Prof. Maciej Urbanowski dla Tysol.pl: Rembeka odkrywamy na nowo

Stanisław Rembek był jednym z najzdolniejszych prozaików XX wieku, a jednak po drugiej wojnie światowej jego twórczość została przykryta grubą warstwą niepamięci. Niektórzy porównują jego sytuację z losami Józefa Mackiewicza. Rembek właściwie dopiero teraz jest na nowo odkrywany, między innymi dzięki wydawanym przez pana „Dziełom zebranym”. Może przypomnijmy: kim był ten autor? Co wiemy o jego młodości i co sprawiło, że zaczął podążać ścieżką literacką?
- Przed wybuchem drugiej wojny światowej Rembek znakomicie się zapowiadał. Rozpędził się literacko i zdobył uznanie krytyki, a potem historia ten rozpęd zahamowała. Rembek urodził się w 1901 r., czyli był niemal rówieśnikiem wspomnianego przez pana Józefa Mackiewicza. Uczył się w Piotrkowie Trybunalskim i tam też podjął pierwsze próby literackie. Były to utwory poświęcone historii, między innymi dlatego, że w jego rodzinie byli powstańcy listopadowi i styczniowi. W 1919 r. opublikował w jednym z lokalnych pism swój pierwszy wiersz, sygnowany jedynie inicjałem. Ale już niebawem wybuchła wojna polsko-bolszewicka. Rembek wstępuje na ochotnika do wojska, co jest kluczowym doświadczeniem, określającym kształt jego dalszej twórczości i biografii.
Dziennik Rembeka
Jego dziennik z tego czasu jest unikalnym w naszej literaturze zapisem tamtych wydarzeń. Mamy oczywiście też inne świadectwa i próby kronikarskiego opisu tego okresu. Czym wyróżniają się na ich tle wczesne zapiski Rembeka?
- Te zapiski zostały opublikowane wiele lat po śmierci autora. Ledwo pełnoletni Rembek patrzy tu na wojnę bez okularów ideologicznych, niejako „nieuzbrojonym okiem”. Znajdujemy tam poruszające partie, pokazujące cały dramat tej wojny, w dość naturalistycznym ujęciu. Młody autor nie należał do osób romantyzujących wojnę. Ujawnia się u niego wtedy jednak już pewna literacka swada, która w niezwykły sposób porusza czytelnika. Dziennik Rembeka jest więc nie tylko unikalnym świadectwem historycznym, ale też dziełem literackim, ujawniającym jego potrzebę chwytania na gorąco historii, którą później opisywał w formie powieściowej.
W 1928 r. ukazuje się powieść „Nagan”, która z miejsca budzi zainteresowanie krytyków literackich w II RP. Nie wszyscy przyjmują ją z entuzjazmem. Dlaczego? I jaki był odzew wśród czytelników, którzy pamiętali bolszewickie natarcie z autopsji?
- Warto dodać, że ta książka była już poprzedzona serią opowiadań Rembeka o tym wydarzeniu. Próbował więc najpierw w mniejszych formach opisać tę wojnę. Natomiast powieść „Nagan” jest bardzo ciekawie skomponowana. Koledzy po piórze zarzucali wprawdzie autorowi, że nie pokazał wojny jako polskiego triumfu i nie gloryfikował polskiego żołnierza. Nie była to też powieść o ostrzu zdecydowanie antykomunistycznym. Ale była to na pewno świetna proza batalistyczna. Rembek znakomicie pokazywał bitwę, starcia zbrojne, psychikę żołnierza. Krytycy i pisarze, jak np. Karol Irzykowski, cenili pomysł kompozycyjny. Wojna widziana jest tu z perspektywy zaledwie kilku bohaterów. Rembekowi świetnie wychodziły portrety mężczyzn. „Nagan” nie był przebojem, ale rozbudził pewne nadzieje, zwracając uwagę na autora, który był wybitnym batalistą i pisarzem wojennym.
Literatura najwyższej próby
Bodaj jeszcze większe zainteresowanie wzbudziła powieść pt. „W polu”. Pierwsze wydanie ukazało się w 1937 r., czyli prawie dziewięć lat po „Naganie”. Tu odkrywamy już całą dojrzałość pisarską autora. U schyłku II RP Rembek jest gwiazdą literacką, której karierę przerywa II WŚ. Czy można postawić tezę, że gdyby nie Niemcy, a potem Sowieci, Rembek byłby dziś jednym z najsławniejszych polskich pisarzy?
