym cienia podejrzliwości, że przesłany mu filmik może być prowokacją tych, którym na podgrzewaniu polsko-ukraińskich sporów zależy – a więc rosyjskich służb. Zgromadzenie kilku znających ukraiński kolaborantów, by postraszyli „bojaźliwego” posła, jest sprawą banalną. Choć nawet i to niepotrzebne – bo na nagraniu nie było widać ani ich ust, a słowa zostały zmienione elektronicznie. Coś takiego można zrobić w kilka minut za pomocą sztucznej inteligencji.

To, że Rosjanie chyba zrozumieli, iż politycy Konfederacji wręcz czekają na pogróżki Ukraińców, widać po tym, co stało się po wyborach. Pochodzący z Trójmiasta narodowiec Rafał Buca otrzymał pogróżki z konta ukraińskiej działaczki społecznej Marii Andruchiw. Oczywiście bez zweryfikowania, kto do niego pisze, zdążył poinformować świat o swojej krzywdzie. A tysiące mniej lub bardziej anonimowych internautów przyklasnęło mu komentarzami o „banderowcach”, „typowych ukrach” itp. Sprawę szybko sprostowała podejrzana, zdzwoniła się z politykiem Konfederacji. Nie trudno było się domyślić, że konto było fałszywe. Robione bardzo profesjonalnie i podszywające się pod działalność Andruchiw, jednak założone dopiero w maju – co każdy średnio doświadczony internauta zdążyłby wyłapać. Niemniej jednak można oddać należną cześć p. Bucy, że sprawę wyjaśnił i wycofał się z zarzutów wobec Bogu ducha winnej Ukrainki.

Kilka dni potem pojawił się kolejny fejk – tym razem sfałszowane pismo ukraińskiego Ministerstwa Kultury z rzekomym nakazem wstrzymania prac ekshumacyjnych ofiar ukraińskich nacjonalistów w Puźnikach na Ukrainie. Sprawę wyjaśnił tym razem polityk PiS Michał Dworczyk.

Cóż z tego – fejki podają dalej tysiące czy setki tysięcy internautów. Sprostowania – nieliczna grupka.

Nie przesądzając, czy filmik wysłany do Sławomira Mentzena był prawdziwy, czy nie – to, jak użył go polityk, pokazuje, że Rosji w Polsce niepotrzebni są otwarcie prorosyjscy politycy. Potrzebni są za to antyukraińscy, którzy swoimi rękami będą wykonawcami ich geopolitycznej woli. Przypomnijmy bowiem, że tzw. neutralność Ukrainy – konkretnie nieprzyjmowanie jej do NATO – jest głównym postulatem zakończenia wojny na Ukrainie.

Szkoda więc, że bez jakiejkolwiek refleksji Karol Nawrocki zadeklarował to, czego Kreml się domaga. Prezydent elekt już po wyborach zdążył jeszcze powiedzieć, że nie zgodzi się na wejście Ukrainy do UE. Tymczasem Ukraińcy właśnie wojną zapłacili za swoją chęć dołączenia do aliansu z Zachodem. Czy jest to szczera niechęć polskiego polityka, czy tylko rodzaj taktyki na uzyskanie innych korzyści – czas pokaże. Warto jednak przypomnieć, że Ukrainie drogi do UE nie odmawia słowacki przyjaciel Putina Robert Fico. Prezydent elekt wysforował się do czoła antyukraińskiego peletonu, którego liderem był i jest Viktor Orbán.

Rzeź wołyńska

Bolesna kwestia rzezi wołyńskiej stała się już centralnym punktem polskiej historii i polsko-ukraińskich relacji. W ostatnim dniu kampanii wyborczej kandydat obywatelski postanowił zakończyć ją pod pomnikiem „Rzeź Wołyńska” w Domostawie – potworkowatym dziełem przedstawiającym dziecko nabite na widły wpisane w polskie narodowe godło – Białego Orła.

Kilka dni po wyborach z kolei polscy parlamentarzyści postanowili dołożyć kolejną „cegiełkę” do fundamentu polsko-ukraińskich relacji. Przegłosowali ustawę o Narodowym Dniu Pamięci Ofiar Rzezi Wołyńskiej, który dotychczas ustanowiony był – podobnie jak w wielu takich przypadkach – uchwałą. Ustawę napisał poseł PSL Tomasz Samborski, były PRL-owski dyplomata, który doktorat z historii otrzymał w 1977 roku na Uniwersytecie Moskiewskim. Jest to stały felietonista jednego z najbardziej rozpoznawalnych w Rosji polskich mediów – portalu MyślPolska.info – który zyskał tam sławę dzięki nieustępliwej prorosyjskiej linii. Dlaczego akurat na tle niezliczonych narodowych tragedii, akurat ta dotycząca kraju broniącego się przed rosyjską agresją została tak specjalnie uhonorowana przez posłów?

