Rozmowa z europosłanką Anną Fotygą

Musimy sobie zdać sprawę, że żyjemy w czasie ogromnych przemian. Na naszych oczach zmienia się porządek świata. Polska musi w tych warunkach pozostać miejscem stabilnym i bezpiecznym, zachować status pozwalający na podejmowanie decyzji suwerennych, zgodnych z interesem państwa i jego obywateli. Rozwój wydarzeń wokół nas, agresja Rosji na Ukrainę, napaść Hamasu na Izrael i eskalacja sytuacji na Bliskim Wschodzie, dodatkowo wzmacniając presję migracyjną na Europę, są same w sobie poważnym wyzwaniem. Co więcej, zagrożenia te wykorzystywane są jako pretekst do podjęcia próby fundamentalnej zmiany traktatów unijnych. Dodatkowo mamy nowy układ władzy w Polsce, który przy aprobacie i wsparciu części Zachodu podporządkowuje nasze państwo globalnym trendom i interesom, unieważniając wszystkie wysiłki poprzedników służące umacnianiu naszej pozycji i afirmacji polskiej tożsamości.

Mariusz Patey: Jakie są główne wyzwania dla polskiej polityki wobec Unii Europejskiej?

Anna Fotyga: Musimy sobie zdać sprawę, że żyjemy w czasie ogromnych przemian. Na naszych
oczach zmienia się porządek świata. Polska musi w tych warunkach pozostać miejscem stabilnym i
bezpiecznym, zachować status pozwalający na podejmowanie decyzji suwerennych, zgodnych z
interesem państwa i jego obywateli. Rozwój wydarzeń wokół nas, agresja Rosji na Ukrainę,
napaść Hamasu na Izrael i eskalacja sytuacji na Bliskim Wschodzie, dodatkowo wzmacniając presję
migracyjną na Europę, są same w sobie poważnym wyzwaniem. Co więcej, zagrożenia te
wykorzystywane są jako pretekst do podjęcia próby fundamentalnej zmiany traktatów unijnych.
Dodatkowo mamy nowy układ władzy w Polsce, który przy aprobacie i wsparciu części Zachodu
podporządkowuje nasze państwo globalnym trendom i interesom, unieważniając wszystkie wysiłki
poprzedników służące umacnianiu naszej pozycji i afirmacji polskiej tożsamości.


M.P.: Jaką strategię wobec tych zagrożeń powinna przyjąć więc Polska?


A.F.: Musimy zwiększać odporność Polski na wstrząsy wewnętrzne i budować zdolność odstraszania
ewentualnej agresji zewnętrznej, nadal wspierając Ukrainę w jej walce z Rosją. Wielkie wyzwania
nakazywałyby zachowanie jedności „ kolektywnego Zachodu”, woli współdziałania i wzajemnego
poszanowania podstawowych interesów. To okazało się jednak procesem trudnym. Widoczne jest
naruszenie jedności, nasila się też konkurencja. Zachód, w tym Unia Europejska, znalazły się w
poważnym kryzysie. Przypominam jednak, że jesteśmy częścią tego Zachodu od przyjęcia chrztu
przez Polskę, a więc od powstania polskiej państwowości. I nic tego faktu nie zmieni.
Nasza wizja dla Polski musi pozostać niezmienna. Jej filarem jest utrzymanie siły wewnętrznej
państwa, jego instytucji, a także potencjału obronnego i dynamicznego rozwoju gospodarczego.
Musimy budować nasze partnerstwo w regionie, przyciągając ku Zachodowi naszych braci i
najlepiej nas rozumiejących partnerów- narody wschodniego sąsiedztwa. Taka droga zmienia
geopolitykę Europy. Zmienia ją na naszą korzyść. Dla wszystkich naszych priorytetów musimy
pozyskać wsparcie naszych partnerów transatlantyckich, przede wszystkim USA. Czy takie cele
realizowane są obecnie w Polsce? Sądzę, że dynamika wyraźnie się zmieniła. Mamy do czynienia z
kolejnym etapem europeizacji polskiej polityki, nadania jej rysów charakterystycznych dla
priorytetów niemieckich, w mniejszym stopniu francuskich. Tak się działo w okresie od listopada
2007 do 2015 roku, kiedy realizowana była przez niemal cały Zachód, w tym przez rządzoną przez
Tuska Polskę, polityka resetu relacji z Rosją. Czas, a przede wszystkim inwazja Rosji w Gruzji i na
Ukrainie, już zweryfikowały tę politykę. Unia Europejska uznała swoje błędy. Polskich ekspiacji
jakoś nie słyszałam, wręcz jakiekolwiek przypominanie o błędnej polityce z lat 2007-2015 spotyka
się z falą ataków. W obecnej polityce europejskiej dostrzegam jednak wciąż wiele błędów, co
nakazywałoby dużą ostrożność w definiowaniu polskich priorytetów w zgodności z linią
promowaną przez Brukselę. W tym kontekście należy spojrzeć na próby zmiany traktatów unijnych
poprzez odejście od zasady jednomyślności w polityce zagranicznej i bezpieczeństwa UE, a także w
polityce obronnej. W tak realizowanej koncepcji funkcjonowania UE, państwa, które przez
dziesięciolecia myliły się w swojej ocenie Rosji, uzyskałyby nieodwracalną dominację na innymi,
takimi jak Polska. Berlin dostałby nagrodę za swoje błędy.


Jadwiga Chmielowska: Jaka jest w tej chwili mapa układu sił w UE? Ile państw, rządów i narodów
chce UE rozumianej jako Europy ojczyzn, a ile chce stworzenia jednego państwa? Na ile polskie
pomysły na przyszłość Europy mają szanse powodzenia?


A.F.: Część ekspertów zbliżonych do mojego obozu politycznego, kilka lat temu postulowała
zmiany traktatów UE tworzące mechanizm współpracy państw członkowskich, który moglibyśmy
nazwać Europą ojczyzn. Byłam temu przeciwna, uważając, że otwarcie procedury zmian grozi
zupełnie odwrotnym niż zamierzony efektem. Zdecydowaną przewagę mieli i nadal mają w Unii
zwolennicy znacznie pogłębionej integracji. Dodatkowo, Unia utrwaliła takie mechanizmy
funkcjonowania pozatraktatowego i presji wywieranej przez wielkie państwa członkowskie, że
wyciszone zostały głosy wyrażające opinie odmienne.

Myślę, że obecnie trzeba bronić istniejącego statusu prawnego UE. Gdyby prawo unijne stosowano
rzetelnie, bez podwójnych standardów i politycznych presji, Wspólnota stałaby się całkiem
znośnym forum współpracy.
Niestety, proces fundamentalnej zmiany traktatów już się toczy. Nie przebiega to tak łatwo, jak
projektowano. Omawiane szeroko w niektórych polskich mediach propozycje zmian traktatów
Parlamencie Europejskim uzyskały niewielką większość i głosowane były przy rekordowej,
niespotykanej wcześnie absencji. Bez sprzeciwu już rządu Tuska na poziomie Rady Unii
Europejskiej zostały one przesłane jednak Radzie do dalszego procedowania. Odpowiedź na Pani
pytanie nie jest więc prosta. Przeciwnicy federalizacji niewątpliwie istnieją. Trudno ich jednak
policzyć przy istniejącej kurtynie milczenia. Pewną odpowiedzią, choć niepełną, będą wybory do
Parlamentu Europejskiego. Sądzę jednak, iż w trakcie kampanii środowiska liberalno-lewicowe
będą wolały jednak dyskusję przerzucić na inne tematy. W Polsce im to się nie uda, gdyż mój obóz
sprawę pozbawienia Polski kompetencji w kluczowych dla suwerenności obszarach stawia
niezwykle priorytetowo.


M.P.: Racja stanu nie powinna zależeć od zmiany rządów. Rządy się zmieniają, ale obiektywne
interesy państwa pozostają. Czy spodziewa się Pani, mimo różnych medialnych prognoz, raczej
kontynuacji, czy też jakiegoś zwrotu w polityce Polski?