- To dobre pytanie. „W polu” jest dzisiaj nie tylko najważniejszą powieścią o wojnie polsko-bolszewickiej, ale też ogólnie jedną z najwybitniejszych powieści wojennych w naszej literaturze. Zauważono to od razu, i to ponad podziałami politycznymi. Zachwycali się nią Dąbrowska, Wyka i Tuwim. Powieść otrzymała dwa prestiżowe wyróżnienia i szereg nominacji do innych ważnych nagród. No i nagle wojna wytrąca Rembeka z rozpędzonego biegu pisarskiego. Potem nie tylko nie ma już możliwości publikowania, ale żyje na dodatek w skrajnie trudnych warunkach materialnych. A po II WŚ ma po prostu pecha, albowiem w PRL jego dwie najważniejsze książki nie mogą się doczekać reedycji. „W polu” jest książką legendarną. W 1958 r. Rembek mógł ją wreszcie wydać pod własnym nazwiskiem u Jerzego Giedroycia, co na pewno nie ułatwiło jej losów w PRL. Ukazała się w latach 80. w drugim obiegu, a oficjalnie dopiero po transformacji ustrojowej. Kilka pokoleń Polaków nie wiedziało więc nic o tej powieści. To jest niewątpliwie biała plama, godna wypełnienia, ponieważ jest to książka wybitna. Wybitna nie tylko jako dokument historyczny, ale przede wszystkim jako literatura najwyższej próby.
W 1939 roku Niemcy atakują Polskę, rozpoczynając niespotykany dotąd nad Wisłą terror. Dopiero w 2000 r. ukazuje się „Dziennik okupacyjny” Rembeka. Niektórzy twierdzą, że te wojenne notatki są nie tylko wstrząsającym zapisem hitlerowskiej okupacji Polski, ale też intelektualną ucztą, podobną do „Szkiców Piórkiem” Andrzeja Bobkowskiego. W jaki sposób Rembek opisuje okupację i dlaczego ten tekst praktycznie do dziś nie uzyskał należnej mu rangi?
- „Dziennik okupacyjny” ukazał się w czasie, kiedy kanon polskiej diarystyki wojennej był już ukształtowany. Znajdujemy w nim teksty Nałkowskiej, Dąbrowskiej i Bobkowskiego. Mamy sporo dzienników z tamtego okresu. Niemniej tekst Rembeka jest ważny, bo jest napisany z perspektywy mieszkańca podwarszawskiego Milanówka. Rembek doskonale opisuje codzienność okupacyjną, zdominowaną przez biedę i głód, rozmaite nadzieje i beznadzieje, a także terror, który był zjawiskiem powszechnym. Do pewnego stopnia jest to intelektualna uczta. Tyle tylko, że Rembek nie komentuje tych zjawisk w głęboko rozbudowany sposób. On nie pisał traktatów, ale był wybitnym obserwatorem świata. „Dziennik okupacyjny” jest przede wszystkim kapitalnym zapisem codzienności okupacyjnej, znów unikalnym w literaturze polskiej.
Kolejnym dziełem, które z wiadomych powodów doczekało się wznowień w Polsce Ludowej, jest wydana w 1947 r. powieść „Wyrok na Franciszka Kłosa”, która po transformacji ustrojowej zyskała większy rozgłos dzięki ekranizacji Andrzeja Wajdy. Bohater tej powieści, niejaki Kłos, jest funkcjonariuszem Granatowej Policji w małym miasteczku. Za współpracę z niemieckim okupantem otrzymuje wyrok śmierci. Marek Nowakowski utrzymywał, że ta powieść to kolejne arcydzieło, a może nawet najlepsza książka o zdradzie i kolaboracji, napisana w języku polskim. Co czyni ją tak szczególną?
- Mamy tutaj znów książkę o wojnie i okupacji. To temat, który Rembeka ekscytował, który rozbudzał w nim wyobraźnię i potencjał twórczy. Książka ta jest o tyle ciekawa, że tym razem widzimy wojnę z perspektywy „niebohaterskiej”. Autora interesują losy antybohatera. Jest to opowieść o zdradzie, kolaboracji i przypadku działania systemu totalitarnego, który łamie kręgosłupy, niszczy jednostki. To też arcyciekawe studium alkoholizmu. Rembek sam miał zresztą dramatyczne doświadczenia z tą chorobą. No i widzimy znów wojnę z perspektywy małego miasteczka, bezlitośnie terroryzowanego, przy czym gnębicielami okazują się nie tylko Niemcy, ale również ich lokalne „marionetki”. Adaptacja Wajdy była niewątpliwie głośnym wydarzeniem. Rembek był rzeczywiście niezwykle nowoczesnym pisarzem, zwłaszcza w sensie techniki i obrazowania, dostarczając w ten sposób reżyserom doskonałe materiały. Ale trzeba też przyznać, że znajdziemy w jego tekstach wiele świetnych partii psychologicznych, trudnych do oddania w materii filmowej.
