Te "pokojowe" żądania Putina to ostrzeżenie dla Polski

Z polskiego punktu widzenia najbardziej niepokoić muszą dwa żądania Kremla: potwierdzenie aneksji ponad jednej piątej terytorium Ukrainy oraz neutralizacja art. 5 NATO. To nic innego, jak przygotowywanie gruntu pod przyszłą inwazją na kraje zachodnie. Najpierw kraje bałtyckie, a potem może i Polskę (jak wieszczył już w 2008 roku śp. Prezydent Lech Kaczyński).
"Trwały pokój"
Specjalny wysłannik prezydenta Donalda Trumpa Steve Witkoff ujawnił nieco informacji na temat jego spotkania z Putinem w rozmowie na antenie Fox News. Częściowo potwierdzając wcześniejsze nieoficjalne doniesienia, jak choćby te dotyczące terytorialnych żądań Putina. Witkoff powiedział, że prezydent Rosji jest otwarty na „trwały pokój” z Ukrainą, ale nie wskazał, czy którekolwiek z wcześniejszych żądań Kremla dotyczących zawieszenia broni na Ukrainie uległo zmianie. Zacznijmy od „trwałego pokoju” – każdy, kto ma elementarną wiedzę na temat Rosji i sposobu uprawiania przez nią polityki, doskonale wie, że nie ma czegoś takiego, jak „trwały pokój”. W przypadku konfliktu z Ukrainą jest pewne, że byłoby to tylko czasowe zamrożenie wojny. W odpowiednich dla Moskwy czasie i okolicznościach Rosjanie spróbują dokończyć rozprawę z Ukraińcami. No i druga kwestia: skoro Witkoff nie mówi, że jakieś wcześniejsze żądanie Putina uległo zmianie, to znaczy, że nie uległo. Stanowisko Kremla pozostaje maksymalistyczne. A pożyteczny idiota Witkoff jest wykorzystywany do prób wmówienia Trumpowi, że uszanowanie tego stanowiska to najkrótsza (jedyna) droga do pokoju.
Dziś widać, jak dużym sukcesem Kremla było wymuszenie na Trumpie, żeby jedynym łącznikiem w jego administracji z Kremlem był Witkoff (odsunięcie Kellogga). Zaczynam odnosić wrażenie, że Witkoff uprawia już jakąś propagandę sukcesu. Nie ma żadnych efektów z jego rozmów z Rosjanami, ale po każdym spotkaniu mówi, że wszystko jest na dobrej drodze etc. etc. Trump po prostu nie dostaje prawdziwego obrazu sytuacji. Oczywiście ma inne źródła, ale jeśli chodzi o poziom najwyższy, czyli kontakt z Putinem, jest zdany na Witkoffa. Tymczasem Kreml ciągle robi zasłony dymne. Wypuszcza przecieki, dezinformuje nawet własną elitę. Dziś tak naprawdę nikt nie wie, co siedzi w głowie Putina.
Witkoff spotkał się z Putinem w Petersburgu w zeszłym tygodniu, było to ich trzecie spotkanie od czasu powrotu Trumpa do Białego Domu. Po pięciogodzinnej dyskusji, w której uczestniczyli również doradcy Putina Jurij Uszakow i Kiryłł Dmitrijew, wysłannik Trumpa powiedział, że widzi „wyłaniające się porozumienie pokojowe”. Witkoff powiedział, że obecnie omawiane porozumienie pokojowe obejmuje „pięć terytoriów”, odnosząc się do ukraińskich regionów okupowanych obecnie przez siły rosyjskie, ale podkreślił, że rozmowy wykraczają poza to - w tym żądanie Moskwy, aby Ukraina zrezygnowała z ubiegania się o członkostwo w NATO. Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski wcześniej wykluczył jakiekolwiek ustępstwa terytorialne na rzecz Rosji jako potencjalny krok w kierunku zawieszenia broni. Za to jest wielce prawdopodobne, że Kijów zrezygnowałby z ubiegania się o wejście do NATO. Jeszcze przed wizytą w Rosji, po rozmowach z Kiryłłem Dmitrijewem, który przyleciał do USA, Witkoff powiedział Trumpowi, że najszybszą drogą do rozejmu jest uznanie rosyjskiej suwerenności nad ukraińskimi regionami Doniecka, Ługańska, Zaporoża i Chersonia, które Rosja uważa za swoje, ale kontroluje tylko częściowo. Keith Kellogg, specjalny wysłannik na Ukrainę, który był obecny na spotkaniu, według Reutera, wypowiedział się zdecydowanie przeciwko temu, zauważając, że Kijów nigdy się na to nie zgodzi. Trump nie podjął żadnych decyzji.