A.F.: Mam za sobą już dość dramatyczne doświadczenie takich zmian. Proszę pamiętać, że byłam
ministrem spraw zagranicznych w rządzie Jarosława Kaczyńskiego, a także szefową kancelarii
Prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Dla mnie słowo „reset” nie oznacza nazwy serialu. To jeden z
najbardziej dramatycznych okresów w moim życiu. W polityce wschodniej dokonano wtedy
znacznej reorientacji. Sądzę, że wówczas decydującym czynnikiem była chęć dopasowania się do
dominujących tendencji w świecie, dostosowania się do „kolektywnego Zachodu”. Wtedy
rzeczywiście taka zmiana w Polsce była dobrze widziana zarówno przez Stany Zjednoczone (gdzie
też dążono do resetu przed pierwszą kadencją administracji Obamy), jak i przez główne państwa
członkowskie UE, przede wszystkim Niemcy. To był błąd w ocenie ze strony ówczesnej polskiej
elity rządzącej, czyli rządu Platformy Obywatelskiej. Nie było mi wówczas do śmiechu. Ale
naprawdę czasem mnie wręcz bawiło, jak po prostu automatycznie odwracano nasze wcześniejsze
decyzje z nadzieją, że takie postępowanie ucieszy zarówno Wschód, jak Zachód. Nie spodziewano
się, że to Zachód popełniał błąd.
M.P.: Mamy wciąż trwającą agresję rosyjską na Ukrainie. Jakie są pomysły na zakończenie wojny
ze strony poszczególnych grup politycznych reprezentowanych w Brukseli?
A.F.: Unia Europejska nie jest najważniejszym elementem w całej układance. To bardzo ważna
organizacja, ale to wciąż jest organizacja międzynarodowa. To Platforma chciała zeuropeizować
polską politykę zagraniczną. Ja uważam, że naszą siłą są z jednej strony głębokie i wielotorowe
relacje transatlantyckie, a z drugiej strony silne partnerstwo w naszym regionie. Uważam również
za ważne związki z ruchami wolnościowymi na Wschodzie, narodami, które Rosja ujarzmiła, a
wśród których narasta bunt wobec nie tylko imperialnej, ale także kolonialnej polityki Moskwy.
Wspomaganie takich ruchów osłabia wpływy Federacji Rosyjskiej. Sojuszników musimy szukać
również wśród "like-minded countries", jak to się mówi w Brukseli, czyli państw, które mają
podobne kierunki polityki, zwłaszcza polityki bezpieczeństwa w innych regionach świata. Słusznie
robił rząd Zjednoczonej Prawicy głównie orientując się na Stany Zjednoczone i Kanadę, a także
Koreę Południową, na związki z Japonią czy Australią.
Dziś jest o wiele prościej w Parlamencie Europejskim krytycznie mówić o Rosji, a przygotowane
przeze mnie zapisy przeważnie stanowią trzon dokumentów dotyczących wojny na Ukrainie.
Chciałabym jednak przypomnieć, iż w tej i poprzedniej kadencji, dzięki moim zabiegom, Parlament
Europejski w czternastu dokumentach sprzeciwiał się gazociągowi północnemu. Berlin gotów był
jednak ponieść pewne koszty wizerunkowe. Słowa krytyki nie zatrzymały więc Nord Streamu, tak
samo jak słowa potępienia nie zatrzymają Putina. Stąd istotne jest pokazywanie destrukcyjnej roli
Rosji nie tylko w naszym wschodnim sąsiedztwie, ale także w Arktyce, Afryce czy Ameryce
Łacińskiej. Jestem bardzo aktywna we wskazywaniu moim kolegom z Zachodu związków Moskwy
z problemami tych regionów. To wzmacnia spójność kolektywnego Zachodu. Tak samo jak

przystąpienie Finlandii, a wkrótce Szwecji do NATO, wzmacnia nasze bezpieczeństwo. Myślę
zresztą, że Stany Zjednoczone prowadzą teraz pewną politykę faktów dokonanych, bo bilateralna
umowa między Stanami Zjednoczonymi a Szwecją jest też takim tworzeniem status quo, które
wyraźnie wpisuje to państwo w orbitę wpływów euroatlantyckich znacznie bardziej, niż to miało
miejsce do tej pory. No i trzeba zwracać uwagę na to, jak wygląda polityka brytyjska i starać się o
bliskie związki również z Wielką Brytanią. Stąd historyczna umowa pomiędzy Kijowem a
Londynem w sferze bezpieczeństwa. Wracając do Pana pytania: Zjednoczony Zachód z jasnym
celem wsparcia Kijowa w pokonaniu agresora wciąż pozostaje jedyną drogą do zwycięstwa.
Oczywiście wiele spraw musi ulec przyspieszeniu, w tym wzmocnienie potencjałów przemysłów
obronnych.


M.P.: Jeśli czerpie się wiedzę z polskich mediów, powstaje wrażenie, że narastają sprzeczności
między Polską a Ukrainą. Organizacja angażująca się w głośne protesty w związku z importem
pszenicy do Polski ma swojego reprezentanta w sejmie, startującego z list Platformy Obywatelskiej.
Mam na myśli Agrounię i jej lidera Michała Kołodziejczaka. Trwają protesty polskich
przedsiębiorców z sektora transportowego, których liderem jest działacz Konfederacji Rafał
Mekler. Czy zatem Polska nadal będzie wspierała szybkie wejście Ukrainy do UE, czy też dojdzie
do korekty polskiego stanowiska?


A.F.: Obiektywnie rzecz biorąc, wejście Ukrainy do UE jest dla nas korzyścią. Przestaniemy być
państwem peryferyjnym, centrum UE przesunie się w kierunku wschodnim. Scenariusz, w którym
Ukraina przegrywa z Rosją i nie wchodzi do UE, coraz bardziej popadając w zależność od Rosji
byłby dla nas z kolei dramatem. Jest jednak szereg dziedzin, w których bez poważnego wsparcia
Polski i innych państw regionu w ochronie przed ukraińską konkurencją, akcesja tego państwa
stanie się poważnym problemem. Mój obóz polityczny stoi na jasnym stanowisku, iż akcesja
Ukrainy do UE nie może odbyć się kosztem Polski, tak samo jak obecnie podtrzymywanie
ukraińskiej gospodarki nie może odbywać się kosztem polskich rolników czy kierowców. Wydaje
mi się, że zarówno partnerzy unijni, jak politycy ukraińscy niezupełnie rozumieją ten problem,
sprytnie rozgrywany w kampanii przez Koalicję Obywatelską, która musi teraz okiełznać swoich
zagończyków. Mam nadzieję, że nie kosztem polskich rolników i przedsiębiorców.


J.Ch.: Jak w obecnych warunkach w UE normalni obywatele mogą się bronić przed trudnościami
spowodowanymi przez duże wahania w rozwoju gospodarczym? Mówię nie tylko o Polakach, lecz
także o obywatelach różnych państw...


A.F.: Najlepszą metodą jest dokonywanie świadomych wyborów wewnątrz państwa, bo to nadal
jednak państwa członkowskie mają narzędzia i możliwości, chociażby przy bardzo niekorzystnych
tendencjach globalnych. Rząd Zjednoczonej Prawicy dokonał rewolucji rozwiązując wiele
problemów. Po prostu prowadził politykę służącą Polakom, rozwojowi gospodarczemu i
bezpieczeństwu Polski.. Z punktu widzenia formalnego, w tej warstwie słownej, nawet w
funkcjonowaniu dokumentów strategicznych, wydaje się, że na poziomie UE, Parlamentu
Europejskiego udało się zrealizować wiele spośród naszych postulatów. W mojej specjalizacji, czyli
w polityce zagranicznej i polityce bezpieczeństwa i obrony, w zasadzie nie mogę narzekać. Muszę
powiedzieć, że po tych wszystkich latach bardzo wiele spośród moich postulatów zostało już
włączonych w główny nurt. Jak to bywa w czasach wielkich zamętów, problem polega na tym, że
polityce informacyjnej, w tym oficjalnym dokumentom, nie zawsze odpowiadają realne działania.
Jeżeli zaś chodzi o inne narody, z racji moich obowiązków, odwiedzam bardzo dużo państw, które
na pierwszy rzut oka, a przynajmniej tak to bywa przedstawiane w niektórych polskich mediach, w
spokoju i dostatku z oddali obserwują sytuację w Polsce i w naszym regionie. Przeważnie jest
zupełnie odwrotnie. Wielu moich rozmówców - polityków, dyplomatów, ekspertów czy zwykłych
ludzi, z podziwem, a czasem zazdrością, patrzyli na dokonania ostatnich lat, i to pomimo
niespotykanej kampanii oszczerstw, wymierzonej w rząd Prawa i Sprawiedliwości.