Często pomijany jest fakt, że Rembek był członkiem Armii Krajowej, a także to, iż ukrywał u siebie Żydów. Po 1945 r. pozostaje w Polsce, próbuje się odnaleźć w nowym ustroju. Próbuje pisać, staje się członkiem PEN Clubu. Problemy zdrowotne niweczą jednak kolejne projekty. Planowana książka o Powstaniu Warszawskim nie zostaje sfinalizowana. Pojawia się za to „Ballada o wzgardliwym wisielcu oraz dwie gawędy styczniowe”. Znakomity szczeciński polonista Mirosław Lalak opisuje w swojej książce dość szczegółowo współpracę Rembeka z Instytutem Wydawniczym PAX. Jak wyglądało jego życie zawodowe w PRL? Autor „W polu” spędził tam około 40 lat.
- Niefajnie wyglądało. Rembek przestaje być publikowany, jego teksty są odrzucane z pism literackich. Podejmuje pracę w Ministerstwie Kultury i Sztuki, ale nie zgadza się z polityką prowadzonego przez komunistów resortu. Potem nie może znaleźć pracy. Mieszka u rodziny, zmaga się z alkoholizmem, przy czym nie wiadomo, co jest jego skutkiem, a co przyczyną. Z listów do Giedroycia dowiadujemy się, że Rembek żył w opłakanych warunkach materialnych. Z tego kryzysu wyciąga go wtem Bolesław Piasecki z PAX-u. I wtedy rodzą się „Ballada o wzgardliwym wisielcu oraz dwie gawędy styczniowe”, zekranizowane potem przez Juliusza Machulskiego.
PRL-owskie zaniechania
Na czym polega tajemnica świeżości tego dzieła?
- Okazało się, że Rembek miał nadal coś nowego i ważnego do powiedzenia o powstaniu styczniowym. Przy okazji potrafił pokazać wpływ rodzących się wówczas ideologii, w tym marksizmu, utrzymując swoją prozę w ciekawej konwencji gawędy szlacheckiej. Ta książka była wtedy czymś świeżym, a zarazem ostatnim wybitnym dziełem, napisanym przez Rembeka. Napisał ją w wieku 55 lat, kiedy był właściwie pisarzem relatywnie młodym, w pełni sił twórczych. Mimo to nie udało mu się już wydać kolejnej książki. Nosił się z zamiarem wznowienia „Nagana”, naniesienia pewnych poprawek. Pracował nad stylem, chciał zmienić tytuł. Ale nic z tego nie wyszło. Zresztą ciosy ze strony kolegów po piórze nie najlepiej wpłynęły na jego psychikę. Rembek w pewnej chwili kapituluje. Pracuje nad powieściami „Ostatnia porażka” i „Wianek Malwiny”, których nie ukończy. Potem w istocie mamy dwie dekady milczenia, choć Rembek próbuje też stawiać odważne kroki w eseistyce. Niemniej można powiedzieć, że to niespełniona, niedokończona biografia pisarska.
Niektórzy krytycy uważają, że Rembek nadal nie został do końca odzyskany. Co zmieniło się po 1989 roku? Czy wydane przez pana i opatrzone edytorskim opracowaniem „Dzieła zebrane” odmieniły pośmiertne losy tego autora? Czy związane z 120. rocznicą urodzin Rembeka wydarzenia miały wpływ na odbiór jego tekstów?
