Miesiąc temu spaliła się fabryka produkująca Paluszki Beskidzkie. Właśnie uruchomiono produkcję

Do Osieka dojeżdżam dosłownie na ostatnią chwilę. Za pięć minut nastąpi tu otwarcie uruchomionej po pożarze hali produkcyjnej firmy Aksam. Przed wjazdem do bramy widać zgliszcza spalonego obiektu i pracujące tam koparki, spychacze, które zajmują się sprzątaniem terenu.
Fabryka Aksam Miesiąc temu spaliła się fabryka produkująca Paluszki Beskidzkie. Właśnie uruchomiono produkcję
Fabryka Aksam / fot. M. Rutke

Wjazd do hali jest od drugiej strony. Gdy podjeżdżam pod szlaban portierni, nie widać śladów tego, co wydarzyło się tutaj miesiąc temu. Moim oczom ukazuje się zadbany teren fabryki, zieleń i okazały budynek Aksam. Dokładnie 30 dni wcześniej o tej porze straż pożarna dogaszała pożar hal produkcyjnych jednego z największych polskich producentów paluszków i słonych przekąsek.

Spłonęły dwie z trzech hal produkcyjnych w Malcu. Wtedy, 12 lipca o dwunastej, nikt nie wiedział, jakie straty poniosła firma. Na miejscu tragedii poza służbami pojawili się nie tylko właściciele Adam i Artur Klęczarowie, ale też pracownicy i okoliczni mieszkańcy. Byli przedstawiciele władz samorządowych. Zjechały się także lokalne media. Ta tragedia mogła dotknąć wielu mieszkańców regionu. Sabina

Kwaśniak pracuje w portierni. Do pracy dojechała tamtego dnia na 6.00 rano.

"Widziałem kłęby dymu"

– Przyjeżdżając do pracy, widziałam kłęby dymu. Pożar cały czas trwał. Przyjechałam na swoją zmianę na 6 rano. W portierni był ze mną zmiennik z nocnej zmiany, bo bałam się być tutaj sama – opowiada pani Sabina. Była przerażona tym, co się działo. Bała się o pracę, którą bardzo lubiła, bała się też dymu i pożaru.

– Na szczęście później przyjechał kierownik i powiedział, że widzi, że jestem zmęczona i przerażona i żebym pojechała do domu odpocząć – opowiada dalej. – Przyjechałam kolejnego dnia i jeszcze się wszystko tliło. Na szczęście widziałam i czułam tę determinację szefostwa, to bardzo uspokajało. Trudno to wyrazić, ale każdy kolejny dzień po pożarze dawał nam coraz więcej nadziei, że firma się z tego podniesie.
Przed wejściem na halę produkcyjną wszyscy dostają ubrania ochronne. Jest upał, ale każdy zakłada fizelinowe fartuchy i czepki. Jeszcze krótkie i wzruszające słowa od właściciela: – Dzięki Bogu wtedy, 13 lipca, strażakom udało się pogromić ten straszny żywioł, dzięki czemu ta część hali nie uległa spaleniu. Dlatego możemy tu dzisiaj być i się z tego cieszyć – może jeszcze nie do końca, ale parę godzin temu ruszyła produkcja – mówi Adam Klęczar i zaprasza nas do środka.

"Czuje się u nas zrozumienie"

Na hali pachnie świeżymi wypiekami. Przy taśmach, na które wyciskane jest ciasto paluszkowe w kształt długich sznurków, następnie cięte w kształt paluszków, kręcą się pracownicy nadzorujący działanie maszyn. Barbara Noszka, technolog produkcji, która z firmą związana jest od trzech lat, objaśnia, jak działają maszyny i które ich części udało się ocalić z pożaru. Opowiada także o tych, które wymagały remontu. Paluszkowe ciasto przepływa przez komory pieca, po czym już wypieczone w postaci gotowych paluszków wypada z wysoko uniesionej rury i dalej wędruje wprost w ręce pakowaczek. Ta część produkcji wymaga już użycia ludzkich rąk. Maszyny do pakowania nie udało się uratować. Na szczęście są osoby, które skutecznie ją zastępują. Na hali pracuje wiele młodych osób. Wydają się szczęśliwe, że produkcja ruszyła. Monika Żurek pracuje w Aksam 6 lat i jak mówi, lubi swoją pracę: – Praca jest przyjemna i lekka. A pracodawca jest niezwykle przychylny, otwarty na nasze problemy i potrzeby. Gdy wróciłam z urlopu macierzyńskiego i chciałam pracować na dwie zmiany, pracodawca świetnie to rozumiał. Zawsze czuje się u nas takie zrozumienie. Ten dzień jest dla mnie szczególny, tak się cieszę, że możemy znowu produkować. Pracuję już tutaj tyle lat, jestem związana z tym miejscem, z tymi ludźmi. Ta informacja o pożarze była dla mnie bardzo trudna. A dzisiaj? Po prostu jestem szczęśliwa!