J.Ch.: Na przykład przywódcy Niemiec i Francji prezentują bardzo często taką hipokryzję i
egoizm, przez co już na tyle się skompromitowali w oczach różnych państw, że ich dyktat osłabł.
Czy to tylko moje wrażenie?


A.F.: Powiem coś paradoksalnego w tym momencie: egoizm ze strony jakiegokolwiek państwa
mnie nie gorszy. Razi mnie natomiast hipokryzja, którą widać wtedy, gdy egoiści krytykują egoizm
innych, bo wtedy to już jest próba narzucenia dominacji, tworzenie podwójnych standardów.
Społeczeństwa tych państw to doskonale widzą. Widzą problemy u siebie. Problemy, których w
Polsce nie ma. Stąd nieustające napięcia we Francji, czy rosnące niezadowolenie w Niemczech.


J.Ch.: Pytam o takie główne projekty Niemiec jak polityka refugees welcome, multikulti oraz o
przekonanie, że Rosja jest normalnym państwem i należy po prostu się uzależniać od niej
surowcowo. Co z tym robić ?


A.F.: Berlin wciąż stara się rozgrywać swoje interesy, sztucznie zbudować swoją moralną pozycję.
Stąd to instrumentalne wykorzystywanie migrantów, którzy przecież płacą nieraz majątkiem całej
rodziny, by zgodnie z zaproszeniem Merkel dostać się do Europy, skąd przeważnie czeka ich
deportacja. Sytuację w UE zmienia jednak kompletnie zawarcie porozumienia w sprawie paktu o
migracji i azylu, zwłaszcza w części dotyczącej przymusowej relokacji. Akceptacja ze strony rządu
Donalda Tuska stwarza zupełnie nową jakość jeśli chodzi o bezpieczeństwo wewnętrzne Polski.
Jeżeli zaś chodzi o Rosję, to w zasadzie od początku mojej działalności politycznej przestrzegałam
przed jej imperialnym obliczem, przekonuję o konieczności pokonania Federacji Rosyjskiej w
wojnie na Ukrainie. To leży w interesie całego świata, z całą pewnością całej Unii, bo nie ma
wątpliwości, że jednak te związki z Rosją kompromitowały Niemcy, a także Francję i inne państwa
członkowskie w nie uwikłane. Tyle, że trzeba przyznać, że je również na swój sposób wzmacniały,
nie tylko poprzez dostęp do tanich surowców. Ta dominacja, ta niekorzystna dla nas tendencja
wewnątrz UE się wzmacniała i jeśli chcemy stabilizować polską pozycję w UE, polski status na
świecie, musimy się upewnić, że nie ma powrotu przede wszystkim do osi Berlin-Moskwa.


J.Ch.: Pani Minister, mówi Pani o konieczności zakończenia wojny na Ukrainie. Tymczasem
amunicja i sprzęt trafiają tam bardzo powoli, jak kroplówka. A Rosja ma czas na wszczynanie
kolejnych konfliktów. Mamy już otwarty konflikt na Bliskim Wschodzie, który się rozszerza i
mamy już w Wenezueli drukowane nowe mapy.


A.F.: Zgadzam się, ma Pani rację. Powinno to zmobilizować do pomocy Ukrainie. Rosja w
zasadzie przestawiła się na gospodarkę wojenną, a także zręcznie używa taktyki odwracania uwagi.
Zachód ciągle jeszcze zwleka z podjęciem jakichś zdecydowanych działań. Polska znacząco
wzmocniła produkcję obronną. Dziś słyszymy realne deklaracje ze strony Francji. Sądzę, iż w
przemysłach obronnych państw NATO i UE mamy do czynienia z większą rewolucją, niż słyszymy
o tym z mediów. Jest to oczywiście odpowiedź na sytuację na wschodzie, ale także jak Pani
wspomniała, konieczność zmierzenia się z wyzwaniami w innych częściach świata. Do
wymienionych konfliktów dodałabym jeszcze w zasadzie cały Sahel, Nigerię, Republikę
Środkowoafrykańską czy Demokratyczną Republikę Konga. Byłam we wszystkich tych miejscach i
uważam, iż niespokojna sytuacja w tych rejonach może się w każdej chwili rozprzestrzenić jak fala,
która będzie wylewała niezależnie od polityki i woli przywódców UE. To stworzy dodatkową
trudność.


M.P.: Czy można negocjować w sprawie Fit for 55 wobec wyzwań wynikłych z agresji rosyjskiej
na Ukrainie? Wiem, że w Europie jest duże zapotrzebowanie na energię, a wycofywanie się

przedwcześnie z węgla i powolny proces budowania elektrowni atomowych może spowodować
rosnące zapotrzebowanie na gaz i jego deficyty na rynku europejskim. Jeśli nasz region w
kontekście stabilnych źródeł energii elektrycznej przestawi się na gaz nawet przejściowo, może to
skutkować problemami. Może trzeba podejść mniej ambitnie do tych celów, które zaproponowano
jeszcze przed agresją Rosji?


A.F.: Nie ma wątpliwości, że to jest duży temat. Zaczęłabym może od tego, że po pobycie
prezydenta Dudy w Dubaju okazało się, że inne państwa nie do końca podzielają zdanie UE i że
stosunek świata do energii atomowej jest różny. Ja postrzegam tę kwestię jako pewną grę. Na
przykład Francja, opierająca się na czystej energii atomowej, raczej nie będzie liderem
proponowanych przez Pana Redaktora zmian. Z kolei, Niemcy w tej chwili nie są gotowe na Fit for
55, choć się zobowiązały do zrealizowania tej strategii. Ich luka budżetowa wynosi około 60 mld
euro, co oznacza, że ta wielka, ambitna reforma jest po prostu nierealistyczna, tym bardziej, iż
sprzeciw społeczny wciąż narasta. Transformacja energetyczna jest jednak faktem, chociaż
powinniśmy odejść od narzucania rygorystycznych, zunifikowanych rozwiązań. Z nadzieją
obserwuję prace nad nowymi technologiami, w tym wodorowymi, które powinny doprowadzić do
odcięcia importu także rosyjskiego LNG. Przyznam jednak, że nie wiem, co nas czeka ze strony
nowej koalicji rządzącej. W przypadku atomu na razie mamy do czynienia z badaniem reakcji
opinii społecznej. Wszystko odbywa się w warunkach niespotykanego od dekad rewanżyzmu. Na
mnie zrobiło ogromne wrażenie to, co napisał Klaus Bachmann w Berliner Zeitung, mianowicie, że
w Polsce toczy się bardzo interesujący eksperyment, który polega na tym, że demokratyczne partie,
które założyły demokratyczną koalicję, próbują zmienić sytuację w Polsce metodami
niedemokratycznymi po to, żeby przywrócić demokrację. Muszę przyznać, że to jest gwiazda i
szpagat…


M.P.: Mam skojarzenia z argumentacją z okresu stalinowskiego, kiedy to „obóz demokratyczny”
musiał stoczyć walkę z „faszystami” spod znaku A.K….


A.F.: Naprawdę to już jest coś, co wzbudziło mój podziw jako konstrukcja intelektualna.


J.Ch.: Jak wygląda walka z korupcją we władzach UE? Słyszymy teraz o nowych wątkach
pojawiających się w aferze korupcyjnej, w którą zamieszana była między innymi wiceszefowa PE
Eva Kaili...


