Wykopmy „Nigdy Więcej” ze stadionów
Warto przypomnieć, że Szymon Marciniak został niemal odsunięty od prowadzenia jednego z najważniejszych meczów sezonu po tym, gdy „Nigdy Więcej” poinformowało UEFA (międzynarodowa organizacja zrzeszająca federacje piłkarskie) o tym, że Marciniak brał udział w konferencji biznesowej organizowanej przez Sławomira Mentzena. Mentezen jest wschodzącą gwiazdą Konfederacji, prezesem skupiającej liberalnych konserwatystów partii Nowa Nadzieja i delfinem Janusza Korwin-Mikkego. Mentzen trafia przede wszystkim do młodego elektoratu, jest skuteczny w spotkaniach bezpośrednich i w mediach społecznościowych. Mentzenowi nieobce są wtopy, jak niedawne pijackie zataczanie się po spotkaniu z wyborcami czy wygłoszenie w 2019 r. hasła o tzw. piątce Mentzena: „Nie chcemy Żydów, homoseksualistów, aborcji, podatków i Unii Europejskiej”. Polityk później tłumaczył, że wypowiedź wyrwana jest z kontekstu i wcale nie zgadza się z takimi poglądami. Jedno jest pewne – Mentzen jest politykiem istniejącym w polskiej przestrzeni publicznej i żelaznym kandydatem na posła przyszłej kadencji. Obecność Marciniaka na evencie organizowanym przez Mentzena nie spodobała się „Nigdy Więcej”, które o sprawie powiadomiło UEFA, a sędziowanie polskiego sędziego w finale Ligii Mistrzów zawisło na włosku. Za Marciniakiem wstawił się m.in. Kamil Bortniczuk, minister sportu i turystyki, oraz Zbigniew Boniek, były prezes PZPN, mający dobre kontakty w środowisku piłkarskich działaczy.
Stalinowska samokrytyka
Ostatecznie Marciniak wydał oświadczenie, które przypominało stalinowską samokrytykę, i został do meczu przywrócony. „Pragnę serdecznie przeprosić za moje zaangażowanie i wszelkie cierpienie lub krzywdę, jakie mogło ono spowodować. Po zastanowieniu i dalszym zbadaniu sprawy stało się jasne, że zostałem wprowadzony w błąd, będąc całkowicie nieświadomym prawdziwej natury i powiązań dotyczących tego wydarzenia. Nie wiedziałem, że jest ono związane ze skrajnie prawicowym polskim ruchem. Gdybym był tego świadomy, kategorycznie odrzuciłbym zaproszenie. Ważne jest, aby zrozumieć, że wartości promowane przez ten ruch są całkowicie sprzeczne z moimi osobistymi przekonaniami i zasadami, których staram się przestrzegać w życiu. Mam głębokie wyrzuty sumienia w związku z tym, iż mogło powstać wrażenie, że mój udział mógł tym wartościom zaprzeczyć. Jako profesjonalista głęboko zaangażowany w piłkę nożną chcę podkreślić moje niezachwiane poparcie dla wartości bronionych przez UEFA, w szczególności inkluzywności i szacunku dla wszystkich jednostek” – napisał polski sędzia.
Cała afera z Marciniakiem wywołała duże oburzenie społeczne i zainteresowanie stowarzyszeniem „Nigdy Więcej”, które żeruje na środowisku piłkarskim od wielu dekad. Jak informuje samo stowarzyszenie, jego celem jest przeciwdziałanie rasizmowi, ksenofobii i nietolerancji. „Założycielem Stowarzyszenia «Nigdy Więcej» był Marcin Kornak (ur. 1968 – zm. 2014). Powstało ono w 1996 roku. Dzisiaj Stowarzyszenie «Nigdy Więcej» jest organizacją wyspecjalizowaną w monitorowaniu przejawów rasizmu, która zdobyła renomę w kraju i za granicą. [...] Misją «Nigdy Więcej» jest promowanie wielokulturowości i szacunku dla odmienności. Przełamujemy zmowę milczenia wokół problemu rasizmu i ksenofobii. Budujemy szeroki i różnorodny ruch sprzeciwu wobec dyskryminacji w różnych obszarach życia społecznego. Stowarzyszenie «Nigdy Więcej» jest organizacją niezależną, niezwiązaną z żadną partią polityczną. Są wśród nas ludzie o różnych poglądach i przekonaniach, których łączy niezgoda na przejawy rasizmu, faszyzmu i ksenofobii. […] Stowarzyszenie i pismo «Nigdy Więcej» z założenia nigdy nie ubiegały się ani nie zamierzają się ubiegać o dofinansowanie z funduszy państwowych”. Tyle w teorii. W praktyce „Nigdy Więcej” jest typową zawodową organizacją skupioną na zarabianiu pieniędzy na poszukiwaniu przypadków rasizmu i ksenofobii i walce z nimi. A gdy ich nie ma, to należy je wymyślić. Szczególnie że w ostatnich latach, zwłaszcza na Zachodzie, walka z wydumaną ksenofobią jest niezwykle popularna. Łatwo więc o kontakty w UEFA, łatwo o kontakty w Unii Europejskiej oraz o międzynarodowych partnerów. A wątpliwa sława towarzysząca oskarżanej o korupcję UEFA? To „Nigdy Więcej” nie przeszkadza, przecież już od czasów rzymskich wiadomo, że pieniądz nie śmierdzi. A pieniądze „Nigdy Więcej” zarabia, poszukując wydumanych problemów na polskich stadionach, a nie skupiając się na obnażaniu relacji łączących biznesmenów z UEFA z putinowską Rosją, Mińskiem, Ankarą lub państwami arabskimi...