- Dzięki zaangażowaniu oficyny Agawa zaczęto przywracać pamięć o tekstach Rembeka, szczególnie o wspomnianej przez pana diarystyce. Jego książki ponownie spotykają się z zainteresowaniem krytyki literackiej. W 100. rocznicę wojny polsko-bolszewickiej PIW wpadł na pomysł wydania jego „Dzieł zebranych”. W tym roku ukaże się dziesiąty i ostatni już tom, w którym pojawią się mało znane teksty Rembeka. Znajdziemy w nim jego utwory liryczne, korespondencję, teksty publicystyczne, a także scenariusze filmowe, bo i takie próbował pisać. Był więc twórcą niezwykle wszechstronnym. „Dzieła zebrane” Rembeka są szeroko omawiane w prasie i pismach literackich. Ziarno znowu zostało zasiane. Nie wiem natomiast, czy autor ów wejdzie na stałe do obiegu akademickiego. Czy będzie chętniej komentowany, częściej zauważany przez czytelników? To wciąż zagadka. Wrażliwość dzisiejszego czytelnika może być inna. Na pewno przysłużyłyby się temu kolejne adaptacje filmowe i radiowe, nowe programy telewizyjne o Rembeku. Odkrywanie jego twórczości to splot rozmaitych czynników. Materiał w każdym razie już jest. Nikt nie może twierdzić, że nie znajdziemy Rembeka w księgarniach. Niedawno natknąłem się na wypowiedź nauczycielki, która się zgorszyła, że na liście lektur szkolnych znajduje się Józef Mackiewicz, o którym dotąd nic nie słyszała. Ignorancja oraz niechęć nadrabiania zaległości są zatem nadal silne. Niektóre PRL-owskie zaniechania są bardzo trudne do przezwyciężenia.
Wróćmy na chwilę do przedwojennej twórczości Stanisława Rembeka. Nie brakuje analiz porównawczych, mających umieścić go w pewnym gronie autorów piszących teksty o podobnej tematyce. Niektórzy kreślą porównania z twórczością Ericha Marii Remarque’a, zwłaszcza z jego słynną powieścią „Na Zachodzie bez zmian”. Niewystarczająco rozpoznanym zagadnieniem są w tym kontekście jednak też teksty innego niemieckiego autora - Ernsta Jüngera. Autor „W stalowych burzach” podobnie jak Rembek estetyzuje wojnę, acz w nieco inny sposób. Jüngera Rembek prawdopodobnie nie czytał. O Remarque’u słyszał, ale odrzucał porównania z jego prozą. Maria Dąbrowska utrzymywała, że książki Rembeka są bardziej wartościowe…
- No tak, próbujemy teraz zestawić Rembeka z pisarzami niemieckimi, których twórczości prawdopodobnie nie znał, choć książki Jüngera i Remarque’a były wydawane w Polsce lat 30. Krytycy w II RP zestawiali „W polu” z „Na Zachodzie bez zmian”, aby Rembeka pochwalić lub nawet wywyższyć. Niektórzy z nich rzeczywiście ocenili, że jego powieść była inna, lepsza. Dzieło Remarque’a było powieścią pacyfistyczną, antywojenną, mającą pokazać grozę, brud, okropieństwa i bezsens wojny. Obraz Rembeka był bardziej zniuansowany. Wojna, owszem, jest brutalna i ohydna, ale bywa niekiedy piękna. Dzięki niej główny bohater dojrzewa. Rembek nie nakłada na wojnę żadnej kategorii ideologicznej. Nie wiemy, czy czytał Remarque’a, ale w każdym razie z przekąsem podkreślał, że „Nagan” ukazał się wcześniej niż „Na Zachodzie bez zmian”.
Jeśli porównamy teksty Rembeka z prozą Jüngera, to zauważamy nieco więcej analogii. Obaj pisarze podkreślają wzniosłość, a niekiedy nawet edukacyjny charakter wojny...
- To prawda, ale u Rembeka te opisy są znowu nieco bardziej zniuansowane, ambiwalentne. Rembek nie afirmuje zabijania, nie ideologizuje. Społeczność wojskowa jest u niego niezwykle zróżnicowana i zindywidualizowana, zarówno społecznie i narodowo, jak i pokoleniowo. U obu pisarzy znajdujemy zaś wybornie opisane sceny batalistyczne. Różnice z kolei dotyczą przede wszystkim odmiennych doświadczeń autorów. Jünger opisuje pierwszą wojnę światową, wojnę okopów, w dodatku z perspektywy niemieckiej. Rembek pokazuje wojnę polsko-bolszewicką, która przybrała charakter wojny manewrowej, z innymi aspektami militarnymi. Jünger kreśli apoteozę wojny, podczas gdy Rembek zbytnio nie romantyzuje. Wojna jest dlań obowiązkiem, ale pozostaje problemem, z którym trzeba się uporać. Dla Rembeka to konieczność, a nie przyjemność.