A.F.: Obecnie działania i procedury stosowane w PE i w innych instytucjach unijnych znacząco
odbiegają od systemów walki z korupcją przyjętych przez państwa członkowskie. Polskie CBA
stało się wzorem m.in. w pracach nad tworzeniem ukraińskiej, siostrzanej służby NABU. Represje
wobec ludzi, którzy życie w wolnej Polsce poświęcili walce z korupcją, Mariusza Kamińskiego i
Macieja Wąsika, w mojej ocenie stanowią symbol odejścia od wcześniej przyjętych przez Polskę
zasad i kierunków działania.
Jeżeli zaś chodzi o korupcję w Brukseli, nie jest to problem nowy, a głośne zarzuty uderzające w
brukselskich polityków i urzędników pojawiają się regularnie co kilka lat. Powiedziałabym, że
walka z korupcją najlepiej wyglądała za czasów komisji Santera, która w całości została odwołana z
powodu zarzutów nawet nie o bezpośrednią korupcję, ale o kronizm i sprzeniewierzenie
publicznych środków. Kilka lat temu wspólnie z kolegami z Danii organizowałam konferencje
wskazujące na korupcję towarzyszącą realizacji projektu Gazociągu Północnego. Budziła
zainteresowanie, ale nie spowodowała natychmiastowych reakcji, chociaż na sali znajdowało się
sporo przedstawicieli unijnych instytucji. Natomiast w kwestii afery korupcyjnej związanej z

Katarem, sądząc po tym, jak zachowują się oskarżeni członkowie Parlamentu Europejskiego,
wydaje się, że ta sprawa ulega rozmyciu. Podobnie kwestia śledztwa dotyczącego szefowej Komisji
Ursuli von der Leyen i zamówień na szczepionki. Odnoszę więc wrażenie, iż pod tym względem
sytuacja w Brukseli jest gorsza niż ponad 20 lat temu.


J.Ch.: Źródła ze Stanów Zjednoczonych podały niedawno, że Rosja przeznaczyła na
korumpowanie polityków w państwach UE 300 mln dolarów. Czy wiadomo, gdzie w strukturze
UE pojawił się problem przekupstwa?


A.F.: Parlament nie ma kompetencji śledczych. Istniejące komisje badają źródła jawne, tworzone są
rekomendacje, mające bardzo słabe umocowanie prawne. Przykład afery katarskiej jest jednym z
wycinków rzeczywistości, która opinii publicznej jest nieznana, a której ja mogę się jedynie
domyślać. Jeśli się czegoś dowiadujemy, to bardziej poprzez działania dziennikarskie, publikowanie
wyników śledztw służb zewnętrznych. Proszę też pamiętać, że Chiny i inne reżimy autorytarne
takie jak Iran, prowadzą również własny lobbing, często nielegalny. Część tych funduszy
skierowana jest na próby skompromitowania i ataki na polityków, których uznaje się za
nieprzychylnych. Doświadczyłam tego będąc politykiem krajowym, ale także podobne mechanizmy
działają w Brukseli, gdzie byłam celem takich ataków mających zniechęcić mnie do niektórych
aktywności. Nie należy jednak skupiać się wyłącznie na UE. Przecież służby rosyjskie czy chińskie
od dawna są aktywne na terenie Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii czy Kanady. Myślę, że
świat traktował Rosję z dystansem, ale zdołała ona stworzyć strukturę takiego wpływania na elity
wolnego świata, „kolektywnego Zachodu”, że w tej chwili szalenie trudno to zneutralizować za
pomocą działań jawnych, bez możliwości operacyjnych. Prawdę powiedziawszy, jest to rola przede
wszystkim dla członków UE i NATO. Same organizacje nie mają takich możliwości i szczerze
mówiąc, biorąc pod uwagę wspomniane już doświadczenia walki z korupcją, nie powinny takich
kompetencji otrzymać. I tu wracam do spraw, które dzieją się też na terenie Polski. W różnych
państwach członkowskich UE powstały komisje, które badają wpływy rosyjskie i posługują się
różnego typu źródłami. Polska też kilka lat temu wprowadziła podobny system monitoringu działań
rosyjskich. Niepokojące jest, iż pierwszą decyzją nowej koalicji było odwołanie członków komisji
badającej rosyjskie wpływy i uśmiercenie jej działalności. Mariusz Kamiński, osoba która
doprowadziła do rozbicia i zatrzymania największej w historii III RP siatki rosyjskich, białoruskich
czy chińskich szpiegów, został osadzony. To więcej niż symboliczne.


M.P.: Ostatnie pytanie: czy można skutecznie prowadzić politykę, zabiegać o polskie interesy, jeśli
się należy do opozycji?


A.F.: Tak. Na przykład pod koniec kadencji PSL i PO uniemożliwiliśmy pożyczkę z rezerwy
suwerennego NBP na ratowanie waluty euro, na co zgodził się Tusk w czasie obrad Rady
Europejskiej. Donald Tusk musiał się wycofać. Z kolei w Parlamencie Europejskim nie ma jasnego
rozgraniczenia na opozycję i koalicję. Z mojego punktu widzenia, to jest osoby, która ma jasno
postawione cele i wie jak się poruszać w Brukseli, reprezentowanie mojej grupy politycznej w
sprawach zagranicznych i bezpieczeństwa daje bardzo duże możliwości, z których nieustannie
korzystam. Szczerze mówiąc, w obliczu wyzwań, z jakimi musimy się mierzyć, to bardzo
intensywna służba.


M.P.: Rozumiem, oczywiście dużo trudniej prowadzić taką politykę, ale Pani Poseł się nie poddaje
i dalej będzie realizować misję dla dobra Polski.

A.F.: Praca którą wykonuję ze względu na moje zainteresowania i doświadczenie jest bardzo
ciekawa, dostrzegam jej efekty, chociaż przyznam, że jest również wyczerpująca. Czas, w którym
funkcjonujemy uważam za bardzo trudny. Najważniejsze było jednak to, że polskie sprawy,
pomimo skomplikowanej sytuacji, były prowadzone dobrze. Dostrzegałam szanse przyspieszonego
rozwoju gospodarczego, wielki wysiłek w budowaniu odporności i potencjału obronnego państwa
wobec zewnętrznych zagrożeń. Takie perspektywy Polski pozwalały na rozważanie mniej
intensywnego zaangażowania. Moja ocena sytuacji wewnętrznej i zewnętrznej Polski uległa jednak
zmianie. Stąd, możecie Państwo liczyć na pełne moje zaangażowanie na rzecz polskich spraw.


 

POLECANE
W Norwegii dla mordercy śpiewają kolorowe ptaki tylko u nas
W Norwegii dla mordercy śpiewają kolorowe ptaki

To, co dzieje się w Norwegii w sprawie Andersa Breivika - masowego mordercy, który przed 13 laty pozbawił życia siedemdziesięciu siedmiu niewinnych ludzi i zranił trzystu dziewiętnastu, powinno wykluczyć Norwegię z grona cywilizowanych krajów.

Zawieszenie broni w Libanie. Biden i Macron mają ogłosić je w ciągu 36 godzin z ostatniej chwili
Zawieszenie broni w Libanie. Biden i Macron mają ogłosić je w ciągu 36 godzin

Jak podaje agencja Reutera, prezydenci USA i Francji Joe Biden i Emmanuel Macron mają w przeciągu 36 godzin ogłosić zawieszenie broni w wojnie, którą Izrael toczy przeciwko Hezbollahowi w Libanie.

MSZ Francji o decyzji MTK ws. Netanjahu: Respektujemy prawo międzynarodowe polityka
MSZ Francji o decyzji MTK ws. Netanjahu: Respektujemy prawo międzynarodowe

Rzecznik francuskiego MSZ Christophe Lemoine, komentując w poniedziałek nakaz aresztowania premiera Izraela Benjamina Netanjahu wydany przez Międzynarodowy Trybunał Karny, oznajmił, że Francja respektuje prawo międzynarodowe.

Nawrocki kandydatem na prezydenta. Błaszczak: Nigdy nie był w partii polityka
Nawrocki kandydatem na prezydenta. Błaszczak: Nigdy nie był w partii

W poniedziałek gościem Przemysława Szubartowicza w programie "Punkt Widzenia" w Polsacie News był Mariusz Błaszczak. Przewodniczący klubu parlamentarnego PiS został zapytany o kwestię bezpartyjności Karola Nawrockiego.

Biały Dom: Poważnie podchodzimy do gróźb Rosji wobec bazy w Redzikowie z ostatniej chwili
Biały Dom: Poważnie podchodzimy do gróźb Rosji wobec bazy w Redzikowie

Poważnie podchodzimy do gróźb Rosji wobec bazy w Redzikowie, ale robimy wszystko, by zapewnić bezpieczeństwo naszym żołnierzom w Europie - powiedział w poniedziałek rzecznik Rady Bezpieczeństwa Narodowego John Kirby. W sposób zawoalowany przyznał, że USA zezwoliły Ukrainie na używanie ATACMS wewnątrz Rosji.

