"Pan bredzi!" Reporter Telewizji Republika doprowadził Agnieszkę Holland do wściekłości
Po manifestacji krótką rozmowę z Agnieszką Holland przeprowadził reporter Telewizji Republika. Nie była to dla znanej reżyser przyjemna wymiana zdań i pod koniec puściły jej nerwy.
Czytaj również: Przy S7 znaleziono szczątki dwóch osób
"Czy pani nie wstyd?"
Dzień dobry, przepraszam bardzo, mam takie pytanie. Czy nie wstyd pani atakować polskich żołnierzy i funkcjonariuszy Straży Granicznej?
– zapytał reporter Telewizji Republika.
Nie, wstyd mi, jeśli polscy funkcjonariusze Straży Granicznej torturują niewinnych ludzi. Jest mnóstwo dowodów na to
– odparła Agnieszka Holland.
Przedstawiła je pani prokuraturze? Zgłosiła to pani na policję? To jest pani obowiązkiem, jeśli ma pani dowody, posiada pani taką wiedzę
– wskazał dziennikarz.
Owszem, cały szereg takich spraw jest zgłoszonych na policję i do prokuratury. Niech się pan zainteresuje tym u źródeł
– padła odpowiedź.
Jesteśmy zainteresowani tym jak najbardziej. Może pani celem jest atak na polski mundur?
– zasugerował redaktor.
Nie, to pan tak to interpretuje. Celem tego, co mówię, jest nienarażanie polskich służb mundurowych na to, aby wykonywali bezprawne rozkazy
– powiedziała Agnieszka Holland. Wówczas redaktor zapytał, czy ma jakieś dowody na przemoc fizyczną, która została ukazana w jej "dziele artystycznym".
Tak, mam dowody na to. Znaczy ja ich nie mam osobiście, ale są osoby – prawnicy, NGOsy, Grupa Granica, Helsińska Fundacja Praw Człowieka, Amnesty International, RPO, wszystkie te instytucje dysponują takimi dowodami
– odparła reżyser.
Czytaj również: Szydło: Zła sytuacja gospodarstw domowych wzięła się z decyzji KE i PE
"Przecież pan bredzi"
A nie czuje pani, że ten film, to pani dzieło, wpisuje się w putinowską narrację ataku na polskie służby?
– spytał redaktor.
Nie, nie czuję, że się wpisuję w putinowską narrację. Czuję, że czyniąc takie rzeczy, dajemy Putinowi argumenty do propagandy, których nie powinniśmy mu dawać
– odpowiedziała Agnieszka Holland.
Czyli nie uważa pani, że podsyca pani ten konflikt, tę wojnę hybrydową, ściągając jeszcze większą liczbę migrantów na granicę polsko-białoruską?
– nie odpuszczał reporter.
Przecież pan bredzi
– zdenerwowała się reżyser.
Pani bardzo dobrze się z tym czuje, z takim obrazem polskich żołnierzy, który pani wykreowała na arenie międzynarodowej? (…) Pani Agnieszko, prosimy o odpowiedź na to pytanie
– zapytał dziennikarz.
Panie Michasiu, niech pan się ode mnie odczepi. Niech pan się nauczy, że dziennikarstwo nie polega na tym, żeby prześladować ludzi, którzy z jakichś powodów się panu nie podobają
– odpowiedziała Agnieszka Holland, po czym zamknęła się w samochodzie.
Pani Agnieszko, czy przeprosi pani polskich żołnierzy? Jedna krótka odpowiedź
– próbował zapytać reporter. Odpowiedzi na to pytanie jednak nie uzyskał.
Brak słów 🤬🤬🤬🤯🤯#MuremZaPolskimMundurem pic.twitter.com/3KLHn4L9lF
— AnkaPolska 🇵🇱 #BabiesLivesMatter (@AnkaPolska) October 22, 2024
"Zielona granica" Agnieszki Holland
We wrześniu ubiegłego roku, tuż przed wyborami parlamentarnymi, premierę kinową miał film "Zielona granica" w reżyserii Agnieszki Holland. Od początku wiadomo było, że produkcja opisuje sytuację na granicy polsko-białoruskiej okiem lewicowo-liberalnych środowisk i ma za zadanie przedstawić działania polskich służb w jak najgorszym świetle. Mimo to niektóre fragmenty filmu trudno określić inaczej niż jako szokujące i krzywdzące dla polskich służb, gdyż w niektórych scenach polscy funkcjonariusze zostali przedstawieni wręcz jako sadyści, którzy robią krzywdę bezbronnym imigrantom i czerpią z tego satysfakcję.
Jeśli chodzi o fakty, to wszystkie są prawdziwe, udokumentowane
– powiedziała w rozmowie z Polsat News Agnieszka Holland. Dodała, że za każdą prawdziwą sceną stoją przynajmniej dwa źródła dokumentujące dane zdarzenie. Stwierdziła, że "film jest autentyczny, dlatego silnie oddziałuje na emocje".
Dowodów na potwierdzenie powyższych tez jednak opinii publicznej nigdy nie przedstawiła. Ówczesna rzecznik prasowa komendanta głównego Straży Granicznej porucznik Anna Michalska powiedziała, że w przypadku filmu Agnieszki Holland zabrakło ze strony twórców "jakiejkolwiek inicjatywy, aby poznać, co czujemy, jak wyglądają nasze zadania".
Jak dodała, w filmie "nie widziała żadnych prawdziwych zdarzeń", mimo że autorzy produkcji podają ich daty.
To nie ma nic wspólnego z rzeczywistością
– podsumowała Anna Michalska.