Barbara Noszka opowiada nam o tym, co zastało ją po pożarze. – Dopóki nie przyjechałam do firmy, miałam czarne myśli na temat tego, co zastanę. Gdy dojechałam na miejsce, pracował tam już sztab kryzysowy. Mnie najbardziej ucieszył fakt, że ta hala, w której się teraz znajdujemy, ocalała, bo na niej właśnie mieliśmy największe wydajności. Zresztą mieliśmy spotkanie z szefostwem, które utwierdziło nas, że wszystko będziemy odbudowywać po kolei. To sprawiało, że byliśmy dobrej myśli.

W tamtych dniach jednak najważniejszą informacją dla pracowników była ta, że pomimo tej tragedii nikt z pracowników nie straci pracy. – To nie było dla nas zaskoczenie. To nie był taki jednorazowy strzał, że teraz, w obliczu nieszczęścia Aksam okaże się dobrym pracodawcą. To nie jest żart. W tej firmie zawsze stawiało się człowieka na pierwszym miejscu. Bez względu na stanowisko czy funkcję. A nie jest to moja pierwsza praca, mam porównanie i przyznaję, że jest to mocna strona tej firmy – opowiada pani Barbara.

CZYTAJ TAKŻE: Solidarność znaczy wolność. Wtedy i teraz – najnowszy numer „Tygodnika Solidarność”

Unikatowa receptura

Skuszona zapachem, który unosi się na hali, sięgam odruchowo po świeżo wypieczone paluszki. Są jeszcze ciepłe, bardzo chrupiące i smaczne. Pytam pani Barbary Noszki, czy potrafi się opanować i nie jeść ich przez cały dzień. – To mój obowiązek. Nie da się czuwać nad jakością wypieku bez ciągłego próbowania. A jakość i smak naszych wyrobów to gwarancja sukcesu – mówi.

Nie chce jednak zdradzić, na czym polega tajemnica tego smaku: – One są wyjątkowe, bo mają unikatową recepturę. Na rynku nie ma takich wyrobów, z niezwykłą dbałością podchodzi się tutaj do składników, ale nie zdradzę, do jakich, bo to nasza tajemnica. Sama produkcja też jest teoretycznie standardowa, ale praktycznie proces wytwarzania Paluszków Beskidzkich jest wyjątkowy.
Ponowne uruchomienie produkcji w Malcu w tak szybkim czasie jeszcze miesiąc temu mogło wydawać się nazbyt śmiałym planem. Cała Polska poprzez akcje w mediach społecznościowych, poruszona postawą pracodawców, wspierała firmę poprzez wybór w sklepach właśnie tych beskidzkich przekąsek. A jaki to był czas dla Aksam?

– To był bardzo intensywny miesiąc. Udało się zrobić rzeczy, które wiele osób uznawało za niemożliwe do zrobienia. Miesiąc temu, patrząc na naszą halę, mało kto uwierzyłby, że uda nam się tak szybko ją otworzyć – mówi Artur Klęczar, wiceprezes firmy. – W poniedziałek, zaraz po pożarze, kiedy usiedliśmy, wyznaczyliśmy sobie cel, żeby jak najszybciej uruchomić tę produkcję. Na przestrzeni pierwszych dni ustaliliśmy datę, wiedzieliśmy już, że może to być 12 sierpnia. I to się udało, bo konsekwentnie do tego dążyliśmy, byliśmy zdeterminowani, każdy z pracowników wiedział, co do niego należy, co musi wykonać. Każdy spisał się tutaj w stu procentach – wyznaje z radością Artur Klęczar.