Niemcy przygotowują się na ewentualny atak. Berlin wzoruje się na Polsce z ostatniej chwili
Niemcy przygotowują się na ewentualny atak. Berlin wzoruje się na Polsce

Niemiecka gazeta „Bild” poinformowała, że Berlin jest zaniepokojony ewentualnym atakiem Rosji na NATO. W tym celu niemieckie władze mają opracowywać plan budowy bunkrów.

KE egzekwuje prawo unijne. Platforma społecznościowa dla liberałów ma kłopoty z ostatniej chwili
KE egzekwuje prawo unijne. Platforma społecznościowa dla liberałów ma kłopoty

Rzecznik Komisji Europejskiej Thomas Regnier powiedział dziennikarzom w poniedziałek podczas briefingu w Brukseli, że platforma Bluesky narusza unijne przepisy dotyczące m.in. nakazu ujawniania informacji o liczbie użytkowników.

Protesty rolników w Europie. Ardanowski: Los rolnictwa europejskiego leży w polskich rękach tylko u nas
Protesty rolników w Europie. Ardanowski: Los rolnictwa europejskiego leży w polskich rękach

– Protesty rolnicze, moim zdaniem, będą się rozszerzały i będą miały coraz większy wpływ na rządy, jeżeli już nie na Komisję Europejską, to na rządy krajów członkowskich, żeby ratowały rolnictwo europejskie – mówi Jan Krzysztof Ardanowski w rozmowie z Moniką Rutke.

Serbia dalej od członkostwa w UE. Porażka dyplomatyczna Węgier polityka
Serbia dalej od członkostwa w UE. Porażka dyplomatyczna Węgier

Węgry zamierzały zorganizować unijną konferencję międzyrządową. Budapeszt liczył na otwarcie przez Serbię kolejnych rozdziałów negocjacyjnych z Unią Europejską. 

Polscy uczniowie niepokonani w Zawodach Matematycznych Państw Bałtyckich pilne
Polscy uczniowie niepokonani w Zawodach Matematycznych Państw Bałtyckich

Od 14 do 18 listopada w Tartu (Estonia) odbywały się XXXV Zawody Matematyczne Państw Bałtyckich (Baltic Way). Polska reprezentacja zajęła w nich pierwsze miejsce, pozostawiając konkurentów w tyle.

REKLAMA

Rozmowa z europosłanką Anną Fotygą

Musimy sobie zdać sprawę, że żyjemy w czasie ogromnych przemian. Na naszych oczach zmienia się porządek świata. Polska musi w tych warunkach pozostać miejscem stabilnym i bezpiecznym, zachować status pozwalający na podejmowanie decyzji suwerennych, zgodnych z interesem państwa i jego obywateli. Rozwój wydarzeń wokół nas, agresja Rosji na Ukrainę, napaść Hamasu na Izrael i eskalacja sytuacji na Bliskim Wschodzie, dodatkowo wzmacniając presję migracyjną na Europę, są same w sobie poważnym wyzwaniem. Co więcej, zagrożenia te wykorzystywane są jako pretekst do podjęcia próby fundamentalnej zmiany traktatów unijnych. Dodatkowo mamy nowy układ władzy w Polsce, który przy aprobacie i wsparciu części Zachodu podporządkowuje nasze państwo globalnym trendom i interesom, unieważniając wszystkie wysiłki poprzedników służące umacnianiu naszej pozycji i afirmacji polskiej tożsamości.

Mariusz Patey: Jakie są główne wyzwania dla polskiej polityki wobec Unii Europejskiej?

Anna Fotyga: Musimy sobie zdać sprawę, że żyjemy w czasie ogromnych przemian. Na naszych
oczach zmienia się porządek świata. Polska musi w tych warunkach pozostać miejscem stabilnym i
bezpiecznym, zachować status pozwalający na podejmowanie decyzji suwerennych, zgodnych z
interesem państwa i jego obywateli. Rozwój wydarzeń wokół nas, agresja Rosji na Ukrainę,
napaść Hamasu na Izrael i eskalacja sytuacji na Bliskim Wschodzie, dodatkowo wzmacniając presję
migracyjną na Europę, są same w sobie poważnym wyzwaniem. Co więcej, zagrożenia te
wykorzystywane są jako pretekst do podjęcia próby fundamentalnej zmiany traktatów unijnych.
Dodatkowo mamy nowy układ władzy w Polsce, który przy aprobacie i wsparciu części Zachodu
podporządkowuje nasze państwo globalnym trendom i interesom, unieważniając wszystkie wysiłki
poprzedników służące umacnianiu naszej pozycji i afirmacji polskiej tożsamości.


M.P.: Jaką strategię wobec tych zagrożeń powinna przyjąć więc Polska?


A.F.: Musimy zwiększać odporność Polski na wstrząsy wewnętrzne i budować zdolność odstraszania
ewentualnej agresji zewnętrznej, nadal wspierając Ukrainę w jej walce z Rosją. Wielkie wyzwania
nakazywałyby zachowanie jedności „ kolektywnego Zachodu”, woli współdziałania i wzajemnego
poszanowania podstawowych interesów. To okazało się jednak procesem trudnym. Widoczne jest
naruszenie jedności, nasila się też konkurencja. Zachód, w tym Unia Europejska, znalazły się w
poważnym kryzysie. Przypominam jednak, że jesteśmy częścią tego Zachodu od przyjęcia chrztu
przez Polskę, a więc od powstania polskiej państwowości. I nic tego faktu nie zmieni.
Nasza wizja dla Polski musi pozostać niezmienna. Jej filarem jest utrzymanie siły wewnętrznej
państwa, jego instytucji, a także potencjału obronnego i dynamicznego rozwoju gospodarczego.
Musimy budować nasze partnerstwo w regionie, przyciągając ku Zachodowi naszych braci i
najlepiej nas rozumiejących partnerów- narody wschodniego sąsiedztwa. Taka droga zmienia
geopolitykę Europy. Zmienia ją na naszą korzyść. Dla wszystkich naszych priorytetów musimy
pozyskać wsparcie naszych partnerów transatlantyckich, przede wszystkim USA. Czy takie cele
realizowane są obecnie w Polsce? Sądzę, że dynamika wyraźnie się zmieniła. Mamy do czynienia z
kolejnym etapem europeizacji polskiej polityki, nadania jej rysów charakterystycznych dla
priorytetów niemieckich, w mniejszym stopniu francuskich. Tak się działo w okresie od listopada
2007 do 2015 roku, kiedy realizowana była przez niemal cały Zachód, w tym przez rządzoną przez
Tuska Polskę, polityka resetu relacji z Rosją. Czas, a przede wszystkim inwazja Rosji w Gruzji i na
Ukrainie, już zweryfikowały tę politykę. Unia Europejska uznała swoje błędy. Polskich ekspiacji
jakoś nie słyszałam, wręcz jakiekolwiek przypominanie o błędnej polityce z lat 2007-2015 spotyka
się z falą ataków. W obecnej polityce europejskiej dostrzegam jednak wciąż wiele błędów, co
nakazywałoby dużą ostrożność w definiowaniu polskich priorytetów w zgodności z linią
promowaną przez Brukselę. W tym kontekście należy spojrzeć na próby zmiany traktatów unijnych
poprzez odejście od zasady jednomyślności w polityce zagranicznej i bezpieczeństwa UE, a także w
polityce obronnej. W tak realizowanej koncepcji funkcjonowania UE, państwa, które przez
dziesięciolecia myliły się w swojej ocenie Rosji, uzyskałyby nieodwracalną dominację na innymi,
takimi jak Polska. Berlin dostałby nagrodę za swoje błędy.


Jadwiga Chmielowska: Jaka jest w tej chwili mapa układu sił w UE? Ile państw, rządów i narodów
chce UE rozumianej jako Europy ojczyzn, a ile chce stworzenia jednego państwa? Na ile polskie
pomysły na przyszłość Europy mają szanse powodzenia?


