Nowe oświadczenie Zbigniewa Ziobry ws. wtargnięcia do jego domu
We wtorek na polecenie prokuratorów badających wykorzystanie środków z Funduszu Sprawiedliwości w różnych miejscach kraju odbyły się przeszukania, m.in. domu b. szefa MS Zbigniewa Ziobry. Tego samego dnia wieczorem odbył się briefing prasowy Ziobry przed jego domem w Jeruzalu, gdzie odbyło się przeszukanie. Były minister sprawiedliwości podkreślił, że "wszystkie te działania mają charakter bezprawny i są realizacją politycznego zamówienia Donalda Tuska i pana Bodnara".
Czytaj również: Brawo biało-czerwoni! Polska awansuje na Euro 2024 po emocjonującej serii jedenastek
Ziobro ponownie zabiera głos
Ziobro kolejny briefing zorganizował w środę rano. Oświadczył, że w całości podtrzymuje zarzuty, jakie sformułował wieczorem podczas spotkania z dziennikarzami, że "sposób przeprowadzenia tych czynności pozbawił mnie praw, które przysługują każdemu obywatelowi polskiemu". "W zakresie możliwości zapoznania się z postanowieniem, co do przeszukania, możliwości wydania rzeczy ewentualnie, jeśli takowe bym posiadał, możliwości dobrania osób do udziału w czynności przeszukania, do których mam zaufanie i do zagwarantowania przeprowadzenia czynności bez niszczenia budynku, domu, w którym zamieszkuję" - wymieniał.
Lider Suwerennej Polski zarzucał prokuraturze, iż mimo, że ma jego numer telefonu, nie "pofatygowała się, by wykonać do mnie telefon i ustalić czy umożliwię przeprowadzenie tego rodzaju czynności procesowych" - mówił.
Jego zdaniem, przeszukania odbyły się w "sposób bandycki", niszcząc framugi i fragment muru domu, "mimo, że można to było zrobić wchodząc normalnie przez drzwi". "Mój znajomy, niedaleko mieszkający dysponował kluczem i z całą pewnością na moją prośbę by ten klucz wykorzystał, aby umożliwić przeprowadzenie czynności" - powiedział Ziobro.
Dodał, że przebieg tych "bezzasadnych czynności, przeszukania i zabezpieczenia rzeczy utwierdził mnie tylko w przekonaniu, że te zarzuty, jakie stawiałem na wstępie, są trafne".
Czytaj także: Geert Wilders nie będzie premierem Holandii. Ale
"To było typowe przeszukanie trałowe"
"To było typowe przeszukanie trałowe. Szukano wszystkiego, bo a nuż coś się znajdzie, a nuż znajdą się jakieś dokumenty, rzeczy albo cokolwiek innego, co może być później przedmiotem rozgrywki medialnej i atakowania mnie jako polityka" - ocenił.
Ziobro zapewniał, że nie ma nic wspólnego z żadnymi działaniami, które uzasadniałyby prowadzenie wobec niego tego rodzaju czynności.
"A fakt, że prowadzący czynności przeszukania zabezpieczali takie dokumenty jak np. analiza medialna Zjednoczonej Prawicy - dokument, który dostałem kiedyś na skrzynkę poselską jako poseł - mimo moich protestów, że nie ma to żadnego związku z Funduszem Sprawiedliwości, taki dokument mimo to był zabezpieczany jest najlepszym dowodem, o co tutaj chodzi" - powiedział Ziobro.
"Wyobraźcie sobie państwo sytuację, że Donald Tusk jest po ciężkiej, ośmiogodzinnej operacji, że dochodzi w jego domu do przeszukania, jestem prokuratorem generalnym albo rządzi Zjednoczona Prawica. I oto wkraczają w dużej grupie do jego domu funkcjonariusze ABW, niszcząc istotną część elewacji budynku, niszcząc drzwi wejściowe, mając pełne możliwości wejścia bez rujnacji; pozbawiając Donalda Tuska jego wszystkich uprawnień, jaki przysługują mu z Kodeksu postępowania karnego, mimo że jego numer telefonu jest znany i mogli go użyć. Do tego zatrzymują takie dokumenty, jak analiza medialna PO i twierdzą, że ma to związek z jakimiś przestępstwami kryminalnymi Donalda Tuska" - porównywał Ziobro.
"Chodziło więc o trałowe przeszukanie, żeby realizować polityczne zamówienie Tuska i Bodnara i to właśnie dzieje na naszych oczach. Uśmiechniętej Polski, która z serduszkiem na koszuli ma ponoć działać imię praworządności i trzymania się reguł prawa. Jak to wygląda w praktyce mieliście państwo okazję obserwować przez całą noc do wczesnych godzin rannych" - dodał.
Pytany przez dziennikarzy czy będą podejmowane jakieś działania dotyczące zasadności przeszukania. "Na pewno z takich działań skorzystamy i będziemy się odwoływać od tych bezzasadnych i w naszej ocenie bezprawnych czynności" - zapowiedział Ziobro.
Prokuratura krajowa: "standardowy tryb procesowy"
Rzecznik prasowy Prokuratury Krajowej prok. Przemysław Nowak poinformował we wtorek, że przeszukania w związku z wykorzystaniem środków z Funduszu Sprawiedliwości, odbyły się w 25 miejscach w kraju, w tym w domu b. ministra sprawiedliwości i b. prokuratora generalnego Zbigniewa Ziobry. Nowak wyjaśnił, że celem przeszukań jest uzyskanie dodatkowego materiału dowodowego we wszczętym 19 lutego śledztwie ws. prawidłowości zarządzania i wydatkowania środków z Funduszu Sprawiedliwości. Do tej sprawy minister sprawiedliwości, prokurator generalny Adam Bodnar powołał w PK pięcioosobowy zespół prokuratorów.
Rzecznik podał, że zespół dysponuje 99 tomami akt, m.in. dokumentacją i zeznaniami świadków. Do sprawy dołączono kilka innych postępowań, które były wcześniej prowadzone, w tym dotyczące zakupu oprogramowania Pegasus. Jak mówił, w toku śledztwa zachodziła "konieczność uzyskania dodatkowego materiału, którego nie można uzyskać inaczej niż przez przeszukanie". "Wobec powyższego prokurator wydał odpowiednie polecenia i w dniu dzisiejszym funkcjonariusze ABW dokonali przeszukań w kilkudziesięciu różnych lokalizacjach, pomieszczeniach. Należy podkreślić, że w każdej tej czynności udział brał prokurator. Te czynności były przeprowadzone w standardowym trybie procesowym, a więc na polecenie prokuratora w porze dziennej" - poinformował.
Dodał, że czynności te przeprowadzano w obecności m.in. domownika albo osoby do tego przybranej. Podkreślił, że podczas wejścia służb do domu posła PiS Zbigniewa Ziobry nikogo w nim nie było - dokonano przełamania zabezpieczeń, ale nikt nie wybijał szyb (o czym pisał na X europoseł Patryk Jaki - PAP). Według rzecznika, immunitet dotyczy osoby, a nie pomieszczeń. "A więc immunitet poselski mieszkania posła nie chroni. Jest to immunitet przypisany osobie" - powiedział.
Według Nowaka, prokurator kontaktował się z rodziną Ziobry, prosząc o otworzenie mieszkania. "To okazało się bezskuteczne, wobec powyższego - zgodnie z przepisami, konkretnie z artykułem 224. Kodeksu postępowania karnego - do tej czynności została przybrana po prostu inna osoba, aby ta inna osoba brała w tym udział" - podkreślił. (PAP)