Jego ojciec Adam Klęczar założył firmę 31 lat wcześniej. Na zdjęciach w biurowcu można zobaczyć zdjęcia ilustrujące jej historię. Fotografia z 1993 roku przedstawia niewielki dom, a przy nim dobudowany mały budynek. Przed nim fiat 126p – duma położonej niedaleko Bielska-Białej fabryki. Skąd pomysł na paluszki? Jak wielu obrotnych młodych ludzi w czasach przełomu ustrojowego Adam Klęczar zajął się handlem. Jeździł na giełdę – kupował i sprzedawał. Chciał jednak zająć się produkcją. Kupił jedną starą maszynę, bo idea była taka, żeby produkować coś, co nadaje się na każdą okazję i coś, na co Polaków zawsze będzie stać bez względu na to, jakie czasy nadejdą. I tak w niewielkim budynku z pustaków rozpoczęła się produkcja paluszków. Pan Adam miał wtedy 30 lat, przy produkcji zaangażowana była cała rodzina i początkowo czworo pracowników. – Ten stary zakład przy domu moich rodziców wciąż funkcjonuje. Tam pracuje kilkadziesiąt osób. Z czasem rozwinęliśmy produkcję, zwiększając liczbę pracowników. Teraz jest to ponad 600 osób we wszystkich zakładach – opowiada Adam Klęczar, prezes i założyciel firmy. – Cały czas stawialiśmy na dobre relacje z pracownikami, ja mam takie odczucia – chyba jak prawie wszyscy pracownicy – że tutaj pracuje się dobrze, bo atmosfera jest rodzinna, przyjazna. I to jest jeden z tych czynników, który jest podstawowym elementem tego biznesu – pracownicy. Jak to kiedyś powiedział Henry Ford: „Weźcie mi pieniądze, weźcie mi fabryki, zostawcie tylko ludzi, to odbuduję swoją potęgę” – mówi szef Aksam. Pytam o deklarację wobec pracowników, że nikt nie zostanie zwolniony po pożarze. Może to jednak było ryzykowne z punktu widzenia ekonomii? – Nie zastanawiałem się nad tym, czy to jest rozsądne. Dla mnie nadrzędną wartością jest to, żeby zawsze zostać człowiekiem. To, co moim zdaniem stanowi o sukcesie Aksam, to ludzie, którzy z nami pracują – to bezcenna wartość. Drugim czynnikiem jest jakość produktów, która wynika także z tego pierwszego – mówi Adam Klęczar.

Dzięki internautom popyt na paluszki wzrósł

Obecnie zakład produkuje na około 60% swojej wydajności sprzed pożaru, jednak dzięki akcji w mediach społecznościowych popyt na beskidzkie przekąski z pewnością wzrósł. Potwierdza do Artur Klęczar: – Na pewno plusem naszego nieszczęścia jest to, że Polacy mogli dowiedzieć się, że Beskidzkie to właśnie polska marka. Czytam sporą liczbę komentarzy w internecie, że nasi nowi odbiorcy pierwszy raz spróbowali naszych przekąsek, i te produkty im smakują. Naszym nadrzędnym celem jest utrzymanie takiej jakości. Musimy dalej produkować, żeby nowym klientom i tym, którzy są z nami już od dawna, dostarczyć produkty z zachowaniem najwyższych standardów jakości.

Zapach świeżo pieczonych paluszków i precelków towarzyszy mi jeszcze w drodze powrotnej. Myślę o ludziach, którzy tworzą to miejsce – nowoczesny zakład produkcyjny, w którym wartości oparte na szacunku do pracowników i odbiorców swoich produktów sprawiają, że nawet tragedia może przerodzić się w sukces.

CZYTAJ TAKŻE: Już niedługo czeka nas zaćmienie Księżyca


 

POLECANE
Rutte: Chiny mogą zmusić Rosję do ataku na NATO z ostatniej chwili
Rutte: Chiny mogą zmusić Rosję do ataku na NATO

Gdyby Chiny wystąpiły przeciw Tajwanowi, to jest bardzo prawdopodobne, że zmuszą Rosję, by zaatakowała NATO — stwierdził we wtorek sekretarz generalny Sojuszu Mark Rutte. Według niego strategia ta miałaby odciągnąć uwagę NATO od Indo-Pacyfiku.