A.F.: Część ekspertów zbliżonych do mojego obozu politycznego, kilka lat temu postulowała
zmiany traktatów UE tworzące mechanizm współpracy państw członkowskich, który moglibyśmy
nazwać Europą ojczyzn. Byłam temu przeciwna, uważając, że otwarcie procedury zmian grozi
zupełnie odwrotnym niż zamierzony efektem. Zdecydowaną przewagę mieli i nadal mają w Unii
zwolennicy znacznie pogłębionej integracji. Dodatkowo, Unia utrwaliła takie mechanizmy
funkcjonowania pozatraktatowego i presji wywieranej przez wielkie państwa członkowskie, że
wyciszone zostały głosy wyrażające opinie odmienne.

Myślę, że obecnie trzeba bronić istniejącego statusu prawnego UE. Gdyby prawo unijne stosowano
rzetelnie, bez podwójnych standardów i politycznych presji, Wspólnota stałaby się całkiem
znośnym forum współpracy.
Niestety, proces fundamentalnej zmiany traktatów już się toczy. Nie przebiega to tak łatwo, jak
projektowano. Omawiane szeroko w niektórych polskich mediach propozycje zmian traktatów
Parlamencie Europejskim uzyskały niewielką większość i głosowane były przy rekordowej,
niespotykanej wcześnie absencji. Bez sprzeciwu już rządu Tuska na poziomie Rady Unii
Europejskiej zostały one przesłane jednak Radzie do dalszego procedowania. Odpowiedź na Pani
pytanie nie jest więc prosta. Przeciwnicy federalizacji niewątpliwie istnieją. Trudno ich jednak
policzyć przy istniejącej kurtynie milczenia. Pewną odpowiedzią, choć niepełną, będą wybory do
Parlamentu Europejskiego. Sądzę jednak, iż w trakcie kampanii środowiska liberalno-lewicowe
będą wolały jednak dyskusję przerzucić na inne tematy. W Polsce im to się nie uda, gdyż mój obóz
sprawę pozbawienia Polski kompetencji w kluczowych dla suwerenności obszarach stawia
niezwykle priorytetowo.


M.P.: Racja stanu nie powinna zależeć od zmiany rządów. Rządy się zmieniają, ale obiektywne
interesy państwa pozostają. Czy spodziewa się Pani, mimo różnych medialnych prognoz, raczej
kontynuacji, czy też jakiegoś zwrotu w polityce Polski?


A.F.: Mam za sobą już dość dramatyczne doświadczenie takich zmian. Proszę pamiętać, że byłam
ministrem spraw zagranicznych w rządzie Jarosława Kaczyńskiego, a także szefową kancelarii
Prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Dla mnie słowo „reset” nie oznacza nazwy serialu. To jeden z
najbardziej dramatycznych okresów w moim życiu. W polityce wschodniej dokonano wtedy
znacznej reorientacji. Sądzę, że wówczas decydującym czynnikiem była chęć dopasowania się do
dominujących tendencji w świecie, dostosowania się do „kolektywnego Zachodu”. Wtedy
rzeczywiście taka zmiana w Polsce była dobrze widziana zarówno przez Stany Zjednoczone (gdzie
też dążono do resetu przed pierwszą kadencją administracji Obamy), jak i przez główne państwa
członkowskie UE, przede wszystkim Niemcy. To był błąd w ocenie ze strony ówczesnej polskiej
elity rządzącej, czyli rządu Platformy Obywatelskiej. Nie było mi wówczas do śmiechu. Ale
naprawdę czasem mnie wręcz bawiło, jak po prostu automatycznie odwracano nasze wcześniejsze
decyzje z nadzieją, że takie postępowanie ucieszy zarówno Wschód, jak Zachód. Nie spodziewano
się, że to Zachód popełniał błąd.
M.P.: Mamy wciąż trwającą agresję rosyjską na Ukrainie. Jakie są pomysły na zakończenie wojny
ze strony poszczególnych grup politycznych reprezentowanych w Brukseli?
A.F.: Unia Europejska nie jest najważniejszym elementem w całej układance. To bardzo ważna
organizacja, ale to wciąż jest organizacja międzynarodowa. To Platforma chciała zeuropeizować
polską politykę zagraniczną. Ja uważam, że naszą siłą są z jednej strony głębokie i wielotorowe
relacje transatlantyckie, a z drugiej strony silne partnerstwo w naszym regionie. Uważam również
za ważne związki z ruchami wolnościowymi na Wschodzie, narodami, które Rosja ujarzmiła, a
wśród których narasta bunt wobec nie tylko imperialnej, ale także kolonialnej polityki Moskwy.
Wspomaganie takich ruchów osłabia wpływy Federacji Rosyjskiej. Sojuszników musimy szukać
również wśród "like-minded countries", jak to się mówi w Brukseli, czyli państw, które mają
podobne kierunki polityki, zwłaszcza polityki bezpieczeństwa w innych regionach świata. Słusznie
robił rząd Zjednoczonej Prawicy głównie orientując się na Stany Zjednoczone i Kanadę, a także
Koreę Południową, na związki z Japonią czy Australią.
Dziś jest o wiele prościej w Parlamencie Europejskim krytycznie mówić o Rosji, a przygotowane
przeze mnie zapisy przeważnie stanowią trzon dokumentów dotyczących wojny na Ukrainie.
Chciałabym jednak przypomnieć, iż w tej i poprzedniej kadencji, dzięki moim zabiegom, Parlament
Europejski w czternastu dokumentach sprzeciwiał się gazociągowi północnemu. Berlin gotów był
jednak ponieść pewne koszty wizerunkowe. Słowa krytyki nie zatrzymały więc Nord Streamu, tak
samo jak słowa potępienia nie zatrzymają Putina. Stąd istotne jest pokazywanie destrukcyjnej roli
Rosji nie tylko w naszym wschodnim sąsiedztwie, ale także w Arktyce, Afryce czy Ameryce
Łacińskiej. Jestem bardzo aktywna we wskazywaniu moim kolegom z Zachodu związków Moskwy
z problemami tych regionów. To wzmacnia spójność kolektywnego Zachodu. Tak samo jak

przystąpienie Finlandii, a wkrótce Szwecji do NATO, wzmacnia nasze bezpieczeństwo. Myślę
zresztą, że Stany Zjednoczone prowadzą teraz pewną politykę faktów dokonanych, bo bilateralna
umowa między Stanami Zjednoczonymi a Szwecją jest też takim tworzeniem status quo, które
wyraźnie wpisuje to państwo w orbitę wpływów euroatlantyckich znacznie bardziej, niż to miało
miejsce do tej pory. No i trzeba zwracać uwagę na to, jak wygląda polityka brytyjska i starać się o
bliskie związki również z Wielką Brytanią. Stąd historyczna umowa pomiędzy Kijowem a
Londynem w sferze bezpieczeństwa. Wracając do Pana pytania: Zjednoczony Zachód z jasnym
celem wsparcia Kijowa w pokonaniu agresora wciąż pozostaje jedyną drogą do zwycięstwa.
Oczywiście wiele spraw musi ulec przyspieszeniu, w tym wzmocnienie potencjałów przemysłów
obronnych.


M.P.: Jeśli czerpie się wiedzę z polskich mediów, powstaje wrażenie, że narastają sprzeczności
między Polską a Ukrainą. Organizacja angażująca się w głośne protesty w związku z importem
pszenicy do Polski ma swojego reprezentanta w sejmie, startującego z list Platformy Obywatelskiej.
Mam na myśli Agrounię i jej lidera Michała Kołodziejczaka. Trwają protesty polskich
przedsiębiorców z sektora transportowego, których liderem jest działacz Konfederacji Rafał
Mekler. Czy zatem Polska nadal będzie wspierała szybkie wejście Ukrainy do UE, czy też dojdzie
do korekty polskiego stanowiska?


A.F.: Obiektywnie rzecz biorąc, wejście Ukrainy do UE jest dla nas korzyścią. Przestaniemy być
państwem peryferyjnym, centrum UE przesunie się w kierunku wschodnim. Scenariusz, w którym
Ukraina przegrywa z Rosją i nie wchodzi do UE, coraz bardziej popadając w zależność od Rosji
byłby dla nas z kolei dramatem. Jest jednak szereg dziedzin, w których bez poważnego wsparcia
Polski i innych państw regionu w ochronie przed ukraińską konkurencją, akcesja tego państwa
stanie się poważnym problemem. Mój obóz polityczny stoi na jasnym stanowisku, iż akcesja
Ukrainy do UE nie może odbyć się kosztem Polski, tak samo jak obecnie podtrzymywanie
ukraińskiej gospodarki nie może odbywać się kosztem polskich rolników czy kierowców. Wydaje
mi się, że zarówno partnerzy unijni, jak politycy ukraińscy niezupełnie rozumieją ten problem,
sprytnie rozgrywany w kampanii przez Koalicję Obywatelską, która musi teraz okiełznać swoich
zagończyków. Mam nadzieję, że nie kosztem polskich rolników i przedsiębiorców.


