Dramat Martyny Wojciechowskiej: „Umarł na moich rękach”

Jak przypomina portal o2.pl, do tragicznego wypadku doszło podczas kręcenia programu „Misja Martyna” na Islandii. Auto, którym podróżowała ekipa programu, wpadło w poślizg i uderzyło w betonowy słup. Wojciechowska przeżyła, choć złamała kręgosłup, zginął jej operator Rafał Łukaszewicz.
„Umarł na moich rękach”
Wirtualna Polska zapytała dziennikarkę, jakie emocje czuje, gdy wraca wspomnieniami do tego dnia.
Kiedyś na pewno to było dla mnie bardziej bolesne, bo to było świeższe. Dzisiaj mam poczucie, że to już jest trochę przepracowane, chociaż nigdy nie mija ten ból. Nigdy nie mam takiego momentu, żebym mówiła, czego doświadczyłam wówczas w 2004 r., kiedy zginął Rafał, a właściwie umarł na moich rękach, żebym nie czuła ścisku w gardle. To jest niemożliwe, bo to historia, która zmieniła przede wszystkim życie jego rodziny. I z tym poczuciem winy, że on zginął, a ja przeżyłam, nie mogłam sobie poradzić przez wiele lat. Ta historia jednak diametralnie zmieniła moje życie
– powiedziała Wojciechowska.