Donald Trump: Rosyjska gospodarka wkrótce się zapadnie z ostatniej chwili
Donald Trump: Rosyjska gospodarka wkrótce się zapadnie

Prezydent USA Donald Trump powiedział we wtorek, że nie wie, dlaczego Władimir Putin kontynuuje wojnę przeciwko Ukrainie. Ocenił, że rosyjska gospodarka się wkrótce zapadnie. Potwierdził też, że będzie rozmawiał z ukraińskim prezydentem Wołodymyrem Zełenskim o sprzedaży rakiet Tomahawk.

Jak Trump ograł Putina na Bliskim Wschodzie tylko u nas
Jak Trump ograł Putina na Bliskim Wschodzie

Bliski Wschód zmienia się na oczach świata. Po miesiącach wojny Izraela z Hamasem to nie Rosja, lecz Stany Zjednoczone – pod przywództwem Donalda Trumpa – stały się architektem pokoju. Dla Putina to największa geopolityczna porażka od lat.

Awaria sieci komórkowej w Małopolsce. Służby szukają przyczyn z ostatniej chwili
Awaria sieci komórkowej w Małopolsce. Służby szukają przyczyn

We wtorek w gminach Szczawnica i Krościenko nad Dunajcem (powiat nowotarski, Małopolska) doszło do poważnej awarii sieci komórkowej. Mieszkańcy i turyści mają trudności z wykonywaniem połączeń. Numer alarmowy 112 działa bez zakłóceń.

Wizz Air wydał komunikat dla podróżnych z Poznania z ostatniej chwili
Wizz Air wydał komunikat dla podróżnych z Poznania

W 2026 roku z Portu Lotniczego Poznań-Ławica będzie można polecieć do dwóch nowych europejskich miast. Linia Wizz Air uruchomi loty do Podgoricy w Czarnogórze oraz do Bazylei na pograniczu Szwajcarii, Francji i Niemiec. Nowe kierunki to kolejny krok w rozwoju siatki połączeń z Poznania.

Jest nowy sondaż partyjny. Spodoba się Grzegorzowi Braunowi z ostatniej chwili
Jest nowy sondaż partyjny. Spodoba się Grzegorzowi Braunowi

Gdyby wybory parlamentarne odbyły się w najbliższą niedzielę, partia Donalda Tuska mogłaby jednak stracić władzę, bo jej dwaj koalicjanci - Polska 2050 i PSL - znaleźliby się pod progiem wyborczym - wynika z sondażu United Surveys dla Wirtualnej Polski. Stałoby się tak mimo nieznacznego prowadzenia Koalicji Obywatelskiej w sondażu. Większość miałaby za to koalicja PiS i Konfederacji. 

Porozumienie w Strefie Gazy pod znakiem zapytania. Przejście graniczne zamknięte z ostatniej chwili
Porozumienie w Strefie Gazy pod znakiem zapytania. Przejście graniczne zamknięte

Hamas w poniedziałek miał przekazać Izraelowi zwłoki 28 zabitych zakładników, ale wydał tylko cztery ciała. Z powodu niedotrzymania terminu Izrael nie otworzy, jak wcześniej planowano, przejścia granicznego w Rafah i ograniczy pomoc humanitarną – przekazał portal Times of Israel.

Nominat Bodnara zmasakrował w SN zarzut o niezdolności do orzekania sędziów powołanych po 2017 r. tylko u nas
Nominat Bodnara zmasakrował w SN zarzut o niezdolności do orzekania sędziów powołanych po 2017 r.

Mec. Bartosz Lewandowski przypomniał mało znane i niewygodne postanowienie Sądu Najwyższego. Zgodnie z nim – jak pisze prawnik – „zasiadanie w składzie sądu przez sędziego powołanego po 2017 r. absolutnie nie oznacza, że istnieje podstawa do uchylenia wyroku i stwierdzenia istnienia bezwzględnej przyczyny odwoławczej”. To wyjątkowo niewygodne postanowienie dla obecnej władzy, zwłaszcza że wydane w składzie z sędzią, który zawdzięcza awans b. ministrowi sprawiedliwości Adamowi Bodnarowi.

Kancelaria Prezydenta ujawnia budżet na 2026 rok. Mniej niż Kancelaria Premiera z ostatniej chwili
Kancelaria Prezydenta ujawnia budżet na 2026 rok. "Mniej niż Kancelaria Premiera"

Kancelaria Prezydenta RP opublikowała szczegóły planowanego budżetu na 2026 rok. Choć wydatki wzrosną o blisko 9 proc., administracja Karola Nawrockiego wciąż dysponować będzie mniejszymi środkami niż Kancelaria Premiera czy parlament. Kancelaria Prezydenta podkreśla: "Większe koszty to efekt inwestycji, remontów i intensywnej aktywności międzynarodowej".