„To biznesowa relacja”
Dużo o metodach działania „Nigdy Więcej” w programie „Stan Futbolu” Kanału Sportowego opowiedział były prezes Legii Warszawa Bogusław Leśniodorski. – „Nigdy Więcej” i UEFA? To biznesowa relacja. UEFA już lata temu postanowiła zapłacić stowarzyszeniu kasę, żeby polowało na czarownice. I to może się wydawać śmieszne, ale długofalowe konsekwencje wizerunkowe są takie, że tego się już nie da odkręcić. Mam za sobą kilka lat doświadczeń z „Nigdy Więcej”. Parę milionów złotych mnie to kosztowało. Za tym nie ma ideologii – to jest zwykły, perfidny biznes. Nastawiony na wyłudzanie kasy na takich właśnie mechanizmach – przyznał Leśniodorski, który twierdzi, że to przez „Nigdy Więcej” Legia Warszawa przed laty zagrała historyczny mecz z Realem Madryt w Lidze Mistrzów przy pustych trybunach. – To przez „Nigdy Więcej” – są na to dokumenty – Legia zagrała z Realem Madryt przy pustych trybunach, a nie przez mecz z Borussią. Tylko już nie chciało mi się wtedy tłumaczyć i odkręcać, że jesteśmy „rasistami”, a nie „łobuzami”, bo efekt był ten sam. To były wieloletnie cyrki. Ale byłem tak krnąbrny, że zakazałem czegokolwiek płacić „Nigdy Więcej”. Po prostu płaciliśmy kolejne kary. Kilka milionów mnie to kosztowało, ale uważaliśmy, że jesteśmy Legią i nie będziemy się z lamusami dogadywać. Chora paranoja. To doprowadziło do paranoi. Gdy z Legią przyjeżdżaliśmy gdzieś do Europy, całe miasta stawały w gotowości. Najazd Hunów to przy tym nic – dodał Leśnodorski, który podkreślił, że teraz negatywna łatka może zostać przylepiona sędziemu Marciniakowi, który może stać się kolejną ofiarą cancel culture. – To samo może stać się teraz z Marciniakiem. To fajny facet. Był powszechnie rozpoznawalny, miał pozytywny wizerunek. Można go chyba nazwać ambasadorem naszego kraju. A po tych wydarzeniach już niekoniecznie tak może się stać – zakończył Leśniodorski.
Słowa Leśniodorskiego potwierdza Wojciech Wybranowski, publicysta, do niedawna redaktor naczelny „Głosu Wielkopolski”, prywatnie wieloletni kibic Lecha Poznań. – Trudno traktować działalność i aktywność stowarzyszenia „Nigdy Więcej” inaczej niż przez pryzmat skrajnie lewackiej propagandy, którą w dodatku łączy to stowarzyszenie z działalnością zarobkową. Bo przecież niezwykle łatwo jest wyciągnąć granty na walkę z faszyzmem, antysemityzmem i homofobią, nawet gdy te zjawiska w danym kraju czy w danym środowisku są wyssane z palca. Notabene, jeśli chodzi o „Nigdy Więcej”, to warto pamiętać, że to stowarzyszenie miało bliskie związki z organizacją Radykalna Akcja Antyfaszystowska (RAF), która w latach 90. była skrajnie lewacką bojówką znaną z napadów na prawicowe pikiety, organizacje etc. Warto sięgnąć też głębiej do przeszłości samego Rafała Pankowskiego [szef stowarzyszenia „Nigdy Więcej” – przyp. red.], można znaleźć sporo ciekawostek, którymi się dziś ów „antyfaszysta” nie chwali.