Niezwykle ważna twórczość
A jeśli porównamy diarystykę obu autorów?
- Na pewno obie biografie są warte porównania, ponieważ dotyczą dwóch pisarzy zepchniętych na margines, pisarzy wykluczonych z różnych powodów, ale w obu wypadkach niewygodnych i niepokornych, wadzących się ze swoimi epokami. Jünger był zdecydowanie inną osobowością, pretendował do miana filozofa. Rembek był raczej umysłem „antyfilozoficznym”. Los Polaka był bez dwóch zdań smutniejszy, bo tworzył w ustroju totalitarnym i nie doczekał się wydania jego najważniejszych powieści. Jünger był czytany w Niemczech Zachodnich, otrzymał liczne wyróżnienia. No i niestety był bardziej produktywny niż Rembek, zostawiwszy po sobie obszerniejszy dorobek.
W niemieckich podręcznikach trudno znaleźć nazwisko autora „W polu”, podczas gdy np. Izaakowi Bablowi niemieccy i austriaccy krytycy do dziś nie szczędzą pochwał. W berlińskich bibliotekach możemy znaleźć film Andrzeja Wajdy „Urteil gegen Franciszek Klos”, choć więcej dyskutowano o reżyserze niż o autorze książki. Również my Polacy odkrywamy Rembeka na nowo. Które jego teksty powinny się znaleźć w polskim kanonie lektur szkolnych? I które z nich powinny zostać przetłumaczone na inne języki?
- Co charakterystyczne, władze PRL uznały, iż jedynym autorem, który „adekwatnie” opisał wojnę polsko-bolszewicką, był Izaak Babel, który przecież opisywał ją z punktu widzenia wroga, z perspektywy antypolskiej. Rembek miał nadzieję, że „Nagan” zostanie kiedyś przetłumaczony na język rosyjski lub francuski. Zwrócił się w tej sprawie do Giedroycia z prośbą o pomoc, ale jakoś nic z tego nie wyszło. Tymczasem literacka wartość powieści Rembeka predestynuje je do wpisania ich na listę najlepszych książek z tego okresu. Tłumaczom niemieckim zarekomendowałbym zaś „Dziennik okupacyjny” i „Wyrok na Franciszka Kłosa”. Niemcy lubią czasem popatrzeć na własne okrucieństwa z perspektywy innych narodów.
Nad którą powieścią Rembeka powinni się pochylić polscy uczniowie?
- Na pewno nad powieścią „W polu” lub jego fragmentach. Jest taki wspaniały rozdział, pokazujący odwrót wojska polskiego. To jest literacko niesamowity tekst, uświadamiający, czym była ta wojna. Rembek napisał jednak też kilka doskonałych opowiadań, być może bardziej „strawnych” w sensie objętości. Młodzi czytelnicy powinni też koniecznie przeczytać „Kłosa” i „Balladę”. Te dzieła są już na liście lektur szkolnych, ale nie każdy o tym wie.
Tematyka w książkach Rembeka stała się niezwykle aktualna. Autor znakomicie opisuje sytuację na wschodnim froncie. Czy warto też sięgać po jego teksty w kontekście trwającej od dwóch lat wojny na Ukrainie?
- Mamy tu do czynienia z koincydencją niezamierzoną, ale tak, owszem. Wojna toczy się ponownie na tych samych ziemiach. Po raz wtóry idzie w parze z terrorem i okupacją, a fakt, że uczestniczą w niej żołnierze oddziałów z dalekiej Azji, którzy nie wiedzą do końca, po co przybili na front, o co właściwie walczą i dlaczego zabijają, niezwykle ją aktualizuje. Zachęcam więc do lektury Rembeka. Jego twórczość jest niezwykle ważna, także w kontekście kształtowania uniwersalnych wartości człowieka. Na pewno nie będzie stratą czasu.
Rozmawiał: Wojciech Osiński
Prof. Dr. Maciej Urbanowski: Historyk literatury, polonista, krytyk literacki, profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego. Autor książek „Rok 1920 w literaturze polskiej” i „Prawą stroną literatury polskiej”. Inicjator i wydawca „Dzieł zebranych” Stanisława Rembeka.
Fot: Wojciech Osiński
CZYTAJ TAKŻE: Meghan Markle ogłosiła radosną nowinę. Gratulacje spływają z całego świata
CZYTAJ WIĘCEJ: Trzęsienie ziemi w Pałacu Buckingham. Król Karol III podjął sensacyjną decyzję