Komunikat IMGW. Pogoda na Wszystkich Świętych zaskoczy Wiadomości
Komunikat IMGW. Pogoda na Wszystkich Świętych zaskoczy

Zimny wiatr, przelotne deszcze i możliwe przymrozki - aura 1 listopada może dać się we znaki wielu odwiedzającym cmentarze.

REKLAMA

Miesiąc temu spaliła się fabryka produkująca Paluszki Beskidzkie. Właśnie uruchomiono produkcję

Do Osieka dojeżdżam dosłownie na ostatnią chwilę. Za pięć minut nastąpi tu otwarcie uruchomionej po pożarze hali produkcyjnej firmy Aksam. Przed wjazdem do bramy widać zgliszcza spalonego obiektu i pracujące tam koparki, spychacze, które zajmują się sprzątaniem terenu.
Fabryka Aksam Miesiąc temu spaliła się fabryka produkująca Paluszki Beskidzkie. Właśnie uruchomiono produkcję
Fabryka Aksam / fot. M. Rutke

Wjazd do hali jest od drugiej strony. Gdy podjeżdżam pod szlaban portierni, nie widać śladów tego, co wydarzyło się tutaj miesiąc temu. Moim oczom ukazuje się zadbany teren fabryki, zieleń i okazały budynek Aksam. Dokładnie 30 dni wcześniej o tej porze straż pożarna dogaszała pożar hal produkcyjnych jednego z największych polskich producentów paluszków i słonych przekąsek.

Spłonęły dwie z trzech hal produkcyjnych w Malcu. Wtedy, 12 lipca o dwunastej, nikt nie wiedział, jakie straty poniosła firma. Na miejscu tragedii poza służbami pojawili się nie tylko właściciele Adam i Artur Klęczarowie, ale też pracownicy i okoliczni mieszkańcy. Byli przedstawiciele władz samorządowych. Zjechały się także lokalne media. Ta tragedia mogła dotknąć wielu mieszkańców regionu. Sabina

Kwaśniak pracuje w portierni. Do pracy dojechała tamtego dnia na 6.00 rano.

"Widziałem kłęby dymu"

– Przyjeżdżając do pracy, widziałam kłęby dymu. Pożar cały czas trwał. Przyjechałam na swoją zmianę na 6 rano. W portierni był ze mną zmiennik z nocnej zmiany, bo bałam się być tutaj sama – opowiada pani Sabina. Była przerażona tym, co się działo. Bała się o pracę, którą bardzo lubiła, bała się też dymu i pożaru.

– Na szczęście później przyjechał kierownik i powiedział, że widzi, że jestem zmęczona i przerażona i żebym pojechała do domu odpocząć – opowiada dalej. – Przyjechałam kolejnego dnia i jeszcze się wszystko tliło. Na szczęście widziałam i czułam tę determinację szefostwa, to bardzo uspokajało. Trudno to wyrazić, ale każdy kolejny dzień po pożarze dawał nam coraz więcej nadziei, że firma się z tego podniesie.
Przed wejściem na halę produkcyjną wszyscy dostają ubrania ochronne. Jest upał, ale każdy zakłada fizelinowe fartuchy i czepki. Jeszcze krótkie i wzruszające słowa od właściciela: – Dzięki Bogu wtedy, 13 lipca, strażakom udało się pogromić ten straszny żywioł, dzięki czemu ta część hali nie uległa spaleniu. Dlatego możemy tu dzisiaj być i się z tego cieszyć – może jeszcze nie do końca, ale parę godzin temu ruszyła produkcja – mówi Adam Klęczar i zaprasza nas do środka.