J.Ch.: Jak w obecnych warunkach w UE normalni obywatele mogą się bronić przed trudnościami
spowodowanymi przez duże wahania w rozwoju gospodarczym? Mówię nie tylko o Polakach, lecz
także o obywatelach różnych państw...


A.F.: Najlepszą metodą jest dokonywanie świadomych wyborów wewnątrz państwa, bo to nadal
jednak państwa członkowskie mają narzędzia i możliwości, chociażby przy bardzo niekorzystnych
tendencjach globalnych. Rząd Zjednoczonej Prawicy dokonał rewolucji rozwiązując wiele
problemów. Po prostu prowadził politykę służącą Polakom, rozwojowi gospodarczemu i
bezpieczeństwu Polski.. Z punktu widzenia formalnego, w tej warstwie słownej, nawet w
funkcjonowaniu dokumentów strategicznych, wydaje się, że na poziomie UE, Parlamentu
Europejskiego udało się zrealizować wiele spośród naszych postulatów. W mojej specjalizacji, czyli
w polityce zagranicznej i polityce bezpieczeństwa i obrony, w zasadzie nie mogę narzekać. Muszę
powiedzieć, że po tych wszystkich latach bardzo wiele spośród moich postulatów zostało już
włączonych w główny nurt. Jak to bywa w czasach wielkich zamętów, problem polega na tym, że
polityce informacyjnej, w tym oficjalnym dokumentom, nie zawsze odpowiadają realne działania.
Jeżeli zaś chodzi o inne narody, z racji moich obowiązków, odwiedzam bardzo dużo państw, które
na pierwszy rzut oka, a przynajmniej tak to bywa przedstawiane w niektórych polskich mediach, w
spokoju i dostatku z oddali obserwują sytuację w Polsce i w naszym regionie. Przeważnie jest
zupełnie odwrotnie. Wielu moich rozmówców - polityków, dyplomatów, ekspertów czy zwykłych
ludzi, z podziwem, a czasem zazdrością, patrzyli na dokonania ostatnich lat, i to pomimo
niespotykanej kampanii oszczerstw, wymierzonej w rząd Prawa i Sprawiedliwości.

J.Ch.: Na przykład przywódcy Niemiec i Francji prezentują bardzo często taką hipokryzję i
egoizm, przez co już na tyle się skompromitowali w oczach różnych państw, że ich dyktat osłabł.
Czy to tylko moje wrażenie?


A.F.: Powiem coś paradoksalnego w tym momencie: egoizm ze strony jakiegokolwiek państwa
mnie nie gorszy. Razi mnie natomiast hipokryzja, którą widać wtedy, gdy egoiści krytykują egoizm
innych, bo wtedy to już jest próba narzucenia dominacji, tworzenie podwójnych standardów.
Społeczeństwa tych państw to doskonale widzą. Widzą problemy u siebie. Problemy, których w
Polsce nie ma. Stąd nieustające napięcia we Francji, czy rosnące niezadowolenie w Niemczech.


J.Ch.: Pytam o takie główne projekty Niemiec jak polityka refugees welcome, multikulti oraz o
przekonanie, że Rosja jest normalnym państwem i należy po prostu się uzależniać od niej
surowcowo. Co z tym robić ?


A.F.: Berlin wciąż stara się rozgrywać swoje interesy, sztucznie zbudować swoją moralną pozycję.
Stąd to instrumentalne wykorzystywanie migrantów, którzy przecież płacą nieraz majątkiem całej
rodziny, by zgodnie z zaproszeniem Merkel dostać się do Europy, skąd przeważnie czeka ich
deportacja. Sytuację w UE zmienia jednak kompletnie zawarcie porozumienia w sprawie paktu o
migracji i azylu, zwłaszcza w części dotyczącej przymusowej relokacji. Akceptacja ze strony rządu
Donalda Tuska stwarza zupełnie nową jakość jeśli chodzi o bezpieczeństwo wewnętrzne Polski.
Jeżeli zaś chodzi o Rosję, to w zasadzie od początku mojej działalności politycznej przestrzegałam
przed jej imperialnym obliczem, przekonuję o konieczności pokonania Federacji Rosyjskiej w
wojnie na Ukrainie. To leży w interesie całego świata, z całą pewnością całej Unii, bo nie ma
wątpliwości, że jednak te związki z Rosją kompromitowały Niemcy, a także Francję i inne państwa
członkowskie w nie uwikłane. Tyle, że trzeba przyznać, że je również na swój sposób wzmacniały,
nie tylko poprzez dostęp do tanich surowców. Ta dominacja, ta niekorzystna dla nas tendencja
wewnątrz UE się wzmacniała i jeśli chcemy stabilizować polską pozycję w UE, polski status na
świecie, musimy się upewnić, że nie ma powrotu przede wszystkim do osi Berlin-Moskwa.


J.Ch.: Pani Minister, mówi Pani o konieczności zakończenia wojny na Ukrainie. Tymczasem
amunicja i sprzęt trafiają tam bardzo powoli, jak kroplówka. A Rosja ma czas na wszczynanie
kolejnych konfliktów. Mamy już otwarty konflikt na Bliskim Wschodzie, który się rozszerza i
mamy już w Wenezueli drukowane nowe mapy.


A.F.: Zgadzam się, ma Pani rację. Powinno to zmobilizować do pomocy Ukrainie. Rosja w
zasadzie przestawiła się na gospodarkę wojenną, a także zręcznie używa taktyki odwracania uwagi.
Zachód ciągle jeszcze zwleka z podjęciem jakichś zdecydowanych działań. Polska znacząco
wzmocniła produkcję obronną. Dziś słyszymy realne deklaracje ze strony Francji. Sądzę, iż w
przemysłach obronnych państw NATO i UE mamy do czynienia z większą rewolucją, niż słyszymy
o tym z mediów. Jest to oczywiście odpowiedź na sytuację na wschodzie, ale także jak Pani
wspomniała, konieczność zmierzenia się z wyzwaniami w innych częściach świata. Do
wymienionych konfliktów dodałabym jeszcze w zasadzie cały Sahel, Nigerię, Republikę
Środkowoafrykańską czy Demokratyczną Republikę Konga. Byłam we wszystkich tych miejscach i
uważam, iż niespokojna sytuacja w tych rejonach może się w każdej chwili rozprzestrzenić jak fala,
która będzie wylewała niezależnie od polityki i woli przywódców UE. To stworzy dodatkową
trudność.


M.P.: Czy można negocjować w sprawie Fit for 55 wobec wyzwań wynikłych z agresji rosyjskiej
na Ukrainie? Wiem, że w Europie jest duże zapotrzebowanie na energię, a wycofywanie się

przedwcześnie z węgla i powolny proces budowania elektrowni atomowych może spowodować
rosnące zapotrzebowanie na gaz i jego deficyty na rynku europejskim. Jeśli nasz region w
kontekście stabilnych źródeł energii elektrycznej przestawi się na gaz nawet przejściowo, może to
skutkować problemami. Może trzeba podejść mniej ambitnie do tych celów, które zaproponowano
jeszcze przed agresją Rosji?