Odrzucenie Ukrainy?

Na czym więc stoimy? Polska polityka stacza się powoli w otchłań motywowanego emocjami odrzucenia Ukrainy, kraju sąsiedniego, z którym – czy chcemy, czy nie – musimy relacje utrzymywać. Jednocześnie zewsząd dochodzą głosy, że marnujemy przy tym szansę na zwiększenie swojego bezpieczeństwa. Ukraińscy producenci dronów zostali tak skutecznie „zachęceni” do Polski, że postanowili rozpocząć współpracę z Czechami, Niemcami i Francją. Niemcy także przejęli strategiczny terminal kolejowy blisko polskiej granicy, który pozwoli im omijać nasz kraj.

Efekt tego będzie bardzo prosty. Nie uda nam się z Ukraińcami nawiązać żadnej znaczącej współpracy, jeśli głównym wektorem naszej polityki będzie wskazywanie wzajemnych uraz, głównie historycznych, i wypominanie Ukraińcom niewdzięczności. Za to cały nektar spiją inni – mądrzejsi i silniejsi. A my, jak zwykle, zostajemy z poczuciem moralnego zwycięstwa.

Czasami ma się wrażenie, że polscy politycy i liderzy opinii zapomnieli, o co idzie gra. Co znaczy w naszym sąsiedztwie obecność państwa, które znajduje się pod rosyjskimi wpływami, wystarczy popatrzeć na Białoruś. Rosjanie – przynajmniej w deklaracjach – ściągnęli tam już broń jądrową wymierzoną w nasz kraj. Straszą zainstalowaniem tam rakiet balistycznych Oriesznik. Rosyjska i białoruska propaganda nie przestaje oskarżać naszego kraju o chęć oderwania części Białorusi – a Rosjanie zachowują się tak, jakby czekali na pretekst, by aktywnie móc „ofensywnie” obronić swojego sojusznika.

– W polityce zagranicznej nasze pole działania jest na Wschodzie, tam możemy być silni – mówił swego czasu Józef Piłsudski, dodając przy tym, że na Zachodzie pozostaje nam tylko umizgiwanie się. Polscy politycy rozmaitych ugrupowań niestety zachowują się tak, jakby chcieli przykryć swoją niekompetencję i brak pomysłów wobec Ukrainy podgrzewaniem z nią konfliktu. W końcu przecież to partner, który jest w potrzebie – i my możemy dyktować mu warunki.

Patrząc jednak obiektywnie – w porównaniu do Polski – Ukraina jest krajem mocarzem. Nie dość, że od trzech lat trzyma ponad tysiąckilometrowy front, zadając Rosjanom bolesne i wyczerpujące ciosy. Tylko w dniu polskich wyborów Ukraińcy zdołali zniszczyć znaczną część rosyjskiej floty strategicznych bombowców, tysiące kilometrów od swoich granic. Dysponując jedynie rakietami i dronami nawodnymi, unieszkodliwili jedną trzecią rosyjskiej Floty Czarnomorskiej, a resztę przegnali do portów z dala od swojego brzegu.

Ukraińskie władze w obronie swojego kraju wspinają się na szczyty asertywności. Prezydent Wołodymyr Zełenski umiał na oczach świata postawić się amerykańskiemu prezydentowi. W Polsce ten heroiczny akt Przemysław Czarnek, typowany na szefa kancelarii prezydenta, skomentował, nazywając ukraińskiego prezydenta „głupkiem”.

Cóż, 30 lat demokracji zrobiło z nas naród karzełków – i oby nie skończyło się tym, że podobnie jak Ukraina będziemy musieli się uczyć obrony samych siebie. I wtedy sami sobie będziemy pluć w brodę, że nie umieliśmy Polski obronić, gdy wojna była jeszcze daleko od naszych granic. A nasi żołnierze, tak teraz pięknie okopani na granicy, których za nic nie chcieliśmy wysłać na Ukrainę, będą bezradnie obserwować przelatujące nad sobą rakiety niszczące polską infrastrukturę i miasta. Kto wtedy będzie „głupkiem”?



 

Polecane
Emerytury
Stażowe