"Czuje się u nas zrozumienie"

Na hali pachnie świeżymi wypiekami. Przy taśmach, na które wyciskane jest ciasto paluszkowe w kształt długich sznurków, następnie cięte w kształt paluszków, kręcą się pracownicy nadzorujący działanie maszyn. Barbara Noszka, technolog produkcji, która z firmą związana jest od trzech lat, objaśnia, jak działają maszyny i które ich części udało się ocalić z pożaru. Opowiada także o tych, które wymagały remontu. Paluszkowe ciasto przepływa przez komory pieca, po czym już wypieczone w postaci gotowych paluszków wypada z wysoko uniesionej rury i dalej wędruje wprost w ręce pakowaczek. Ta część produkcji wymaga już użycia ludzkich rąk. Maszyny do pakowania nie udało się uratować. Na szczęście są osoby, które skutecznie ją zastępują. Na hali pracuje wiele młodych osób. Wydają się szczęśliwe, że produkcja ruszyła. Monika Żurek pracuje w Aksam 6 lat i jak mówi, lubi swoją pracę: – Praca jest przyjemna i lekka. A pracodawca jest niezwykle przychylny, otwarty na nasze problemy i potrzeby. Gdy wróciłam z urlopu macierzyńskiego i chciałam pracować na dwie zmiany, pracodawca świetnie to rozumiał. Zawsze czuje się u nas takie zrozumienie. Ten dzień jest dla mnie szczególny, tak się cieszę, że możemy znowu produkować. Pracuję już tutaj tyle lat, jestem związana z tym miejscem, z tymi ludźmi. Ta informacja o pożarze była dla mnie bardzo trudna. A dzisiaj? Po prostu jestem szczęśliwa!

Barbara Noszka opowiada nam o tym, co zastało ją po pożarze. – Dopóki nie przyjechałam do firmy, miałam czarne myśli na temat tego, co zastanę. Gdy dojechałam na miejsce, pracował tam już sztab kryzysowy. Mnie najbardziej ucieszył fakt, że ta hala, w której się teraz znajdujemy, ocalała, bo na niej właśnie mieliśmy największe wydajności. Zresztą mieliśmy spotkanie z szefostwem, które utwierdziło nas, że wszystko będziemy odbudowywać po kolei. To sprawiało, że byliśmy dobrej myśli.

W tamtych dniach jednak najważniejszą informacją dla pracowników była ta, że pomimo tej tragedii nikt z pracowników nie straci pracy. – To nie było dla nas zaskoczenie. To nie był taki jednorazowy strzał, że teraz, w obliczu nieszczęścia Aksam okaże się dobrym pracodawcą. To nie jest żart. W tej firmie zawsze stawiało się człowieka na pierwszym miejscu. Bez względu na stanowisko czy funkcję. A nie jest to moja pierwsza praca, mam porównanie i przyznaję, że jest to mocna strona tej firmy – opowiada pani Barbara.

CZYTAJ TAKŻE: Solidarność znaczy wolność. Wtedy i teraz – najnowszy numer „Tygodnika Solidarność”

Unikatowa receptura

Skuszona zapachem, który unosi się na hali, sięgam odruchowo po świeżo wypieczone paluszki. Są jeszcze ciepłe, bardzo chrupiące i smaczne. Pytam pani Barbary Noszki, czy potrafi się opanować i nie jeść ich przez cały dzień. – To mój obowiązek. Nie da się czuwać nad jakością wypieku bez ciągłego próbowania. A jakość i smak naszych wyrobów to gwarancja sukcesu – mówi.

Nie chce jednak zdradzić, na czym polega tajemnica tego smaku: – One są wyjątkowe, bo mają unikatową recepturę. Na rynku nie ma takich wyrobów, z niezwykłą dbałością podchodzi się tutaj do składników, ale nie zdradzę, do jakich, bo to nasza tajemnica. Sama produkcja też jest teoretycznie standardowa, ale praktycznie proces wytwarzania Paluszków Beskidzkich jest wyjątkowy.
Ponowne uruchomienie produkcji w Malcu w tak szybkim czasie jeszcze miesiąc temu mogło wydawać się nazbyt śmiałym planem. Cała Polska poprzez akcje w mediach społecznościowych, poruszona postawą pracodawców, wspierała firmę poprzez wybór w sklepach właśnie tych beskidzkich przekąsek. A jaki to był czas dla Aksam?

