Czy państwo polskie może być jak startup?

Skąd takie rozważania? Okres COVIDu i wojny na Ukrainie całkiem mocno wyleczył mnie z liberalnego podejścia do państwa jako stróża nocnego.
Czemu? Nie dlatego, że uważam to co do zasady za zły pomysł, ale dlatego, że nikt tak nie robi. Dlatego nasz dogmatyzm ideologiczny skutkowałby tym, że inni by nam odjeżdżali w rozwoju (słynne 100mld euro Niemców na wsparcie własnego przemysłu), a my groźnie byśmy kiwali palcem, że "to nie jest prawdziwy wolny rynek!". No nie jest, kogo to obchodzi? Na pewno nie USA, UE czy Azję.
Polska musi mieć swoją drogę
Polska, szczególnie ze swoją luką kapitałową, nie może być krajem który robi to samo co inne. Musi mieć swoją drogę i nic w tym oburzającego, ani kontrowersyjnego. A po co? To też proste - powoli kończą się nam "nisko wiszące owoce" wzrostu gospodarczego. Wraz z doganianiem najbogatszych krajów świata (#19-#21 miejsce w GDP PPP, zależy kto liczy) będzie już tylko gorzej - każdy % bliżej będzie trudniej wywalczyć. Teraz wchodzimy na ścieżkę, gdzie nie wystarczy być tak samo dobrym, a po prostu musimy być lepsi od innych.
Czy naszym takim "mnożnikiem wzrostu" nie mogłyby być kompletnie nieortodoksyjne "siły specjalne administracji państwowej"?
Wyobraźmy sobie państwowy odpowiednik amerykańskiego Skunk Works, wewnętrznej organizacji firmy Lockheed Martin, odpowiadającej za zaawansowane i tajne projekty militarne. Cechuje się ona bardzo dużą autonomią, właściwie brakiem biurokracji i pracą nad zaawansowaną technologią na granicy możliwości technicznych ludzkości. To tam wykuwa się najlepsze z najlepszych amerykańskich systemów uzbrojenia.
Jak by to mogło działać?
Wyobraźmy sobie "Instytut Wszechzbytków" (#pdk), być może należący do Polskiego Funduszu Rozwoju? Może bezpośrednio pod KPRM? Tam 30-40 osób, głównie z wykształceniem technicznym, paru specjalistów w konkretnych dziedzinach, paru prawników, ktoś od ogarniania państwowej biurokracji. Spory budżet - 50-100mln rocznie + łatwe zwiększenie na ewentualne wdrożenia.
Tematy? Oj, sporo.
ChatGPT - pojawia się publicznie? No to odpalamy i testujemy - jak tego użyć w administracji publicznej, jak do komunikacji z obywatelem, jak stworzyć "rządowy model GPT"? Testujmy! Gdzie zagrożenia i korzyści? Cyk, raporcik.
"AI"owe systemy diagnostyki medycznej? Testujemy od razu - a może tutaj da się oszczędzić, a może poprawi to, a może tamto. Nie w medycynie to może w sądach? Może w Urzędzie Skarbowym? Może połączyć to z GPT?
Autonomiczny PKS, bo brakuje kierowców? Kupujemy Tesle, dzwonimy do Elona, żeby nam odblokował FSD w Polsce i jeździmy po wioskach udając autobus. Działa? Nie działa? Co zmienić? Jak to udostępnić starszym? Jakie są możliwości wdrożenia? Czego brakuje?
Można tak bez końca - zamawiamy Tesla Bota pierwszego dnia sprzedaży i sprawdzamy - a czy może roznosić leki, a potem sprzątać korytarze w szpitalach? Czy da radę podsunąć niepełnosprawnego na łóżku? Może odśnieży chodniki w zimie? Może kupić 10.000 i leasingować samorządom?
Polski startup generujący głosy dubingowe do filmów? Dzwonimy do ziomeczków - może wykorzystamy do automatycznego tłumaczenia filmów dokumentalnych na inne języki? Albo na polski? Albo zepniemy z "rządowym modelem GPT" do "Narodowego HelpDesku"?
"Fail fast"
Wszystko to w ramach koncepcji "fail fast" - szybkich iteracji, szybkiego odrzucania pomysłów, minimalizacji ryzyka, a przede wszystkim - akceptacji błędów. Niech to będzie taka państwowa "baza wiedzy o przyszłości". Tak, będzie trochę kosztować, ale jeden udany eksperyment może przynieść więcej niż dziesięcioletni budżet całej instytucji. I dać nam ten 1-2% PKB więcej. Warto zaznaczyć, że "fail fast" nie oznacza promowania nieodpowiedzialności czy lekceważenia ryzyka. Chodzi raczej o rozważne podejście do innowacji i badawczej działalności, które opiera się na zrozumieniu, że błędy są nieuniknione, ale mogą być użyteczne w procesie uczenia się i doskonalenia.
I nie, to nie jest zadanie dla firm prywatnych. Właśnie o to chodzi, aby państwo wykorzystywało innowację, aby być sprawniejsze, zwinniejsze, lepsze. Własnie po to, aby biec trochę szybciej niż ci których gonimy. W dzisiejszych czasach potrzebujemy państwa, które nie jest ociężałym molochem, a takiego, które może biec razem z prywatną konkurencją. Musimy też odejść od myślenia pod nazwą - "każdą publiczną złotówkę trzeba obejrzeć 100 razy". To tak nie działa, obejrzenie 100 razy nie pozwoli nagle na odkrycie zagrożeń które nie widziało się za 99 wcześniejszymi razami. I mówiąc brutalnie - państwu dużo łatwiej mieć złotówkę, niż prywatnej firmie. A, jak już pisałem, prywatny kapitał to też nie jest mocna strona Polski - po prostu go nie mamy.
Cały ten wywód można poniekąd do pytania - czy państwo może podejmować ryzyko? Moim zdaniem musi, jeśli chce wygrać z innymi. Tylko ryzyko jest szansą zrobienia czegoś wcześniej niż inni.
Co o tym myślicie? Jakie technologie przyszłości z waszego punktu widzenia mogą być przydatne dla funkcjonowania państwa w najbliższych latach?