"Atrakcyjne możliwości handlowe"
Rosja wciąż próbuje wykorzystać fakt, że ma do czynienia z biznesmenami (Trump i Witkoff). Ciągle nęci Waszyngton jakimiś korzyściami z nawiązania bliskiej współpracy gospodarczej rosyjsko-amerykańskiej. Witkoff okazuje się tutaj, po raz kolejny, ignorantem, jeśli wierzy w to, co mówi:
- Wierzę, że istnieje możliwość przekształcenia stosunków rosyjsko-amerykańskich poprzez bardzo atrakcyjne możliwości handlowe, które moim zdaniem zapewniają również prawdziwą stabilność w regionie.
Wiadomo, że niektórzy ludzie Trumpa - w tym Kellogg i sekretarz stanu Marco Rubio - doradzają mu ostrożność i twardość w kontaktach z Putinem i nie wierzą w szczerość rosyjskiego prezydenta. Ale Trump jak dotąd woli wierzyć Witkoffowi, pewnie dlatego, że Witkoff łudzi go, że wszystko jest na dobrej drodze do pokoju. Wiadomo, że człowiek woli słyszeć dobre, a nie złe wiadomości. Tymczasem Departament Stanu i Departament Skarbu pracują nad nowymi antyrosyjskimi sankcjami na wypadek, gdyby Trump zdecydował, że rozmowy z Putinem w obecnej formule straciły sens. Na taki scenariusz szykuje się też Kongres. Dwupartyjna grupa 52 senatorów podpisała się pod projektem ustawy nakładającej 500% cła (!) na towary importowane z krajów, które kupują rosyjską ropę, gaz i uran.
Rosja powiązała też wysiłki na rzecz powstrzymania walk z łagodzeniem sankcji, a także zażądała zawieszenia dostaw broni do Ukrainy jako warunku zawieszenia broni. Podczas gdy Putin już wcześniej domagał się, aby Ukraina nie mogła zostać członkiem NATO, Witkoff powiedział, że rosyjski prezydent poruszył również kwestie związane z główną zasadą paktu, zgodnie z którą atak na jednego członka stanowi atak na wszystkich członków (art. 5). A to już powinno wywołać alarm, zwłaszcza w kraju frontowym, takim jak Polska. Żądania Rosji wyraźnie pokazują intencje Putina. Gdyby udało mu się „zaklepać” zmianę granic (aneksja Krymu, obwodów donieckiego, ługańskiego, zaporoskiego, chersońskiego) to by zachęciło Moskwę do podobnych terytorialnych podbojów gdzie indziej. W tym wypadku najbardziej zagrożone są trzy byłe sowieckie republiki bałtyckie. A gdyby do tego udało się wpłynąć na zasady regulujące działalność NATO, z kluczowym art. 5 na czele, to by już zagrażało wszystkim członkom Sojuszu, a zwłaszcza Polsce osamotnieniem w obliczu rosyjskiej presji. A za tym faktyczną kapitulacją oznaczającą redukcję armii, silny prorosyjski obóz polityczny, gospodarczy kolonializm. Dziś Rosja chce to osiągnąć z Ukrainą. W naszym interesie jest, by plan Putina spalił na panewce.