A.F.: Nie ma wątpliwości, że to jest duży temat. Zaczęłabym może od tego, że po pobycie
prezydenta Dudy w Dubaju okazało się, że inne państwa nie do końca podzielają zdanie UE i że
stosunek świata do energii atomowej jest różny. Ja postrzegam tę kwestię jako pewną grę. Na
przykład Francja, opierająca się na czystej energii atomowej, raczej nie będzie liderem
proponowanych przez Pana Redaktora zmian. Z kolei, Niemcy w tej chwili nie są gotowe na Fit for
55, choć się zobowiązały do zrealizowania tej strategii. Ich luka budżetowa wynosi około 60 mld
euro, co oznacza, że ta wielka, ambitna reforma jest po prostu nierealistyczna, tym bardziej, iż
sprzeciw społeczny wciąż narasta. Transformacja energetyczna jest jednak faktem, chociaż
powinniśmy odejść od narzucania rygorystycznych, zunifikowanych rozwiązań. Z nadzieją
obserwuję prace nad nowymi technologiami, w tym wodorowymi, które powinny doprowadzić do
odcięcia importu także rosyjskiego LNG. Przyznam jednak, że nie wiem, co nas czeka ze strony
nowej koalicji rządzącej. W przypadku atomu na razie mamy do czynienia z badaniem reakcji
opinii społecznej. Wszystko odbywa się w warunkach niespotykanego od dekad rewanżyzmu. Na
mnie zrobiło ogromne wrażenie to, co napisał Klaus Bachmann w Berliner Zeitung, mianowicie, że
w Polsce toczy się bardzo interesujący eksperyment, który polega na tym, że demokratyczne partie,
które założyły demokratyczną koalicję, próbują zmienić sytuację w Polsce metodami
niedemokratycznymi po to, żeby przywrócić demokrację. Muszę przyznać, że to jest gwiazda i
szpagat…


M.P.: Mam skojarzenia z argumentacją z okresu stalinowskiego, kiedy to „obóz demokratyczny”
musiał stoczyć walkę z „faszystami” spod znaku A.K….


A.F.: Naprawdę to już jest coś, co wzbudziło mój podziw jako konstrukcja intelektualna.


J.Ch.: Jak wygląda walka z korupcją we władzach UE? Słyszymy teraz o nowych wątkach
pojawiających się w aferze korupcyjnej, w którą zamieszana była między innymi wiceszefowa PE
Eva Kaili...


A.F.: Obecnie działania i procedury stosowane w PE i w innych instytucjach unijnych znacząco
odbiegają od systemów walki z korupcją przyjętych przez państwa członkowskie. Polskie CBA
stało się wzorem m.in. w pracach nad tworzeniem ukraińskiej, siostrzanej służby NABU. Represje
wobec ludzi, którzy życie w wolnej Polsce poświęcili walce z korupcją, Mariusza Kamińskiego i
Macieja Wąsika, w mojej ocenie stanowią symbol odejścia od wcześniej przyjętych przez Polskę
zasad i kierunków działania.
Jeżeli zaś chodzi o korupcję w Brukseli, nie jest to problem nowy, a głośne zarzuty uderzające w
brukselskich polityków i urzędników pojawiają się regularnie co kilka lat. Powiedziałabym, że
walka z korupcją najlepiej wyglądała za czasów komisji Santera, która w całości została odwołana z
powodu zarzutów nawet nie o bezpośrednią korupcję, ale o kronizm i sprzeniewierzenie
publicznych środków. Kilka lat temu wspólnie z kolegami z Danii organizowałam konferencje
wskazujące na korupcję towarzyszącą realizacji projektu Gazociągu Północnego. Budziła
zainteresowanie, ale nie spowodowała natychmiastowych reakcji, chociaż na sali znajdowało się
sporo przedstawicieli unijnych instytucji. Natomiast w kwestii afery korupcyjnej związanej z

Katarem, sądząc po tym, jak zachowują się oskarżeni członkowie Parlamentu Europejskiego,
wydaje się, że ta sprawa ulega rozmyciu. Podobnie kwestia śledztwa dotyczącego szefowej Komisji
Ursuli von der Leyen i zamówień na szczepionki. Odnoszę więc wrażenie, iż pod tym względem
sytuacja w Brukseli jest gorsza niż ponad 20 lat temu.


J.Ch.: Źródła ze Stanów Zjednoczonych podały niedawno, że Rosja przeznaczyła na
korumpowanie polityków w państwach UE 300 mln dolarów. Czy wiadomo, gdzie w strukturze
UE pojawił się problem przekupstwa?


A.F.: Parlament nie ma kompetencji śledczych. Istniejące komisje badają źródła jawne, tworzone są
rekomendacje, mające bardzo słabe umocowanie prawne. Przykład afery katarskiej jest jednym z
wycinków rzeczywistości, która opinii publicznej jest nieznana, a której ja mogę się jedynie
domyślać. Jeśli się czegoś dowiadujemy, to bardziej poprzez działania dziennikarskie, publikowanie
wyników śledztw służb zewnętrznych. Proszę też pamiętać, że Chiny i inne reżimy autorytarne
takie jak Iran, prowadzą również własny lobbing, często nielegalny. Część tych funduszy
skierowana jest na próby skompromitowania i ataki na polityków, których uznaje się za
nieprzychylnych. Doświadczyłam tego będąc politykiem krajowym, ale także podobne mechanizmy
działają w Brukseli, gdzie byłam celem takich ataków mających zniechęcić mnie do niektórych
aktywności. Nie należy jednak skupiać się wyłącznie na UE. Przecież służby rosyjskie czy chińskie
od dawna są aktywne na terenie Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii czy Kanady. Myślę, że
świat traktował Rosję z dystansem, ale zdołała ona stworzyć strukturę takiego wpływania na elity
wolnego świata, „kolektywnego Zachodu”, że w tej chwili szalenie trudno to zneutralizować za
pomocą działań jawnych, bez możliwości operacyjnych. Prawdę powiedziawszy, jest to rola przede
wszystkim dla członków UE i NATO. Same organizacje nie mają takich możliwości i szczerze
mówiąc, biorąc pod uwagę wspomniane już doświadczenia walki z korupcją, nie powinny takich
kompetencji otrzymać. I tu wracam do spraw, które dzieją się też na terenie Polski. W różnych
państwach członkowskich UE powstały komisje, które badają wpływy rosyjskie i posługują się
różnego typu źródłami. Polska też kilka lat temu wprowadziła podobny system monitoringu działań
rosyjskich. Niepokojące jest, iż pierwszą decyzją nowej koalicji było odwołanie członków komisji
badającej rosyjskie wpływy i uśmiercenie jej działalności. Mariusz Kamiński, osoba która
doprowadziła do rozbicia i zatrzymania największej w historii III RP siatki rosyjskich, białoruskich
czy chińskich szpiegów, został osadzony. To więcej niż symboliczne.


M.P.: Ostatnie pytanie: czy można skutecznie prowadzić politykę, zabiegać o polskie interesy, jeśli
się należy do opozycji?


A.F.: Tak. Na przykład pod koniec kadencji PSL i PO uniemożliwiliśmy pożyczkę z rezerwy
suwerennego NBP na ratowanie waluty euro, na co zgodził się Tusk w czasie obrad Rady
Europejskiej. Donald Tusk musiał się wycofać. Z kolei w Parlamencie Europejskim nie ma jasnego
rozgraniczenia na opozycję i koalicję. Z mojego punktu widzenia, to jest osoby, która ma jasno
postawione cele i wie jak się poruszać w Brukseli, reprezentowanie mojej grupy politycznej w
sprawach zagranicznych i bezpieczeństwa daje bardzo duże możliwości, z których nieustannie
korzystam. Szczerze mówiąc, w obliczu wyzwań, z jakimi musimy się mierzyć, to bardzo
intensywna służba.


M.P.: Rozumiem, oczywiście dużo trudniej prowadzić taką politykę, ale Pani Poseł się nie poddaje
i dalej będzie realizować misję dla dobra Polski.

A.F.: Praca którą wykonuję ze względu na moje zainteresowania i doświadczenie jest bardzo
ciekawa, dostrzegam jej efekty, chociaż przyznam, że jest również wyczerpująca. Czas, w którym
funkcjonujemy uważam za bardzo trudny. Najważniejsze było jednak to, że polskie sprawy,
pomimo skomplikowanej sytuacji, były prowadzone dobrze. Dostrzegałam szanse przyspieszonego
rozwoju gospodarczego, wielki wysiłek w budowaniu odporności i potencjału obronnego państwa
wobec zewnętrznych zagrożeń. Takie perspektywy Polski pozwalały na rozważanie mniej
intensywnego zaangażowania. Moja ocena sytuacji wewnętrznej i zewnętrznej Polski uległa jednak
zmianie. Stąd, możecie Państwo liczyć na pełne moje zaangażowanie na rzecz polskich spraw.



 

Polecane
Emerytury
Stażowe