Jaka jest wiarygodność „Nigdy Więcej?” Przypomnę, że w prowadzonej przez to stowarzyszenie Brunatnej Księdze Wybryków Faszystowskich przed laty odnotowano także Bartosza Węglarczyka, dzisiejszego szefa Onetu, za durną wypowiedź o Ukrainkach. Z Węglarczyka jest taki faszysta, jak ze mnie baletnica – zaznacza Wybranowski.
Ofiarą „Nigdy Więcej” może stać się więc każdy – niewinny sędzia, lewicowo-liberalny publicysta, klub piłkarski za naklejkę wydrukowaną przez kibica bez jego zgody (!), a na listę symboli zakazanych może trafić... symbol patriotyczny.
Lista absurdów jest długa
– Nagonka „Nigdy Więcej” na środowiska kibicowskie to dla tej organizacji złote żniwa. Wystarczy znaleźć paru idiotów, którzy – by się wykazać poprawnością – są gotowi płacić za bałamutne, bezsensowne raporty. I tak PZPN wdrażał kiedyś rejestr symboli zakazanych, których nie można było wnosić na stadiony, przygotowany przez „Nigdy Więcej” i tam wśród symboli faszystowskich rzekomo znalazł się m.in. mieczyk Chrobrego. Bzdura totalna – przekonuje. Z innej beczki – Lech został ukarany finansowo po donosie „Nigdy Więcej” za wlepki rozdawane przez kibiców Kolejorza – „Good night left side” [„Dobranoc, lewa strono” – przyp. red.]. Co ma wspólnego klub z materiałami kibicowskimi? I co mają wspólnego antylewicowe hasła z rzekomym rasizmem? – dodaje Wybranowski, który podkreśla, że na polskich stadionach problemów, z którymi „Nigdy Więcej” walczy po prostu nie ma. – Rasizm na polskich stadionach nie jest żadnym problemem (były przypadki w latach 90.), bo go tam nie ma. Tak jak nie ma rasizmu i antysemityzmu w Polsce. Zdarzające się bardzo sporadyczne przypadki to absolutny margines, równie częsty, jak dajmy na to w warszawskich, lewackich elitach – podsumowuje Wybranowski.
Lista absurdów towarzysząca „Nigdy Więcej” jest długa. Chociażby przed Euro 2012 kilka instytucji, w tym „Nigdy Więcej”, zorganizowało imprezę „Polska jest dla wszystkich”, która miała polegać na zamazaniu rasistowskich i ksenofobicznych haseł w pobliżu aren goszczących mistrzostwa. Problemem okazało się, że w pobliżu stadionu w Gdańsku nie znaleziono... żadnego takiego hasła. Organizatorzy postanowili sami stworzyć transparent z hasłem „Nie jesteś Polakiem – wynocha!”, powiesić go na stadionie Lechii i następnie w otoczeniu uczestników i mediów go zamalować. „Nigdy Więcej” walczyło też z flagą kibiców Wisły Płock, która składała się z pierwszych liter klubu – „WP”, twierdząc, że litery te oznaczały rasistowski zwrot „white power” (biała siła). Za rasistowski „Nigdy Więcej” uznała również transparent kibiców Lecha Poznań obrażający Grabarza, lewicującego muzyka (śpiewającego m.in. o Che Guevarze). Co z tego, że Grabarz jest białym Polakiem? Rasizm jest rasizm...
Afera wokół Szymona Marciniaka wywołała wściekłość polskich kibiców, ale również wielu mniej zainteresowanych sportem Polaków. Dawno już można między bajki włożyć gębę Polaka, który zazdrości innemu Polakowi sukcesu. Od lat jesteśmy niezwykle dumni z międzynarodowych sukcesów naszych rodaków, podobnie jak wielu z nas było dumnych z ostatnich sukcesów Marciniaka, który na swoją pozycję pracował latami. Nic więc dziwnego, że obrzydliwy, fałszywy donos „Nigdy Więcej” spotkał się ze społecznym ostracyzmem. Oby środowisko polskiej piłki dobrze wykorzystało okazję i raz na zawsze odcięło się od tej organizacji. To czas na nigdy więcej „Nigdy Więcej” w polskiej piłce.
Tekst pochodzi z 24 (1794) numeru „Tygodnika Solidarność”.