– To był bardzo intensywny miesiąc. Udało się zrobić rzeczy, które wiele osób uznawało za niemożliwe do zrobienia. Miesiąc temu, patrząc na naszą halę, mało kto uwierzyłby, że uda nam się tak szybko ją otworzyć – mówi Artur Klęczar, wiceprezes firmy. – W poniedziałek, zaraz po pożarze, kiedy usiedliśmy, wyznaczyliśmy sobie cel, żeby jak najszybciej uruchomić tę produkcję. Na przestrzeni pierwszych dni ustaliliśmy datę, wiedzieliśmy już, że może to być 12 sierpnia. I to się udało, bo konsekwentnie do tego dążyliśmy, byliśmy zdeterminowani, każdy z pracowników wiedział, co do niego należy, co musi wykonać. Każdy spisał się tutaj w stu procentach – wyznaje z radością Artur Klęczar.

Jego ojciec Adam Klęczar założył firmę 31 lat wcześniej. Na zdjęciach w biurowcu można zobaczyć zdjęcia ilustrujące jej historię. Fotografia z 1993 roku przedstawia niewielki dom, a przy nim dobudowany mały budynek. Przed nim fiat 126p – duma położonej niedaleko Bielska-Białej fabryki. Skąd pomysł na paluszki? Jak wielu obrotnych młodych ludzi w czasach przełomu ustrojowego Adam Klęczar zajął się handlem. Jeździł na giełdę – kupował i sprzedawał. Chciał jednak zająć się produkcją. Kupił jedną starą maszynę, bo idea była taka, żeby produkować coś, co nadaje się na każdą okazję i coś, na co Polaków zawsze będzie stać bez względu na to, jakie czasy nadejdą. I tak w niewielkim budynku z pustaków rozpoczęła się produkcja paluszków. Pan Adam miał wtedy 30 lat, przy produkcji zaangażowana była cała rodzina i początkowo czworo pracowników. – Ten stary zakład przy domu moich rodziców wciąż funkcjonuje. Tam pracuje kilkadziesiąt osób. Z czasem rozwinęliśmy produkcję, zwiększając liczbę pracowników. Teraz jest to ponad 600 osób we wszystkich zakładach – opowiada Adam Klęczar, prezes i założyciel firmy. – Cały czas stawialiśmy na dobre relacje z pracownikami, ja mam takie odczucia – chyba jak prawie wszyscy pracownicy – że tutaj pracuje się dobrze, bo atmosfera jest rodzinna, przyjazna. I to jest jeden z tych czynników, który jest podstawowym elementem tego biznesu – pracownicy. Jak to kiedyś powiedział Henry Ford: „Weźcie mi pieniądze, weźcie mi fabryki, zostawcie tylko ludzi, to odbuduję swoją potęgę” – mówi szef Aksam. Pytam o deklarację wobec pracowników, że nikt nie zostanie zwolniony po pożarze. Może to jednak było ryzykowne z punktu widzenia ekonomii? – Nie zastanawiałem się nad tym, czy to jest rozsądne. Dla mnie nadrzędną wartością jest to, żeby zawsze zostać człowiekiem. To, co moim zdaniem stanowi o sukcesie Aksam, to ludzie, którzy z nami pracują – to bezcenna wartość. Drugim czynnikiem jest jakość produktów, która wynika także z tego pierwszego – mówi Adam Klęczar.

Dzięki internautom popyt na paluszki wzrósł

Obecnie zakład produkuje na około 60% swojej wydajności sprzed pożaru, jednak dzięki akcji w mediach społecznościowych popyt na beskidzkie przekąski z pewnością wzrósł. Potwierdza do Artur Klęczar: – Na pewno plusem naszego nieszczęścia jest to, że Polacy mogli dowiedzieć się, że Beskidzkie to właśnie polska marka. Czytam sporą liczbę komentarzy w internecie, że nasi nowi odbiorcy pierwszy raz spróbowali naszych przekąsek, i te produkty im smakują. Naszym nadrzędnym celem jest utrzymanie takiej jakości. Musimy dalej produkować, żeby nowym klientom i tym, którzy są z nami już od dawna, dostarczyć produkty z zachowaniem najwyższych standardów jakości.

Zapach świeżo pieczonych paluszków i precelków towarzyszy mi jeszcze w drodze powrotnej. Myślę o ludziach, którzy tworzą to miejsce – nowoczesny zakład produkcyjny, w którym wartości oparte na szacunku do pracowników i odbiorców swoich produktów sprawiają, że nawet tragedia może przerodzić się w sukces.

CZYTAJ TAKŻE: Już niedługo czeka nas zaćmienie Księżyca



 

Polecane
Emerytury
Stażowe